Ta gra to dowód, że pozornie prosta platformówka może być sprytnym kamuflażem zarówno dla cudownej, baśniowej historii jak i niezwykle wymagającej rozgrywki.
pięknie przedstawiony świat; trudna, ale satysfakcjonująca rozgrywka; każda nowa umiejętność to „odświeżenie” grywalności; wprost rewelacyjna oprawa audiowizualna
Minusymomentami bardzo mocno wyśrubowany poziom trudności (który może wręcz zniechęcać do dalszej zabawy)
Każdy kto nie potrafi z zimną krwią i trupią obojętnością przejść obok rozgrywanych na monitorze wydarzeń, niech odpowiednio się nastawi przed wkroczeniem do Ślepego Lasu. To doświadczenie, które może zaboleć. Świadomi tego ryzyka gracze niech lepiej czym prędzej odwołają spotkania, pogodzą się z lokalnym dostawcą pizzy i zaopatrzą w spory zapas kawy, a także w wariancie dla nieco bardziej wrażliwych – chusteczek. Wszystko dlatego, że ta stworzona z myślą o Xbox One produkcja (dostępna także na PC) niesie ze sobą pełen zestaw emocji – przyciągnie do siebie nie puszczając przez długie godziny, wywoła nierzadko falę frustracji, a także spróbuje wycisnąć łzę w oku nawet najbardziej zatwardziałego gracza.
Tu kupuje się oczami
Świat gry już od pierwszej chwili urzeka baśniowością, feerią pastelowych barw, klimatem. By lepiej wczuć się w tę atmosferę i dać się pochłonąć tej niezwykłej oprawie wizualnej zabawa rozpoczyna się sennie, ograniczając nasze akcje do niewielkich etapów. W ich trakcie mamy czas nie tylko kontrolować bohaterów, ale i przyglądać się pieczołowicie przygotowanej scenerii. Jej każdy element wykonany został ze szczególną starannością przez co łatwo odnieść wrażenie, że wszystko tu żyje własnym życiem. Dowolny liść nie jest tylko zabarwionym przez grafików na zielono zlepkiem pikseli. To wciąż sztuczny, ale sprawiający wrażenie prawdziwego organizm, który zielony zdaje się być nie dzięki wirtualnej palecie barw, a płynącemu w nim chlorofilowi. Dzięki temu, gra serwuje tym potężniejszego emocjonalnego kopa, kiedy wszystko... umiera.
Pierwsze minuty spędzone ze światem Ori and the Blind Forest sprawiły, że bezwarunkowo polubiłem sympatyczny duet mieszkający w lesie – lokalnego duszka i jego „misiowatego” przyjaciela. To właśnie ta więź sprawiła, że parę chwil po jej doświadczeniu, gdy klimat diametralnie się zmienił, w myślach niemal zwyzywałem twórców od najgorszych – oto na moich oczach rozpadał się cały bajkowy ekosystem. Tak pięknie przygotowany i przedstawiony, wręcz idylliczny i dający dziwny spokój. Chwilę potem uczucie frustracji przemieniło się w poczucie misji do spełnienia. To ja, jako przebudzony leśny duszek jestem tym, który może ponownie tchnąć życie w bajkową krainę i dobrnąć do końca historii, odkrywając po drodze jej najciemniejsze zakamarki.
Przygoda, każdej chwili szkoda
W każdym aspekcie gry odczuć można subtelną, ale ciągłą intensyfikację – zarówno emocji, jak i poziomu wyzwań. Na samym początku praktycznie tylko uczymy się sterowania, stawiając pierwsze kroki na obcym, mrocznym terenie. Po kilku godzinach gry, na skutek zdobywania kolejnych umiejętności (są tu subtelnie wplecione elementy RPG, wliczając w to punkty doświadczenia), nasz podopieczny może wykonywać znacznie więcej interakcji. W związku z tym, ich sprawne połączenie w jeden ciąg ruchów będzie wymagać perfekcyjnego wyczucia czasu, refleksu i zwinności. Ori and the Blind Forest nie jest zwyczajną platformówką. Inaczej, niż w przypadku klasycznych tytułów, zasada „zawsze w prawo” nie ma tu zastosowania. Do wielu lokacji będziemy wracali po to, żeby z nowo nabytym zestawem możliwości ruchowych, zmierzyć się jeszcze raz z niedostępnymi platformami i grożącymi tam niebezpieczeństwami. W związku ze stopniem trudności narastającym do naprawdę wysokiego poziomu, trudno mi było nie mieć skojarzeń z nie-sławnym Unfair Mario. Tu także nie poznasz pułapki, póki w nią nie wpadniesz. Do myślenia daje także fakt, że w grę wbudowano... licznik zgonów. Zanim historia się skończy, będą one liczone w setkach.
Co może początkowo nie być oczywiste, wspomniana problematyczność przejścia niektórych etapów wcale nie wiąże się z walką. Potyczki rzeczywiście występują i to w bardzo dużych ilościach, ale napotykane potwory stanowią jedynie element, na który trzeba uważać przy rozwiązywaniu prawdziwych zagadek, jakimi są sposoby wyjścia z kolejnych lokacji. Po jakimś czasie uznamy nawet, że przeciwnicy w niejednej sytuacji są nam niezbędni do wydostania się z plątanin korytarzy i to nie tylko ze względu na „oddawane” nam doświadczenie. Co jest jednak niezwykle ważne w rozgryzaniu coraz bardziej wymagających poziomów, satysfakcja po ich przejściu jest olbrzymia. Opanowanie kilkudziesięciosekundowej sekwencji ruchów, podczas gdy goni nas nieubłagany żywioł to zadanie karkołomne, jednak po -nastej próbie, gdy już wysiłek przerwie nam zamykająca etap animacja, z pewnością uniesiemy pad w triumfalnym geście. Do tego, twórcy nagradzają nas zmianami zachodzącymi w świecie. Jak już wspomniałem, następuje tu stały rozwój. Las, o który gracze podświadomie troszczą się jak o swój dom, powoli staje się coraz bardziej żywy i zielony. Woda nabiera dawnego blasku i nawet atakujące nas stworzenia zdają się być mniej mroczne. To świat, który chce się ratować!
Nie zna życia, kto nie służył w Ślepym Lesie
Ori and the Blind Forest to przygoda, obok której nie można przejść obojętnie. Gra wręcz zachwyca estetyką wykonania. Pięknie narysowanym teksturom, płynnie animowanym obiektom i związanej z nimi historii towarzyszy nastrojowa muzyka. Jej brzmienie dostosowuje się do wydarzeń i sprawia, że doskonale wiemy, kiedy jesteśmy w centrum niebezpiecznych wydarzeń, a kiedy nadchodzi moment wytchnienia, podczas którego możemy przez parę chwil podziwiać otaczający nas świat. Doskonale zgrane w całości aspekty audiowizualne połączone z wymagającą rozgrywką tworzą coś więcej, niż tylko kolejną grę. To przygoda, którą powinno się przeżyć. Do czego gorąco Was wszystkich zachęcam.
Ocena końcowa:
Grafika: | super |
Dźwięk: | dobry |
Grywalność: | dobry plus |
Ocena ogólna: |
Komentarze
25BTW: Bardzo dobra recenzja ;)