Jak na jeden miesiąc dwie imprezy gamingowe to trochę dużo. Nawet jeśli PGA i WGW tylko z pozoru są do siebie podobne. W tym całym zgiełku tylko gracza żal.
PGA i WGW w jednym stali domu
Od trzech lat mamy jesienny urodzaj imprez dla graczy – najpierw Poznań Game Arena, potem Warsaw Games Week. O ile jednak w poprzednie edycje dzieliło kilkanaście dni, o tyle w tym roku jedna goniła drugą. Ktoś powie „To chyba dobrze. Szczególnie, że obie imprezy dzieli pół Polski”. Cóż, i tak i nie.
PGA i WGW to niby jedna strona tego samego medalu. Niby, bo każda z tych imprez wypracowuje własną formułę przez co ich drogi zaczynają coraz mocniej się rozchodzić. Wystarczy spojrzeć na to co prezentowano podczas PGA 2017 i WGW 2017, by zrozumieć tę różnice.
Tak się składa, że pamiętam targi Poznań Game Arena przed 2010 rokiem czyli niezrozumiałym wówczas przeniesieniem tej imprezy do Warszawy. Może i wówczas impreza ta nie grzeszyła wielkością, ale szybko zyskiwała na rozmachu.
Dość powiedzieć, że w ostatnim roku przed przerwą doczekaliśmy się w Poznaniu naprawdę hucznych prezentacji. Był przecież i Ubisoft ze swoim Avatarem (pamięta ktoś „niebieskie” hostessy?) i EA z szykującym się dopiero do swojej premiery Mass Effect 2. Działo się więc, oj działo!
No to teraz skonfrontujmy to obecnym wydaniem Poznań Game Arena. Czy jest lepiej? Jeśli patrzeć na ilość wystawców to jasne. Nie ma nawet co porównywać. Zamiast 3 hal mieliśmy ich aż 7. Do tego jeszcze Game Industry Conference. Było więc gdzie chodzić i co oglądać.
Kłopot w tym, że pośród tego całego zgiełku jakoś mało było prezentacji nowych gier. Pełno było za to sprzętów dla graczy – od monitorów, po myszki i słuchawki. No i wszędzie toczyły się jakieś sieciowe turnieje. Oczywiście, możecie powiedzieć, że przecież na tym polega PGA. Jasne, ale nikt chyba nie zaprzeczy, że ta impreza od zawsze miała aspirację by być czymś więcej niż tylko kolejnym wydarzeniem e-sportowym.
Hama prezentowała na PGA 2017 swoje nowe sprzęty dla graczy
Na PGA 2017 nie mogło zabraknąć strefy Indie. Tam zawsze coś ciekawego daje się wyłowić. Dla przykładu mnie osobiście urzekło Driftland: The Magic Revival, zaskakująco świeże spojrzenie na strategię 4X. Znowu też zasiadłem do My Memory of Us. Tym razem w końcu udało mi się w to zagrać i…jeszcze mocniej wyglądam premiery tej gry.
Nie umniejszając jednak popularności samych indyków stawianie ich na równi z najbardziej oczekiwanymi premierami tego roku jest z miejsca skazane na porażkę. Szczególnie, że w tym roku szykuje się nam wyjątkowo gorący okres przedświąteczny.
Tymczasem na PGA tych największych tytułów zabrakło. Poza Elex od CDP (które pokazywało jeszcze między innymi Battle Chasers: Nightwar i fantastycznego Biomutanta z częściowo gotowym już polskim, absolutnie genialnym dubbingiem) oraz Nintendo z Super Mario Odyssey i kilkoma innymi produkcjami pozostałych, przedpremierowych hitów nie było widać.
No może poza strefą Xboxa, gdzie w wydzielonym, zamkniętym „pomieszczeniu” można było pooglądać najnowszego Xbox One X’a i pograć chwilę w dedykowane mu gry. Poza tym susza. I tu właśnie na arenę wchodzi WGW.
CDP na PGA 2017 przywiozło też Kingdom Come: Deliverance
Nie ma co się oszukiwać, pod względem nowości Warsaw Games Week wyprzedza PGA o kilka długości. No ale skoro na parkiecie zjawia się i Sony Playstation, i Ubisoft, i Cenega to inaczej być nie może. Ba, było nawet Activision z Destiny 2 i Call of Duty: WWII. Słowem, wszyscy nieobecni w Poznaniu zameldowali się na warszawskiej imprezie.
Nawet Xbox poszedł na WGW na całość wystawiając znacznie więcej stanowisk, łącznie z kącikiem dla fanów zbliżającego się Age of Empires: Definitive Edition. Nad wszystkim górował zaś olbrzymi X, będący jednym wielkim wyświetlaczem LCD. Co tu dużo gadać, robiło to kolosalne pierwsze wrażenie.
Jedno ze stoisk Ubisoft na WGW 2017
Takich widoków na PGA nie brakuje
Wystarczy spojrzeć na powyższa zdjęcie by zrozumieć coraz większą różnice między PGA a WGW. Ta pierwsza to już bardziej impreza e-sportowo-sprzętowa. Może jestem zbyt starym graczem, może nie chwyciłem aż tak CS’owego bakcyla, żeby z wypiekami na twarzy obserwować starcia prawdziwych wymiataczy, ale dla mnie targi gier kojarzą się bardziej z samymi grami. Z okazją by zobaczyć mocno wyczekiwane nowości. No bo gdzie indziej, o ile nie jest się dziennikarzem „od gier”, można sprawdzić nadchodzące hity?
Czekając na polski Gamescom
No dobra, ale narzekam tak i narzekam, a gdzie puenta? Czy chodzi o to, że WGW okazało się w tym roku lepsze niż PGA? O ile oceniać je pod kątem prezentacji nowych gier to tak, było lepsze. Patrząc jednak przez pryzmat zainteresowania imprezą nic nie jest już takie jednoznaczne.
Oczywiście, olbrzymia w tym zasługa wszelkiej maści Youtuberów, którzy tłumnie zjawili się w Poznaniu. Ale i WGW próbuje uderzać w te struny. Czy to dobrze? Cóż, w walce o gracza liczy się każda marchewka.
Dla mnie jako growego dinozaura marzy się jednak jedna, duża impreza, która byłaby w stanie pogodzić ze sobą prezentacje sprzętowe, turnieje i pokazy nadchodzących hitów. Impreza, na którą przychodzą gracze chcący przed premierą samemu posmakować oczekiwanych tytułów, a nie tłumy skuszone wizją „przybicia piątki” z ulubionym youtuberem. Coś jak Gamescom, ale na naszym rodzimym podwórku.
Czy to wykonalne? Raczej nie. WGW dysponuje za małą powierzchnią, a PGA nagle nie przekona pozostałych wydawców, by w tym samym miesiącu wystawiać się także w Poznaniu. Ot, mały logistyczny horror.
Ale pomyślmy, czy dałoby się jakoś temu zaradzić? Może należałoby zmienić terminy obu imprez? Tylko na kiedy skoro w tej branży żniwa przypadają na ostatni kwartał. Walka WGW vs PGA musi więc trwać dalej, bo to prawdziwa bitwa o gracza, o to dla kogo sięgnie on do swojego portfela i jak głęboko.
Komentarze
2Na PGA widziałem zabijających się dzieci na scenach, gdy rzucali fanty, albo jak się pojawiali youtuberzy lub CS'a i LOL'a w którego tak naprawdę to mogę sobie pograć w domu przy dobrym piwie.
Od przeniesienia targów brakuje mi jakiś nowych perełek, które mogli by pokazać ludziom. Pamiętam jak był bolid, audi R8 i innej fajne poza komputerami rzeczy warte "zawieszenia oka".
W tym roku na PGA nawet Overclockingu nie było co zainteresowało by z pewnością starsze grono graczy jak i maniaków komputerowych.
Najlepsze stoiska na PGA to "Indie Games", gdzie zawsze co roku jest ten sam "fajny" klimat i liczę, że tego chociaż nie zmienią.
Bardzo się zgadzam z autorem tekstu co do obu imprez i stwierdzam, że PGA było słabe porównując większość na których byłem.