Jeśli kiedykolwiek podczas gry brakowało ci immersji i poczucia nawiązania jakiejkolwiek więzi z wirtualnym światem, to Razer Freyja jest sprzętem, który powinieneś kupić. Choć jest przedziwna, to uwielbiam tę matę haptyczną do gier.
Pierwsze skojarzenia z firmą Razer przywodzą na myśl szeroko pojęty sprzęt gamingowy, a więc myszki, klawiatury, słuchawki, ale również mikrofony, kamery i szereg innych urządzeń. Na tej liście pojawił się w ostatnim czasie jeszcze jeden produkt – zupełnie inny od wszystkich i jednocześnie taki, który sprawił, że pomyślałem: “dlaczego to nie powstało wcześniej?”. Oto mata haptyczna Razer Freyja – zapraszam do recenzji.
Co to właściwie jest?
Mata haptyczna do gier to w zasadzie produkt, z którym nie spotykamy się na co dzień – żeby nie powiedzieć, że nie spotykamy się wcale. Wobec tego, słowem wstępu, zasadnym jest wyjaśnienie, czym właściwie jest ta mata Razer Freyja.
W dużym skrócie – a jednocześnie takim, który wyjaśni ideę tego urządzenia – Freyja jest dodatkiem zakładanym na fotel, który pozwala graczom odczuwać akcję z gier na własnym ciele za pomocą wibracji. Służy temu sześć drgających elementów ukrytych w macie – cztery w części układanej na oparciu fotela oraz dwa znajdujące się w siedzisku.
W teorii więc brzmi to jak urządzenie pełne zalet i gwarantujące dodatkowe zalety podczas grania. Jak jest w praktyce? W mojej opinii Razer wpadł na genialny pomysł, prezentując matę Freyja, jednak z kilku powodów żałuję, że firma zrobiła to dopiero teraz.
Premium na starcie
Zacznijmy jednak od samego początku i odkryjmy tajemniczą kartę, pod którą skrywa się cena haptycznej poduszki Razera. W oficjalnym sklepie producent wycenił ją na niespełna 300 euro, czyli jakieś 1300 zł. Kwota dość “poważna”, bo przecież stanowiąca całkiem duży procent choćby nowego laptopa gamingowego – a mata jest tylko do niego dodatkiem.
Razer przykłada wiele uwagi do opakowania swoich produktów - tak też jest w przypadku maty Freyja
W każdym razie – Razer nie idzie na kompromis w kontekście dbałości o szczegóły. Opakowanie poduszki Freyja jest wykonane naprawdę solidnie i najzwyczajniej w świecie wygląda dobrze. Niech potwierdzeniem tego, że producent dba o jakość będzie to, że wewnątrz prostokątnego i ważącego ponad 3 kg opakowania znajdują się dodatkowe naklejki dla fanów marki (co nie jest oczywistością u wielu producentów i jest po prostu miłym gestem), a mniejsze kartoniki wewnątrz wraz z instrukcją są wykonane z dużą starannością.
W opakowaniu znajduje się wspomniana instrukcja, która jasno tłumaczy, co należy pobrać (o czym za chwilę), a do tego niezbędny zestaw akcesoriów: zasilacz, wtyczki do kontaktów różnego typu i odbiornik 2,4 GHz do USB, aby pozwolić macie na komunikację z komputerem. Ten ostatni ma wielkość typowego odbiornika do myszek bezprzewodowych – właściwie nie widać go przy komputerze – i to z jednej strony zaleta (szczególnie dla tych, którzy cenią sobie minimalizm), natomiast z drugiej – wada, bo ten drobny element łatwo zgubić.
Razer Freyja wystarczy położyć na fotelu i zapiąć trzema pasami z tyłu i od spodu. Sprawdzałem, jak trzyma się na dwóch różnych fotelach (gamingowym innej marki i biurowym z popularnego szwedzkiego sklepu) – i na obu zachowywała się bardzo dobrze. Mocowanie jest bardzo stabilne.
Poza tym w opakowaniu jest też poduszka haptyczna – i nic poza tym. Przejdźmy więc do najważniejszego. Karton odkładam na bok, bo prezentuje się fajnie i gdybym miał “jaskinię” gracza w domu, chętnie ustawiłbym go w widocznym miejscu – no i biorę się za konfigurację urządzenia.
Wewnątrz opakowania nie brakuje też dbałości o ekologię - producent stawia na papierowe, ale dobrej jakości kartoniki
Pierwsze kroki z matą haptyczną Razer Freyja. Konfiguracja
Niech pierwszy rzuci kto nigdy nie przeklął podczas przeciągającej się konfiguracji jakiejkolwiek aplikacji lub urządzenia. Chciałbym rzeczonym kamieniem rzucić, ale Freyja mi na to nie pozwoli.
Przyznam szczerze, że doceniam sprzęty, które działają na zasadzie tzw. plug and play, czyli wystarczy je podłączyć i są gotowe do pracy. Domyślałem się jednak, że mata haptyczna będzie urządzeniem, które będzie potrzebować więcej troski podczas konfiguracji. No i nie myliłem się.
Na upartego matę Razer Freyja można położyć na kanapie i podłączyć ją do telefonu lub laptopa - tam też pasuje, choć jej przeznaczeniem są jednak fotele
Razer prosi o pobranie aplikacji Synapse. W moim przypadku przebrnięcie przez tę konfigurację zajęło za długo, abym mógł stwierdzić, że przygotowanie Freyja do pracy jest szybkie i bezproblemowe. Nie oznacza to, że pojawiają się jakiekolwiek problemy, ale należy się przygotować na to, że konieczne będzie przeklikanie kilku rzeczy, a na nieco słabszych komputerach – mogą pojawić się chwilowe “ścinki” aplikacji.
Mam też pewne zastrzeżenia co do długości przewodu zasilającego matę haptyczną. Rozciąga się on na jakieś 2 m, co oznacza, że chcąc podłączyć matę do prądu, trzeba mieć w pobliżu kontakt. Jeśli z jakiegoś powodu nie masz pod ręką wolnego źródła zasilania, problem można rozwiązać przedłużaczem, ale nadal problemem pozostanie to, że z fotela rozpościera się przewód. To z kolei oznacza, że trzeba ostrożnie poruszać się w pobliżu podłączonej maty, aby zwyczajnie nie potknąć się o kabel lub nie wkręcić go w kółka fotelem.
Podłączenie do zasilania odbywa się poprzez ten przewód - wystarczy go połączyć i gotowe
Nie chcę jednak, aby te dwie rzeczy (konfiguracja i przewód) brzmiały jak wady, które całkowicie dyskwalifikują ten produkt. Wspomniana konfiguracja zajmuje raczej dłuższą niż krótszą chwilę, ale wystarczy ją “przeklikać” raz i gotowe. Zwisający z fotela (a w zasadzie z maty na fotelu) przewód to z kolei coś, co może i być niewygodne, ale nie można z tego zrezygnować, no bo jaki sens miałaby bezprzewodowa mata, która pewnie zdążyłaby się rozładować zanim na dobre rozpoczniesz grę. Podkreślę jednak, że sposób podłączenia Razer Freyja wymaga na użytkowniku maty zdobycia pewnych przyzwyczajeń – choćby po to, aby uważać na przewód zasilający.
Dla wygody producent przygotował specjalną "przelotkę" na przewód, jednak to nie rozwiązuje problemu dotyczącego konieczności podłączenia maty do prądu i "walającego się" kabla
Jak spisuje się mata Razer Freyja?
Przejdźmy jednak do najważniejszego, czyli tego, jak na co dzień sprawdza się mata haptyczna Razer Freyja. Kiedy już urządzenie było gotowe do pracy, na dobre zapomniałem o nieco irytującej mnie konfiguracji i tym, że nie mogę swobodnie poruszać się fotelem bez obaw o wyrwanie kabla.
Z pełną świadomością uważam, że Razer Freyja to akcesorium, które jest genialną innowacją i od którego trudno się oderwać. Producent podkreśla, że najlepsze wrażenia można poczuć tylko w kilkunastu grach, które obsługują haptykę Sensa HD. Tych jest dziś niewiele (m.in. Frostpunk 2, World of Warships, SnowRunner, Silent Hill 2, czy też Final Fantasy XVI lub S.T.A.L.K.E.R. 2), ale mam wielką nadzieję, że w przyszłości ta lista będzie o wiele obszerniejsza.
Nie oznacza to jednak, że tylko grając w te gry można delektować się dodatkowymi wrażeniami haptycznymi podczas gry. Razer Freyja reaguje w zasadzie na wszystkie gry, konwertując dźwięk na “wrażenia dotykowe” w czasie rzeczywistym. Co również istotne – mata reaguje na dźwięk z filmów i muzykę, a więc można poczuć haptykę również podczas aktywności innych niż gry.
Razer Freyja ma wbudowany niewielki panel sterowania, który pozwala ustawić siłę haptyki, włączyć matę lub przełączyć się na inne urządzenie (z komputera na telefon).
Ogromną zaletą Razer Freyja jest też to, iż matę można połączyć bezprzewodowo (Bluetooth) z telefonem. Przyznam szczerze, że bardzo często korzystałem z tej możliwości, bo zwyczajnie dużo czasu spędzam przed komputerem – niekoniecznie grając – a mając przy sobie telefon mogę dodatkowo wykorzystać wspomniane wrażenia haptyczne oferowane przez Razer Freyja.
Razer Freyja to w końcu sprzęt gamingowy - logo Razer na oparciu jest więc podświetlane
Same wibracje generowane przez sześć “silniczków” w macie są według mnie fenomenalne. Współpracujące z Sensa HD tytuły genialnie przenoszą akcję z wirtualnego świata na fotel, dopasowując haptykę do tego, co akurat dzieje się w grze. W tytułach, które wspomnianego Sensa HD nie obsługują, jest również bardzo dobrze i konwersja audio na wibracje wypada za każdym razem doskonale. Podobnie zresztą jest w przypadku muzyki. Haptyka w czasie rzeczywistym reaguje na każde uderzenie w werbel na perkusji słyszanej w utworze, ale też “płynie” razem z dźwiękiem gitar. To naprawdę trzeba poczuć.
Razer Freyja nie tylko spisuje się dobrze, jeśli chodzi o wrażenia haptyczne. To też mata, na której bardzo wygodnie się siedzi poprzez obecność kilku wypukłych sekcji. To naprawdę wygodny sprzęt.
Aplikacja Razer Synapse (Źródło: Razer)
Na kilka słów zasługuje też oprogramowanie do obsługi Razer Freyja, czyli Synapse. Ale naprawdę tylko kilka, bo w zasadzie aplikacja nie jest szczególnie rozbudowana. W Synapse można ustawiać intensywność haptyki z podziałem na pojedyncze sekcje. Dzięki temu dostosujesz dokładnie, z jaką siłą mata będzie wibrować w konkretnym miejscu. I w sumie… to tyle. Czy to wystarczające ustawienia? Według mnie tak. Nie lubię sztucznego dodawania urządzeniu funkcji, które nie mają żadnego sensu i są zwykłymi “zapychaczami”. Razer Freyja ma konkretne zadanie – zwiększać immersję podczas gry (lub słuchania muzyki i oglądania filmów) i robi to doskonale.
Świecące logo Razera - jak na sprzęt gamingowy przystało. Mata jest wykonana z naprawdę dobrej jakości materiałów
Sprzęt, który powstał za późno
Jak wspomniałem odrobinę wyżej – Freyja doskonale robi to, do czego została stworzona. A powstała z myślą o tym, aby pozwolić graczom bardziej “wczuć” się i dosłownie odczuwać to, co dzieje się na ekranie ich komputerów lub telefonów.
Bez wątpienia Freyja jest genialną innowacją. Żałuję jednak, że tego typu sprzęt nie powstał dużo wcześniej. Taka jednak natura innowacji – są one narażone na “choroby wieku dziecięcego” – choć może to być określenie nieco na wyrost. Mam natomiast na myśli to, że dziś Freyja jest genialnym urządzeniem, ale też takim, które potrzebuje jeszcze dopracowania.
Panel sterowania jest świetnie ukryty w macie. Przyznam szczerze, że sam z początku go nie widziałem
Jestem niemal przekonany, że w najbliższym czasie producent zadba o to, aby oprogramowanie było bardziej przyjazne i zgodne z ideą “plug and play”. Wierzę też, że z każdym miesiącem będzie powiększać się baza gier zgodnych z Sensa HD. Kibicuję też temu, aby powstała druga generacja tego urządzenia – z być może bardziej przemyślanym połączeniem.
Na tę chwilę Razer Freyja traktuję jako nowość na rynku i ciekawostkę. Czy to sprzęt, który powinien mieć każdy gracz na swoim fotelu? Uważam, że tak. Choć jednak mimo tego, iż Freyja jest genialna, jeśli chodzi o wrażenia haptyczne, to barierą pozostaje cena, która może być głównym kryterium decydującym o zakupie. Kwota ok. 1300 zł jest według mnie za wysoka, aby Freyja stała się czymś więcej niż fanaberią dla graczy z grubym portfelem. A szkoda, bo zasługuje na miano podstawowego dodatku dla osób, które często zasiadają przed komputerem, aby oddać się ulubionym grom.
Opinia o Razer Freyja
- świetne i dokładne wrażenia haptyczne,
- prosta aplikacja - nie jest "przeładowana" niepotrzebnymi funkcjami,
- duża dbałość o detale,
- wysoka jakość wykonania maty,
- dopasowanie do różnych foteli,
- działa z PC i telefonami,
- obsługuje również filmy i muzykę.
- nie działa na zasadzie "plug and play", potrzeba ściągać specjalne oprogramowanie,
- niewiele tytułów obsługuje na starcie haptykę Sensa HD,
- zbyt wysoka cena,
- sposób połączenia wymaga od użytkownika uwagi (konieczność prowadzenia przewodu).
Komentarze
1