Słów kilka o planach wydawniczych 2K Games, Civilization: Beyond Earth i Borderlands: The Pre-Sequel!. No i o tym, dlaczego Evolve zrywa bambosze ze stóp!
W tym roku 2K Games zaszaleje „na bogato” i już wkrótce wszyscy się o tym przekonamy. Zanim każdy wyzeruje sobie licznik na sylwestrowej imprezie, na półkach sklepowych wyląduje bowiem rekordowa ilość ich tytułów. Kilka z nich miałem już okazję zobaczyć na własne oczy i równie osobiście przetestować, a wszystko to na eleganckim pokazie zorganizowanym przez rodzimą Cenegę.
Jako że wrzucenie kompletnego zestawu informacji i spostrzeżeń do jednego worka w stu procentach okazałoby się zgubnym pomysłem, pozwoliłem sobie na zgrabne podzielenie przekazanych mi wiadomości według powiązanych z nimi produkcjami. Zatem, już bez zbędnego przeciągania, zapraszam Was na krótką przebieżkę po zbliżających się premierach tego roku – wszystko oczywiście spod szyldu 2K Games.
WWE 2K15
Na początek garść informacji o tytule powiązanym z widowiskiem, które może nie cieszy się w naszym kraju takim powodzeniem jak nieśmiertelna piłka nożna (bądź dowolny inny sport, w którym to akurat wygrywamy), jednak wciąż systematycznie potrafi zgromadzić wokół siebie niemałą rzeszę wiernych fanów. Wszystkich tych, którzy pamiętają jeszcze złote czasy emisji „wolnej amerykanki” na Polsacie 2 z przyjemnością informuję, iż 2K postawiło przed sobą pięcioletni plan uczynienia z gier opartych na tej licencji takiego samego molocha, jakim jest dzisiaj ich seria NBA.
Nowa odsłona machać do nas będzie ze sklepowych półek przepakowaną łapą Johna Ceny, a za sprawą nowego silnika graficznego i zastosowanych technologii na konsolach nowej generacji zaprezentuje się najlepiej, jak tylko będzie to możliwe. Idea 2K Games związana z tą konkretną serią jest w tym przypadku obłędnie prosta – oddać w ręce graczy tytuł, który przekaże im pełne spektrum wrażeń i emocji związanych z WWE. Zupełnie więc jak i w przypadku NBA2K, gdzie postronny obserwator ma wszelkie prawo do pomylenia gry z faktyczną transmisją koszykarskiego meczu, granie The Rockiem ma wyglądać jak autentyczny przekaz telewizyjny z jego prawdziwej walki. Bez kompromisów.
NBA 2K15
Nowa odsłona sztandarowej koszykówki od 2K nie doczeka się może aż tylu zmian ile dokonujący właśnie generacyjnego skoku WWE, ale również i w tym przypadku każdy entuzjasta kozłowania piłką nie może przejść obok tego tytułu obojętnie. Chociażby dlatego, że pecetowa wersja 2K15 będzie teraz identyczna z wydaniem konsolowym, a liczba dostępnych drużyn podskoczy z 14 do 25. Oczywiście wliczając w to Euroligę i rarytas w postaci polskiego zespółu koszykarzy z Zielonej Góry. Na okładce zaś ponownie odnajdziemy Johna Cenę.
Nie no, żartuję. Kevin Durant będzie.
Borderlands: The Pre-Sequel!
Chociaż wśród odchodzących od stanowiska z nową odsłoną przygód Vault Hunterów dziennikarzy dawało się usłyszeć pomrukiwania w stylu „mogli z tego zrobić DLC”, nie da się ukryć, iż Borderlands po raz kolejny daje radę. To prawda – ilość zmian i nowości wprowadzanych przez The Pre-Sequel! ciężko jest uznać za coś więcej, niż jeszcze bardziej pokręcony od poprzednich części spin-off. Z drugiej jednak strony, opowieść osadzona pomiędzy pierwszą i drugą odsłoną serii wnosi wystarczający powiew świeżości, by z pierdyliardem broni pobawić się jeszcze raz.
Do ponownej zabawy zachęca tu przede wszystkim fakt, iż owy pierdyliard dał się (podobno) pomnożyć do pierdyliardowej potęgi. Jednak sama produkcja to nie tylko jeszcze więcej giwer, ale i całkowicie nowi przeciwnicy, pojazdy no i lokacje, nie wspominając już o intrygującym wątku fabularnym. Nowe „Borderlandsy” zabierają nas bowiem na księżyc Pandory – Elpis – gdzie młody Handsome Jack (jeszcze pozbawiony przydomka i złowrogiej natury), wraz ze swoją elitarną grupą poruczników walczyć będzie o lepsze jutro dla znanej wszystkim planety. Oczywiście na swój pokręcony sposób.
-Jack, jak przebiega misja?
- Wszystko idzie zgodnie z planem – moi najlepsi ludzie właśnie nad tym pracują.
- A kim jest ten młody?
- To dziesięcioletni chłopiec, którego zatrudniłem do pomocy.
-Jack, zwalniam cię.
The Pre-Sequel! nie dodaje Jacka jako grywalnej postaci, jednak w roli wspomnianych poruczników wraca do nas kilka równie znanych oryginałów. Obok Nishy The Lawbringera, a więc szeryfa Lynchwood z Borderlands 2, czy Międzyplanetarnego Ninja Asasyna w postaci Claptrapa (!), w grze wcielimy się również w Gladiatorkę Atenę oraz Wilhelma – ulubionego żołnieża Jacka i reprezentanta klasy Enforcer w jednym. I o ile o pierwszej parze niewiele na chwilę obecną jeszcze wiadomo, to pozostała dwójka w udostępnionym demie była już grywalna i kopała tyłki rezydentom Elpis aż miło.
Atena wyposażona jest w swego rodzaju energetyczną tarczę, która po zebraniu określonej ilości „hitów” może zostać przez nas rzucona w stylu Kapitana Ameryki. Umiejętność ta nosi tutaj nazwę Kinetic Aspis i przyznam, że swoim działaniem w bardzo zgrabny sposób łączy śmiercionośną skuteczność z cieszącą oczy efektownością. Wilhelm zaś bez problemów dogadałby się pewnie z Adamem Jensenem – jako wielki fan augumentacji, wraz z kolejnymi postępami na jednym z trzech drzewek rozwoju ( w jego przypadku – Enforced, Dreadnought i Cyber Commando) coraz więcej części swojego ciała facet zamienia na mechaniczne podzespoły. Gdy na polu bitwy zrobi się jednak zbyt gorąco nawet dla jego mechanicznych rąk i nóg, zawsze wezwać może jeszcze Wilka i Świętego, a więc bezzałogowe drony, z których to jeden będzie go leczyć, a drugi - kosić przeciwników jak kombajn zboże.
Co ciekawe, Elpis śmiało uznać można tu za piątego bohatera The Pre-Sequel!, bo otoczenie w nowym Borderlands trwale wiąże się z rozgrywką, w znacznym stopniu modyfikując i poszerzając naszą paletę ruchów. Obniżona grawitacja to nie tylko wielgachne skoki, ale i też możliwość mocarnego powrotu na ziemię i ogłuszenia przeciwników, połączonego z jednoczesnym wybiciem ich w powietrze. Efekt ten poszerzyć można dodatkowo o jeden z żywiołów, z których to nowość – lód – pozwala na rozbicie wroga na klasyczny już pierdyliard kawałków, majestatyczne dryfujących w powietrzu. Ponadto, dodatek w postaci zbiornika z powietrzem przemienić można na odrzutowy plecak, utrzymujący nasz tyłek w locie te kilka sekund dłużej. Tylko bez przesady – brak tlenu w zbiorniku to na księżycu Pandory pewna śmierć, chociaż jego braki śmiało uzupełniać można w specjalnych strefach, bądź poprzez rozkruszanie loklanych gejzerów.