Ponad 40 milionowy budżet miał sprawić, że Sniper: Ghost Warrior 3 trafi do pierwszej ligi. To naprawdę mogła być świetna produkcja. Mogła…ale nie jest.
- fabuła miewająca swoje momenty,; - duża swoboda w podejściu do misji,; - niezły arsenał broni i gadżetów,; - ciekawy motyw tropienia,; - fantastyczna ścieżka dźwiękowa,; - wyjątkowo przyjemna mechanika strzelania z karabinów wyborowych,; - spory, otwarty świat…
Minusy…ale nieco pustawy,; - nierówna oprawa graficzna,; - kiepskie dialogi i słabe przerywniki filmowe,; - niezwykle irytujący system zapisu,; - olbrzymia ilość przeróżnych błędów i niedoróbek.
Chyba każdy w dzieciństwie przeżył taką chwilę, gdy otrzymana w prezencie długo wyczekiwana zabawka okazała się popsuta. Czemu o tym piszę? Bo Sniper: Ghost Warrior 3 w obecnej postaci jawi mi się właśnie jak ten napędzony wyobraźnią dziecięcy gadżet, który zamiast frajdy przyniósł wielkie rozczarowanie.
Ale żeby była jasność – nie chodzi tu wcale o to, że wbrew zapowiedziom oczko w głowie CI Games okazało się porażką roku. Nic z tych rzeczy. Po prostu gra na tę chwilę niesamowicie traci wskutek prawdziwej litanii błędów technicznych i niedoróbek. I to niezależnie od tego czy odpalamy ją na Playstation 4, Xbox One czy poczciwym pececie. Szkoda, bo w Sniper: Ghost Warrior 3 drzemie i spory potencjał, i całkiem duże pokłady frajdy.
Powrót do przeszłości
Już pierwsze uruchomienie Sniper: Ghost Warrior 3 na Playstation 4 Pro wprowadza pewną konsternacje. Po całkiem ładnie zaprojektowanym menu okraszonym fantastycznym wręcz utworem przewodnim zostajemy uraczeni ekranem ładowania na bite 4 i pół minuty. Tak, tak, dobrze przeczytaliście - liczyłem stoperem!
W dobie takich gier jak Ghost Recon: Wildlands czy Horizon Zero Dawn to jakieś totalne nieporozumienie. Szczególnie, że mapy Sniper: Ghost Warrior 3, choć duże, ustępują tym z obu wspomnianych wyżej tytułów.
Dalej nie jest wcale lepiej, bo gra wita nas wyjątkowo przeciętnym filmikiem wprowadzającym, który modelami postaci, jakością animacji i samą oprawą graficzną z miejsca przywołuje skojarzenia z tytułami sprzed dobrych kilku lat wstecz.
Powiedzmy sobie szczerze, takie przeciętne pierwsze wrażenie niełatwo wymazać z pamięci gracza. Nawet jeśli misja wprowadzająca odkrywa przed nami kilka całkiem ciekawych i oryginalnych mechanik, zapowiadając przy tym wyjątkowo satysfakcjonujące strzelanie na duże odległości.
Modele w przerywnikach filmowych nie grzeszą szczegółowością
I pal licho, że na upartego w dalszej części gry napotkamy wiele zapożyczeń z innych, starszych, ale wciąż jarych produkcji. Ważne, że całość w miarę ładnie się zazębia i daje poczucie sporej swobody popychając nas do kontynuowania zabawy. Przynajmniej do czasu.
Piaskownica dla snajpera
O tym jak niebagatelną rolę w Sniper: Ghost Warrior 3 pełni duży, w pełni otwarty świat pisaliśmy już przy okazji testów finalnej wersji gry. Bez niego niemożliwa byłaby niemal pełna autonomia gracza.
Chcesz podejść jak najbliżej celu misji przekradając się pomiędzy wrogami? Żaden problem, możesz chować się w śmietnikach, bagażnikach samochodów czy szafkach.
Miałbyś ochotę zdjąć go z daleka usadawiając się na jednym ze znalezionych stanowisk snajperskich? Jeszcze lepiej. Dronem wyszukasz odpowiednie miejsce i oznaczysz cele.
Zresztą niemal wszystkie misje dostępne w Sniper: Ghost Warrior 3, czy to z głównej linii fabularnej opowiadającej o uwikłanym w wojnę domową w Gruzji amerykańskim snajperze, czy pobocznej trakującej o pomocy lokalnym oddziałom w walce z separatystami, zostały tak skonstruowane, by dać nam poczucie swobody.
Nawet poupychane na mapie świata cele dodatkowe postaci lokalnych watażków i zbrodniarzy wojennych pozwalają pobawić się zarówno w Johnnego Rambo, jak i ducha, który po likwidacji wskazanego przeciwnika niezauważenie rozpłynie się w powietrzu.
Co ciekawe, gra nagradza każdy z obranych stylów gry punktami odpowiednio snajpera, ducha bądź wojownika. Później możemy je wykorzystać od odblokowania jakichś dodatkowych zdolności.
Zastanawiacie się pewnie dlaczego dotąd nie napisałem czegoś więcej o samej fabule Sniper: Ghost Warrior 3. Wszak to ona powinna trzymać nas niczym magnes przy telewizorze/monitorze. Tylko, że sama historia owego amerykańskiego snajpera - Jonathana Northa, jego udziału w wojnie domowej w Gruzji i poszukiwaniu porwanego kilka miesięcy wcześniej brata, jest raczej mało porywająca. No może z małymi wyjątkami, ale nie chcę nikomu psuć zabawy spojlerami.
Muszę jednak o jednej rzeczy wspomnieć – w śledzeniu fabuły, bardziej niż leciwe filmiki przeszkadzały mi drętwe dialogi i niekiedy wyjątkowo słaba gra aktorska osób wcielających się w poszczególne postaci.
A już zupełnie nie rozumiem po jakie licho powtykano wszędzie wulgaryzmy, które nijak nie dodają bohaterom charyzmy. Może ja już jestem za stary, że mnie takie bluzgi nie bawią. A może to twórcy zapomnieli, że statystyczny gracz nie ma obecnie nastu lat, a zbliża się pod 40-stkę.
Na szczęście w Sniper: Ghost Warrior 3 wszystko sprowadza się do wykonywania kolejnych celów misji, które niezależnie od tego jak bardzo są rozbudowane i czy mamy w nich kogoś sprzątnąć, przesłuchać, zdobyć jakieś dokumenty czy też coś wysadzić i tak sprawdzają się do jednego – do szukania okazji, by skorzystać z lunety karabinu, odpowiednią ją nastawić i oddać cichy strzał do wroga. A potem kolejnego...i jeszcze jednego. Nie oszukujmy się – po to przecież sięgamy po grę ze snajperem w nazwie, no nie?
Aż szkoda, że nie wykorzystano do końca potencjału otwartego świata. Bo choć strzelać zawsze się do kogoś znajdzie, to jednak chciałoby się, żeby te starcia miały jakiś większy sens niż tylko zbieranie kolejnych materiałów handlowych, które tutaj robią za walutę, albo różnego rodzaju części, z których później możemy zmajstrować pociski, granaty i innego rodzaju gadżety.
Doskonałym przykładem zmarnowanego potencjału jest tropienie. Działa to tak – używając aktywowanego przyciskiem zmysłu zwiadowcy, który między innymi podświetla krawędzie, na które można się wspinać, znajdujemy przeróżne tropy.
Mogą to być na przykład ślady wleczenia czegoś po ziemi, albo ślady hamowania kończące się na rozbitej barierce i przepaści, bądź też odciski butów żołnierskich. Te ostatnie potrafią doprowadzić do zaczajonych gdzieś snajpera i spotera oraz unikalnego karabinu.
I to jest świetne. Kłopot w tym, że w większości przypadku takie tropienie kończy się znalezieniem martwej osoby i jej portfela wypchanego „materiałami handlowymi”. I po to tylko podkręcać emocje, żeby dać nam coś takiego??
Jeden z 3 dostępnych obszarów z zaznaczymi ciekawymi punktami (ich częścią)
Sniper: Ghost Warrior 3 Beta
To wszystko, o czym wcześniej wspomniałem to jedynie malutkie grzeszki najnowszej odsłony polskiego Snajpera. Gra cierpi bowiem srodze na całej masie mniej lub bardziej irytujących błędów technicznych i niedoróbek. I wierzcie mi lub nie, ów długi czas ładowania to jedynie wierzchołek góry lodowej. Aż dziw, że w takim stanie zdecydowano się wypuścić gry na rynek.
Żeby nie być gołosłownym przytoczę kilka przykładów najbardziej denerwujących sytuacji, jakie spotkały mnie podczas zabawy w Sniper: Ghost Warrior 3. Zacznijmy może od rzeczy wydawałoby się prozaicznej – mechanizmu automatycznego zapisu gry. Zwyczajowo na Playstation 4 punkty kontrolne, w których dokonywany jest zapis stanu, są w miarę częste i tak ułożone, by dokonywał się on po większości istotnych dla danej misji etapów.
Niestety Sniper: Ghost Warrior 3 rządzi się swoimi prawami i szczerze mówiąc, nie mam absolutnie pojęcia jakimi. Gdy po jednej z misji pobocznych postanowiłem przeszukać ciała zastrzelonych przeze mnie żołnierzy, zamiast uciec ze wskazanego obszaru (co automatycznie kończy zadanie), nieopatrznie podniosłem broń jednego wojaka. Owszem, w tym momencie otrzymałem komunikat, że udało mi się ją odblokować w kryjówce, ale sama gra zamarła. Czasami jej się to zdarza.
Niestety, tym razem była to zwiecha totalna i jedynym wyjściem było wyłączenie gry i ponowne jej wczytanie. Jakież było moje zdziwienie, gdy zamiast w rejonie misji pojawiłem się we własnej kryjówce…w momencie otrzymywania odprawy przed tym właśnie konkretnym zadaniem. Innymi słowy – cofnęło mnie do początku. A wiecie co jest najlepsze? W dłoniach dzierżyłem podniesioną tuż przed zwiechą broń…Przyznam szczerze, że musiałem wyjść na dwór by ochłonąć.
Inny przypadek – latając dronem namierzyłem wrogiego snajpera wraz ze spoterem przyczajonych na dalekiej skale. Postanowiłem więc ich szybko sprzątnąć. Niestety, po powrocie drona do ręki snajpera na skale już nie było. No to jeszcze raz dron powędrował w przestworza…i jest, snajper pojawił się wraz ze stosowną ikoną nad jego głową. Powrót do widoku z oczu…i znów lipa. Duchy jakieś czy co?
Nie, żadne duchy. Po prostu gra uznaje, że poza misjami do celów dodatkowych będących czymś w rodzaju znajdziek trzeba podejść nieco bliżej, a jeszcze lepiej, znaleźć ich korzystając ze zmysłu zwiadowcy. Bo tam akurat były ślady, które odkryłem już po fakcie.
A skoro już przywołałem drona to i jemu się dostanie. Sterowanie tą maszynką jest tak bezwładne, że aż wydaje się jakbyśmy nie mieli nad nim żadnej kontroli. Wybaczcie, ale nie uwierzę że wojskowy dron zwiadowczy nie posiada modułu GPS i działa tylko w trybie ATTI zmuszając mnie do samodzielnego „hamowania”. Co więcej, on nawet jednej ustalonej wysokości nie potrafi utrzymać.
Nie mniej irytujące babole towarzyszą naszym wrogom. Raz, że miewają oczy z tyłu głowy to jeszcze potrafią nagle zmaterializować w miejscu, które przed chwilą już sprawdzaliśmy. Trudno się więc chyba dziwić mojemu porównaniu obecnego stanu Sniper: Ghost Warrior 3 do bety. Może i bardziej zaawansowanej, ale wciąż bety.
Snajper z apetytem na więcej
Nie powiem, że w przypadku Sniper: Ghost Warrior 3 liczyłem na tak wielki hit jak Wiedźmin 3. Po poprzednich częściach tej serii byłem bardzo ostrożny. Nie zmienia to jednak faktu, że mocno trzymałem kciuki za ten tytuł. Po pierwszych zapowiedziach, a potem i pokazach gry tytuł jawił się jako coś naprawdę świeżego i ciekawego.
I choć w procesie produkcji sporo się zmieniło to jednak wciąż czuć tu frajdę z celnie wymierzonych dalekich strzałów. Czasami też grafika potrafi zauroczyć (w wersji PS4 dodano nawet obsługę HDR). Szkoda, że to wszystko niszczy wspomniany już festiwal błędów i niedoróbek.
Jasne, sporo tego da się jeszcze poprawić w aktualizacjach. Kłopot w tym, że z pewnością nie wszystko. Nie chce mi się wierzyć, żeby twórcy ponownie usiedli do animacji i zrobili je tak by nie straszyły albo przynajmniej żeby okularnicy tacy jak ja nie mieli nieustannego wrażenia, że im gogle zaparowały.
Ale wiecie co? Mimo ogromnej dawki frustracji jaką zafundował mi Sniper: Ghost Warrior 3 nadal mam ochotę sięgnąć po karabin, by zapolować na całą resztę celów pozostawionych na mapie świata. Aż sam się dziwie, że to mówię. Może więc jest jeszcze jakaś nadzieja…
Okiem snajperskiego entuzjasty
Michał Grązka
Nie będę udawał – Sniper: Ghost Warrior 3 od dawna darzę bardzo ciepłymi uczuciami. Po długich kilku dniach zapoznawania się z pełną wersją, mogę już z pewnością stwierdzić: to trudny związek. W najnowszej produkcji CI Games uwielbiam mnóstwo elementów, na czele ze swobodą, jaką pozostawili mi twórcy.
Naprawdę czuję, że niemal każdą misję przechodzę dokładnie tak, jak tego chcę. Mogę dać upust swoim neurotycznym skłonnościom, najpierw wykonując wszystkie cele, a później dokańczając dzieła i czyszcząc mapę z pozostałych przeciwników i skarbów. Co najlepsze – wiem, że nie muszę tego robić, aby w pełni cieszyć się grą, ale i tak spędzam przy każdym zadaniu kilkakrotnie więcej czasu, niż pierwotnie zakładałem.
Co więcej – chociaż świat nie stara się być tak szczegółowym i „żywym” sandboksem jak chociażby w GTA V, to i tak atrakcji i klimatu jest tu ogrom. Ciekawostki, znajdźki, wyzwania i gruzińskie otoczenie, włącznie z fantastyczną ścieżką dźwiękową, sprawiają, że nie miałem ochoty wyrywać się z kolejnych map ani na chwilę.
Chociaż do Sniper: Ghost Warrior 3 czuję wyraźną miętę, to obiekt moich westchnień bardzo często wylewa mi na głowę dzban zimnej wody. Niekiedy wręcz odprawia z kwitkiem, wyrzucając mnie do pulpitu w środku wykonywania zadania czy pozbawiając w trakcie misji kolejnych punktów kontrolnych. Na błędy mogłem przymknąć oko w wersji beta – teraz jednak powinny być usunięte, żebym mógł bawić się bez oznak frustracji.
W moim odczuciu, Sniper Ghost Warrior 3 będzie się podobał ogromnej liczbie graczy. Jednak jeśli twórcy nie chcą, żeby ci odbili się od gry z poczuciem lekkiego niesmaku, czeka ich pracowity okres. Bez kolejnych łatek, ten naprawdę porządny produkt może odstraszać w wielu miejscach. Czekamy więc na dalsze posunięcia, po których gra będzie nie tylko wciągająca, ale i przyjemna w ogólnym odbiorze, bez większych zgrzytów.
Pamiętajmy przecież, że The Elder Scrolls II ochrzczony „Buggerfall” nie powstrzymał ani fanów od rozgrywania dziesiątek godzin, ani twórców od tworzenia kolejnych, fantastycznych części gry. Do boju, CI Games, a wszystkim graczom radzę spróbować ścieżki snajpera, ducha lub wojownika.
Moja ocena wersji PC: 4,1/5
Ocena końcowa:
- fabuła miewająca swoje momenty
- duża swoboda w podejściu do misji
- niezły arsenał broni i gadżetów
- ciekawy motyw tropienia
- fantastyczna ścieżka dźwiękowa
- wyjątkowo przyjemna mechanika strzelania z karabinów wyborowych
- spory, otwarty świat...
- ...ale nieco pustawy
- nierówna oprawa graficzna
- kiepskie dialogi i słabe przerywniki filmowe
- niezwykle irytujący system zapisu
- olbrzymia ilość przeróżnych błędów i niedoróbek
- Grafika:
dostateczny plus - Dźwięk:
dobry - Grywalność:
dostateczny
Komentarze
13To po prostu był mistrz kamuflażu. W kocu snajper.
Co do gierki to mam 5 godzin na liczniku i wierzcie lub nie ale żadnego buga nie spotkałem. Wszystko póki co działa wzorowo i nawet gra się wczytuje normalnie.