Wizyta w Sphere to przeżycie jedyne w swoim rodzaju. To miejsce wymyka się definicjom. W teorii jest kinem, ale jakość i rozmach, który zaprezentowali Amerykanie, stanowi nowy wzór, do którego będą dążyć inni. Sphere, to nowy rodzaj rozrywki.
Wiatr we włosach, wstrząsy odczuwane dzięki ruchomym fotelom, imitacja piasku, ale przede wszystkim ekran rozciągający się do sufitu. Sphere w Las Vegas, to jedyne takie miejsce na świecie. Miejsce, które zdecydowanie podwyższa poprzeczkę tego, co w świecie rozrywki jest w ogóle możliwe.
Sphere - absurd godny Las Vegas
W Las Vegas powstał projekt, który wymyka się wszelkim definicjom. Kino, sala koncertowa, miejsce interaktywnej rozrywki. Te wszystkie określenia, to nadal za mało, aby zdefiniować Sphere. To miejsce po prostu musiało zostać zbudowane w “mieście grzechu”. Idealnie tam pasuje i wpisuje się w poziom absurdu Las Vegas.
W sąsiedztwie legendarnego Las Vegas Boulevard zwanego też “Stripem”, który de facto leży poza granicami administracyjnymi miasta, powstał w zeszłym roku obiekt, który widać z wielu kilometrów. Szczególnie nocą Sphere wybija się na tle przeskalowanych i często kiczowatych hoteli, z których znane jest miasto. Obiekt dla odmiany nie jest ani hotelem, ani kasynem.
Największy ekran na świecie
Budynek robi ogromne wrażenie już z zewnątrz. Wszystkie dlatego, że tak naprawdę jest jednym wielkim, kulistym ekranem. Największym ekranem na świecie. Składa się on z 1,2 miliona oddzielnych wyświetlaczy. Każdy z nich jest wielkości piłki do tenisa. Łącznie działają one podobnie, jak piksele w znanych nam telewizorach, czy monitorach. Każdy z ponad miliona wyświetlaczy w Sferze zbudowany jest z 48 diod LED. Z dystansu robi to ogromne wrażenie. Stojąc tuż po budowlą pojedyncze ekrany są mocno widoczne.
Coś więcej niż kino
Jednak prawdziwa magia dzieje się w środku. Sphere powstało jako sala interaktywnej rozrywki. Odbywają się w niej stałe pokazy filmów, które przygotowało specjalnie na tę okazję założone studio produkcyjne. Odbyło się w nim już także kilka koncertów, z których nagrania niosły się w mediach społecznościowych. Widowiskowy spektakl przygotowali między innymi muzycy z U2.
Ja odwiedziłem Sferę, aby obejrzeć film, który doskonale pokazuje wszystkie możliwości tego obiektu. "Postcard from Earth" (Pocztówka z Ziemi), to coś więcej niż film, ale o tym nieco później. Ogromne wrażenie robi już wejście na salę. Wewnątrz ogromnej kuli zbudowanej w Las Vegas za 2,3 miliarda dolarów znajduje się zakrzywiony ekran, który jest 20 razy większy od największych znanych z kin typu imax. Zakrzywia się on nie tylko na boki, ale także nad głowy widzów, robiąc piorunujące wrażenie. Wszystko to dzięki 256 milionom pikseli na… 14,8 tysiącach metrów kwadratowych. Filmy przygotowywane specjalnie na potrzeby tego ekranu, kręcone są w rozdzielczości 18K. Ekran nie jest oczywiście bez wad. Przy wyświetlaniu prostych linii, np. wnętrz budynków, widoczne są zakrzywienia, wynikające z konstrukcji ekranu.
Sphere to cud techniki
Co ciekawe, panele LED, z których zbudowano ekran, są tak cienkie, że może przenikać przez nie dźwięk. To pozwoliło na zastosowanie kolejnej technologii, która zwala z nóg. Każdy z 18600 widzów, którzy jednocześnie mogą zasiąść na widowni, usłyszy dostosowany do siebie, idealny dźwięk. 167 tysięcy głośników kierunkowych pozwala nawet na to, aby każdy słuchał przedstawienia w dostosowanym do siebie języku, oczywiście nie przeszkadzając osobie, która siedzi obok. Twórcy budynku twierdzą, że jest to doświadczenie takie jak w słuchawkach, ale bez słuchawek. Po wizycie stwierdzam, że trudno się z nimi nie zgodzić.
Dodatkowym smaczkiem, który zwiększa doznania publiczności, są inne doznania sensoryczne. Widzowie podczas pokazów nie tylko odczują drgania przenoszone przez fotele, ale także wiatr, czy nawet zapachy. Wszystko razem robi gigantyczne wrażenie.
Pocztówka z Ziemi, czyli hipokryzja w pigułce
Skupmy się przez chwilę na samym pokazie. Przygotowane specjalnie dla Sphere dzieło “Pocztówka z Ziemi”, to niezwykle widowiskowe i równie płytkie merytorycznie show, które biorąc pod uwagę, gdzie jest wyświetlane, wchodzi na wyżyny hipokryzji. W “Mieście grzechu”, które jest przykładem tego, jak nie oszczędzać prądu, wyświetlany widzom jest bowiem film o tym, jak musimy przestać wykorzystywać planetę. Z merytoryką filmu nie ma się co kłócić (choć jest on miejscami infantylny), ale wyświetlanie go akurat w tym miejscu jest bardzo zastanawiające.
Jesteście ciekawi, ile to kosztuje? Nie mam dobrych wiadomości. Za bilety na pokaz “Pocztówka z Ziemi” trzeba średnio zapłacić ponad 250 dolarów, czyli biorąc pod uwagę obecny kurs amerykańskiej waluty… przeszło 1000 złotych. W ofercie są też bilety za blisko 500 dolarów.
Czy warto odwiedzić Sphere? Gdyby nie cena biletów, to powiedziałbym, że tak. Jest to bowiem przeżycie jedyne w swoim rodzaju. Obecnie nigdzie na świecie nie da się doświadczyć podobnych doznań. Cena z punktu widzenia polskiego turysty jest jednak przytłaczająca.
Wizyta na targach CES w Las Vegas była możliwa dzięki firmie VASCO Electronics
Komentarze
0Nie dodano jeszcze komentarzy. Bądź pierwszy!