Nie ma to jak eksplozje w próżni
Tryb Eskadra był już wprowadzony w pierwszym Battlefroncie. Ot, bitwy powietrzne. Nic dodać, nic ująć. I rzeczywiście, w „jedynce” ten tryb zupełnie mnie nie porwał. Był dla mnie dosyć chaotyczną strzelaniną, w której nijak nie mogłem się odnaleźć, a mój wynik bardziej zależał od farta, aniżeli od czegokolwiek innego.
Dopiero jeden z dodatków do Battlefronta z 2015 roku wprowadzał atak na Gwiazdę Śmierci, w którym należało po kolei realizować taktyczne cele, żeby na koniec móc wpakować torpedę protonową w chyba najsłynniejszą niedoróbkę konstrukcyjną świata. O, tak, dopiero ta mapa sprawiła, że bezpłciowa Eskadra nabrała rumieńców.
Nic więc dziwnego, że twórcy Star Wars: Battlefront II poszli tym samym tropem projektując kosmiczne pola bitew. Znowu stawiano przede mną cele, takie jak niszczenie nadlatujących bombowców, ochrona niszczycieli, czy torpedowanie generatorów osłon. I wypadło to naprawdę wyśmienicie!
Kiedy pierwszy raz w ferworze walki wleciałem w trzewia imperialnej stoczni na orbicie planety Fondor, poczułem się jakbym wskoczył w sam środek filmowej sceny. Pościg ciasnymi korytarzami bazy za rebelianckim Y-Wingiem dosłownie wcisnął mnie w fotel.
Innym razem przyszło mi lawirować między unoszącymi się nad oceanem budowlami planety Kamino w pogoni za myśliwcami Separatystów. I w każdej z tego typu sytuacji emocje sięgały zenitu.
Można powiedzieć, że Star Wars: Battlefront II to na dobrą sprawę co najmniej dwie gry w jednej. Bitwy naziemne to tylko jedna połowa tego smakowitego jabłka, które dopełniane jest potyczkami w przestworzach.
I taki prezent od Good Loot… znaczy, od Mikołaja oczywiście, to my rozumiemy! Zaraz obok biletów na premierę Ostatnich Jedi, rzecz jasna
To nie są frajerzy, których szukacie
Wielkie bitwy na kultowych planetach, fenomenalne lokacje, bohaterowie i postacie z wszystkich części gwiezdnej sagi, kosmiczne starcia, które mogą przyprawić o zawrót głowy i mistrzowska oprawa audiowizualna. Czy trzeba czegoś więcej?
Pewnie, na upartego znajdzie się parę minusów, takich jak zabójcze dla klimatu mieszanie bohaterów z różnych epok w ramach jednej bitwy, kulejący miejscami balans, czy też miałką opowieść w kampanii. No, ale poza tym wszystko prima sort!
I właśnie w tym momencie przypomina mi się cytat z piosenki Młynarskiego o panach, którzy wszystko, za co się zabiorą, spie***ą: „Czasem facetów, by mieć to z głowy, ktoś tam przerzuci | do jakiejś sprawy, co jest na oko nie do popsucia… | Już się prężą mózgów szeregi, wzrok się pali, już widzimy, żeśmy kolegi nie doceniali”.
I ja podobnie nie doceniłem „twórczego zapału” EA. Myślałem, że tak solidnej produkcji nie da się storpedować, nie da się strzelić jej w kolano, nie da się jej posłać na dno jeszcze przed premierą. A tymczasem… Jak się nie da, skoro się da! Nowego wydźwięku nabiera znany slogan reklamowy: „Impossible is nothing”.
Bo chociaż zrezygnowano z przerzucania zawartości do płatnych dodatków i zmuszania graczy do uzupełniania „podstawki” przepustką sezonową, to wymyślono nowy sposób na wyciśnięcie z kury złotego jajka. Jedno słowo: mikropłatności. Drugie: skrzynki.
Część zawartości Star Wars: Battlefront II w momencie rozpoczęcia rozgrywki jest zablokowana. W porządku, to jeszcze nie grzech, w końcu wiele tytułów postępuje w podobny sposób. Dajmy na to, w blizzardowym Overwatchu większość skórek, emotek i wzorów grafitti wyskakuje losowo ze skrzynek.
No, tak, tylko, że w Star Wars: Battlefront II nie chodzi o elementy estetyczne, ale na przykład o postać Luke’a Skywalkera lub tak zwane gwiezdne karty. I to właśnie te ostatnie sprawiają, że Star Wars: Battlefront II aspiruje do niechlubnego miana „Pay2Win”. Dzieje się tak ponieważ zadaniem wspomnianych kart jest ulepszanie zdolności poszczególnych klas żołnierzy, a nawet bohaterów.
Jasne, można uciułać na nie spędzając nieprzespane noce nad nową strzelaniną od EA, ale zajmuje to całe wieki. Znacznie prościej wydać trochę realnej forsy na skrzyneczki z losową zawartością. A nuż z jednej z nich wypadnie pożądana przez nas karta, która sprawi, że z przeciętniaka zamienimy się w wymiatacza?
Na szczęście społeczność graczy nie jest tak naiwna jak zakładało EA i natychmiast w Internecie rozgorzała burza. W jej efekcie nie tylko znacznie obniżono ceny bohaterów, ale też zawieszono (nie, nie zlikwidowano, a jedynie zawieszono – tu trzeba być precyzyjnym) mikropłatności.
Wydaje się to być uzasadnionym posunięciem, skoro nie tylko gracze utyskiwali na to rozwiązanie, ale nawet belgijska komisja hazardowa postanowiła mu się dokładniej przyjrzeć. I tak oto przyszłość jednej z najlepszych gier ostatnich czasów, której akcje osadzono w uniwersum Gwiezdnych Wojen, zawisła na włosku.
Ostatni wybór Vadera
Tak, tak, to nie żarty z tą Ciemną Stroną. Star Wars: Battlefront II zdecydowanie wpadł w jej sidła. Ale, jak pokazują liczne przykłady z gwiezdnej sagi, nawet poplecznicy Ciemnej Strony mogą być potężnymi wojownikami. I tak też jest w tym przypadku.
Osobiście zabawię pewnie jeszcze w świecie Star Wars: Battlefront II przez dłuższy czas. Nie liczę na to, że uda mi się odblokować całą jego zawartość, jeśli faktycznie – tak jak ktoś to wyliczył, - potrzebne jest na to, bagatela, kilka tysięcy godzin. Mam tylko nadzieję, że za chwilę serwery nie zaczną świecić pustkami.
Może tak się nie stanie, jeśli gracze dadzą Star Wars: Battlefront II szansę, mimo złej sławy, jakiej dorobił się ten tytuł. Zwłaszcza, że nawet w obecnym kształcie jest to źródło fenomenalnej frajdy, a dla zagorzałych fanów sagi Lucasa to cyfrowa lektura obowiązkowa.
Nie będę jednak wybielał EA i w żaden sposób usprawiedliwiał ich decyzji. Wydawca Star Wars: Battlefront II stoi teraz przed dylematem podobnym jak ten, któremu musiał stawić czoła Darth Vader w finale Powrotu Jedi. Czy iść w zaparte i ślepo służyć Imperium czy znaleźć jakiś sposób na odkupienie win?
Oby wydawcom gwiezdnej strzelaniny udało się podjąć właściwy wybór, zanim rebelianckie torpedy zapoczątkują reakcję łańcuchową, która rozwali wszystko w drobny mak.
Ocena końcowa:
- fenomenalna oprawa audiowizualna
- spora liczba lokacji, planet, bohaterów i pojazdów
- motywy z wszystkich części filmowej sagi
- ekscytujące potyczki sieciowe
- kosmiczne bitwy dają sporo frajdy
- kampania dla pojedynczego gracza nie zwala z nóg, ale zdecydowanie ma swoje momenty
- banalna historia i nielogiczności w kampanii
- pomieszanie postaci z różnych epok w ramach jednej bitwy niekiedy psuje klimat
- balans w potyczkach sieciowych czasami zawodzi
- system odblokowywania zawartości, takich jak gwiezdne karty!!
- Grafika:
dobry plus - Dźwięk:
bardzo dobry - Grywalność:
dobry plus
Komentarze
6Nie jest to dokładnie P2W ale gracze którzy wydali 50$+ kiedy micro transakcje były jeszcze dostępne beda mieć przewagę przez kilka miesięcy zanim reszta graczy nabije tyle expa żeby mogli dostać/odblokować lepsze gwiezdne karty. Dlatego nie jestem fanem tego systemu, ponieważ jeśli ktoś postanowi kupić swbf2 za kilka miesięcy, przez pierwsze godziny bedzie robić za worek treningowy...
Sama gra jest bardzo arkadowa ale to ma być frajda dla wszystkich a nie hardkorowa ARMA/EFT czy szukanie mistrzostwa w aimie i refleksie jak w CS'ach. Co do singla, jest i w sumie to wszystko co możemy dobrego o nim powiedzieć. Za razem kto kupuje gry jak swbf, Battlefield czy CoD dla single?
Bardzo bylem podekscytowany na premiere swbf2 ale wole poczekać. Zobaczymy jak bedzie wyglądać nowy system micro transakcji, i podjecie EA to przyszłości tego tytułu. Mówi się nawet o powrocie do Season Pass albo/i anulowaniu części dodatków.
Kolejny fail EA w tym roku, to już trzeci. A w przyszłym roku nowy Battlefield :(
Bitwy w kosmosie na wielki plus Taki lajcik arkadowy...
Kampania jesli tak mozna to nazwac.... to Super naprawde mi sie gralo ale jest tak obrzydliwie krotka ze nigdy nie nazwal bym tego kampania.... szkoda bo potenjal jest gigantyczny....