Dzięki usłudze EA Access dużo wcześniej dałem nura w świat Star Wars Battlefront. Jakie wrażenia? Moc w niej jest silna. Potrzebuje tylko solidnego szlifu.
Im bliżej 19 listopada tym gęstsza robi się atmosfera, a ciśnienie graczy sięga powoli zenitu. I trudno się temu dziwić, wszak powraca Star Wars Battlefront - jedna z ciekawszych serii sieciowych strzelanin. Raz, że to Gwiezdne Wojny, a dwa – że za tym wydaniem stoją magicy z EA Dice. Jasne, wiele im można zarzucić. Nie zmienia to jednak faktu, że potrafią dostarczyć naprawdę świetnych produkcji. O ile tylko da im się odpowiednio dużo czasu na wprowadzenie potrzebnych poprawek (vide Battlefield 4).
Między innymi po to była udostępniona w październiku beta Star Wars Battlefront, której grzeszki rozliczyliśmy w naszym poprzednim tekście z wrażeniami z zabawy. Wiadomo już zresztą, że twórcy wzięli sobie do serca krytyczne uwagi graczy i sporo pozmieniali w finalnym kodzie gry. Ale czy na lepsze? No nie byłbym tego do końca taki pewny.
Nie będę zaprzeczał, że pierwsze 2-3 godziny zabawy to totalne zachłyśnięcie się światem, lokacjami i arsenałem Star Wars Battlefront. Nie przeszkadzało mi nawet to, że po skoku na głęboką wodę (błyskawicznie pominięty samouczek i przejście do rozgrywki wieloosobowej) ginąłem z szybkością karabinu maszynowego. Ważniejsze było uczucie uczestniczenia w galaktycznej wojnie pomiędzy Rebelią i Imperium. Znalazłem je zarówno w trybie Supremacji (walka totalna dwóch 20 osobowych drużyn), znanym już, choć uzupełnionym o nowe mapy Ataku AT-AT oraz Eskadrze, gdzie toczymy walki powietrzne. Co najważniejsze jednak, żadne z nich nie przypominają walk z Battlefield 4.
Nieco gorzej pod tym względem wyglądają pozostałe tryby pokroju Pogoni na Droidami, Ładunku czy Strefy Zrzutu. Odniosłem wrażenie, że to bardziej taka skromniejsza wariacja najważniejszych sieciowych starć. Mają swój klimat, ale daleko im do wojny totalnej. Podobnie zresztą jak dwie opcje zabawy z Bohaterami. Ta druga, gdzie naprzeciw siebie stają Bohaterowie i Złoczyńcy dostarcza jednak znacznie większego ładunku emocji. No bo kto by nie chciał walczyć jako Darth Vader, Imperator albo Boba Fett (Leie, Hana Solo i Luke’a Skywalkera pomijam celowo;-). O dziwo w tym trybie całkiem nieźle gra się jako szeregowy żołnierz czego doświadczyłem spuszczając na 3 bohaterów jednocześnie pięknie wycelowany atak orbitalny.
Po kilku pierwszych godzinach zabawy, kiedy dziecięca radość z odkrywania nieznanego ustąpiła miejsca gierkowemu marudzie (który już w niejedną grę grał:-) dostrzegać zacząłem drobne skazy na początkowo niemal idealnym Star Wars Battlefront. Pierwsze co do mnie dotarło to, że grając po stronie Imperium w Atak AT-AT ani razu nie udało nam się wygrać z Rebelią. W becie było na odwrót stąd i zmiany w balansie. Problem w tym, że chyba poszły one za daleko skoro marsz maszyn kroczących niemal zawsze kończy się tuż przed ich celem, nawet gdy Imperium ma druzgocącą przewagę spychając Rebeliantów na skraj mapy.
Sprawa druga – radar. Nadal dziwny i nadal mało czytelny. Owszem, pokazuje z której strony nadchodzi przeciwnik i mniej więcej jak daleko jest od nas, ale jego dokładność woła o pomstę do nieba. Początkowo, gdy kilkukrotnie dostałem strzała od siedzącego w krzakach niewidzialnego dla radaru Rebelianta myślałem że jest to kwestia kamuflażu przeciwników, którzy doskonale wtapiali się w tło księżyca Endoru. Później jednak, po zmianie stron doświadczyłem tego samego próbując wytropić w dżungli Imperialnych żołnierzy.
Szkoda też trochę, że tak mało jest markerów umiejętności specjalnych. Ich podniesienie daje nam różnego typu granaty, automatyczne wieżyczki, droidy bojowe, a nawet pozwala na krótką chwilę zasiąść w kabinie AT-AT. Kłopot w tym, że dzielimy je ze stroną przeciwną przez co może się zdarzyć, że w całym, trwającym 10-15 minut „meczu” nie podniesiemy ani jednego znacznika. Zawsze ktoś nas w tym ubiegnie.
Dobrze chociaż, że arsenał broni jest w Star Wars Battlefront tak bogaty. Co prawda wszystko trzeba sobie tu odblokować tzn. zakupić za zdobywaną w potyczkach walutę, ale daje to solidnego kopa by grać więcej i więcej. Do tego zachęca też wirtualna diorama, której poszczególne elementy odblokowywać się będą w miarę wypełniania stawianych przed nami wyzwań. Muszę przyznać, że ten patent jest świetny.
Spytacie zapewne – a jak z grafiką? No cóż, pod tym względem gra szału wielkiego nie robi. Owszem, porośnięty dżunglą Endor jest cudownie klimatyczny, szczególnie gdy wybuchy czy strzały z blastera kładą kolejne drzewa, a wokoło sypią z nich drzazgi. Wystarczy jednak zatrzymać się na moment, by ujrzeć, że nie wszystko jest tu tak idealne jak mogłoby się wydawać. No ale kto chciałby się tu zatrzymywać skoro nawet 2 sekundy stania w miejscu mogą oznaczać prezent w postaci wiązki z karabinu pulsacyjnego prosto w hełmofon. Jednym słowem gra lepiej wygląda w ruchu niż na statycznych ujęciach.
Jak na pierwsze wrażenia z zabawy w Star Wars Battlefront to chyba tyle. Na nieco głębsze rozważania przyjdzie czas przy okazji recenzji tej gry. Liczę bowiem, że niektóre z zauważonych przeze mnie niedociągnięć (w tym także sporadyczne, ale niezwykle frustrujące zawieszanie się gry podczas potyczki) wkrótce zostaną wyeliminowane. A teraz pozwólcie, że powrócę na Endor by zasilić szeregi Imperium. W końcu musi nam się udać zakończyć to starcie zwycięstwem. Z 10 godzin gry w EA Access zostało mi już niewiele, więc trzymajcie kciuki:) I do zobaczenia w Star Wars Battlefront, już jutro!
Wstępna ocena (Xbox One):
- niezła oprawa audiowizualna
- doskonała płynność animacji
- ilość przeróżnych efektów graficznych pokroju łamiących się drzew
- dynamika starć
- bohaterowie i ich rola na polu walki
- spora liczba trybów i lokacji
- klimat Gwiezdnych Wojen
- nadal szwankujące zbalansowanie stron konfliktu
- nadal bezużyteczny radar niepokazujący niektórych przeciwników
- spory chaos na polu walki
- dziwny sposób łączenia się z partnerem
- sporadyczne problemy techniczne
Komentarze
18Zawsze są z tym problemy.
Invaskill
WTF? ja nie zamieram ;P
1. To, że kogoś nie widać na radarze i nagle wychodzi z " za krzaków" na środku mapki to nie błąd gry ale kamuflaż anty radarowy, plus "moro" w przypadku rebelii daje sporo. To jest fajne. Sam używam tego skila.
2. Grafika zła? Tutaj kwestia indywidualna ale moim zdaniem 10/10 za grafikę daję
3. Walki powietrzne są nudne. Czemu nie pomyśleli aby zrobić jak w Warthunderze aby latać między górami i gigantycznymi kanionami? Steruje się w miarę przyjemnie statkiem ( padem bo myszką .. nie da się :) ) Jednak 2 grupy lecące na siebie na wprost i to tyle. Wielkie krążowniki gdzieś daleko wysoko w tle.. pustka 2/10
4. granat dymny: Zgaszona zapałka daje więcej dymu...
5. plusem jest celowanie .. tutaj nie ma tak łatwo. To mi się podoba, Skill się liczy aby trafić w głowę.. nikt nie pomaga namierzać... przynajmniej nie zauważyłem 10/10
6. Podkładanie min, robienie zasadzek tutaj też plus
7. Nie wiem czemu ale kilka razy w grze miałem tak, że podchodziłem do kogoś od pleców i strzelałem centralnie w plecy lub głowę i to z odpowiednika shotuna.. po kilku strzałach 0 DMG. Też w trakcie bitwy celowałem idealnie na mocnym łączu i bardzo dobrym komputerze z pingiem max 40 zadawałem 0 dmg gdzie przeciwnik nawet uniku nie robił. Czasem mam wrażenie, że opcja mierzenia pingu w grze z konsoli jest mocno... naciągana
8. Mapki są plusem bo są ciekawe, nawet Księżyc Endora to nie sam las.
9. Rebelia ZAWSZE wygra każde starcie atat teraz i nawet wcześniej w becie jak odrobinę pomyślą. ( takie jest moje zdanie ) Ludzie pisali, bo w becie nie robili zadań tylko "Deathmecze " sobie urządzali na mapkach z misjami to o czym mowa. Wystarczy aby kilka osób zdobyło Nalot Orbitalny i nie używało go na 1 gracza :) ale czekało aż ATAT będą bez osłon.
10. Mam wrażenie ( i chyba nie tylko ja ), że "Sokół Millenium" jest z lekka "przekoksowany' na maxa i to trzeba zmienić. Ogólnie wydaje mi się , że myśliwce imperium są słabsze w boju ale tutaj to moja opinia.
http://www.patrzalka.pl/1196/gracze-zrozumieja-