Panie Cameron, trochę wstyd, żeby Terminator z Polski bił na głowę tego kinowego. Oto nasza recenzja Terminator: Resistance
Po Terminator: Resistance spodziewałem się srogiego zawodu… i zawiodłem się, ale tym, jak solidnie wykonał swoją robotę zespół z Teyon. Polska wersja walki ze Skynetem nie jest może wielkim hitem, ale to naprawdę przyzwoita i wierna uniwersum strzelanka.
- dobre odwzorowanie oryginalnego świata Terminatora,; - mini gry, które dodają do rozgrywki, a nie kradną nam czas,; - zwięzła i konkretna historia,; - projekt poziomów.
Minusy- budżetowo wyglądające przerywniki filmowe, które próbują naśladować te z serii Call of Duty,; - nieco za wysoka cena gry na konsolach,; - nudne postaci.
Inspiracje Terminator: Resistance, te ze świata gier, są dość oczywiste – ducha Deus Ex: Human Revolution czuć tu zarówno w projektowaniu poziomów, jak i rozwoju postaci i ekwipunku. Bawiąc się wytrychami zobaczymy ukłon w stronę The Elder Scrolls: Skyrim, a hakując maszyny, pogramy we Froggera.
Tym, co sprawia, że polska produkcja po prostu działa, jest jednak dobry pomysł na grę i wyważenie jej długości tak, że skromna ilość broni, przeciwników czy opcji rozwoju nigdy nie staje się problemem.
Terminator: Resistance rozumie Skynet lepiej niż filmowcy
Terminator: Resistance wykorzystuje praktycznie wszystko, co wiemy o świecie Skynetu z dwóch pierwszych filmów. Zamiast próbować pogodzić ze sobą dzikie fantazje kolejnych reżyserów i scenarzystów, studio skupiło się na oryginalnych obrazach. Przyszłość, jaką oglądamy w grze zdominowana jest więc przez T-800, pozbawionych skóry przyjaciół Arniego, a technologia odpowiada dość mocno wizji postapokalipsy z lat 80-tych ubiegłego wieku.
W rezultacie dostajemy grę, która bardzo mocno trzyma się kanonu, nie próbując go zmieniać czy ulepszać. Jasne, Teyon dodało tu parę smaczków i własnych pomysłów, jednak zrobiło to w podobny sposób, co Creative Assembly przy Alien: Isolation – wykorzystując zasady i ograniczenia filmowego świata, by opowiedzieć w nim swoją historię. Przez siedem godzin nurzamy się w produkcji, która jest hołdem dla Terminatora z czasów jego świetności.
Terminator: Resistance wykorzystuje praktycznie wszystko, co wiemy o świecie Skynetu z dwóch pierwszych filmów. Zamiast próbować pogodzić ze sobą dzikie fantazje kolejnych reżyserów i scenarzystów, studio skupiło się na oryginalnych obrazach.
Warto w tym miejscu podkreślić, że Terminator: Resistance mimo tego dobrego przykładu ma swoje problemy. Zachowania przeciwników są momentami dość dziwne, a niektóre systemy, takie jak budowanie przyjaźni z towarzyszącymi nam w przygodzie postaciami wydają się doczepione trochę na siłę. Jednocześnie jednak Teyon zasługuje na pochwałę za zbudowanie gry tak wiernej pierwowzorowi i skupionej na opowiadaniu zwięzłej, ale dość treściwej historii.
I choć nie mamy tu do czynienia z błyskotliwą i angażującą fabułą, a bohaterowi spotkani po drodze raczej nie zapadają w pamięć, to jako hołd dla pewnej konwencji i wykreowanego prawie cztery dekady temu uniwersum, opowieść z Terminator: Resistance sprawdza się bardzo dobrze. Widać tu tęsknotę za dawno minioną epoką filmów akcji, ale opakowaną w nowoczesne, z punktu widzenia gier, rozwiązania.
Proste narzędzia kluczem do sukcesu
Wspomniałem już wcześniej, że inspiracje, jakie wykorzystuje Terminator: Resistance są dość oczywiste – możliwość przedzierania się przez poziomy na kilka sposobów i zachęcanie gracza do eksploracji świata wyraźnie kojarzą się z serią Deus Ex. Produkcja Teyon nie tylko jednak kopiuje pomysły, ale też całkiem skutecznie realizuje je w swojej, zdecydowanie mniejszej, skali.
Półotwarty świat, po którym się kręcimy zaprojektowano na tyle dobrze, że przejścia szybami wentylacyjnymi czy ściany do wysadzenia nie sprawiają wrażenia wciśniętych na siłę, by udawać, że gracz ma wybór. Rozwiązania te prezentują się bardzo organicznie – pasują do zniszczonych budynków i gruzowisk, w których je usytuowano.
Na podobną pochwałę zasługują zresztą systemy uzupełniające rozgrywkę – otwieranie zamków czy hakowanie. Proste minigierki oferują urozmaicenie podczas eksploracji i przemykania się przez kontrolowane przez Skynet ruiny i nigdy nie odciągają nas od właściwej rozgrywki. Terminator: Resistance zyskuje dzięki nim trochę kolorytu, którego momentami bardzo potrzebuje.
Terminator: Resistance nie radzi sobie z terminatorami
To co w Terminator: Resistance sprawiło mi największy zawód to sposób, w jaki rozwiązano walkę. Gra zachęca nas z początku do skradania się i unikania starć, jednak na dłuższą metę takie podejście rozwleka tylko zabawę, nie oferując zbyt wiele w zamian. Kiedy dochodzi do wymiany ognia można jednak zrozumieć, dlaczego twórcy nie chcieli się przesadnie skupiać na tym aspekcie zabawy.
Terminator: Resistance oddaje nam do dyspozycji kilka giwer, ale użyteczność konwencjonalnej broni, z jaką zaczynamy zabawę, dość szybko spada. Dopiero, gdy w nasze ręce wpadnie broń plazmowa (a musimy jeszcze wydać punkty doświadczenia by używać większości jej modeli), jesteśmy w stanie mierzyć się z T-800 i innymi zagrożeniami, jakie czekają na nas w postapokaliptycznym świecie gry.
Rzecz w tym, że strzelanie w grze Teyon nie jest przesadnie porywające. Walka albo kończy się natychmiast, gdy granatem lub miną usuniemy zebranych w kupę wrogów, albo zmienia się w kicanie między zasłonami i używanie sporych ilości apteczek, by leczyć poparzenia od laserów. Funkcjonalnie zabawa z bronią nie jest uciążliwa ani słaba – jest po prostu nudna.
Jeśli mamy ochotę na porządnie, rzemieślniczo, zbudowaną strzelankę, która przeniesie nas w klimat kultowych filmów lat 80-tych XX wieku, zdecydowanie warto sięgnąć po Terminator: Resistance.
Terminator: Resistance – czy warto kupić?
Odpowiedź na pytanie, czy sięgnąć po Terminatora od Teyon jest dość złożona. Cena gry na konsolach wydaje się nieco zbyt wysoka jak na zamkniętą, siedmiogodzinną przygodę, a cutscenki w – zasadniczo całkiem ładnej – grze sprawiają, że czujemy, że mamy do czynienia z produkcją budżetową.
Jeśli jednak mamy ochotę na porządnie, rzemieślniczo, zbudowaną strzelankę, która przeniesie nas w klimat kultowych filmów lat 80-tych XX wieku, zdecydowanie warto sięgnąć po Terminator: Resistance – Polacy zadbali o to, by nasze starcie ze Skynetem dostarczyło nieco frajdy.
Ocena końcowa Terminator: Resistance
- dobre odwzorowanie oryginalnego świata Terminatora
- mini gry, które dodają do rozgrywki, a nie kradną nam czas
- zwięzła i konkretna historia
- projekt poziomów
- budżetowo wyglądające przerywniki filmowe, które próbują naśladować te z serii Call of Duty
- nieco za wysoka cena gry na konsolach
- nudne postaci
- Grafika:
dobry - Dźwięk:
dostateczny plus - Grywalność:
dostateczny plus
Ocena ogólna:
Terminator: Resistance na potrzeby niniejszej recenzji otrzymaliśmy bezpłatnie od Koch Media Poland, polskiego wydawcy gry.
Oto co jeszcze może Cię zainteresować:
- Terminator: Mroczne Przeznaczenie - zwiastun tylko dla dorosłych
- Terminator dołącza do Mortal Kombat 11...i wygląda naprawdę świetnie
- Death Stranding - nieco inna apokalipsa
Komentarze
7Gra stara się udawać RPG ale wyszedł standardowy FPS z modnymi teraz elementami RPG. Przeszedłem grę na poziomie NORMAL i w/g mnie to bardziej robiło za poziom "EASY" a gram na prawdę od święta. I tak chciałem ją jak najszybciej skończyć i wziąć się na kolejną grę więc nie narzekałem. "Ekonomia" (na poziomie normal) w grze jest symboliczna - wszędzie walają się przedmioty do craftingu, tony amunicji i o gotówkę też się nie martwiłem.
Fabuła prosta z paroma ciekawostkami jeśli ktoś lubi się zagłębić w to co mówią bohaterowie.
Nie nudziłem się. Jako fan T1 i T2 polecam tą grę innym jak już będzie w rozsądnej cenie albo rozdawana (to pewnie szybko nastąpi :P ) bo jest udana ale szału nie robi. Oceniam na mocne 6/10. 5 lat temu byłoby 7/10 :D.