Grupka ludzi podróżuje przez wszechświat, jednak coś idzie nie tak i statek awaryjnie ląduje na nieznanej planecie - to scenariusz wielu produkcji science-fiction. Czym zatem różni się „Pitch Black” od miliona innych? Przede wszystkim, to tam po raz pierwszy mamy okazję poznać Riddicka. Większości osób jest on już dobrze znany, w końcu pierwszy film widzieliśmy w 2000r jednak mimo to warto przybliżyć istotę owego (anty-)bohatera tym, których film ominął.
-Pamiętasz twoją ulubioną grę?
-Kto jest lepszym zabójcą?
-Zagrajmy.
Najlepiej powiedzieć, że Riddick to kawał drania. Trafił do wielu więzień(głównie za morderstwa) i ze wszystkich uciekł. Jest twardzielem jakich mało, pięcioro przeciwników to dla niego obraza. Nie boi się niczego i nikogo. Jest niepokorny i lubi się zabawić z ofiarą - typowy drapieżnik.
Riddick jest bohaterem dwóch filmów(z animowanym trzech): „Pitch Black” i „The Chronicles of Riddick”. Niestety „Kroniki”(te filmowe) okazały się dość przeciętne, co na pewno nie wzmocniło jego pozycji w pamięci społeczeństwa, niemniej i tam wyraźnie widoczne są sztandarowe cechy bohatera, którym przewodzi cięty sarkazm. Odtwórcą głównej roli niezmiennie jest Vin Diesel i chyba nie skłamię, jeżeli powiem, że jest to jego najlepsza rola w życiu.
Gra przyjechała w niedużym pudełku, które jest dość tandetne, ale przecież nie o jest ważne. W środku znajdziemy instrukcję w języku polskim, płytę z grą(grami) oraz kartę rejestracji elektronicznej z „wirtualnymi” pieniędzmi. Napis na pudełku głosi, że jest to „Profesjonalna Polska Wersja Językowa” - całe szczęście, że tylko kinowa.
Płyta zawiera „Ucieczkę z Butcher Bay” oraz nową „Dark Athenę”. Obydwie instalują się jednocześnie i nie ma możliwości wyboru. Oznaczenia PEGI zostały ustawione na 16+.
Escape from Butcher Bay
„Butcher Bay. Dziesięć minut każdego dnia na spacerniaku. Mają niezłe gofry proteinowe.”
Jest to pierwsza część komputerowych przygód Riddicka, która miała premierę w 2004r. Niestety przyszła bez hucznych zapowiedzi i odeszła równie skromnie, a szkoda. Wielu recenzentów rozpływało się w zachwytach nad nowatorskim systemem rozgrywki i doskonałą – jak na owe czasy – grafiką, która niestety została okupiona dość sporymi wymaganiami sprzętowymi.
„The Chronicles of Riddick: Escape from Butcher Bay” była(jest!) grą jedyną w swoim rodzaju, dosyć rzec, że jest wśród gier tym, czym Riddick wśród więźniów - połączeniem najlepszych cech wielu gatunków. Czymś, czego wcześniej świat nie widział. Ale zacznijmy od początku, czyli od słów „jesteś teraz więźniem Butcher Bay”.
Na początku musimy przebić się przez sprytnie wpleciony w fabułę samouczek, później zostajemy odprowadzeni przez strażnika do celi. W ten właśnie sposób zaczynamy żyć własnym życiem, bowiem gra nie jest typowym FPS'em, czy skradanką. Można ją przyrównać do (mini)GTA w więzieniu. Mamy dość sporą swobodę i nikt nas nie goni, aby pchać dalej fabułę – możemy się spokojnie porozglądać po pomieszczeniach i rozmawiać z więźniami.
Mocną stroną gry jest – poza osobą głównego bohatera – sposób rozgrywki. Mamy tu RPG-owe dialogi, elementy skradanki(ba, nawet całkiem niezłe), a nawet momenty rodem z platformówek(choć tych najmniej), ale przede wszystkim coś, czego w grach tego typu się nie spotyka, czyli zadania poboczne. Nie jest ich wprawdzie dużo, ale sama obecność stanowi o niezwykłości tytułu.
W „Kronikach” mamy przyjemność pokierować poczynaniami Riddicka. Nasze alter ego posiada bardzo szeroki wachlarz sposobów eksterminacji wrogich jednostek. Możemy używać broni dystansowej, ostrzy, granatów, kombinezonów mechanicznych, kastetów oraz gołych pięści. Wydawałoby się, że takie rozszerzenie umiejętności bohatera(od zawodowego terminatora do niewidzialnego łotrzyka) spowoduje beznadziejny chaos. Na szczęście tak się nie stało, strzelanie z karabinów szturmowych daje dużo frajdy. Przeciwnicy potrafią się chować za przeszkodami, aby uniknąć oddanej w ich stronę salwy, co zmusza do walki pozycyjnej. Walka wręcz i elementy „skradankowe” również zostały potraktowane z należytą powagą. Riddick jest w stanie wykonać kilka skutecznych ciosów oraz – przede wszystkim – bardzo efektowne kontry, które zazwyczaj kończą się zejściem śmiertelnym pacjenta. Dużo przyjemności daje też podkradanie się do delikwentów od tyłu(lub spadanie na nich z wyższych półek) i eliminowanie ich bez robienia hałasu – należy jednak pamiętać o ukrywaniu ciał, gdyż te zwracają uwagę innych.
-Skąd się bierze takie oczy?
-Musisz zabić kilku ludzi. Potem musisz trafić do kicia, gdzie mówią ci, że już nigdy nie zobaczysz światła. Znajdujesz doktora, płacisz mu 20 kawałków, żeby chirurgicznie wypolerował ci gałki oczne.
Podczas gry mrok jest naszym najlepszym przyjacielem, wielokrotnie ułatwieniem okaże się zbicie jakiejś żarówki w celu oślepienia wroga. Bohater po pewnym czasie zostaje wyposażony w charakterystyczne dla niego oczy, pozwalające mu widzieć w niemal całkowitych ciemnościach. Należy jednak uważać, bo pomimo trybu skradania, do przeciwnika(który wie o naszej obecności) w mroku niezauważenie można zbliżyć się tylko na pewną odległość, później zostajemy namierzeni.
Podczas naszej wędrówki znajdziemy między innymi papierosy i pieniądze(UD), za które można kupić broń, bądź właśnie „fajki”. Te ostatnie warto zbierać, aby odblokować materiały dodatkowe lub przekupić strażników albo więźniów. Ta doskonała kompozycja wielu, często sprzecznych ze sobą elementów, sprawiła, że „Escape from Butcher Bay” wydawało się być grą idealną. Tych nielicznych(a może licznych), których Riddick przyciągnął na pewno ucieszyła wieść o odświeżeniu gry. Jednak powstało pytanie: co w ogóle można odświeżyć bądź poprawić? W ostatniej wersji nie ma zbyt wielu nowości. Nieco poprawiono grafikę, dodano parę kombosów i... tyle. No i bardzo dobrze! Ideałów się nie poprawia, bo zawsze można coś uszkodzić.
Assault on Dark Athena
Zaczyna się nieźle.
Jest to druga i póki co ostatnia część gier o największym Bad Boy'u kina science-fiction. Rozpoczynamy jak zwykle samouczkiem, który niestety nie jest tak dobrze zgrany z fabułą jak ten z pierwszej części.
„Ciemność... dla mnie... to miejsce, w którym lśnię”
Tutorial, nie wiedzieć czemu, rozgrywamy na plaży. Zaczyna się nieźle, bo od Riddickowego filozofowania, co daje nadzieję na głęboką(niemal metafizyczną – takie bowiem sprawia wrażenie głos aktora) i mroczną rozgrywkę. Pierwsze kroki stawiamy dość śmiało, bowiem nie trzeba długo czekać na karabin szturmowy. Niestety, zabawa zaczyna się rozkręcać i... czarny ekran. Tym sposobem trafiamy już na właściwe danie.
Fabuła jest prosta i przez to piękna. Akcja przedstawiona w drugiej części rozgrywa się zaraz po tej w „Ucieczce z Butcher Bay”. Początkowo wiemy tylko tyle, że gdy lecimy z Johnsem(dlaczego? To jest wyjaśnione w pierwszej części gry) coś się dzieje i zostajemy porwani przez tytułową Mroczną Athenę. Z pierwszych chwil po porwaniu można wywnioskować, że Riddick już kiedyś spotkał panią kapitan statku lub chociaż o niej słyszał. Tak rozpoczyna się nowa przygoda.
Początkowe momenty gry dają nadzieję na wspaniałą przygodę. Są bardzo w stylu Butcher Bay(dalej zwanym BB). Skradamy się, eliminujemy nieprzychylne jednostki(widmowe droidy) i szukamy odpowiedzi na pytanie „co tutaj się dzieje?”. Początek Assault on Dark Athena jest bardzo przyjemny, nie zawaham się powiedzieć, że genialny. Niestety, wszystko co dobre szybko się kończy i po dość krótkim czasie gra zaczyna się „rozkręcać”. Pisząc „rozkręcać” mam na myśli, że staje się zwykłym, nudnym FPS'em od czasu do czasu przeplatanym elementami skradankowymi. Fanom FPS'ów się nie spodoba, bo „strzelanka” to raczej marna, podobnie mają się zresztą kwestie „skradanki”. Powagi całej sytuacji dodają też bardzo denerwujące momenty platformowe, które chyba zostały zaprojektowane za pomocą kalki i Tomb Raider:Anniversary. Czasami odnosi się wrażenie, że mamy do czynienia z Richardem Croft(cóż za doskonała zbieżność imion!). Rozumiem, można trochę poskakać i powspinać się, jednak to już lekka przesada! Fani serii będą mocno rozczarowani, o ile nie wkurzeni.
Wróćmy do samego modelu rozgrywki. Jest identyczny z tym spotkanym w BB. Wprawdzie znajdziemy kilka nowych broni, ale nie wprowadzają one jakiegoś specjalnego zamieszania, dialogów też jest niewiele(ale są całkiem niezłe), no i to, czego brakuje najbardziej, czyli swobody – tutaj jej nie ma. Pewien rozwój nastąpił zaś w stopniu trudności. BB było po prostu zbyt łatwe, w Dark Athena jest kilka momentów, nad którymi trzeba się nieco pogłowić(choćby ostatni boss).
Po fantastycznym debiucie oczekiwaliśmy(my, fani Riddicka) czegoś, co zwali z nóg wszystkie współczesne Crysisy, FarCry'e i Kill Zony, a otrzymaliśmy produkt raczej średni, który ustępuje swojemu protoplaście. Brak tutaj głębi, rozgrywka jest za prosta(w obu znaczeniach) i do tego większość pomysłów jest żywcem ściągnięta z BB lub Pitch Black(jak np. podopieczna Lynn i stacja medyczna zwiększająca ilość punktów życia). Ogółem: jest źle.
Multiplayer
Jak zapewne wielu, cieszyłem się na tryb multiplayer. Niestety nie udało się go sprawdzić, ponieważ... nie ma z kim grać. W każdym trybie gra wyświetla mi „brak serwerów”, jednak z pobieżnych oględzin wnioskuję, że do gry sieciowej lepiej zakupić sobie Call of Duty 4.
Grafika i optymalizacja
Graficznie gra nie jest zła, ale... nie jest też dobra. Bez trudu wskażemy ładniejszą i co najważniejsze starszą pozycję(pomijam Crysis). Sama grafika tak naprawdę niewiele się różni od tej z 2004. Poprawiono zdecydowanie efekty świetlne, nieco ulepszono tekstury, dodano efekt rozmycia tła i oczywiście zwiększono wymagania sprzętowe.
Najbardziej ze wszystkiego podoba mi się mimika twarzy(tylko w „Mrocznej Athenie”!), która jest łudząco podobna do tej rzeczywistej. Taki zabieg sprawił, że pomimo iż grafika nie błyszczy(no błyszczy, ale nie w tym dobrym znaczeniu) to rozmówcy wydawają się być prawdziwymi ludźmi. Niezły jest także system fizyki, pomimo że otoczenie nie jest jakoś specjalnie interaktywne, to wybuchy są bardzo efektowne, a do tego poruszają elementami „nieprzytwierdzonymi”. Przykładowo: chcemy gdzieś wskoczyć, musimy za pomocą broni wybuchowej(SCAR!!!) przesunąć skrzynię, która porusza się dość naturalnie i wygląda na ważącą co najmniej tonę – to działa! Wszystko fajnie, tylko że to już widzieliśmy, niestety dzisiaj nie jest to żadna nowość, albo nawet luksus – tak powinny zachowywać się wszystkie, nawet najtańsze współczesne produkcje.
Do testów wydajności pozwoliłem sobie użyć jednego, dość krótkiego miejsca, bowiem tylko tam odczułem spadki prędkości. Jest to miejsce, w którym Riddick prowadzi mecha, mamy tu bardzo dużo wybuchów, więc zarówno procesor jak i karta graficzna znajdą zajęcie. W testach zrezygnowałem z pokazywania liczby klatek na sekundę, gdyż jest to sprawa indywidualna dla każdego komputera, a ja nie posiadam możliwości przetestowania gry na kilku sprzętach. W miejsce FPS-ów pojawią się procenty. Za 100% uznałem wydajność przy ustawieniach średnich(tych predefiniowanych). W tym miejscu chcę sprawdzić, co ma największy wpływ na wydajność w grze(rozdzielczość, cienie, a może tekstury?). Pominę niestety kwestie wygładzania krawędzi, gdyż powoduje poważne spowolnienia, a efektu nie widać!
Początkowo miałem problemy z grafiką(widać na jednym screenie). Wgranie najnowszych sterowników rozwiązało problem.
Sprzęt:
- C2D E8200 @ 3500MHz
- 4Gb ram
- Geforce GTX260 @ 575/999
- 1280x768 - ustawienia średnie ze zmienioną rozdzielczością
- 1680x1050 - ustawienia średnie ze zmienioną rozdzielczością
- (Tekstury)High:800x600 – ustawienia średnie ze zmienionymi teksturami na maksymalne
- (Tekstury)High:1680x1050 - ustawienia średnie ze zmienionymi teksturami na maksymalne i rozdzielczością na 1680x1050
- Cienie średnie - ustawienia średnie ze zmienionymi cieniami na średnie
- Cienie wysokie - ustawienia średnie ze zmienionymi cieniami na wysokie
- Cienie wysokie:1680x1050 - ustawienia średnie ze zmienionymi cieniami na wysokie i rozdzielczością 1680x1050
- Wysokie(pre) – ustawienia wysokie(predefiniowane)
- Moje ustawienia – ustawienia, których używałem, czyli: 1280x768, wysokie cienie i tekstury
- Max – najwyższe ustawienia na jakie pozwalał mój monitor
Wyraźnie widać, że najbardziej zasobożerna jest rozdzielczość, a dopiero potem cienie. Jeżeli jeszcze zaznaczę, że poniżej 47% gra przestaje być płynna(gdyż zdarzają się frame-dropy poniżej 30fps) to zaczyna być nieciekawie. Niestety, Geforce tutaj nie błyszczy. Mogę powiedzieć, że w swoich testach benchmark.pl ma rację, ta gra to wyrok dla posiadaczy Geforce'ów. Za 100% przyjąłem 63fps, gdyż taki uzyskałem wynik(minimalny FPS) na ustawieniach średnich.
Podsumowanie
The Chronicles Of Riddick: Assault on Dark Athena sama w sobie nie jest grą złą. Niestety, w starciu z pierwszą częścią wypada marnie, a nasze oczekiwania względem kontynuacji jeszcze pogarszają całą sytuację. Powstaje teraz pytanie: czy warto zakupić tę grę? Moim zdaniem mimo wszystko tak. Gdyby ktoś sprzedawał samą „Mroczną Athenę” w cenie 100zł byłoby to co najmniej niestosowne, jednak jeśli dorzucimy do zestawu odświeżoną „Ucieczkę z Butcher Bay”(która tak naprawdę stanowi danie główne – Athena jest tylko dodatkiem) to robi się nieźle,a gdy do tego dojdzie jeszcze multiplayer(przynajmniej na papierze) jest już naprawdę dobrze! Prawda, można było bardziej postarać się z grafiką, rozwinąć nieco dodatkową przygodę(ręce precz od podstawki!), ale odpowiedzmy sobie na pytanie: czy na PC wyszedł ostatnio jakiś ambitniejszy(osadzony w świecie science-fiction) kosmiczny shooter? Moim zdaniem nie.
Jeśli jesteś fanem Riddicka: kup(pomimo że masz już poprzednika!), jeśli nie to też kup, przypuszczalnie się nie zawiedziesz, a przy okazji będziesz miał możliwość przekonania się, cóż takiego jest w tej postaci.
Escape from Butcher Bay | Assault on Dark Athena | Całość |
|
|
|
9/10 | 6/10 | 7.5/10 |
Cytaty pochodzą z filmów "Pitch Black" i "The Chronicles of Riddick"(tłumaczenie własne) oraz z gry The Chronicles of Riddick:Dark Athena
Gra wypożyczona przez benchmark.pl
Komentarze
5Ogólnie całkiem nieźle, ode mnie 4.
Chłopie napracowałeś się!
Mam pytanie dotyczące gry . Chodzi mi o nazwę utworu który jest puszczony w momencie gdy lecą już napisy końcowe . Muzyka ta jest rodzaju hewi metal , a konkretnie z 2 części gry " Assalut the dark athena ".