MSI Claw to przenośna konsola do grania, która zasługuje na uwagę. Co ma do zaoferowania ten nietypowy handheld? Wszak MSI Claw wyróżnia się na tle konkurencji w sposób oczywisty.
Płatna współpraca z MSI
Moje relacje z handheldami to ciekawy temat. Gry są dla mnie czymś niemalże intymnym, bo obcowanie z nimi przypomina rytuał: chcąc wejść na wyższy stopień immersji, muszę dopiąć wszystkie sprawy, by oddać się rozrywce na wielkim ekranie. Najlepiej, jakby jeszcze nikt mi nie przeszkadzał. Czy wyznając taką gamingową filozofię, jest miejsce na przenośne konsole? Tak, a moja przygoda z MSI Claw tylko to potwierdza.
Handheld w komunikacji miejskiej, na przystanku, w miejscu publicznym, na kanapie – te rzeczy nikogo już nie dziwią, a zjawisko postępującej "handheldyzacji" społeczeństwa widać gołym okiem. Kolejne konsole zaczęły niemalże wyrastać jak grzyby po deszczu – jest i MSI Claw, który zdecydowanie się wyróżnia. Producent postanowił stworzyć coś innego, idąc niejako pod prąd, a nie płynąć z nurtem. W odróżnieniu od konkurencji, która postawiła na AMD, w MSI Claw zastosowano procesory Intel Core Ultra 5 135H oraz Intel Core Ultra 7 155H z układem graficznym Intel Arc.
Specyfikacja techniczna MSI Claw
MSI Claw A11M-064 | |
Procesor: | Intel Core Ultra 7-155H 3.8-4.8 GHz |
GPU: | Intel Arc 5, do 2.25GHz 8 XE Cores |
Ekran: | 7-calowy panel IPS, FHD (19920x1080), 500 nitów jasności, odświeżanie 120 Hz, 100 proc. pokrycie palety sRGB |
Pamięć: | 16GB LPDDR5-6400 MHz |
Dysk: | 512GB PCIe Gen4x4 M.2 2230 DRAM-less |
System operacyjny: | Windows 11 Home |
Dostępne gniazda: |
|
Komunikacja: | Intel® Killer™ Wi-Fi 7 (802.11be), Bluetooth 5.4 |
Bateria: | 53 WHr (zasilanie 65W) |
Dodatkowe funkcje: |
|
Wymiary: | 294 x 117 x 21.2 mm |
Waga: | 675 gramów |
Cena: | od 2199 zł |
MSI Claw ma prawo podobać się wizualnie
Gdy otworzyłem pudełko z MSI Claw, obudził się we mnie pierwotny lęk. Ten drapieżca rzeczywiście ma "charakterek" – bije od niego coś pomiędzy nieskrępowaną elegancją a wykalkulowaną agresją. Design – choć prosty – to absolutny plus. O ile od strony ekranu niewiele się dzieje, tak tył konsoli wraz z wylotami powietrza pokazują pazur na całego. Ciekawy projekt i ergonomia idą w parze z jakością wykonania obudowy.
Gdy bierzesz MSI Claw do rąk, nie potrzebujesz wiele czasu, by zaufać tej konstrukcji. Po prostu czujesz, że to jest to, że leży w dłoniach komfortowo, pewnie i miękko. Materiał przyjemny w dotyku i jednocześnie nie ma tendencji do nadmiernego brudzenia się. Przenośna konsola waży 675 gramów.
Niech nie zmyli was wszechobecna czerń – MSI Claw "potrafi w kolory". Podświetlenie RGB obejmuje nie tylko główne przyciski, ale i analogi z efektem Halla. W dedykowanym menu odpowiedzialnym za podświetlenie można spędzić wiele minut, wszak wybór odpowiednich efektów oraz natężenia to sprawa istotna. A jeśli uważasz inaczej, to można całkowicie zrezygnować z tego dodatku. Niemniej jest to przydatna rzecz, jeśli zdecydujemy się na rozgrywkę nocą. Pod przyciskami znajdują się ergonomiczne wcięcia oraz głośniki kierunkowe.
Na pokładzie MSI Claw melduje się 7-calowy ekran dotykowy IPS FHD (1920x1080) o odświeżaniu 120 Hz. Co istotne, panel charakteryzuje się odwzorowaniem barw na poziomie 100 proc. sRGB. Jasność – 500 nitów. Pod tym względem MSI Claw absolutnie nie odstaje od innych konstrukcji, niemniej należy podkreślić, że mamy tu do czynienia z wyświetlaczem LCD, a nie OLED.
Odpalamy MSI Claw
Po uruchomieniu MSI Claw powita nas Windows 11 w asyście MSI Center M – specjalnej nakładki, która będzie naszą bazą wypadową do dalszych działań. Aktywujemy ją specjalnym przyciskiem przy wyświetlaczu. Jeśli należysz do tych graczy, którzy męczą się na samą myśl o personalizacji sprzętu, bo perspektywa błądzenia w opcjach zniechęca, to mam dobrą wiadomość! MSI Center M stawia na minimalizm i jest intuicyjny. Dostęp do platform, biblioteka gier, ustawienia – wszystko w jednym miejscu. Brzmi banalnie? Tak ma być. Dodajmy do tego specjalny panel szybkich ustawień, który materializuje się na wyświetlaczu w postaci bocznego menu.
Wszystko to jest czytelne, intuicyjne i na papierze brzmi wyśmienicie. Tyle teorii, a jak praktyka? Cóż, nakładka MSI Center M kilka razy odmówiła współpracy, co skończyło się ponownym uruchomieniem sprzętu. Chyba największy psikus, jaki sprzedała mi konsola MSI Claw podczas mojej przygody to… zgodzicie się, że bieganie w Dying Light 2 to przydatny element?
A ja taką możliwość utraciłem – lewy analog nie reagował po wciśnięciu, przez co nie mogłem aktywować sprintu. Jasne, można zmienić przypisania, ale mnie zasadniczo zastanawiało jedno: dlaczego lewy analog nie reagował na wciśnięcie? Pomógł reset martwych stref zarówno w trybie gamepada jak i w trybie pulpitu. Bo tak, MSI Claw posiada dwa tryby sterowania. Korzystałem z nich rotacyjnie i moja teoria jest taka, że… no, coś się zacięło. Na szczęście po resecie wszystko wróciło do normy. No cóż, zdarza się w każdym sprzęcie.
Z MSI Claw nie połamiesz sobie paznokci
Wracając do Dying Light 2 – tak, da się przyjemnie grać, o ile do serca weźmiemy kardynalną zasadę, którą powinien kierować się potencjalny posiadacz handhelda: chcesz więcej klatek? Chcesz dłużej pograć? Idź na kompromis, nawet jeśli oznacza to zmniejszenie rozdzielczości ekranu z FHD na HD. Z racji tego, że nie doceniłbym wielu ustawień graficznych na niewielkim ekranie w Dying Light 2, rezygnowałem z wielu dodatkowych opcji, by uzyskać większą płynność. Czego się nie robi, by uprawiać jogging w świecie opanowanym przez zombie?
Około dwie godziny rozgrywki w Dying Light 2 z zadowalającą liczbą klatek na sekundę i przy pewnych kompromisach natury wizualnej – było to możliwe w trybie oszczędzania energii i zmniejszonej jasności ekranu. Oczywiście czas rozgrywki wydłuża się naturalnie, gdy uruchomimy mniejszą, niekiedy niezależną produkcję, która nie jest tak mocno rozbudowana graficznie. Dodajmy, że MSI Claw ma na pokładzie akumulator o pojemności 53 Wh.
Chcąc wycisnąć wszystko, co się da, z bardziej rozbudowanej gry, bateria w trybie najwyższej wydajności będzie prosić o wiaderko z prądem po ok. 70 minutach – tak było w Wiedźminie 3.
Pierwsze testy wydajności MSI Claw po premierze nie napawały szczególnym optymizmem, lecz producent idzie za ciosem i konsekwentnie aktualizuje sprzęt. Sprawne przeskakiwanie między poszczególnymi scenariuszami użytkowania będzie kluczowe i zrobimy to sprawnie z poziomu szybkich ustawień – wystarczy nacisnąć dedykowany przycisk, by aktywować boczny panel. Ciekawostką jest obecność silnika AI, a ten, jak możemy przeczytać, automatycznie optymalizuje ustawienia systemu. Co więcej, jeśli dana gra obsługuje technologię Intel XeSS, możemy wycisnąć jeszcze więcej klatek z danej produkcji, nie idąc przy tym na tak duże kompromisy ustawień graficznych.
Testowałem ciut większe tytuły (Dying Light 2, Diablo 4, Wiedźmin 3), nieco mniejsze (Aliens: Dark Descent, Helldivers 2, Green Hell), a i nie pogardziłem paroma "indykami" z Polski (Inkulinati, Hidden Deep). Chyba najczęściej sięgałem po te mniejsze produkcje, bo to właśnie one, moim zdaniem, najbardziej wpisują się w ideę handheldów – chwytasz spontanicznie za przenośną konsolę, by zrobić przerwę w wykonywanych obowiązkach. To rzeczywiście odpręża, ponieważ omija mnie konieczność wpatrywania się w duży ekran.
Analogi to kolejny atut MSI Claw. Nie ma tu miejsca na tak zwany drift. Pracują niezwykle gładko, a przyjemny i ledwie wyczuwalny opór przypomina o solidnym wykonaniu całej konstrukcji. Spusty i bumpery na pierwszy rzut oka mogą nieco przestraszyć tych graczy, którzy mają nieco mniejsze dłonie, ale spokojnie! W żadnym wypadku nie będziemy siłować się z MSI Claw, ponieważ aktywacja tych przycisków nie wymaga agresywnego dociskania. Słowem: nawet mając filigranowe palce, można z powodzeniem korzystać ze spustów i bumperów, a przecież mamy do czynienia z konsolą o wymiarach 294 x 21,2 x 117 mm z funkcją haptycznych wibracji.
Te walory wykorzystałem chociażby w grze Aliens: Dark Descent. Mijały kolejne etapy misji, a jeden z moich żołnierzy słusznie zauważył, że "It's quiet. Too quiet". Słuszna uwaga, szeregowy. MSI Claw korzysta z Cooler Boost HyperFlow, czyli systemu chłodzenia złożonego z dwóch wentylatorów oraz dwóch ciepłowodów. Zabrzmi to dziwnie, ale w bardziej wymagających produkcjach – gdy za wszelką cenę chciałem wycisnąć z rozgrywki dodatkowe klatki – miałem wrażenie, że coś z MSI Claw jest nie tak, bowiem wentylatory pracowały tak cicho, że to zakrawa o poezję. Sprzęt ani razu się nie przegrzał.
Skoro mowa o dźwiękach, to warto pochylić się nad kierunkowymi głośnikami o mocy 2 watów każdy. Dźwięk jest soczysty, co przekłada się na immersję. Natężenie dźwięku możemy dostosować dwoma przyciskami na górze konsoli lub w panelu szybkich ustawień. W zasadzie nie miałem wybitnej potrzeby korzystania ze słuchawek. Pod względem jakości dźwięku MSI Claw zdaje test z bardzo przyzwoitą oceną.
Czy warto kupić MSI Claw? Teraz jest dużo taniej
Łączność odbywa się za pomocą Intel Killer Wi-Fi 7 (802.11be), Bluetooth 5.4. W MSI Claw dostępne są następujące gniazda: 3.5 mm Audio Combo mini jack, USB-C 3.2 USB/DP/Thunderbolt 4, Power Delivery 3.0 oraz czytnik kart microSD. W zestawie znajdziemy rzecz jasna zasilacz 65 W wraz z instrukcją użytkowania. Gracze stawiający na nowoczesne rozwiązania z pewnością zrobią użytek z czytnika linii papilarnych. Warto pochylić się nad obecnością Thunderbolt 4, bo dzięki temu można przekształcić MSI Claw w laptop poprzez podłączenie zewnętrznego monitora.
Zwłaszcza w asyście specjalnej stacji dokującej. Producent przygotował bowiem rozmaite dodatki: rzeczona stacja dokująca, podróżne etui, szkło hartowane, smycz oraz charakterystyczny breloczek.
MSI Claw to ciekawy handheld. Część graczy podkreślała jednak, że jego cena w pierwszych tygodniach na rynku była zbyt wygórowana. I tu pojawia się istotna kwestia - promocja. Producent przygotował niemałą niespodziankę, obniżając ceny dostępnych wariantów:
- MSI Claw z Intel Core Ultra 5 135H można dostać już za 2199 zł,
- z kolei MSI Claw Intel Core Ultra 7 155H oferowany jest w cenie 2599 zł.
Płatna współpraca z MSI
Komentarze
4Nie oczekujcie wzmianki że także mobilne CPU Intela mogą paść.
Nikt nie będzie przecież płacił za to żeby zniechęcić do zakupu.
A w mojej ocenie to wciąż o wiele za drogo. Za 1300 zł wersję z i7 bym przemyślał.