Ubisoft przyzwyczaił nas do bardzo konkretnej wizji piaskownicy – seria Assassin’s Creed, kolejne odsłony Far Cry i Watch Dogs miały sporo wspólnych elementów. Ewoluowały one z czasem pod potrzeby graczy, jednak nigdy tak mocno, jak w Watch Dogs: Legion.
- wiernie odwzorowany Londyn,; - wciągający, dystopijny klimat totalitarnej Anglii,; - arcyciekawy system tworzenia własnej drużyny,; - powtarzalność ograniczona do minimum,; - mnóstwo hakerskich gadżetów i umiejętności,; - sporo ciekawych aktywności pobocznych w hakerskiej piaskownicy,; - fabuła, która skutecznie zachęca do dalszego grania.
Minusy- niekiedy drętwe dialogi i sztampowe rozwiązania fabularne,; - recykling lokacji trochę daje się we znaki,; - kulejąca sztuczna inteligencja,; - modele postaci nie porywają realizmem,; - znajdzie się trochę błędów, które czasem bardzo poważnie psują zabawę.
Watch Dogs: Legion wymyśla sandboxa na nowo
Francuscy projektanci z Ubisoft wpadli ma całkiem ciekawy pomysł na to, jak zaserwować nam znajome elementy w nowej formie. Główną atrakcją Watch Dogs: Legion jest fakt, że możemy grać wszystkimi postaciami, jakie widzimy na ulicach choć nie jest to tak proste, jak można by się spodziewać po zwiastunie.
Pozyskanie nowego rekruta dla DedSec, czyli walczącej z opresyjną, kontrolującą Londyn korporacją wymaga trochę zachodu – z naszym celem musimy się bowiem zaprzyjaźnić, przekonać go do sprawy, a potem jeszcze wykonać jakąś misję, która pozwoli przypieczętować werbunek.
To sprytny sposób na stworzenie wielu godzin aktywności dla gracza, bez zasypywania mapy znajdźkami, które mogą go nie interesować. Ponieważ postaci rekrutujemy na własne życzenie, możemy robić to tak często, lub tak rzadko, jak nam się podoba.
Możemy też stworzyć „tematyczne” armie bohaterów, pozyskując na przykład bojowników o wolność powyżej 60 roku życia. Emerytami nie pobiegamy zbyt dużo (ich sprint jest marszowym tempem młodszych postaci), jednak zważywszy na to, że Ubisoft przygotował osobne animacje zarówno na czas rozgrywki, jak i do cutscenek, wszystko to daje sporo frajdy.
Śmiertelni bohaterowie i obrażeni przyjaciele
Londyn z Watch Dogs: Legion zapełniony jest bohaterami niezależnymi. To, czy są gangsterami, pracownikami biurowymi czy budowlańcami, określane jest przy pierwszym skanowaniu każdej postaci, ale gra zapamiętuje stworzonych już osobników na zawsze. Co ciekawe, wraz z postacią powstają jej powiązania – inni NPC, którzy mogą ją lubić lub nie lubić i mieć do nas pretensje, jeżeli stanie się jej coś złego.
Naprawdę ciekawy jest jednak fakt, że tak samo traktowane są osoby, którym przypadkowo zrobimy krzywdę. Jeżeli uciekając samochodem potrącimy pieszego i zabijemy go, Watch Dogs: Legion natychmiast wygeneruje go jako istniejącego NPCa i stworzy powiązania, by ktoś był na nas zły za tę bezmyślną jazdę, sprawiając tym samym, że miasto będzie trochę bardziej żywe. W rezultacie otrzymamy niemal symulację prawdziwego świata i piaskownicę, jakiej jeszcze nie było.
Oczywiście, Watch Dogs: Legion ma też pewne ograniczenia. Dla przykładu każdy pozyskany rekrut dostaje jedną z trzech klas postaci i związany z nią zestaw broni, co oznacza, że nie będziemy swobodnie podnosić spluw z pokonanych wrogów. Nowe uzbrojenie będzie co prawda można wykupić za walutę w grze (tę normalną, nie mikropłatności), jednak nie jesteśmy pewni, czy zakupy te dotyczą każdego bohatera osobno, czy wszystkich rekrutów.
Ubisoft stworzył coś, na co zdecydowanie warto czekać
Patrząc na całą gamescomową prezentację, w którą dane mi było uczestniczyć mogę powiedzieć jedno - Ubisoft stworzył coś, na co zdecydowanie warto czekać. Watch Dogs: Legion to potwornie interesujący tytuł, w którym forma rozgrywki wydaje się tak obiecująca, że ma potencjał zakryć wszelkie ewentualne niedociągnięcia fabularne. Hakowanie świata w tej części serii nabiera zupełnie nowego wymiaru.
Komentarze
5Niczym jeden taki twór ostatnio paradujący na ulicach...