Czołgi nacierają w formie przeglądarkowej gry karcianej. Ta całkiem niezła mieszanka może przyciągnąć fanów pancernych bitew, a także taktyki i planowania.
Gatunek „kolekcjonerska karcianka” może budzić skrajne uczucia, od sentymentu i pasji do kompletnego niezrozumienia. Osobiście, na samą myśl o grach tego typu, sięgam pamięcią do czasów przedlicealnych, kiedy na szkolnych korytarzach grupy zapaleńców toczyły bitwy w Magic: The Gathering. Część z nich zbiera swoje karty w koszulkach do dziś. Ja natomiast nigdy się do tej mody nie przekonałem. O dziwo, zmieniła to propozycja firmy Wargaming. Bo gdy postanowiłem dać szansę World of Tanks Generals, licząc po cichu na brak konieczności płacenia za kolejne fizyczne kartoniki nie sądziłem, że ten czołgowy, taktyczno-karciankowy mix tak mnie wciągnie, że z paru początkowych minut, które chciałem mu poświęcić zrobi się nagle kilka godzin.
Jaki czołg jest, każdy widzi
Kolejne czołgi nie są żadną niespodzianką – mamy już w końcu wersje na PC, konsole, urządzenia mobilne, a także grę planszową. Generals jawiło się na horyzoncie od dłuższego czasu, jednak bardziej jako ciekawostka, niż duży tytuł. Gdy zapowiadaliśmy tą produkcję, nasze obawy budziła mała dynamika i wkradająca się do rozgrywki nuda. Od tamtej pory, twórcy z Wargamingu mieli jednak sporo czasu na dopracowanie poszczególnych elementów i przeniesienie wielu jednostek ze starszej produkcji. Znane z World of Tanks pojazdy, wraz ze wszystkimi swoimi modyfikacjami, pozwoliły na stworzenie około 200 kart, których zbieranie może na dłużej przyciągnąć niejednego fana czołgów. Bez obaw - gra zaczyna się łagodnie, bez rzucania początkujących na głęboką wodę.
O czym warto wspomnieć już na wstępie, to łatwa dostępność produkcji – zagrać możemy z poziomu przeglądarki internetowej lub na iPadzie. Nie musimy także być weteranami karcianek – po pierwszym uruchomieniu, będziemy przez chwilę prowadzeni za rękę. Na początku gry otrzymujemy bowiem dostęp jedynie do podstawowych sztabów każdej z trzech dostępnych nacji – ZSRR, Niemiec i USA. Do każdego z nich dołączonych jest 30 grywalnych kart, które stanowią naszą początkową talię. Ta będzie szybko zmieniać się w miarę naszych postępów, a każdorazowo podczas sięgnięcia do Generals, przeliczana jest siła naszego zestawu. Na jej podstawie dobierany jest przeciwnik – komputerowy lub żywy.
Hajda na wroga!
Na przeciwległych rogach planszy złożonej z 15 kwadratów, stawiane są dwa sztaby – nasz i przeciwnika. Każdy z nich dysponuje punktami wytrzymałości, pewną siłą ognia, kierowanego na dowolne pole planszy, a także początkowym zasobem odnawialnych surowców. Cel? Wyeliminować wrogą bazę. Choć może się to wydawać proste, szybko okazuje się, że diabeł tkwi w szczegółach.
Pierwszych parę rozgrywek, wliczając w to samouczek, przeznaczamy właściwie na poznawanie kart i zdolności specjalnych. W każdej rundzie możemy bowiem zagrać pewną liczbę dobranych jednostek, a także wykorzystać je – na przykład do ruchu bądź strzału. Wszystkie mają odmienne statystyki i umiejętności. I choć początkowo działania inne, niż oddanie salwy z czołgu, mogą wydawać się niejasne i skomplikowane, we wszystkim można się bardzo szybko połapać.
Co więcej – poznawanie kolejnych technik i taktyk daje niemałą satysfakcję. Z własnego doświadczenia wiem, że zrozumienie kiedy i dlaczego mogę się ruszać lub kontratakować, przynosi sporo frajdy, a co ważniejsze – dość szybko owocuje kolejnymi, wygranymi pojedynkami. Interesujących rozwiązań uczymy się także patrząc na bardziej zaawansowanych przeciwników, którzy umiejętnie wykorzystując swoje jednostki, rozcierają nas w pył.
Najważniejsze, że porażki nie są przypadkowe, lecz wynikające czasem z lepiej zorganizowanej talii, a innym razem z lepszych zdolności taktycznych. Przegrana jednak absolutnie nie frustruje. Jest to sytuacja zupełnie odwrotna do „klasycznego” World of Tanks, w którym przypadkowy pocisk lub nawet nierozsądne działania sojuszników są w stanie zakończyć naszą rozgrywkę i doprowadzić do szewskiej pasji. W Generals uczymy się na błędach, obmyślając każdorazowo plany na następne bitwy.
Zbierz je wszystkie
Zdarza się natomiast, że przeciwnik „wyskoczy” z niesamowicie mocną kartą. Czy możemy wtedy narzekać na nieuczciwość gry lub zły matchmaking? W żadnym wypadku. Każda jednostka ma bowiem swoją wartość punktową i koszt, które później całościowo opisują nasz zestaw – wybierając potężne czołgi możemy spodziewać się, że przeciwnik również wytoczy ciężkie armaty. Możemy też kombinować i obniżać siłę talii, na przykład umieszczając w niej parę słabych kart i jednego kolosa, który zmiażdży większość maszyn przeciwnika.
Poza paroma kartami premium, wszystkie jednostki które zobaczymy we wrogiej armii, sami możemy bez większych problemów odblokować. Wystarczy odpowiednio dużo grać, zdobywając punkty doświadczenia i wydając je w drzewku rozwoju. Dzięki temu, nie ma kart unikalnych, do których nigdy nie dojdziemy i przez brak których będziemy ponosić porażki.
Co jeszcze ważniejsze – tak naprawdę nikt nie każe nam się rozwijać. Osobiście za największą zaletę World of Tanks Generals uważam to, że taką samą frajdę daje gra początkowym sztabem szkoleniowym, co wysoko rozwiniętą talią, z bazą 8-go poziomu. Na serwerach czeka masa użytkowników z kartami o niemal każdej sile. Czasem na znalezienie oponenta trzeba co prawda poczekać parę długich minut, jednak liczę na zniwelowanie tej bolączki po zwiększeniu liczby graczy.
World of Tanks Generals, czyli pojedynek strategów
Po rozegraniu sporej liczby partii w World of Tanks Generals, mogę powiedzieć o tej grze jedno – nie widzę argumentu, dla którego każdy fan czołgów, gier strategicznych, karcianych czy planszowych, nie miałby choć na chwilę spróbować w niej swoich sił. Przede wszystkim dlatego, że nie wymaga instalacji, przez co jest łatwo dostępna, a także nic nie kosztuje. Oczywiście, istnieje opcja wykupienia konta premium, jednak umożliwia ono głównie szybszy rozwój talii i nie jest niezbędne do zabawy.
World of Tanks Generals jest świetną, szybką produkcją. Podstawowe zasady można opanować bardzo szybko, jednak nic nie stoi na przeszkodzie, by odkrywając kolejne karty zwiększać liczbę możliwości i taktyk. Do gry można usiąść na 15 minut, rozgrywając jedną-dwie bitwy początkowym sztabem. Można też spędzić długie wieczory na konstruowaniu idealnej talii, by potem prowadzić ją do boju w ciężkich potyczkach na wysokim poziomie. Fakt, że sam mogłem zdecydować o złożoności rozgrywki, dał mi niespotykaną wcześniej opcję dostosowywania zabawy do własnych preferencji. Dzięki temu mogę z pełnym przekonaniem polecić tą produkcję zarówno początkującym strategom, traktującym gry jako zabawę na parę chwil, jak i tym, którzy chcą spędzić całe wieczory na planowaniu dalszych posunięć. Jestem przekonany, że nowej produkcji Wargamingu nie braknie oddanych zwolenników.
Ocena końcowa:
- tworząc własną talię ustalamy poziom rozgrywki
- dobrze działające wyszukiwanie przeciwnika
- ogrom kart do wyboru
- wysoki poziom zabawy, bez konieczności stałego rozwoju
- łatwe do opanowania zasady
- przyjemne i czytelne ilustracje
- czasami ciężko o przeciwników
- brak różnych rozmiarów map
- Grafika:
zadowalający plus - Dźwięk:
zadowalający plus - Grywalność:
dobry
Komentarze
1