Nintendo U-Force
Sterowanie grą bez pada? Już w 1989 roku Nintendo uważało, że to rozwiązanie jest na wyciągnięcie ręki. Dosłownie, bo w rzeczy samej chodziło o wyciąganie przed siebie dłoni, umieszczanie ich między dwoma panelami i obracanie tak, żeby czujniki podczerwieni mogły rozpoznać ich pozycję. W zasadzie ten sprzęt miał tylko jedną wadę: nie działał. W każdym razie nie tak dobrze, jak zakładano. Ale poza tym sprawdzał się świetnie. Głównie jako podstawka pod kubek z herbatą.
Aparat i drukarka do Gameboya
W dzisiejszych czasach zrobić zdjęcie i je wydrukować to żaden problem. Nawet nie trzeba drukować, starczy je wrzucić na „fejsa” czy innego „insta”. Ale w zamierzchłych czasach Gameboya nie było to takie proste, dlatego też Nintendo postanowiło wypuścić aparat, który po przymocowaniu do przenośnej konsoli pozwalał wykonać czarno-białe zdjęcie i mini-drukarkę, umożliwiającą przeniesienie takiego obrazu na papier.
Szkoda tylko, że ten zestaw bardziej wyglądał na zabawkę, niż na profesjonalne urządzenie, a jakość fotografii i wydruków tylko potwierdzała to wrażenie.
R.O.B.
Luke miał swojego R2D2, a mały John Connor – T800... Ale my, ludzie z krwi i kości, mogliśmy co najwyżej pomarzyć o własnym robocie. I nawet karkołomne przedsięwzięcie Nintendo, żeby spełnić nasze rozbuchane fantazje spełzło na niczym. R.O.B. teoretycznie był robotem, towarzyszącym nam podczas rozgrywki na konsoli, jednakże takim o zerowej inteligencji, bardzo ograniczonym zakresie ruchów i refleksie ślimaka na haju.
Aura Interactor
Rok 1994 porządnie nas obił za sprawą Aura Interactor. Wyglądająca jak kamizelka kuloodporna uprząż miała jedno zadanie – zaangażować w wirtualną rozrywkę wrażenie dotykowe. A konkretnie korpus, który otrzymywał imitowane przez fale dźwiękowe ciosy.
Oczywiście, sprzęt ten przygotowano głównie z myślą o bijatykach, ale prędko okazało się, że mało kto ma ochotę przywdziewać wibrującą zbroję po to tylko, żeby poczuć na własnej skórze łomot, jaki dostaje od Goro czy innego Sub-Zero.
AlphaGrip AG-5
Ile przycisków powinien posiadać idealny kontroler? 42! W każdym razie z takiego założenia wyszli twórcy AlphaGrip AG-5, którzy stworzyli prawdziwą bestię wśród padów. Ich urządzenie nie tylko miało sprawdzać się w grach, ale i w pracy biurowej. Niestety, człowiek posiada jedynie dziesięć palców u rąk, które nijak nie mogły nadążyć za górnolotnymi ambicjami projektantów.
Nintendo Virtual Boy
Przez wiele, wiele lat eksperymenty z goglami 3D owocowały jedynie symulacją dotkliwej choroby lokomocyjnej. Jednym z takich urządzeń był Nintendo Virtual Boy, który już w 1995 roku oferował trójwymiarową rozgrywkę. Była ona jednak na tyle problematyczna, że urządzenie nigdy oficjalnie nie wydostało się poza granice Japonii. A i w swoim mateczniku mało kogo urzekło, dajmy na to, przestrzennym Tetrisem regularnie pauzowanym dla uniknięcia mdłości i bólów głowy.
Wędka Dreamcasta
Konsola Sega Dremcast posiadała wiele dodatków – od kierownicy po matę do tanecznych wygibasów. Ale chyba najbardziej nietypowym z nich wszystkich była wędka do łowienia cyfrowych ryb. Ten awangardowy pomysł nie przeżył jednak próby czasu, co może oznaczać, że fani wędkarstwa mimo wszystko preferują odpoczynek na łonie natury, a nie „w wirtualu”.
Pewnie ten nietypowy kontroler Segi byłby dużo atrakcyjniejszy, gdyby dodano do niego elektroniczne robaki na przynętę. Albo pomost nad jeziorem i zgrzewkę realnego piwa.
Zalman FPS Gun
Czy ktoś jeszcze pamięta, że recenzowaliśmy ten gadżet?
Myszy dzielą się na te mniej i bardziej zabójcze. Zalman FPS Gun zalicza się do tych najgroźniejszych, zwłaszcza dla zdrowia psychicznego osób, które próbowały przywyknąć do nietypowego kształtu tego gadżetu. Ale znajdą się i jego entuzjaści, szczególnie, że mysz można jeszcze w niektórych miejscach dostać.
W założeniach mieliśmy otrzymać opartą na technologicznej bazie klasycznego pecetowego gryzonia kolbę od karabinu. Czy to się udało? Hmm, patrząc na efekt końcowy ciężko powiedzieć. Z drugiej strony, ilu z Was chciałoby posiadać ten gadżet? No właśnie…
Maszyna do szycia Nintendo
Niektóre gadżety świata gier zdążyły umrzeć, zanim się jeszcze narodziły. Tak się stało z maszyną do szycia Nintendo. Nie, nie przesłyszeliście się! Kiedy NES święcił tryumfy, twórcy skaczącego hydraulika i skrzata imieniem Link eksperymentowali nad urządzeniem, które pozwoliłoby za pomocą ich konsoli dziergać swetry.
Jakkolwiek pasjonująco brzmi ten pomysł, utknął on na fazie prototypu. A dlaczego? Cóż, to pozostanie jedną z wielkich tajemnic gamingowego rynku.
uDraw GameTablet
Jako że pecety od lat służą z powodzeniem grafikom, udoskonala się możliwości przenoszenia obrazów spod wprawnej ręki artysty na ekran. Co ciekawe, uDraw GameTablet próbowało osiągnąć ten sam efekt w przypadku konsol, choć tym razem celem miała być bardziej zabawa, aniżeli praca.
I właśnie to przesunięcie akcentów w połączeniu z wadami technicznymi sprzętu sprawiło, że adresat produktu nie był jasno określony. Zawodowcy zostali przy bardziej zaawansowanych technologicznie rozwiązaniach, a gracze… Cóż, oni nieprzerwanie wolą klasyczne pady.
Toshiba Full Face Helmet
Na współczesne gogle VR można narzekać – bo niewygodne, bo przyciężkie, bo obciążone jeszcze innymi wadami. Po drugiej stronie barykady są klasyczne ekrany, do których wszyscy od dawien dawna już przywykli. A gdzieś między tymi dwoma technologicznymi gałęziami narodził się dziwaczny wynalazek Toshiby, który przypominał nakładany na głowę telewizor…
I w zasadzie tym właśnie był. Ten gadżet nigdy jednak nie trafił pod strzechy. Widocznie zakrzywiony 40-centymetrowy ekran z wbudowanym projektorem to zbyt wiele na nasze głowy.
Komentarze
8