Po blisko czterech latach spokoju inwazja obcych na nasze komputery została wznowiona. XCOM 2 to nowe, potężniejsze oblicze kosmicznego zagrożenia.
- wciągająca, pełna tajemnic opowieść,; - mroczny klimat okupacji,; - nowa baza i system rozbudowy sieci kontaktów,; - tryb ukrycia,; - nowe klasy postaci,; - nowe jednostki obcych,; - ulepszona oprawa graficzna,; - możliwość personalizacji broni,; - bardziej dynamiczna kamera na polu walki,; - wysoki poziom trudności
Minusy- niewykorzystany potencjał trybu ukrycia,; - miejscami odczuwalna powtarzalność misji,; - brak wyczerpującego wprowadzenia do niektórych elementów rozgrywki
XCOM 2 skacze wzwyż
Restart serii XCOM z 2012 roku był niezwykłym wydarzeniem. I, co ważniejsze, nie jest to opinia jedynie zażartych fanów tego tytułu. Zaadaptowanie turowej gry taktycznej rodem z zamierzchłych lat dziewięćdziesiątych do standardów wirtualnej rozrywki XXI wieku było wyzwaniem karkołomnym. Tym bardziej zaskoczył wszystkich spektakularny efekt, jaki udało się osiągnąć twórcom z Firaxis Games. Jednak proporcjonalne do tamtego zaskoczenia okazały się rosnące we mnie wątpliwości, które mógłbym streścić jednym pytaniem: Czy sequel tego awangardowego remake'u ma prawo odnieść porównywalny sukces? W odpowiedzi na moje powątpiewanie XCOM 2 wziął rozbieg i jednym susem sięgnął absurdalnie wysoko zawieszonej poprzeczki.
Zgniły sojusz smutnych panów
Choć w rzeczywistości premiery obu najnowszych tytułów z serii XCOM dzielą zaledwie cztery lata, w wirtualnym świecie opanowanym przez obcych zdążyły upłynąć już dwie dekady. Można by pomyśleć, że dwadzieścia lat to wystarczająco dużo, żeby uporać się z tak niewielkim problemem, jakim jest paru uzbrojonych dziwolągów z odległej planety. Jednak po wydarzeniach znanych z XCOM: Enemy Unknown sprawy na Ziemi przybrały niepokojący obrót.
Regularna wojna między mężnymi obrońcami ludzkości a hordami galaktycznych poczwar przerodziła się w śliski alians będący w rzeczywistości zamaskowaną formą okupacji. Szlachetną organizację XCOM zastąpiła podejrzana instytucja ADVENT, która ma na celu jedynie mydlić oczy Ziemianom i wychwalać pod niebiosa napastników z kosmosu. Niby panuje pokój, ale cóż z niego za pożytek? Ulice ziemskich metropolii patrolują opancerzeni żandarmi, a telewizja na okrągło transmituje ponurego faceta w przeciwsłonecznych patrzałkach, który jest równie obiektywny jak reporterzy północnokoreańskich serwisów informacyjnych.
Nic więc dziwnego, że pojawia się pytanie o to, gdzie w tym ponurym świecie znaleźć miejsce na taktyczne podchody, strategiczne plany i pełne emocji strzelaniny? Odpowiedź wcale nie jest taka trudna. Wprawdzie oficjalnie XCOM został zlikwidowany, jednak nie znaczy to, że przestał istnieć. Choć propaganda ADVENT-u zaklina rzeczywistość i trąbi o garstce głupawych bandziorów, w gruncie rzeczy próbuje w ten sposób zamieść pod dywan wiadomości o xcomowych kombatantach, którzy teraz stoją na czele ziemskiej partyzantki.
Mogło się wydawać, że świat, w którym z nieba spadają tajemnicze kapsuły, a ludzkość musi stawić czoła inwazji szpetnych ufoludków był dostatecznie przygnębiający, jednak XCOM 2 udowadnia, że nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej. Naszpikowane służbami porządkowymi miasta, w których nie brakuje zastraszonych ludzi i monumentów wznoszonych ku czci „starszej rasy”, stanowią widok znacznie bardziej przygnębiający, niż bloki burzone ogniem pozaziemskiej artylerii. Tym bardziej, że właśnie w tych beznadziejnych okolicznościach przychodzi nam przejąć kontrolę nad oddziałem ostatnich obrońców planety.
Co gorsza, wróg nie próżnował przez te dwadzieścia lat. Stał się nie tylko potężniejszy, ale też mniej przewidywalny. Najeźdźcy z kosmosu mutują, przeprowadzają na sobie eksperymenty, krzyżują się z ludźmi i robią wszystko, co mogą, żeby udoskonalić swoje obślizgłe szarozielone cielska.