Dokładne mierzenie czasu to jedna z podstaw funkcjonowania dzisiejszej cywilizacji technicznej. Podobnie jak uzgadnianie tego czasu pomiędzy różnymi miejscami na Ziemi. Z tego też powodu w 1884 dokonano historycznego podziału terenu naszej planety na strefy czasowe.
Dziś mamy bardzo dokładny standard czasu, który zwany jest Uniwersalnym Czasem Koordynowanym, w skrócie UTC. Jest on wyznaczany z pomocą bardzo dokładnych atomowych wzorców czasu, czasem koordynowanym względem czasu słonecznego i korygowanym na okoliczność nieregularności tempa rotacji Ziemi, i to do niego odnoszą się inne pomiary, w tym te niezbędne dla funkcjonowania sieci nawigacji satelitarnej. Tu nie wystarczy dokładność rzędu sekund, czas UTC jest wyznaczany z dokładnością nanosekund (nanosekunda to miliardowa część sekundy) na jeden dzień.
UTC to nie to samo co GMT
Czas UTC to czas obowiązujący na południku zerowym i stąd biorą się spore nieporozumienia, gdyż często czas UTC jest utożsamiany z czasem GMT, czyli średnim czasem Greenwich. W rzeczywistości to jednak dwie różne rzeczy. UTC jest standardem, natomiast GMT jest odpowiednikiem strefy czasowej.
Czas UTC jest wszędzie w danym momencie taki sam, natomiast czas obowiązujący w danej strefie czasowej bywa różny zależnie od miejsca na Ziemi, a czasem także momentu w ciągu roku. Wiele krajów, choć pod względem liczby ludzi jest to mniejszość populacji człowieka, stosuje bowiem korektę czasu strefowego w okresie letnim. Nawet w Wielkiej Brytanii czas GMT (UTC + 0h) obowiązuje tylko zimą, latem jest to BST (UTC + 1h), czyli Brytyjski Czas Letni, przesunięty o godzinę w przód względem czasu GMT. Ciekawostką jest, że jedynym europejskim krajem, który stosuje czas GMT przez cały rok, bo nie ma tam zmiany czasu na letni, jest Islandia.
W Polsce mamy teraz strefę czasową UTC + 1h, która określana jest jako CET, czyli czas środkowo-europejski. Latem jest to jeszcze dodatkowa godzina względem CET, czyli mamy strefę UTC + 2h, określaną jako CEST. Dążymy, podobnie jak cała Unia Europejska, by w końcu czas CEST obowiązywał cały rok.
Dziś już nie widzimy sensu w stosowaniu przesunięcia czasu, choć w rzeczywistości przyzwyczailiśmy się do czasu letniego, a gdy wprowadzano zmianę czasu, w różnych krajach w różnych momentach XX wieku, to czas zimowy był czasem obowiązującym w danej strefie czasowej. A skąd wzięły się w ogóle strefy czasowe? To jeszcze inna historia.
Jak mierzono czas w przeszłości?
Pomiar czasu kojarzymy z urządzeniem do jego wyznaczania względem przyjętego punktu odniesienia, w dawnych czasach był to moment górowania Słońca, dziś są to sygnały nadawane przez radio/internet , dlatego od razu do głowy przychodzą nam zegary. Kiedyś były to zegary słoneczne, klepsydry, z czasem zaczęto polegać na obserwacjach astronomicznych. Mechaniczne zegarki z początku były, co warto odnotować, bardziej ozdobą niż faktycznymi czasomierzami.
Jednak nie było tak jak jest obecnie np. w Europie - w Warszawie i Paryżu mamy tę samą godzinę, bo jest to ta sama strefa czasowa. W Nowym Jorku jest 6 godzin wcześniej, bo to strefa z czasem UTC - 5h, itd. Czas jednak nie cofa się w nieskończoność w miarę jak podróżujemy na zachód, bo wtedy mielibyśmy absurdalne poczucie podróży w czasie przy kolejnych okrążeniach Ziemi. Przez Ocean Spokojny przechodzi tak zwana linia zmiany daty, co pozwala na zachowanie spójnego upływu czasu na całej planecie.
W dawnych czasach nie było ani mowy o szybkich dalekich podróżach, ani o komunikacji, która dziś odbywa się natychmiastowo niezależnie od tego gdzie znajdują się kontaktujące osoby. Kolumba nie interesowało to, która jest godzina w Hiszpanii, w momencie gdy lądował na wyspach w pobliżu Ameryki. Co prawda ludzie zdawali sobie sprawę (nie wszyscy), z różnego upływu czasu, w różnych miejscach Ziemi, ale dokąd nie było jednolitego standardu czasu, wyznaczano go na podstawie lokalnych pomiarów, np. związanych z obserwatoriami astronomicznymi. Godziny nawet pomiędzy miastami mogły się różnić.
Choć londyński Big Ben wydaje się nawiązywać do czasów, gdy zegary na wieżach były jedynym czasomierzem w okolicy, to powstał on już w XIX wieku, gdy pomiar czasu mieliśmy dobrze opanowany.
Dziś nie przejmujemy się problemem synchronizacji czasu. Smartfon samodzielnie komunikuje się z centrum nadającym czas odniesienia i to wszystko. Czasem trzeba ustawić domowe urządzenia, ale im bardziej są one typu IoT, tym rzadziej jest to konieczne. Gdy nie było internetu, nie było telewizji, ani nawet radia, ludzie konfrontowali czas z miejskimi ratuszami, na których umieszczone były zegary, lub z innymi miejscami w okolicy. Był to czas, gdy dzwony kościelne pełniły ważną rolę w regulacji czasu w ciągu dnia poza nawoływaniem do modlitwy, dziś ich odgłosy to jedynie echo przeszłości.
W końcu jednak musiała nadejść zmiana, która sprawiła, że ludzie zaczęli posługiwać się pewnym systemem mierzenia czasu, odpowiednim dla cywilizacji globalnej.
1 listopada 1884 roku - dzień, w którym wprowadzono linię zmiany daty
Pierwszy zegar wahadłowy skonstruował Huygens w 1657 roku, a w 1764 roku wymyślono chronometr, czyli bardzo dokładny czasomierz. Dziś stosujemy zegary atomowe jako urządzenia mierzące czas najdokładniej.
Choć koncepcja zegara atomowego została wysnuta już w XIX wieku, tamto stulecie nie było jeszcze gotowe na tak zaawansowane urządzenia. Podówczas stosowano chronometry mechaniczne, które mierzyły czas z wystarczającą dokładnością, by uzgodnić go pomiędzy różnymi miejscami na Ziemi.
Obserwatorium w Greenwich zimą.
Idea stref czasowych pojawiła się w USA w XIX wieku, gdy ten kraj rozrósł się od Atlantyku po Pacyfik, podobnie jak sieć kolejowa. W październiku 1884 roku podczas międzynarodowej konferencji (International Meridian Conference) w Waszyngtonie ustalono, że od 1 listopada 1884 roku czas południka zerowego, czyli GMT zostanie uznany jako standard czasu (od 1972 roku tym standardem jest UTC, a GMT to odniesienie do strefy czasowej) i wszelkie inne wskazania, będą się do niego odnosiły.
Założono, że obszar Ziemi zostanie podzielony na 24 strefy, wprowadzono też linię zmiany daty. To konsekwencja prostego rachunku. 24 strefy obejmujące po 15 stopni długości geograficznej każda, daje razem 360 stopni, czyli pełen obwód Ziemi. Zapewniało to stosunkowo niewielkie odstępstwa od średniego czasu słonecznego, czyli zegarki ze sporą dokładnością pokazywały czas, który pasuje do położenia Słońca na niebie.
Okazało się jednak, że 24 strefy to za mało. Jest ich znacznie więcej
Jak jednak wiecie, był to zbyt idealny system i z czasem, gdy różne kraje zaczęły adaptować się powoli do stref czasowych, co nastapiło dopiero w XX wieku, okazało się, że ich rozmiar znacznie przekracza 15 stopni, a czasem są to strefy gdzie różnica względem innych stref to nie pełne godziny, ale 45, 30, a nawet 15 minut.
Idealnym przykładem jest Europa. Na atlantyckich wybrzeżach kontynentalnej Hiszpanii, mamy ten sam czas co we wschodniej Polsce mimo iż te miejsca dzieli więcej niż 30 stopni kątowych w długości geograficznej. Chiny też stosują jeden czas, podczas, gdy podobnych rozmiarów Stany Zjednoczone (z pominięciem Alaski i Hawajów) maja aż cztery strefy czasowe.
Strefy czasowe obowiązujące na Ziemi.
Łącznie na Ziemi mamy 38 stref czasowych, a nie jak początkowo sugerowano 24 strefy. Na dodatek linia zmiany daty nie jest linią prostą. Przebiega w przybliżeniu wzdłuż południka 180 stopni, ale są odstępstwa od, czego konsekwencją są tak dziwne strefy czasowe jak UTC + 14h, czy miejsca, które mimo że leżą na podobnej długości geograficznej, ale różniące się czasem o 24 godziny (czyli w jednym miejscu jest piątek godzina 11, a w drugim ta sama godzina, ale już w sobotę).
Choć pozornie Świat został podzielony w dniu 1 listopada 1884 roku, to wprowadzenie stref czasowych pomogło w globalizacji. Strefa czasowa GMT obowiązuje również na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej i to przez cały rok, nie ma tam więc zmiany czasu na letni, co zresztą byłoby absurdalne. Inaczej rzecz ujmując, obowiązuje tam czas UTC, który w wojskowych zastosowaniach nazywany jest czasem Zulu (Zulu time).
Źródło: inf. własna, fot: wejsciowe jcomp/freepik
Komentarze
1