Microsoft uznał, że sam Ci zainstaluje rozszerzenie do usług... Google?
Gigant z Redmond cały czas stara się zdobyć udziały rynkowe, należące do firmy z Mountain View. Chodzi oczywiście o wyszukiwarkę i przeglądarkę internetową. W przypadku tej drugiej Microsoft wprowadził do Edge rozszerzenie ułatwiające pracę z dokumentami… Google. O co chodzi?
Microsoft od wielu lat nie jest w stanie przejąć dominacji w segmentach, gdzie Google ma ugruntowaną pozycję. Choć ostatnimi czasy Bing oraz Edge mają się coraz lepiej, to nadal daleko im do prekursorów rynku. W przypadku swojej wyszukiwarki internetowej, Microsoft wprowadził do niej funkcjonalność algorytmów AI, co znacząco zwiększyło jej popularność. Z Edge natomiast sprawa wygląda trochę inaczej. Odkąd twórcy systemów Windows porzucili swoje autorskie silniki przeglądarek na rzecz projektu Chromium, udział ich przeglądarki systematycznie rośnie (osiągając aktualnie prawie 11% udział na rynku światowym). Wielu użytkowników doceniło Edge za lekkość i funkcjonalność. Inni natomiast wciąż mają obiekcje do tego, w jakim kierunku będzie rozwijać się przeglądarka od firmy Microsoft i jak bardzo rozrasta się o nowe, niekoniecznie przydatne funkcje.
W ostatnich dniach pojawiła się związana z powyższym, bardzo intrygująca ciekawostka. Otóż w Edge (od wydania 114.0.1823.58) niektórym użytkownikom zaczęło pojawiać się rozszerzenie o nazwie „Google Docs Offline extension”. Jak sama nazwa wskazuje, umożliwia ono pracę w trybie offline z internetowymi narzędziami biurowymi Google – Dokumentami, Arkuszami i Prezentacjami. Co ciekawe, zainstalowane rozszerzenie nie jest domyślnie włączone, więc po prostu siedzi w tle i jest nieaktywne. Sam Microsoft informuje, że:
Rozszerzenie Google Docs Offline zostanie wstępnie zainstalowane i będzie domyślnie wyłączone dla użytkowników Microsoft Edge (…) Gdy użytkownik przejdzie do Dokumentów Google, rozszerzenie zostanie automatycznie włączone.
Jest to naprawdę dziwna sytuacja. Rozszerzenie instaluje się samodzielnie (bez zgody użytkownika), dotyczy konkurencyjnego rozwiązania i dodawane jest do przeglądarki za aprobatą samej firmy Microsoft. O co tutaj chodzi? Z samej dokumentacji (dotyczącej aktualizacji przeglądarki) ciężko coś sensownego wyczytać. Użytkownik platformy Twitter - Leopeva64 – zauważył tylko, że to rozszerzenie jest domyślne dla przeglądarki Google Chrome. Wobec tego może doszło do jakiegoś niezrozumiałego ściągnięcia funkcjonalności z silnika Chromium? Czas pokaże…
Już użytkownicy Edge Canary (wczesnej wersji testowej) zauważyli wcześniej autoinstalację nowego rozszerzenia
A co Wy o tym wszystkim myślicie? Napiszcie w komentarzu, czy Wy trafiliście na to rozszerzenie w swojej przeglądarce Microsoft Edge?
Źródło: techradar, Neowin
Komentarze
8Po instalacji odpalam go żeby ściągnąć chrome.
Zaraz wyskakuje mi komunikat że Edgar ma to samo co Chrome i tego drugiego nie potrzebuję.
(Do tego w wyszukiwarce na pierwszym miejscu po wpisaniu słowa Chrome mam link do Opery xD)
Klikam w link Chrome i znowu Edgar nie otwiera mi strony po kliknięciu upewniając mnie ponownie komunikatem że Chrome nie jest mi potrzebny.
Ja dalej jak ten uparty osioł instaluje Chrome .
Przeglądarka się zainstalowała i myślę sobie że teraz to już pójdzie z górki bo Chrome pyta o zgodę na ustawienie jako przeglądarka domyślna.
W panelu wyboru aplikacji domyślnej czekała na mnie jeszcze jedna pułapka - przycisk na dużym niebieskim tle (który wielu zapewne kliknie myśląc że to przycisk potwierdzający zmianę przeglądarki a tu zonk.)
Duży przycisk zostawia Edgara jako domyślną przeglądarkę ,odnośnik do zmiany przeglądarki jest pod nim ,napisany dużo mniejszą czcionką bez niebieskiego oczoj@#nego obramowania.
Ciekawe czy Unia się za takie ich praktyki znowu nie weźmie...