Patent na podobne rozwiązanie jak dzisiejsze kijki przyznano 30 lat temu
Rozwój cyfrowych technologii foto, a przede wszystkim gwałtowna popularyzacja smartfonów, leży u podstaw powodzenia wielu ciekawych rozwiązań - oprogramowania, sprzętu czy usług, które pozwalają realizować nasze oczekiwania. Jednak wiele rzeczy, które uznajemy za atrybuty świata cyfrowego, to w praktyce echo potrzeb, które istniały już dawno temu. Potrzeb, które mógł mieć każdy człowiek.
Przykładem jest kijek do selfie, który w tym roku teoretycznie obchodzi 30-lecie. Kijek, który w zasadzie nie powinien tak się nazywać. Gdyż słit-focie to tylko jedno z wielu zastosowań dla rozkładanego ręcznego statywu ze zdalnym wyzwalaczem spustu migawki.
Taki kijek można zastosować do uniesienia smartfona, a nawet aparatu, wysoko ponad głowę by zyskać lepszą perspektywę podczas fotografowania w tłumie lub w sytuacji gdy wokół znajdują się przeszkadzające nam przedmioty. Oddalenie obiektywu od twarzy pozwala lepiej wyeksponować tło i uniknąć typowego, dla selfie wykonywanego z ręki, charakteru zdjęcia. Tenże kijek pozwala również wygodnie trzymać smartfon podczas filmowania czy fotografowania, choć nie jest tak komfortowy jak dedykowane rozwiązanie. Teoretycznie kijek może też pełnić rolę monopodu, a z racji małej masy smartfona, nawet statywu. Mówiąc ogólnie, kijek do selfie jest znacznie praktyczniejszy niż sugeruje to jego nazwa.
„Telescopic extender for supporting compact camera”
Dlaczego akurat kijek do selfie wzięliśmy na warsztat? Jak wspomnieliśmy 30 lat temu amerykański urząd patentowy przyznał patent (obecnie już wygasły) na tego typu rozwiązanie. Wniosek ilustrowany schematem, który widać powyżej, złożono w 1984 roku. Autorów było dwóch - Hiroshi Ueda i Yujiro Mima. Pracowali oni wtedy dla koncernu Minolta.
Czy zatem to właśnie tych panów (na zdjęciu Hiroshi Ueda) należy uznać za twórców kijka do selfie? Z formalnego punktu widzenia, choć sprawa patentowa dotyczy jedynie terenu USA, można tak powiedzieć. A przynajmniej warto ich uznać za ojców twórców tej idei gdyż dzisiejsze kijki do selfie są bardzo podobne do pomysłu sprzed 30 lat. Mają jedynie inne sterowanie spustem migawki - zamiast wężyka spustowego pilot bluetooth.
Owszem, nie ulega wątpliwości, że taki pomysł mógł się narodzić w każdej głowie. W końcu fotografie selfie wykonywano prawie od podczątku istnienia fotografii. Jednak nie każdy ma odwagę, by sprawie nadać bieg, który zakończy się przyznaniem patentu.
W przypadku pomysłodawców kijka do selfie, przyznanie patentu nie przełożyło się na wielkie zyski. Produkt nie zyskał popularności. Dlaczego? Można stwierdzić, że w pewnym sensie to proste urządzonko wyprzedzało swoje czasy. W latach 80-tych XX wieku dostępne były już kompakty. Jednak jedyną metodą podglądu zdjęcia było umieszczenia lusterka na przedniej ściance aparatu, w którym widać było mniej więcej to co będzie uwiecznione na kliszy, która na dodatek nie była dostępna w nieograniczonych ilościach. Porównajcie to z dzisiejszym podglądem na ekranie smartfona i możliwością bezkarnego powtarzania i kasowania niepasujących nam ujęć.
Kijka do selfie nie należy utożsamiać jedynie z branżą smartfonów. Niedawno wraz z premierą kompaktu systemowego Nikon 1 J5, tenże japoński koncern poszerzył ofertę o takie właśnie akcesorium dedykowane aparatom.
Dopiero wiele lat później, ktoś wpadł na podobny pomysł, a może zajrzał do starych biuletynów urzędu patentowego i "zasugerował się" wspomnianym patentem. I tak kijek do selfie miał swój wielki powrót. Ale o tym, że to nie debiut, nie każdy musiał wiedzieć.
Źródło: BBC News
Komentarze
10