Zmiana marki aparatu, czyli jak zaoferować to samo, ale inaczej i drożej
Nowa Leica C to Panasonic Lumix LF1 w nieco innej skórze. Propozycja dla miłośników niemieckiej marki Leica.
Leica wprowadziła do swojej oferty, co zresztą ma miejsce już nie pierwszy raz, kompakt cyfrowy Leica C, który jest identyczny pod względem parametrów z aparatem Panasonic Lumix LF1, ale nieco inaczej wygląda. Za ten nowy wygląd odpowiadają projektanci związani z koncernem Audi.
Studio Audi Design wzięło na warsztat prostą konstrukcję niewielkiego kompaktu Panasonic Lumix LF1 i wypuściło podrasowaną, ale bardzo podobną, konstrukcję kompaktu Leica C. Zmiany to przede wszystkim kolorystyka, solidniejsze materiały wykończeniowe i kształt elementów sterujących aparatem. Najbardziej rzucająca się w oczy zmiana to część obudowy, która kryje wizjer elektroniczny. W Panasonicu w ponad wizjerem była niewielka wypukłość, w Leica C jej nie ma.
Specyfikacja, jak już mówiliśmy, jest taka sama, czyli 12,1 Mpix sensor 1/1,7” z obiektywem 28-200 mm o jasności f/2,0-5,9 oraz wyświetlacz 3” o rozdzielczości 920 tys. punktów. Resztę danych znajdziecie w naszym newsie.
Współpraca Leica i Panasonica ma miejsce nie od dziś i nikogo już nie dziwią takie „podobne” modele. To bardzo prosty sposób na wprowadzenie na rynek jeszcze raz tego samego produktu, a jednak innego i skierowanego do innej grupy odbiorców. Innej, bo o bardziej zasobnym portfelu. O ile Panasonic Lumix LF1 kosztuje 1800 złotych, to Leica C pojawi się w Wielkiej Brytanii w cenie około 550 funtów, co daje mniej więcej około 1000 złotych wyższą cenę (bez podatków itp.). Klienci będą mogli wybierać spośród dwóch wersji kolorystycznych - czarnej z ciemnoczerwonym górnym panelem oraz wariantu w kolorze kości słoniowej ze złotym wykończeniem.
Do aparatu dołączone będzie oprogramowanie Adobe Lightroom, a za dodatkową opłatą około 100 funtów wzbogacimy się o ekskluzywne dodatki do aparatu.
Leica nie jest jedynym producentem w branży foto, który stosuje takie „sztuczki”. Bodaj najsławniejszym jest Hasselblad. Pod koniec lipca zademonstrował on aparat Hasselblad Stellar, który jest „przebranym” aparatem Sony Cyber-shot RX100. Jednak w tym przypadku, szwedzka firma znacznie bardziej zmieniła charakter aparatu, co zresztą możecie zobaczyć na poniższym zdjęciu. Podobnie stało się w przypadku ceny 2300 złotych, która w przypadku Stellara urosła do ponad 10 tysięcy za najbardziej ekskluzywną wersję (w przeliczeniu z dolarów).
Hasselblad Stellar. Właśnie ze względu na tę formę współpracy Sony i szwedzkiego koncernu, plotki o ewentualnych inwestycjach Canona w Hasselblada uznawane są za mało prawdopodobne.
Czy takie zmiany mają sens? Nawet jeśli nie jesteśmy zwolennikami zabawek wysadzanymi kryształkami Swarowskiego to lepiej, gdy jest to modyfikacja w miarę dobrego modelu aparatu niż kompletnej zabawki. Tylko czy kompakt, taki jak Panasonic Lumix LF1 jest wystarczająco dobry? I czy skłonni jesteśmy zapłacić cztery razy więcej za Sony Cyber-shot RX100 w wersji z uchwytem z drewna Padouk i eleganckim opakowaniem?
Źródło: Leica, Hasselblad
Komentarze
12Apple udowodnił to już dawno temu.
Specjalisci od audi poszaleli tworzac dzielo wygladajace jak nieudany bekart cyfrowki ze starym ruskim aparatem.