Choć więcej rakiet szczęśliwie osiąga swój cel niż kończy wyprawę w kosmos porażką to latanie w Kosmos nadal jest niebezpieczne.
Projekt Planetary Resources, o którym wspominaliśmy w 2012 roku, ambitny plan eksploatacji zasobów naturalnych, zgromadzonych we wnętrzach niewielkich ciał niebieskich krążących w Układzie Słonecznym, napotkał pierwszą poważną przeszkodę. Może nie tyle napotkał przeszkodę, co poniósł porażkę. Rakieta Antares-130, którą wyprodukowała Orbital Sciences Corp., uległa całkowitemu zniszczeniu w trakcie wczorajszego startu z bazy na wyspie Wallops w stanie Wirginia. W jej wnętrzu, poza ładunkiem przeznaczonym dla Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, znajdował się skonstruowany przez firmę z Redmond satelita o nazwie Arkyd 3.
Arkyd 3 miał być próbą sił na nowym i groźnym polu jakim jest eksplorowanie przestrzeni kosmicznej. Testy oprogramowania, elektroniki i napędu w rzeczywistych warunkach będą musiały być odłożone na później. A przecież to tylko maleńki krok na drodze ku realizacji planu jaki stawia sobie Planetary Resources. Wtorkowa katastrowa pokazuje, że jeszcze dużo pracy przed nami zanim nauczymy się latać w Kosmos tak, by ryzyko zniszczenia pojazdu nie musiało być kalkulowane jako jedno z wysoce prawdopodobnych.
By zbudować satelitę Arkyd 3, w akcji zbiórki funduszy zgromadzono około 1,5 miliona dolarów od 17 tysięcy darczyńców. Porównując tę kwotę, tak jak i rozmiary tego nanosatelity (o masie 4 kilogramów), nie było to aż tak duże przedsięwzięcie jak choćby misja Curiosity. Jednak i stategia Planetary Resources jest odmienna. Arkyd 3 to platforma, która miała (ma?) przetestować systemy konieczne do działania floty nieco większych satelitów-teleskopów Arkyd 100 o masie około 15 kilogramów.
Prototyp satelity Arkyd 100
Wiele słów krytyki płynie pod adresem systemu napędowego rakiety Antares-130. Pierwszy moduł rakiety (zbiorniki na paliwo zaprojektowano i wyprodukowano w ukraińskich zakładach Jużmasz) wykorzystuje silniki AJ26-62 bazujące na unowocześnionej konstrukcji radzieckich silników NK-33 z lat 70tych ubiegłego wieku. Ponieważ jednak całość została zbudowana kompletnie od nowa, a wcześniejsze cztery starty zakończyły się sukcesem, trudno od razu zrzucać winę na napęd. Mimo to w pamięci pozostaje nam wiosenna awaria jednego z takich silników podczas testów naziemnych.
Źródło: Planetary Resources
Komentarze
12