James Cameron ogłosił, że jego ekipa opracowała technikę podwodnego motion-capture, dzięki której Avatar 2 ma zachwycać tak jak część pierwsza.
Film Avatar zrobił furorę w 2009 roku i przyczynił się do tego, że ludzie zwariowali na punkcie 3D. James Cameron od razu więc zapowiedział kilka kolejnych odsłon, ale do tej pory nie doczekaliśmy się nawet „dwójki”. Dlaczego? Okazuje się, że powodem były eksperymenty z pewnym innowacyjnym rozwiązaniem: podwodnym motion-capture.
Motion-capture to technika, która pozwala „przechwycić” ruchy aktorów i przenieść je do filmu lub gry wideo. Rozwiązanie to sprawia, że ruchy postaci są bardzo naturalne. Zwykle robi się to na powierzchni. To jednak okazało się niewystarczające dla autora hitu sprzed ośmiu lat…
„To coś, czego nikt wcześniej nie robił” – powiedział James Cameron w rozmowie z magazynem Collider. Jego ekipa samodzielnie opracowała więc technologię podwodnego motion-capture, co podobno wcale nie było takie łatwe, nawet pomimo tego, że opiera się na tej samej zasadzie, czyli rejestrowania przez liczne kamery punktów (markerów) na ciele aktora.
„Problemem nie jest samo nagrywanie pod wodą. Problematyczny jest formowanie się ruchomego lustra pomiędzy powietrzem a wodą, przez co kamery widzą dodatkowe, nieprawidłowe markery. […] Rozwiązaliśmy ten problem [inwestując] sporo pracy, energii i kreatywności. Musieliśmy na to przeznaczyć około półtora roku, ale mamy to” – dodał Cameron.
Reżyser potwierdził, że w okolicach połowy listopada udało się wreszcie nagrać całą scenę pod wodą. – „Uzyskaliśmy naprawdę dobry materiał z pięknymi ruchami i bardzo dobrą mimiką” – chwalił się Cameron. O efektach nie przekonamy się jednak zbyt prędko, bo kinowa premiera filmu Avatar 2 jest planowana dopiero na 18 grudnia 2020 roku. Kolejne odsłony trafić mają na wielki ekran w 2021, 2024 i 2025 roku.
Źródło: Collider, Independent. Foto: 20th Century Fox
Komentarze
8realnie starałem się wielokrotnie obejrzeć Avatara "w różnej jakości" i nigdy nie dałem rady obejrzeć tego filmu, gdyż dla mnie jest to słaby film.