Tajemnica bezlusterkowców Polaroid z Androidem rozwiązana na CES 2013 - ale czy do końca?
Podobieństwo nowych aparatów cyfrowych Polaroida do serii Nikon 1 jest uderzające
Tuż przed świętami zapowiadaliśmy rychłą premierę bezlusterkowca Polaroid na targach CES 2013. Firma dotrzymała obietnicy, takowy aparat faktycznie pokazała, a nawet potwierdziły się przecieki co do wyglądu aparatu. Polaroid IM1836 do złudzenia przypomina aparaty ze stajni Nikona. Nie tylko wizualnie, ale również pod względem parametrów. Mowa o praktycznie identycznym obiektywie kitowym 10-30 mm. Ale to nie jedyna fotograficzna nowość z logo Polaroida. Zaprezentowane zostały jeszcze dwa aparaty z tej kategorii - Polaroid IM1232W oraz IM1030, którego zdjęcia udało nam się znaleźć w sieci.
Tak jak zapowiadaliśmy, producentem wszystkich aparatów jest firma Sakar, a jako system wybrano Android 4.1 Jelly Bean. Wiemy również, że aparaty mają współpracować z obiektywami systemu Mikro Cztery Trzecie. Teoretycznie powinno to nas zaskoczyć, zważywszy na ogromne podobieństwo obiektywów do szkieł Nikona, ale w informacji prasowej można przeczytać, że dla kompatybilności konieczny będzie dodatkowy adapter. Zatem kwestia, jaki naprawdę bagnet mają nowe Polaroidy, jest otwarta, a pewną wskazówką są zdjęcia aparatu i bagnetu, jakie trafiły do sieci. Zakładając, że te aparaty są co najwyżej takich rozmiarów jak Nikon 1 J1, to sensor wygląda na mniejszy niż format CX stosowany w Nikonie 1. Szkoda, bo zbyt mały sensor przy takim upakowaniu pikseli nie rokuje zbyt dobrze.
Pozostałe wspólne cechy aparatów to:
- 18,1 Mpix sensor
- 3,5" ekran LCD
- Wi-Fi (model IM1232W, IM1836)
Bagnet i otwór przed sensorem w Polaroid IM1030.
Ekran LCD, który można odchylić do góry o 180 stopni.
A to Polaroid IM1030 w całej okazałości od przodu.
Podane zostały także orientacyjne ceny. Polaroid IM1836 wyceniono na 399 dolarów, a kolejne dwa modele na 349 dolarów (IM1232W) i 299 dolarów (IM1030). Niestety, w tym miejscu kończą się pewne informacje, którymi dysponujemy. Reszta do jedynie domysły, dlatego musimy korzystać z internetowych doniesień. Aparaty sprawiają wrażenie solidnie wykonanych, choć błyszczące elementy obudowy sprawiają nie najlepsze wrażenie. Zdaniem niektórych recenzujących aparaty na miejscu, bezlusterkowce Polaroida można określić mianem zabawek. Pewną nadzieją napawa nas zapewnienie producenta, że to jeszcze nie są finalne produkty.
Wiadomo, że Polaroid to firma zasłużona dla fotografii i ta dziedzina nie jest jej obca. Ale czy branża systemowych aparatów bez lustra pożeniona z platformą Android, czyli ewidentnym rynkiem mobilnym, to właściwy krok, we właściwym czasie? Nie dziwi nas, że na taki eksperyment zdecydował się ten, a nie inni producenci, ale by te aparaty zyskały popularność, wraz z nimi musi pojawić się odpowiednie wsparcie. Czekamy niecierpliwie, choć nie bez obaw, co wyniknie z tej przygody Polaroida.
Źródło: Polaroid, phandroid, Endgadget, TheVerge (zdjęcia aparatu Polaroid IM1030)
Komentarze
8To jaka jest ta tajemnica? Chętnie się dowiem.
Tylko patrzysz na ten aparat nie z tej perspektywy co trzeba.
Wymienione przez ciebie firmy produkują świetne aparaty, ale idea aparatów opartych na androidzie w takiej konfiguracji (mały, kieszonkowy aparat) ma zaspokoić potrzeby fanów aplikacji a`la Instagram :)