Bo już nie chodzi o sam sprzęt, ale o możliwości i efekty
Choć premier prostych cyfrówek nie brakuje, a ich oferta sklepowa nadal jest szeroka, nietrudno zauważyć, że producenci skupiają się już jedynie na produktach klasy premium, a przynajmniej takich, które można uznać za porządne. Nazwą producenta, która od razu ciśnie się na usta, jest Sony. Jego niedawne premiery dotyczyły najlepszych w swojej klasie aparatów. Nie były to żadne WXy, ale solidne i cenione RXy - pełnoklatkowy A7R II i dwa modele Cybershot RX10 II i RX100IV z sensorem 1”.
Czy podobnie stanie się z ofertą innych producentów? Dyskusje, jakie prowadzone są w kuluarach przez branżowych dziennikarzy, nie pozostawiają wątpliwości. Aparaty proste, bez wyjątkowych zalet jak np. wodoodporność, za kilka lat staną się przeszłością, a ich obecna podaż to przede wszystkim wynik rozpędu branży w poprzednich latach. Przyszłość należy do zaawansowanych konstrukcji. Niektóre głosy sugerują wręcz, że na rynku pozostaną jedynie profesjonalne aparaty cyfrowe. W mojej prywatnej opinii nie byłbym aż tak surowy dla branży foto, choć dla nowych nie zaawansowanych modeli, które nie wyróżniają się czymś naprawdę wyjątkowym, nie widzę już miejsca.
Producenci koncentrują się na zaawansowanych konstrukcjach, które są co prawda dużo droższe, ale wcale nie musimy ich kupować co roku. Postęp daje się zauważyć również porównując rozmiary aparatów, na przykład kompaktowego i legendardnego Canona Powershot G3 z 2003 roku oraz o 10 lat młodszego bezlusterkowca Panasonic GM1
A jeśli nie będzie tanich cyfrówek, to czym zapełni się tę pustkę? Oczywiście tym o czym mówi się już od dawna - smartfonami. Które zresztą już wyparły w znacznym stopniu kompakty, sprzedaż tych drugich gwałtownie spada. Dziś klientów znacznie łatwiej przekonać do dobrego foto-smartfona niż do wydania podobnej kwoty na sam aparat, choćby był on już całkiem niezłym produktem.
Coraz więcej ludzi fotografuje świadomie, a zarazem nie chce rezygnować z mobilności. Za śmiałe można uznać stwierdzenie, że fotografia mobilna w większym stopniu prowokuje do ciekawej fotografii niż zwykłe aparaty, ale na pewno coś w tym jest. W ferowaniu takich wyroków coraz bardziej prowokują coraz lepsze osiągi foto-smartfonów. Z drugiej strony ten kto fotografuje świadomie i stawia sprzętowi duże wymagania, będzie potrzebował solidnego sprzętu. A takim są właśnie produkty foto klasy premium.
Rynek aparatów stale się kurczy, jednakże Sony w tym samym czasie systematycznie zwiększa swoją sprzedaż
Obecnie ogromnym beneficjentem takiego trendu w branży cyfrowej jest Sony. Z jednej strony zapewnia dopływ ogromnej liczby świetnych sensorów do urządzeń mobilnych, z drugiej jest w stanie zapewnić bardzo dobre sensory do aparatów klasy premium. Tematem na inną dyskusję jest oczywiście to, kto najlepiej wykorzystuje zalety produktów Sony. Wszak sensor to tylko jeden z kilku elementów układanki, które składają się na matrycę, a w dalszej kolejności na cały podsystem rejestracji obrazu w aparacie cyfrowym.
Źródło: Inf. Własna
Komentarze
18Mam jeszcze kompakt Kodaka Z-730 z matrycą 5 mln.
I co on ma ?
Wizjer optyczny, owszem programy tematyczne, ale całą masę ustawień włącznie z analogiem. Do tego obiektyw, wykonanie, itd...
Naprawdę można nim robić rewelacyjne zdjęcia - nie trzeba lustrzanki za 10 tys. zł.
A teraz weźmy aparat kompaktowy z półki marketu (czerwiec 2015), od smartfonu go praktycznie nic nie różni.
Z tyłu duży ekran i parę przycisków - w sumie ekran i mniejszy i gorszy niż w smartfonie.
Z przodu coś co udaje obiektyw.
Wszystko to co było w/w Kodaku i służyło do robienia fajnych zdjęć zostało wycięte.
W zamian za to jeden chip i masa opsji programowych.
I tu ludzie mają rację i ten nowoczesny "aparat" i telefon robią takie same zdjęcia.
To po co dwa ureządzenia ???
Natomiast wszystko to co miał ten KOdak zostało przeniesione do klasy premium.
Czyli coś co było za 500 zł jest teraz za...... 1500 zł
Tak się robi interesy !!!!
Tego nie jest w stanie zrobic nawet najlepszy aparat. A jak wyglada jakosc zdjec na przecietnym laptopie, to chyba kazdy wie.