Amerykański sąd wystosował oficjalny nakaz, w którym zobowiązuje Apple do instalacji backdoora w iPhone'ach. Gigant mówi "nie".
Firma Apple długo opierała się agencjom bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych, które prosiły ją, by ta nie szyfrowała zbyt mocno urządzeń, a jeśli już musi, to by nie zatajała informacji o kluczach organom ścigania. Jak informuje Niebezpiecznik, sąd przestał prosić i zaczął rozkazywać, co sprawia, że Apple pozostaje bezradne.
Apple chce prywatności dla swoich użytkowników
Amerykański gigant od dawna chwalił się tym, że wbrew prośbom rządowych agencji wzmacnia zabezpieczenia szyfrujące, ponieważ zależy mu na tym, by użytkownicy czuli się komfortowo korzystając ze smartfonów, tabletów i innych urządzeń. Sam dyrektor generalny, Tim Cook, mówił w czerwcu ubiegłego roku: „nie chcemy twoich danych, chcemy dla ciebie prywatności”.
Pod koniec ubiegłego roku FBI poprosiło jednak Apple o pomoc w sprawie Syeda Rizwana Farooka, który zastrzelił w San Bernardino 14 osób i miał przy sobie iPhone'a 5C, który mógł służyć do komunikacji z pozostałymi terrorystami. Smartfon – standardowo – jest zaszyfrowany i służby nie potrafiły sobie z tym zabezpieczeniem poradzić.
Sąd mówi: musicie nam pomóc
Firma Apple została poproszona o pomoc, ale odmówiła. Sąd orzekający w tej sprawie nie przyjął odmowy i wystosował oficjalny nakaz rozszyfrowania smartfona iPhone 5C. Powód: przeciwdziałanie terroryzmowi. Apple zostało tym samym zobowiązane do:
- umożliwienia obejścia lub wyłączenia automatycznego kasowania dysku po 10 błędnych próbach wprowadzenia kodu zabezpieczającego
- umożliwienia FBI wprowadzania kodów przez port fizyczny lub technologię bezprzewodową Wi-Fi / Bluetooth
- umożliwienie ominięcia programowego opóźniania wprowadzania kolejnych kodów
Jak zauważa Niebezpiecznik nakaz wyraźnie pokazuje bezradność amerykańskich agencji bezpieczeństwa wobec zabezpieczeń Apple. Nawet tańsza wersja smartfona, jaką jest iPhone 5C, pozostaje niemożliwa do złamania dla FBI.
Apple wierzy w dobre intencje FBI, ale nadal się opiera
Nakaz sądu może prowadzić do sporych naruszeń w obrębie prywatności użytkowników. Dlatego też Apple nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa. Wystosowało list otwarty, w którym tłumaczy, dlaczego nie chce / nie może pomóc.
Na wstępie firma Apple tłumaczy, że wprowadziła mocne zabezpieczenia, aby chronić prywatne dane przed włamywaczami. Poza tym, „to nie nasz interes, co ludzie trzymają na swoich iPhone'ach”. Stwierdziła, że najnowsze systemy szyfrujące są tak mocne, że nawet ona nie jest w stanie ich obejść, ponieważ nie posiada kluczy deszyfrujących.
Jednocześnie gigant przyznał, że jest zszokowany strzelaniną w San Bernardino i zdecydowanie potępia takie działania. Dodał, że jego inżynierowie próbowali pomóc FBI, ale użytkownik nie wyłączył szyfrowania, więc byli oni bezsilni. „Zrobiliśmy wszystko, co było technicznie możliwe” - stwierdził.
Sąd mówi: stwórzcie backdoora
W dalszej części listu firma Apple odnosi się do nakazu sądowego. Gigant został ponoć zobowiązany do stworzenia backdoora w nowej wersji systemu iOS, który umożliwiałby dokonywanie wspomnianych wcześniej obejść.
Firma Apple stwierdziła, że nie zamierza odblokowywać służbom iPhone'ów. Nie chce też skorzystać z opcji numer dwa, polegającej na zainstalowaniu nowego oprogramowania tylko na smartfonie należącym do terrorysty. Dlaczego? Ponieważ nawet taka jednorazowa akcja mogłaby otworzyć przed FBI możliwość wykorzystania narzędzia w przyszłości.
Apple zamierza bronić demokracji i prawa do wolności
Amerykański gigant uważa, że nakaz jest bezpodstawny. Producent stwierdził też, że jest w szoku, że sąd uzasadnia decyzję XVIII-wiecznym prawem do wydawania nakazów przedsiębiorstwom. Na koniec Apple stwierdza, że nakaz jest niezgodny z zasadami demokracji, ponieważ zagraża wolności obywateli.
Apple ma czas do końca tygodnia. Czy sąd zmieni w tym okresie swoją decyzję? Raczej wątpliwe. Na razie więc przyglądamy się temu, jak cała sprawa się zakończy. A wy po której stronie się opowiadacie – ważniejsza jest prywatność czy bezpieczeństwo?
Źródło: Niebezpiecznik, DocumentCloud, Apple
Komentarze
23Od kiedy Edward Snowden zdradził tajemnice państwowe USA oraz ujawnił faktury jakie giganci wystawiają NSA za udostępnienie back-door-ów, kapitał zaczął odpływać ze stanów i mimo kilku lat wysiłków, trend ten wciąż postępuje.
W panice rozpoczął się trend na "uber-zabezpieczenia", te stały się po towarem.
Korporacje zaczęły się prześcigać w szyfrowaniu i reklamować jako szlachetni obrońcy prawości.
Tylko co z tego skoro udowodniono im pracę dla służ i rządów? Snoweden ujawnił dokumenty a dalej potoczyło się samo.
Google samo się przyznało do udostępniania pełnych zawartości mail-i Gmail służbom rządowym.
MS nawet nie potrafi ukryć że telemetria Win10 wysyła dane bezpośrednio na serwery NSA
Apple od kilku generacji udostępnia back-door-y NSA.
Cała wielka trójka grzecznie pracuje dla rządu USA.
Po co mi uber-szyfrowanie 10-gigabitowymi kluczami skoro rząd USA ma do nich dostęp?
Gry pod publikę ciąg dalszy.
I rząd USA i korporacje mają w tym interes.
Obie strony, jak mało kto maja doświadczenie w łganiu w żywe oczy wedle wytycznych biznes-planu.
Więc stanowisko firmy Apple jest słuszne że nie chcą zrobić furtki w oprogramowaniu bo to obniżenie poziomu zabezpieczeń. Wbrew pozorów hacker raczej nie ma czego szukać w smartphonie Kowalskiego no ale prywatność to prywatność skoro Apple to dopracował to czemu ma sobie psuć renomę dobrych zabezpieczeń bo FBI tak chce. Ale myślę że i na te zabezpieczenia jest metoda skoro hackerzy potrafią się włamywać do serwerów bankowych, do wojskowych też się hackerom udawało dostać to dlaczego nie mieliby możliwości dostać się do smartphona?