Obejrzałem pierwsze dwa odcinki serialu Willow - chcę więcej!
Na pełną ocenę serialu Willow przyjdzie nam poczekać do stycznia, bo wtedy wyemitowany zostanie ostatni ósmy odcinek pierwszego sezonu. Jednak pierwsze dwa premierowe odcinki pozwalają już wyrobić sobie wstępną opinię co do tego jak wypada serial w porównaniu z filmem z 1988 roku
Do oferty platformy Disney+ dołączył serial Willow. I tak po HBO Max, który ma Grę o Tron i Ród Smoka, Amazon Prime Video z Pierścieniami Władzy, teraz i na tej platformie VoD mamy flagowy serial fantasy. Nawet bardziej niż te pozostałe historie, gdyż osadzony w bliskich bajkowym realiach. Willow nazywa się tak samo jak kinowy film z 1988 roku, bo stanowi kontynuację historii, którą zaliczamy do topu klasyków lat 80. XX wieku wartych obejrzenia na Disney+.
Willow. Film i serial, które dzielą 34 lata
Kinowy film Willow z 1988 roku był próbą George Lucasa, by zaistnieć w świecie fantasy. W latach 80. XX wieku powstało sporo filmów, które zaliczane są do klasyki tego gatunku. Willow nie stał się przebojem tak dużym jak inne filmy Lucasa, choć trudno powiedzieć, że był nieudany. Wręcz przeciwnie, dochody czterokrotnie przebiły budżet, a film ugruntował pozycję takich gwiazd jak Val Kilmer (dwa lata wcześniej zagrał w Top Gun) i Joanne Whalley (w tym samym roku grała w filmie Zabić Księdza w reżyserii Agnieszki Holland).
Tytułową rolę zagrał podobnie jak teraz Warwick Davis, którego miłośnicy Gwiezdnych Wojen w 1988 roku znali z roli Ewoka Wicketa. Przed wcieleniem się w rolę Willowa Ufgooda, Warwick zagrał też w familijnym filmie fantasy Labirynt, ale dopiero Willow był okazją, by mógł pokazać się widzom bez charakteryzacji ukrywającej jego prawdziwe ja.
Serial Willow dostępny jest na platformie Disney+. Liczy sobie 8 odcinków, z których pierwsze dwa obejrzeć można już od 30 listopada 2022, a kolejne pojawiać będą się w tygodniowych odstępach czasu
Z pewnością znajdą się na benchmark.pl czytelnicy, którzy oglądali film Willow jeśli nie w kinie, to na kasetach wideo. Po 34 latach podjęto się kontynuacji historii, a w zasadzie rozpoczęciu jej od nowa, bo nie trzeba znać dokładnie fabuły filmu, by cieszyć się serialem. Widz jest odpowiednio wprowadzony na początku, przypominamy sobie o cesarzowej Elorze Danan, ale potem wszystko co się wydarzy, choć ma silne związki z przeszłością, jest rozegrane na nowo.
Spotkanie ze starymi znajomymi po latach, ale jest też wiele nowych postaci
Na planie oprócz będącego w doskonałej formie Warwicka Davisa pojawiła się ponownie Joanne Whalley w roli królowej Sorshy, a także kilka innych postaci z filmu z 1988 roku. Nie wszystkie dane było mi zobaczyć w pierwszych dwóch odcinkach. W serialu nie pojawia się za to postać Madmartigana, granego wcześniej przez Vala Kilmera, głównego oprócz Willowa bohatera kinowej produkcji. Ze względu na problemy z rakiem krtani, Val nie podołał wyzwaniom jakie nakłada udział w tak dynamicznej produkcji. Brak jego postaci jest wytłumaczony w sposób nie wykluczający udziału tego aktora w kolejnych sezonach. Jednak póki co Madmartigan znalazł godnego następcę. Z krwi i kości.
Drużyna, która podjęła się ratowania świata przed złem. Są tu odtwórcy trzech postaci, które pojawiły się w kinowej wersji Willowa
O ile w filmie liczba aktorów odgrywających kluczowe role głównych bohaterów była niewielka, tak w serialu ten ciężar spoczywa na barkach większej liczby osób reprezentujących różne postawy. Mamy bandytę o dobrym sercu, arystokratę, który tylko wydaje się głupkowaty i ani myśli się żenić, ambitną wojowniczkę i jej promotora, zbuntowaną Kit - poszukującą swojego ja córkę królowej Sorshy, wreszcie podkuchenną, której świat nagle wywraca się do góry nogami i tym samym jej chęć odnalezienia ukochanego Airka, brata Kit, schodzi na drugi plan. Te postaci tworzą coś na kształt Drużyny Pierścienia, do której dołącza Willow. Cel, który został przez nią obrany zdaje się mieć podobny charakter. Obrona świata Andowyn przed złem, które z każdą chwilą jest coraz potężniejsze. Droga będzie jednak zgoła odmienna.
Jest też pewien wątek, który nie jest na razie mocno rozbudowany, ale jego obecność można skwitować słowami „dziś nie ma serialu bez takich rzeczy”.
Dwa odcinki na początek to dobry pomysł
Dwa pierwsze odcinki nakreślają cel serii, ale jeszcze nie zdradzają wiele z fabuły. Poza jednym wyjątkiem, który widzowie mogą różne odebrać. Dowiadujemy się bowiem kim jest Brunhilda, ale to wszystko co powinniście wiedzieć przed seansem. Zresztą nie jest to zaskoczeniem, bo twórcy serialu jakby zmuszają nas do samodzielnego wniosku jeszcze przed bohaterami.
Dobrze też, że dostajemy na początek dwa, a nie jeden odcinek. Po pierwsze to drugi odcinek kończy się cliffhangerem, który zmusza nas do niecierpliwego oczekiwania na kolejny. Po drugie odcinki są bardzo różne. Pierwszy wprowadza nas w temat, przez pierwszą połowę racząc nas klimatem przypominającym zamkowe intrygi z Rodu Smoka, w drugiej wyprowadzając akcję poza mury zamkowe. Drugi odcinek jest podobnie skonstruowany, choć miejsca inne. W żadnym wypadku nie można powiedzieć, że są to dwa odcinki, które stają się próbą naszej cierpliwości. Serialowi nie trzeba dawać szansy dopiero od trzeciego odcinka, już na początku wszystko rysuje się konkretnie, choć tempo akcji nie jest równe.
Ile Willowa jest w Willowie?
No właśnie, estetyka serialu jest dość specyficzna. Jeśli oczekujecie epickiego klimatu, prowadzenia kamery, kolorów i szerokich scen, to póki co nie będziecie do końca zadowoleni. Willow z 2022 roku to nie tylko serial, który rządzi się jak zawsze swoimi prawami, to także serial, który próbuje dokonać rzeczy trudnej. Czyli być produkcją, która spodoba się różnym odbiorcom. Zarówno tym, którzy pamiętają film z 1988 roku, jak i tym, którym tytuł Willow nic kompletnie nie mówi. By osiągnąć ten cel, zadbano by scenografia nie sugerowała ogromnego budżetu. Ale to też może zmienić się w kolejnych odcinkach.
W porównaniu z filmem, serial Willow wyróżnia zmiana charakteru scenografii z epickiej, ale często oszczędnej, na bogatszą, ale nie zawsze majestatyczną. Wprowadzenie bardziej skomplikowanych postaci, które będą się stopniowo rozwijać z odcinka na odcinek ułatwiła formuła serialu.
Wygląd planu zdjęciowego, mocno nasycone, czasem cukierkowe, kolory, nadmierna głębia ostrości na planie, nawiązują do charakteru kinematografii sprzed lat. Zarazem jest to próba przemówienia do odbiorcy, który nie przepada za ciągłym budowaniem atmosfery światłem i rozmachem dekoracji nie z tego świata, co rzuca się w oczy na każdym kroku, ale też chce zobaczyć dużo. Dobór obsady, w której jest dużo młodych osób, to z kolei ukłon w stronę młodszej, ale nie najmłodszej, widowni.
Magiczny mur chroniący krainę dobrych ludzi przez złem. Koncepcja, którą odnajdziemy i w innych filmach fantasy
W trakcie seansu przedpremierowego w kinie, istotnie chwilami miałem wrażenie, jakby serial był doskonale budżetowy, a poza tym skrojony na ekrany telewizorów a nie ogromnego ekranu. Lecz tam gdzie to konieczne, widać przebłyski majestatu scenerii, należnego takiej historii jak Willow. Sprawnie wprowadzono reprezentantów zła, a sceny retrospekcji, w których bohaterowie są młodsi, zrealizowano według mnie idealnie. A jak wiemy nie jest to zadanie, z którym twórcy wszystkich filmów i seriali radzą sobie śpiewająco.
Horner przypomina o sobie zza grobu, ale tego co słyszymy na koniec każdego odcinka nie rozumiem
Willow z 1988 roku zapisał się w pamięci wielu osób nie ze względu na grę aktorską, ale rewelacyjną ścieżkę dźwiękową autorstwa Jamesa Hornera. Tego kompozytora nie ma już wśród nas, jednak najbardziej pamiętne motywy z filmowej muzyki przeplatają się z muzyką stworzoną już na potrzeby serialu. Ta muzyka także jest dobra, bo w końcu jej autorem jest między innymi sam James Newton Howard.
I tak jest w każdym odcinku, dopóki nie pojawią się napisy końcowe. Co wtedy się dzieje, musicie usłyszeć sami. Dostajemy bowiem próbkę muzyki, która dobrze pasowałaby do czegoś innego niż Willow. Na szczęście każdy odcinek ma na koniec inny motyw muzyczny, więc może w końcu do tego się przyzwyczaję.
Willow stał się dojrzalszy i o to właśnie chodziło. Czy to jednak wystarczy?
Choć niektóre sceny z udziałem Willowa mają charakter komiczny, mają rozśmieszyć widza podobnie jak to było w filmie, to trzeba przyznać, że ten bohater bardzo dojrzał. Nie chodzi tu tylko o lata, choć tych upłynęło sporo, choć w fabule serialu jest to mniej niż wspomniane 34. A bardziej o doświadczenie Willowa. Jest on dużo dojrzalszy, rozsądniej pojmuje i tłumaczy sobie i innym otaczającą go rzeczywistość, wcale nie rzuca czarami na lewo i prawo.
Willow Ufgood, co do którego magicznych umiejętności w pierwszych dwóch odcinkach sporo bohaterów ma wątpliwości
W zasadzie w pierwszych dwóch odcinkach tylko raz doświadczamy jego mocy. To dobre podejście do kwestii magii, bo przeładowanie nią serialu nie musi wyjść mu na dobre. Willow jest ewidentnie katalizatorem dla rozwoju poszczególnych postaci na ekranie, zapewnia równowagę. Podobnie jak on sam w filmie przeszedł transformację od strachliwego rolnika do nieustraszonego adepta magii, tak podobną ścieżką musi podążyć w serialu ktoś inny.
Z zainteresowaniem czekam na kolejne odcinki, choć nie jestem pewien, czy ten serial zapadnie mi w pamięć tak jak film kinowy, który użytkownicy platformy Disney+ mogą sobie w dowolnej chwili przypomnieć. To nieco krytyczne podejście może być zwodnicze, bo obejrzeć dwa z ośmiu odcinków to wciąż tak jakby nie obejrzeć jeszcze nic. W końcu nawet Pierścienie Władzy, mimo iż obiecywałem sobie po nich wiele, pozostawiły po pierwszym sezonie spory niedosyt, a z kolei Cień i Kość okazał się ogromnym zaskoczeniem na plus już od pierwszego odcinka.
Serial Willow nie jest adaptacją książki, nie należy go traktować też wprost jako sequel filmu kinowego, choć ewidentnie nim jest, ale to chyba dobrze, bo dzięki temu nie budzi to w nas nadmiernych oczekiwań i może pozytywnie zaskoczyć.
Tym co najbardziej mnie zaintrygowało w pierwszych odcinkach to zaskakujące zachowanie królowej Sorshy, przyjaciółki Willowa, która jest pod wpływem mrocznej spuścizny matki. I to w większym stopniu niż chce się do tego przyznać. Takie poprowadzenie ważnej w całej opowieści postaci, ale też innych bohaterów/bohaterek, czyli wewnętrzna walka pomiędzy dobrem i złem, nadzieją i zrezygnowaniem, może przyczynić się do podniesienia wartości całego serialu.
Ocena widzów z pewnością wpłynie na przyśpieszenie decyzji o nakręceniu drugiego sezonu. Showrunner serialu Jonathan Kasdan wręcz nie wyobraża sobie innej opcji, ale wciąż zielonego światła nie ma. Tymczasem zachęcam do obejrzenia pierwszych dwóch odcinków Willowa, zaznaczając, że to produkcja, która zahacza klimatem o kino familijne, choć takim na pewno nie chce być.
Źródło: inf. własna, Disney
Komentarze
10EDIT: Kłamałeś, Karol. To jest tragedia.
Aż boje się dotykać nowego ubogacenia - nie wiem może się mylę ale po paździerzu Interview with the Vampire z 2022 roku (serial) boje się że tandem poprawności politycznej udzielić się mógł serialowi Willow.
A serialu nie oglądam bo mie nie interesuje i wyrosłem z takich bajek...
Po obejrzeniu Gry O Tron prawie każdy inny serial wydaje się tandetny...
Serial z przyjemnością zobaczę. A co zdziecinnieć nie mogę ;P
To tak dla równowagi inny punkt widzenia: https://www.youtube.com/watch?v=V4YMUfszxNA