Nieziemskie widowisko zaserwowała nam dzisiaj firma SpaceX. Zobacz jak rakieta wznosi się w przestrzeń kosmiczną, a później spokojnie powraca.
Kolejny sukces – firma SpaceX z powodzeniem przeprowadziła dziś około południa lądowanie rakiety Falcon 9, po tym, jak wyniosła ona na w przestrzeń kosmiczną satelitę rozpoznawczego NROL-76. Po raz pierwszy amerykańska firma pozwoliła tak dokładnie przyjrzeć się procesowi lądowania. I co tu dużo mówić – wygląda to… nieziemsko.
Jak wygląda lądowanie rakiety?
Jako że była to misja dla amerykańskiego wojska, niewiele mogliśmy sobie pooglądać NROL-76, ale rakieta to już co innego. Firma SpaceX zaserwowała nam kilka świetnych ujęć, dzięki którym mogliśmy dokładnie przyglądać się powrotowi Falcon 9. Możemy zresztą zrobić to i teraz, dzięki poniższemu materiałowi wideo:
Dziesiąte udane lądowanie rakiety SpaceX
Pierwsza misja SpaceX dla amerykańskiego wojska była też zarazem dziesiątą udaną próbą odzyskania pierwszego członu rakiety. Z tego czwarty raz Falcon 9 wylądował na stałym gruncie (sześć pozostałych lądowań odbyło się na platformie wodnej).
Wprawdzie tym razem firma SpaceX wykorzystała zupełnie nowy egzemplarz rakiety Falcon 9, ale zaledwie miesiąc temu Amerykanie udowodnili, że potrafią też uruchomić ponownie odzyskaną jednostkę. Elon Musk podsumował to wówczas słowami: „to wspaniały dzień dla SpaceX i całej branży eksploracji kosmosu. To ogromna rewolucja w lotach kosmicznych”.
Czy amerykańska armia boi się rakiet z odzysku? Okazuje się, że nie. Generał John „Jay” Raymond z Air Force stwierdził, że czułby się komfortowo, korzystając z takiej konstrukcji. – „Udowodnili, że potrafią to zrobić, a dla nas oznacza to obniżenie kosztów” – powiedział.
Po co nam rakiety wielokrotnego użytku?
Każde kolejne lądowanie przybliża Muska do osiągnięcia jego celu, czyli obniżenia kosztów, a tym samym zwiększenia intensywności misji kosmicznych. Przedstawiciele SpaceX zapewniają też, że odzyskiwanie rakiet faktycznie się opłaca, a z czasem opłacać będzie się jeszcze bardziej.
Rakiety wielokrotnego użytku rozwijać próbuje też firma Blue Origin, która także ma już spore sukcesy na koncie. Jej cel jest jednak nieco bardziej przyziemny: to po prostu turystyka kosmiczna, a mówiąc dokładniej: loty suborbitalne z główną atrakcją w postaci doświadczenia stanu nieważkości. Niedawno mogliśmy zobaczyć kapsułę, w jakiej lot ten ma się odbywać.
Źródło: The Verge, inf. własna
Komentarze
12Chociaż i tak bardziej kibicuję SpaceX :D
http://www.spacex.com.pl/2016/11/raptor-najlepszy-silnik-rakietowy-na.html
To zdanie podsumowuje całą operację bo w marketingowym bełkocie to oznacza to po przetłumaczeniu:
" Ni cholerę się to nie opłaca ale wierzymy, że kiedyś może coś tam nam się z tego zwróci choć zapewne nie w kosztach samego lotu"
Tak jak wdpomnial @Pogromca blacharni Pro pewnie się nic nie zmieni jak całość operacji będzie się opierać na kontrolowanym wysadzeniu tysięcy ton paliwa chemicznego. W takim wypadku koszt paliwa przyćmiewa koszt rakiety, a konieczność zabrania zamiast ładunku dodatkowej jego ilości na pewno korzystnie na całość kosztów nie wpływa. Do tego niepotrzebne komplikowanie rakiety w sytuacji gdy i tak są zawodne to niezbyt mądre.
Nim ktos nie rozkmini antygrawitacji, albo jak tworzyc bąbel czasoprzestrzenny, lub jak tworzyć mosty Einstaina-Rosena to dalej bedziemy wysylac rakiety o wadze i wielkosci stada sloni by przetransportowac mrowke.
To tak jakby kazda cegle trzeba bylo wozic oddzielnym TIRem.
Tak daleko nie zalecimy ;)