Apple słynie z dbałości o prywatność danych swoich klientów. Głównie dla zysku. To połączenie celów wpędziło uczciwe jabłuszko do stania się elementem chińskiej cenzury oraz inwigilacji. Jakie ma to znaczenie dla polskich właścicieli urządzeń Apple?
Udział w demonstracji domagającej się wolności dla Tybetu z iPhonem w ręku jest wysoko posuniętą hipokryzją. Każdy, kto lubi tego typu imprezy, powinien ze zwykłej przyzwoitości zaopatrzyć się na podobne okazje w najtańszy telefon z Androidem. Jeśli zależy Ci na porównywalnej jakości działania, trzeba trochę zainwestować, ale możliwości iPhone za 4000 zł potrafi zaproponować już dobry smartfon w cenie do 2000 zł. Zmiana może jednak zostać z Tobą na stałe i nigdy jej nie pożałujesz.
Jak wygląda prywatność danych według Apple?
Apple z dbałości danych użytkowników zrobił sobie hasło marketingowe. Tymczasem, kiedy trzeba, umie potraktować je jako środek płatniczy. Dokładnie w ten sposób potraktował całą swoją usługę iCloud w Chinach. Wystarczyło życzenie chińskiego rządu, żeby dane gromadzone w pamieci urządzeń elektronicznych zlokalizowanych w tej części Azji były utrzymywane w Chinach.
W USA Apple dość spektakularnie odmawia tego typu współpracy. Problem w tym, że w stanach jest demokracja, niezawisłe sądy, a obywatele mają jakieś prawa. W Chinach są to tematy względne, ale ten styl polityki i gospodarki to źródło zysków dla Apple.
Do pewnego momentu jabłuszko mogło oczekiwać, że świat jest tak bardzo multi-kulti, że w Chinach też wszystko opiera się na zysku. W 2017 roku, kiedy weszła w życie chińska ustawa o cyfryzacji trudno jednak oceniać, że Apple nadal było dzieckiem we mgle.
Dla władz chińskich nie chodzi o to ile pieniędzy wlewasz do Chin. Chodzi o to, co oddajesz.
Są to słowa Douga Guthrie, który w latach 2014 - 2019 zajował się rozwojem infrastruktury Apple w Chinach.
Niestety, Apple okazało się na tle żądne zysku, że postanowiło mieć ciastko i zjeść ciastko. Marketingowa dbałość o dane użytkowników została, ale powstał chiński iCloud. Jest on zaprzeczeniem jakiegokolwiek poszanowania prywatności. Dane magazynowane przez użytkowników. iPhonów, Maców i iPodów znajdujących się na terytorium Chin są do wglądu chińskich władz. Na dodatek, Apple zrobiło wiele, żeby nikt nie musiał go pytać o zgodę na taką czynność.
Wykazując wyniki częstotliwości udostępnienia danych swoich klientów instytucjom rządowym, Apple nie kłamie. Dużo częściej robi to na prośbę rządu amerykańskiego, niż chińskiego. Nie musi, bo robi to za niego rządowa firma GCBD (Guizhou-Cloud Big Data).
GCBD należy do rządu prowincji Guizhou i jest właścicielem danych gromadzonych w ramach chińskiego iCloud. Apple po prostu te dane przekazał i poinformował użytkowników o zmianie prośbą o akceptację nowego regulaminu usługi. Wszystko naturalnie dla poprawy bezpieczeństwa i jakości.
Jak to jest możliwe, że dane są centum Apple, ale ma do nich dostęp zewnętrzny podmiot? Prywatne dane użytkowników są zaszyfrowane. To gwarantuje bezpieczeństwo, bo odkodowanie, choć zawsze możliwe, to jest na tyle czasochłonne i trudne, że rzadko realne. Lepiej użyć klucza deszyfrującego. O niego właśnie występuje do Apple policja, sądy i tego typu instytucje. W Chinach nie muszą, bo choć dane są w centrum badawczo – rozwojowym Apple, to klucz deszyfrujący należy do GCBD.
W ten sposób Apple jest zawsze po stronie swoich klientów. Nieważne, że zhandlowało ich dane w zamian za obecność na chińskim rynku. Nie tylko Apple, ale oznacza to, że jabłuszko nie było w stanie użyć jako broni swojej popularności i nie jest aż takim dobrem ludzkości, jakim się przedstawia. Potwierdziło, że Chińczyk może bez Apple żyć, ale nie Apple bez Chińczyka.
Dla polskiego użytkownika produktów Apple to nie problem, ale powinien mieć świadomość, że jego dane nie są bezpieczne i szanowane. A już na pewno wybierając się do Chin, warto przemyśleć, czy telefon będzie zawsze potrzebny. Szczególnie że chiński Apple Store też może rozczarować.
Apple to cenzor doskonały
Wiele na rzecz dobrej prasy chińskiego rządu Apple robi z własnej woli. Służy do tego Apple Store. Z punktu widzenia użytkowników może być on dużo fajniejszy, niż androidowy Sklep Play. Wszystkie aplikacje działają doskonale, nie ma znaczenia, jaki model iPhone masz w ręku i wymiana telefonu lub tabletu na nowszy jest czystą przyjemnością.
W Chinach jest inaczej. Do aplikacji nie należy się przywiązywać. Wszędzie na świecie Apple zdarza się usunąć z Apple Store aplikacje ze względu na brutalne lub nielegalne treści. W Chinach niezgodny z prawem jest plac Tienanmen, Dalajlama i niezależna prasa. Do tego stopnia, że mapy w aplikacjach Tajwan prezentują jako prowincję chińską,a nie samodzielne państwo.
Prawdziwa lawina usuniętych aplikacji to jednak dopiero obecny rok. Times podaje, że z chińskiego Apple Store zniknęło około 35 000 aplikacji, w tym kilkadziesiąt zawierających treści informacyjne. Klika procent wyleciałoby ze sklepu ze względu na niskie zainteresowanie użytkowników, ale pozostałe bez problemu działają w każdym innym zakątku świata.
Phillip Shoemaker, który prowadził Apple Store w latach 2009-2016 przyznał w wywiadzie dla the Times, że tematy wykluczone są bardzo szerokie, a decydują o nich chińscy prawnicy i nikt z tym nie dyskutuje. Apple ma swoją wewnętrzną cenzurę, która jest niezgodna z prawami człowieka. Za jej istnienie płacą użytkownicy. Według szefa Amnesty International w Azji, Nicholasa Bequelina:
Apple stało się trybikiem w machinie cenzury, która przedstawia kontrolowaną przez rząd wersję Internetu. Jeśli spojrzysz na zachowanie chińskiego rządu, nie zobaczysz żadnego oporu ze strony Apple - żadnej historii w obronie zasad, do których Apple twierdzi, że jest tak przywiązany
Źródło: NY Times
Komentarze
24"powinien na zwykłej przyzwoitości" - prawidłowo jest "dla zwykłej przyzwoitości",
"dane gromadzone na elektronice" - prawidłowo jest "dane gromadzone w elektronice".
To niepokojący objaw ulegania powszechnemu nadużywania określenia "na". Osoby takie jak Pani, piszący artykuły czytane przez licznych odbiorców powinny szczególnie dbać o poprawność i piękno języka, bo ostatnio staje się on bardzo uproszczony, wręcz prymitywny. Proszę unikać określeń takich jak "mega", "ogarnąć" itd.
Co do meritum, Apple jest jedną z bardzo licznych firm-prostytutek, które dla pieniędzy zgodzą się na wszystko, a ich slogany reklamowe, tak jak 99% wszelkich sloganów są łgarstwem.
Pocieszające, że wielu ludzi już się dobrze w tym orientuje, ale na razie nic z tym nie robi, nie przeciwstawia się.
Pytanie w ankiecie jest równie słabe co tytuł. Apple byłoby uzależnione od chińskiego rządu, gdyby było chińską firmą lub gdyby firma utrzymywała się głównie ze sprzedaży na chińskim rynku.
Przydałoby się też poprawić kilka błędów: "powinien na zwykłej przyzwoitości" - chyba "dla zwykłej przyzwoitości", "Problem w tym, że w stanach jest demokracja" - jeżeli autorka miała na myśli Stany Zjednoczone Ameryki, to Stany piszemy raczej wielką literą. "Dla władz chińskich nie chodzi o to..." - może to cytat, ale czy na pewno ten pan tak powiedział? Mnie uczyli, że mówi się: "dla kogoś coś się liczy" lub "komuś chodzi o coś", ale nie "dla kogoś chodzi o coś". Poza tym, zastępowanie nazwy firmy wyrazem "jabłuszko" (małą literą), pasuje raczej do potocznej mowy nastolatków niż do poważnego, zdawałoby się, artykułu :-)
Rozumiem, że lepiej jest polecić telefon za połowę kwoty (oczywiście wprowadzając w błąd, że będzie podobnie wydajny) z systemem firmy, która cenzurę ma we krwi a prywatność użytkowników z jakiegokolwiek zakątka w nieco innym miejscu. Otóż Google cenzuruje wyniki wyszukiwania, a nawet podpowiedzi w swojej wyszukiwarce. Nie dba zupełnie o prywatność swoich użytkowników i nawet się z tym nie kryje (polityka prywatności usług).
Mówi Pani zatem o przyzwoitości polecając rozwiązanie dużo gorsze od tego, które stosuje krytykowany przez Panią producent. Ba! Polecając najtańszy telefon z Androidem poleca Pani chińskie marki, które są w jeszcze większym stopniu zależne od Chińskiego rzadu i nawet na rynku Europejskim czy w USA są często nakładane na nie sankcje z tego powodu. Zastanawia mnie jedynie powód napisania tego artykułu. Czy to w związku z tym, iż powiązany z Benchmark sklep odnotował duży spadek jeżeli chodzi o sprzedaż telefonów z Androidem? (Wg. statystyk telefony z Androidem niestety coraz gorzej się sprzedają, a flagowce to już niemal margines)
całość bazuje na powszechnej niechęci do Apple dzięki jego "polityce elitarności"
Prawda jest taka, że :
- KAŻDY koncern ma w 4 literach "politykę prywatności". Wszystkie gromadzą, przetwarzają, sprzedają nasze dane, bez żadnych skrupułów.
- KAŻDY koncern zrobiłby TO SAMO na miejscu Apple.
- KAŻDY kraj stosuje cenzurę (u nas cenzuruje się treści tradycyjne, prawicowe, nachalnie lansując LGBT+ itp.)
No i najważniejsze :
Zarówno USA jak i UE, WDRAŻA CHIŃSKI MODEL KONTROLI SPOŁECZEŃSTWA (nie, to nie jest ponury żart...).
Uważany (całkiem słusznie) za najlepszy i najskuteczniejszy na świecie. I właśnie to jest największym problemem dotyczącym NAS. Chińczykami, ani Apple nie musimy się przejmować.