Jestem oczarowany wczorajszą konferencją. Apple nadal jest w dobrej formie
Wczoraj wieczorem poznaliśmy nowości zaprezentowane przez Apple podczas konferencji Spring Loaded. Emocje zaczynają już opadać, pierwszy szok związany z cenami już przeżyliśmy, więc możemy teraz na spokojnie powiedzieć to głośno - Apple jest w dobrej formie.
Mówcie co chcecie, ale nowości było naprawdę sporo
Sporo - oczywiście jeśli porównamy z poprzednimi wiosennymi konferencjami. Trzeba jednocześnie przyznać, że wszystkie domysły odnośnie tego, co się pojawi - sprawdziły się. Nowy iMac, iPady Pro, Apple TV 4K drugiej generacji, czy lokalizator AirTag. Wszystkich tych rzeczy się spodziewaliśmy. Poza tym użytkownicy zostali zaskoczeni nową wersją kolorystyczną iPhone’ów 12, czy też odświeżonymi klawiaturami Magic Keyboard.
Osobiście uważam, że tegoroczne wydarzenie Spring Loaded umocniło Apple na pozycji lidera w świecie technologicznym.
AirTagi wkrótce będą wszędzie, zobaczycie
Najmniejsze urządzenie, które poznaliśmy podczas konferencji to długo wyczekiwane AirTagi. Wielbiciele marki od dwóch lat, przy okazji każdego wystąpienia Tima Cooka liczyli na prezentację tych maluchów. W końcu się doczekali.
Zobaczycie, że za kilka miesięcy dowiemy się o wynikach sprzedażowych przekraczających wszelkie oczekiwania względem tych pastylek.
Apple AirTag z akcesoriami - paski i breloki
Nie chcę zabrzmieć jak typowy fanboj Apple - ale przyznajcie mi rację - kto inny tak dobrze potrafi sprzedać produkt, jak robi to gigant z Cupertino? Trudno nie przyznać, że dzięki AirTagom wiele ludzi zda sobie sprawę z istnienia lokalizatorów jako takich.
Oczywiście, że konkurencja na rynku lokalizatorów istnieje i jest całkiem silna (np. lokalizator Tile), ale odpowiedzcie sobie sami - ile znacie osób, które korzystają z takich wynalazków? No właśnie. Zgaduję, że zero. Za sprawą Apple ta grupa produktów zacznie istnieć w świadomości użytkowników. Czy ci jednak zdecydują się na produkt innej marki, niż ten o którym w jednym momencie zaczął mówić cały Internet? W zdecydowanej większości pewnie nie.
Zaskakująca jest również cena samego urządzenia (i to pozytywnie, szok!). Jedna sztuka tej pastylki w Polsce kosztuje 159 zł. Jak na akcesorium, które przez rok będzie pracować bez wołania o wymianę baterii i przez cały ten okres da właścicielowi poczucie, że zgubione klucze znajdzie w kilka chwil - to naprawdę dobra cena.
AirTag kosztuje 159 zł, ale żeby przypiąć go do czegoś - potrzebujemy breloka za niecałe 200 zł.
Największym problemem AirTag są jednak akcesoria do niego. Właściwie to ich cena. 159 zł za oryginalny pasek Apple lub 189 zł za brelok. Rozumiecie to? Dodatkowe akcesorium, żeby sam AirTag był funkcjonalny kosztuje więcej, niż sam AirTag. Zamienniki innych marek można na szczęście znaleźć zdecydowanie taniej na AliExpress, ale tak czy inaczej - niesmak po sprawdzeniu cen u Apple pozostaje.
Apple AirTag ze skórzanym brelokiem
Kolejną rzeczą w kontekście lokalizatorów AirTag do której można mieć zastrzeżenia jest ochrona środowiska. Jeszcze kilka dni temu Apple chwaliło się w raporcie, jak bardzo pozytywny wpływ na środowisko miało usunięcie ładowarek z opakowań iPhone’ów. Teraz jednak - żeby nie było zbyt kolorowo - Apple zdaniem Internautów zaśmieci planetę milionami plastikowych lokalizatorów i opakowaniami do nich.
Trudno się z tym zarzutem nie zgodzić. Z drugiej jednak strony - broniąc delikatnie Apple - portfolio produktów jakoś trzeba rozwijać.
Nowe iPady Pro zmiotły konkurencję
Zaprezentowane wczoraj tablety to zdaniem wielu najlepsze, co Apple zaoferowało użytkownikom na najbliższe miesiące. Specyfikacja nowych iPadów Pro (2021) robi naprawdę niemałe wrażenie.
Procesor Apple M1, wyświetlacz mini-LED, nawet 16 GB RAM i do 2 TB pamięci wewnętrznej - to wszystko oznacza, że konkurencja na ten moment nie istnieje. Profesjonaliści szukający najlepszego tabletu wybiorą iPada Pro, bo żaden inny produkt nie zaoferuje im takiej wydajności, jak najnowsze modele od Apple.
W tym momencie jedyne, do czego można mieć zastrzeżenia (może oprócz ceny, ale to kwestia indywidualna) to praca iPada na systemie dedykowanym tabletom. Niby nic dziwnego, że tablet działa na systemie dla tabletów, ale potencjał podzespołów, które są identyczne, jak w przypadku pełnowymiarowego laptopa MacBook Air nie będzie wykorzystany tak długo, aż na iPadzie nie pojawi się pełnoprawny macOS. Czy doczekamy się tego przełomowego momentu? My, Internauci, możemy tylko gdybać i przed każdą konferencją zastanawiać się, czy to może właśnie ten moment. Obecnie jednak - iPadOS idzie swoją drogą, a macOS swoją.
Nowy iPad Pro z M1 pod względem wydajności stał się urządzeniem przypominającym laptopy z wysokiej półki.
Czy jednak iPad Pro (2021) stanie się hitem? Nic nie wskazuje na to, żeby tak nie było. Podstawowa konfiguracja będzie kosztować 3.899 zł (11”, 128 GB, Wi-Fi), natomiast najbardziej doładowana wersja 11.799 zł (12,9”, 2 TB, Wi-Fi, LTE, 5G). Dużo, czy mało - na to pytanie musicie odpowiedzieć sobie sami.
Na pewno do oglądania jednego odcinka losowego serialu z Netflixa raz na tydzień model za 11 tysięcy złotych to przerost formy nad treścią, ale użytkownicy świadomi mocy oferowanej przez nowego iPada Pro - i posiadający środowisko do jej wykorzystania - z pewnością rozważą zakup.
A co z tymi iMacami? To tylko nowe kolory?
Nie, na szczęście to nie tylko nowe kolory. W nowym iMaku znalazł się czip Apple M1, a korzyści z jego wprowadzenia są oczywiste. Zdecydowana poprawa wydajności oraz wydłużenie pracy na pełnym naładowaniu akumulatora (w przypadku urządzeń mobilnych) to najistotniejsze zalety.
Nie było zatem najmniejszym zaskoczeniem, że nowy iMac (2021) pracuje właśnie z procesorem M1 na pokładzie. Poza tym, w zależności od konfiguracji nowego Maka można wyposażyć w 8 lub 16 GB RAM oraz pamięć masową SSD od 256 GB do 2 TB.
Trzeba przyznać, że te 8 GB RAM brzmi dość mizernie. Na szczęście nie będziemy na nie skazani.
Zaskoczeniem był jednak wygląd zewnętrzny nowego komputera. Dokładniej - jego ekran. Strasznie szkoda, że ma tylko 24” (Retina 4,5K o rozdzielczości 4480 x 2520 px). Podejrzewam, że gdyby zaoferowano 27” - znalazłby zdecydowanie więcej nabywców. Pozostaje mieć nadzieję, że większy model pojawi się podczas kolejnej konferencji.
Nowe klawiatury Magic Keyboard
Im również należy poświęcić odrobinę uwagi. Ale naprawdę tylko odrobinę, bo jeśli nie zamierzasz kupić iMaka, to klawiatury nie kupisz osobno.
Apple Magic Keyboard z Touch ID
Ze starej Apple Magic Keyboard z polem numerycznym korzystam już od kilku lat i może nie jest ona idealna, ale jest naprawdę dobra! Z wielką ciekawością po konferencji otworzyłem stronę Apple, aby sprawdzić, ile będą kosztować nowe klawiatury. Co się okazało? Że jedyne, co mogę zrobić, to popatrzeć sobie na jej zdjęcia. Ogromna szkoda, szczególnie, że model z Touch ID prezentował się naprawdę interesująco. Na ten moment jednak jedyna opcja zakupu nowej Magic Keyboard to nabycie iMaca z klawiaturą w zestawie za niespełna 8.000 zł.
Trudno, może się to zmieni.
PS. Chce ktoś kupić nowego iMaca za 7.500 zł (bez klawiatury w zestawie)? Będzie mi niepotrzebny.
Przystawka Apple TV 4K za 900 zł?
Druga generacja przystawki Apple TV 4K to chyba najmniej interesująca nowość z wczorajszej konferencji. Właściwie całe to Apple TV nie jest czymś “emejzing”. Ot, małe urządzonko, które zapewnia dostęp do rozrywki na ekranie telewizora (filmy od Apple, muzyka, czy platforma Apple Arcade).
Apple TV 4K drugiej generacji (2021)
Jak bardzo Cook by się nie starał - to tylko sprzęt, który pośredniczy w dostępie do treści, które interesują użytkownika. To, że nowa generacja będzie pracować na procesorze znanym z iPhone XS (Apple A12 Bionic) oznacza tylko tyle, że włączając drugi sezon serialu Ted Lasso w Apple TV Plus zauważymy płynniejsze animacje i generalnie poprawioną wydajność.
Nowością jest tutaj funkcja Color Balance, która będzie kalibrować obraz przy pomocy iPhone’a. Czujniki wbudowane w telefon pomogą Apple TV 4K ustawić jak najbardziej naturalne barwy przekazywane na ekran telewizora.
Poza tym nabywcy mogą ucieszyć się z nowego pilota Siri Remote. “Nowy”, jak w przypadku wielu urządzeń Apple, wcale nie oznacza całkowicie zmienionego urządzenia. Pilot zachował swoją bryłę. Dodano tylko kilka przycisków, a ten główny - na samej górze - pozwala na sterowanie dotykowe po jego obręczy.
Jest też dedykowany przycisk do wezwania Siri, ale wiadomo - polski nadal jest dla niej niezrozumiały.
I to tyle nowości? Miało ich być sporo!
Właściwie, to tak. No, oprócz tego zaprezentowano nową wersję kolorystyczną dla dwóch iPhone’ów oraz akcesoriów do nich (etui). Wkrótce będzie można zamówić iPhone 12 oraz iPhone 12 mini w kolorze fioletowym. Zmiana, której sam Cook nie poświęcił dużo czasu podczas prezentacji.
Odświeżenia doczekała się również aplikacja Podcasty, w której pojawią się płatne audycje.
Apple raczej nie przyzwyczaiło użytkowników do aż tak obszernych wiosennych prezentacji, więc można uznać, że wczorajsza była jedną z bardziej owocnych. Na nowe iPhone’y oczywiście należy poczekać jeszcze kilka miesięcy, bo do września, ale po tym, co przedstawiono nam wczoraj - można stwierdzić, że Apple jest obecnie w dobrej formie i nie zamierza ustąpić pozycji na rynku.
Jakie są Wasze odczucia po wczorajszej konferencji? Jesteście zadowoleni z tego, co przedstawiono, czy raczej uważacie, że Xiaomi lepsze, a Apple jest lata za konkurencją? Dajcie znać w komentarzach.
Źródło: Apple, inf. własna
Warto zobaczyć również:
- Jak chronić środowisko? Proste - nie sprzedawać ładowarek razem z telefonami
- Najlepsze tablety 2021 - te modele warto kupić
- Apple odświeżyło dwa iPhone'y. Są teraz bardziej dziewczyńskie
Komentarze
18AirTag... applefan już nie zgubi kluczy...czy to nie jest amazing??? śmiało dzięki temu wkroczymy w 22wiek...
Zaślepiony wyznawca jedynie dostrzeże coś czego nie ma.
jedyny szacun, bardzo uzasadniony, to M1. ale ogromny MINUS za tradycyjny brak możliwości rozbudowy, brak slotu na SODIMM. RAM tuż przy CPU, niezła akcja. Ale czy to rzeczywiście przyspiesza transfery? gdyby było na HBM, tak. a to zwykły RAM DDR.
tak więc chylę czoła przed apple za:
1. procek M1 . a gdzie M1+ ? gdzie M2 ? a właściwie kiedy?
2. tradycyjnie wielkie ukłony dla marketingu że potrafi to sprzedać po abstrakcyjnie wygórowanej cenie.