Polska telewizja dla graczy TVGRY w swoim videofelietonie zwraca uwagę na ciekawy trend jaki zapanował wśród największych wydawców.
Otóż rynkowi giganci - Ubisoft i SEGA prognozując niezbyt przychylne przyjęcie wydanych przez nich ostatnio produkcji - Pure Football oraz Alpha Protocol wprowadzali rygorystyczne embarga na publikację recenzji tychże tytułów tak, by pojawiły się one możliwie najpóźniej po chwili premiery. Najwyraźniej potentaci woleli, żeby gracze najpierw kupili świecące się na półkach gry, a chwilę potem zdali sobie sprawę (czytając recenzje) jak bardzo się pospieszyli. Dochodziło nawet do kuriozalnych sytuacji, w których wydawcy prosili o brak publikacji wszelkich materiałów pochodzących z najnowszych produkcji poza tymi przygotowanymi "z góry".
Prasowe embarga to - zgodnie z prawdą prezentowaną w felietonie - standard w naszej branży i trudno mieć o nie jakiekolwiek pretensje, póki są zgodne z zasadami logiki. Wydawcy bardzo często udostępniają egzemplarze recenzenckie nawet na kilka tygodni przed oficjalną premierą, dzięki czemu dziennikarze mogą spokojnie sobie pograć, napisać recenzję, poradnik czy stworzyć odpowiednie materiały video i galerie. Późniejszy termin publikacji tekstu - zgodnie z prośbą wydawcy - powinien zbiegać się z chwilą trafienia gry na sklepowe półki i również w tym nie ma przecież nic złego. Ba, jest to nawet wskazane z punktu widzenia wszystkich zainteresowanych, a więc i redakcji i czytelników.
Sugestie co do momentu publikacji nie są oczywiście wiążące, chyba, że została zawarta specjalna umowa (choć zdarza się, że wyciek niektórych informacji przed ustaloną datą wiąże się z ogromną karą finansową dla dziennikarza - podpisujemy umowy często objęte karą umowną, na polskim rynku widywałem już kwoty rzędu kilkuset tysięcy złotych). Natomiast sytuacje, w których wydawca opóźnia premierę recenzji nawet po ukazaniu się gry w sklepach... zakrawa o patologię. Na szczęście profesjonalna prasa w większości jest niezawisła...
Źródło: TVGRY
Komentarze
28Ci prod. co będą stosować embargo będą mieli za klientów ciekawskich piratów. Ci którzy nie będą stosować, będą mieli klientów.
... a zresztą... co mnie to... i tak nie kupiłem od lat gry - a to ktoś wypuści darmową wersję [a nawet serię jak red alert - najciekawsze że nie grałem - diablo i D2LoD zajmowały godziny grania]
i ostatnio... darmowy portal.
Powiem wiecej, niektore portale boja sie pisac zle recenzje, aby sie nie narazic wydawcom. O wiele bardziej miarodajne sa oceny graczy i nie raz sie zdarzalo ze np recenzent daje 80% a gracze ledwo 60%...
Z ciężkim bólem bym wyłożył gotówkę za ich grę. Na szczęście jeszcze nie wydali tytułu bez którego nie mógłbym się obejść. Ale kto wie...
Niestety rynek staje się coraz bardziej dochodowy i deweloperzy koncentrują się nie na tym, jak stworzyć dobry produkt, tylko jak wcisnąć go maksymalnej liczbie frajerów. Na szczęście my, gracze, wciąż mamy wybór :)
Wszystko będzie fajnie dopóki takie praktyki nie wyjdą na światło dzienne (a nie mamy doczynienia z jakimiś służbami specialnymi gdzie takie tajemnice mogą być utrzymywane) jak wiemy o wiele trudniej jest ZYSKIWAĆ sympatie i zaufanie graczy, a bardzo prosto można stracić na "wiarygodności" (o ile takiego stwierdzenia można użyć przy recenzjach), pytanie czy taki serwis będzie skłonny do takiego ryzyka lub sam wydawca?
Mogę mieć tylko szczerą nadzieje że nie, i że takich umów nie ma, chociaż patrząc na taką jedną bardzo znaną gazetę polską zajmującej się tematyką gier , nieraz mam co do tego poważne wątpliwości...
Sytuacja z początku roku. Francuski portal Gamekult.com opublikował recenzję, w której dał grze Heavy Rain ocenę 6/10. Reakcją Sony France było wycofanie z portalu reklam, wersji promocyjnych gier i zaproszeń na pokazy gier Sony. Co więcej, autor recenzji został poproszony o jej zmianę. Nie wiem czy sprawa się później jakoś rozwiązała, niesmak pozostaje, ale kto o tym pamięta?
Do niektórych powyższych komentarzy: słowo pirat dorobiło się w ciągu ostatnich dekad dodatkowych znaczeń. Wyróżnia się oprócz piratów morskich także komputerowych i drogowych. Komputery macie, a dalej tkwicie w XIX wieku? Piractwo komputerowe to kradzież, jakkolwiek byście nie chcieli ładnie tego ubrać w słowa.