Tuż po premierze Xiaomi 14 podczas targów MWC 2024 w Barcelonie w sieci pojawiły się liczne doniesienia o dyskwalifikującej wadzie głównego aparatu. Problem dotknął także jeden z naszych egzemplarzy, więc nie pozostaje nic innego jak zastanowić się czy to „big deal”?
Nie myli się tylko ten co nic nie robi. W historii cyfrowych aparatów zdarzały się trudne do przełknięcia dla producentów pigułki. Olej pojawiający się na matrycy, uszkodzenia pierścieni AF po dłuższej eksploatacji danego modelu aparatu. Miałem do czynienia z takimi produktami, nie podczas testów, ale przy własnej eksploatacji. I choć były to bardzo bolesne wpadki, które traktowałem także bardzo osobiście, bo w końcu to ja wybrałem dany sprzęt, nie podkopały one całkowicie mojego zaufania do marki. Choć im droższy był aparat, tym trudniej było to zaufanie zachować.
Im droższy jest sprzęt, który działa nie tak jak powinien, tym szybciej tracimy do niego zaufanie.
W branży mobilnej, takie problemy również się zdarzają. Wszyscy znają firmę, której szef ukuł powiedzenie „to nie wada, to taka własność”. Niemniej pojawienie się kłopotu ze telefonem i jednym z jego komponentów bardzo ważnym dla użytkownika, jest większym problemem niż wada podzespołu aparatu systemowego. Smartfony są dziś ogromnie zintegrowanymi urządzeniami i choć możliwa jest ich naprawa i wymiana wadliwych elementów, to jest to większy problem niż np. serwisowanie wymiennego obiektywu foto. Nie technicznie, ale dlatego, że ze smartfonem nie lubimy się rozstawać.
Aparat w smartfonie to coś więcej niż tylko aparat cyfrowy
Zwykły aparat cyfrowy to rzecz, bez której większość osób poradzi sobie przez pewien czas, a nawet nigdy nie weźmie do ręki. Smartfon to przedłużenie naszego cyfrowego ja. Bez niego to jak bez ręki. Jeśli pojawi się wada produktu trzeba szybko reagować. Wadę programową łatwo usunąć, choć nie zawsze producenci idą za ciosem, sprzętową znacznie trudniej, ale też nie powinno się dzielić skóry na niedźwiedziu dopóki nie poznamy dokładnie natury problemu. Telefon ma być tu i od zaraz, gotowy do pracy. Po to go właśnie kupujemy - by był naszym „najlepszym aparatem”.
Xiaomi 14 wyposażono w cztery aparaty cyfrowe. Jeden z przodu i trzy na tylnej ściance. Ten znajdujący się w narożniku, na dole zdjęcia, jest przyczyną zamieszania. (fot: Xiaomi)
Skąd takie rozważania. Powodem jest najnowszy Xiaomi 14, który ma wszelkie powody, by być jednym z polecanych fotosmartfonów z wyższej półki, a na pewno jedym z najlepszych smartfonów Xiaomi. Jednak zanim to się stanie musimy zrozumieć, co stoi za tajemniczym zaparowywaniem obiektywu w głównym aparacie na tylnej ściance (tym, który Xiaomi chwali się, że przygotowało samodzielnie wraz z Leica od sensora po optykę). W zasadzie to trudno nawet używać takiego przymiotnika jak „tajemniczy”, bo wiadomo dlaczego obiektywy zaparowują i nawet sam producent zdaje sobie z tego sprawę, co podkreślił w oświadczeniu odnośnie zaparowywania. Tylko, że zaparowanie nie powinno mieć miejsca, a wspomniane oświadczenie Xiaomi bagatelizuje tę kwestię. A skoro już mleko się rozlało i usłyszeliście, że taki feler pojawił się u dość dużej grupy testujących telefon dziennikarzy, w tym u mnie, to trzeba odbić tę piłeczkę.
Co stało się z testowymi Xiaomi 14?
Mamy możliwość porównania działania dwóch telefonów. Jeden używa Konstanty, drugi ja. Teoretycznie są identyczne, ale u mnie obiektyw zaparował (na obiektywie głównego aparatu pojawiła się jasna mgiełka - zdjęcie wejściowe artykułu), u Konstantego nie. A jakie to były warunki? Nastąpiło przeniesienie telefonu z bardzo ciepłego hotelowego pomieszczenia, nie tylko ciepłej kieszeni spodni, na dwór, gdzie chwilę wcześniej nastąpił popołudniowy spory spadek temperatury i wzrost wilgotności (opady). I to właśnie ten brak styczności w zachowaniu obu naszych telefonów jest tym co mnie kłopocze. Choć niewątpliwie dwa pomiary dają mierną statystykę.
Zdjęcia z pechowego popołudnia. O zmroku, gdy sytuacja się już nieco unormowała, świadectwem zaparowania było halo wokół lamp ulicznych (zdjęcie po lewej), które nawet dodawało uroku fotografii, ale nie było pożądanym efektem. Godzinę wcześniej, gdy problem przybrał najdokuczliwszą formę, wpływ mgły na zdjecia i pracę układu AF był nie do przeoczenia (foto po prawej). (fot: Karol Żebruń)
Następnego dnia używałem Xiaomi 14 w podobnych warunkach nocą i problem się nie pojawił. Dwa dni później, podczas deszczowej i chłodnej pogody, gdy z ust leciała para, znów fotografowałem i ponownie nic mi nie przeszkodziło. Wygląda na to, że problem jakby ręką odjął. Czary mary? Tę kwestię musimy rozwiązać, ale nie da się tego zrobić od razu, ba możemy nigdy nie poznać istoty rzeczy, nawet jeśli doświadczenie podpowiada nam różnorodne rozwiązania - błąd na etapie produkcji, zastosowanie niezgodnych ze specyfikacją elementów, takich jak membrana umożliwiająca odprowadzenie wilgoci z wnętrza obudowy i blokująca jej dostanie się do środka, i związane z tym wady materiałowe.
Problemu nie sposób bagatelizować nawet jeśli nie jest globalny
Telefonu takiego jak Xiaomi 14 nie kupuje się bez zastanowienia. Wspomniany problem może nie być problemem aż tak ważnym w przypadku konsumenta. Nie dlatego, że ma on mniejsze wymagania, a po prostu dlatego, że testowane produkty mogą mieć tzw. wady wieku dziecięcego, które często mają przedprodukcyjne egzemplarze, a być może na taki przyszło nam trafić. Warto zauważyć, że w innych krajach testujący nie mieli aż tak krytycznych doświadczeń z Xiaomi 14. Być może pechowo u nas trafiła się spora partia szwankujących aparatów w telefonach - na dodatek każdy w innym stopniu, choć kierunek z jakiego postepuje powstawanie mgiełki sugeruje identyczny mechanizm w każdym egzemplarzu. Poza tym klient kupujący Xiaomi 14 już po premierze może trafić na dobrze wykonany egzemplarz lub Xiaomi po cichu usunie wadę unikając rozgłosu.
Oczywiście nie jest w żadnym wypadku dobrą praktyką czynienie z klienta królika doświadczalnego i tę ewentualność trzeba wyeliminować. Zakładanie, że do zaparowania nie dojdzie w większości sytuacji, a już szczególnie wiosną i latem, nie jest dobrą praktyką. Bo latem też bywają duże kontrasty temperatury, a może zdarzyć się tak, że zechcecie fotografować nocą.
Moja własna opinia po kilku dniach używania Xiaomi 14, który porównuję dla was z innym podobnie wycenianym i wyposażonym telefonem, jest następująca. Fotograficznie i filmowo dostajemy produkt aspirujący do miana bardzo dobrego (poniżej przykładowe zdjęcia), a problem, który się pojawił (co podkreślam - nie permanentnie) wciąż nie podkopał mojego zaufania do Xiaomi 14 jako fotosmartfonu. Niestety zasiał spore wątpliwości - a co gdy felerny egzemplarz trafił właśnie na mnie? W końcu o zaparowującym obiektywie mowa nie od dziś, a od czasu chińskiej premiery, gdy również go dostrzeżono.
Nocne i dzienne, choć przy niesprzyjającej pogodzie, zdjęcia z głównego aparatu Xiaomi 14.
Wątpliwości są na tyle duże, że bardziej krytycznie spoglądam się na ewentualne odstępstwa jakości zdjęć z Xiaomi 14 od tego co oczekuję. Bo gdy nie mamy podstaw twierdzić, że aparaty telefonu działają niepoprawnie, to nie pozostaje nic innego jak wydać werdykt przy założeniu, że zdjęcia, które dostajemy, są tym na co stać dany produkt. Gdy wiadomo, że coś szwankuje to wyjaśnienie wspomnianych odstępstw nie jest już tak oczywiste. Bo wada może być związana z funkcjonowaniem aparatu w telefonie, ale może to być też naturalna własność fotografowanego motywu, o której zdążyliśmy zapomnieć.
Foto wejściowe: Adam Łukowski
W artykule znajdują się linki afiliacyjne, przekierowujące do zewnętrznych stron zawierających produkty i usługi, o których piszemy. Otrzymujemy wynagrodzenie za umieszczenie linków afiliacyjnych, jednakże współpraca z naszymi Partnerami nie ma wpływu na treści zamieszczane przez nas w serwisie, w tym na opinie dotyczące produktów i usług Partnerów.
Komentarze
7W szczególności telefony napotykają ten problem po usługach naprawczych, bo otwierając klapkę z tyłu wpuszcza się powietrze z innym procentem zawilgocenia do środka. Zależy pewnie też to od klasy sprzętu, ale takie modele z wysoką klasą szczelności jak IP68, powinny mieć już odpowiednie uszczelnienie, a moduł aparatów zawsze winien taki być bez względu na to. Przy takim założeniu pewnie azotowanie lub może użycie gazów szlachetnych, na przykład argonu, mogłoby rozwiązać sprawę. To taka sama zasada jaką stosują producenci okien w ich konstrukcji między warstwami szkła.