Zaćmienie Słońca w dniu 8 kwietnia 2024 roku przejdzie do historii jako najbardziej obserwowane zaćmienie w dziejach. Nie tylko przez ogromną mobilizację, jaką w USA przeprowadziły media, ale też dzięki zaangażowaniu instytucji naukowych.
Zaćmienie Słońca - ostatnie miało miejsce 8 kwietnia 2024 r. - to w praktyce zjawisko astronomiczne, które nie jest czymś unikalnym. Zdarzyć się może nawet kilka razy w roku. Jednak ze względu na ograniczoną przestrzeń, z której to zaćmienie widać, nie jest to zjawisko, które ujrzy każdy za swojego życia. Gdybyśmy żyli wystarczająco długo, czyli kilkaset lat, to zaćmienie wystąpi nawet w naszej okolicy, bo jest to w dłuższej perspektywie zjawisko powtarzalne.
Tak jednak nie jest, wiec pozostaje nam, albo udać się w miejsce zaćmienia - w Europie świetną okazją będzie zaćmienie w 2026 roku (12 sierpnia, lepszą datę trudno sobie wyobrazić) widoczne z terenu Hiszpanii - albo podziwiać liczne zdjęcia, które zalały internet.
Każdy próbował zrobić zdjęcie zaćmienia, jak mógł, na ile pozwalały mu sprzęt i umiejętności. (fot: NASA)
Całkowite zaćmienie Słońca 8 kwietnia 2024 - internet zalały zdjęcia... i filmy
Fotografować starali się wszyscy, nawet posiadacze smartfonów, z każdego miejsca, gdzie zaćmienie było widoczne, choć wiadomo, że tylko w pasie całkowitości zaćmienie Słońca staje się naprawdę spektakularne. W USA, jak można było się spodziewać, z tego wydarzenia zrobiono niesamowity spektakl. Jeszcze większy niż z całkowitego zaćmienia w 2017 również widocznego z terenu USA. Tak zwane Wielkie Północnoamerykańskie Zaćmienie, widoczne było od terenów północnego Meksyku (tam w okolicach Torreón faza całkowita trwała najdłużej, bo 4 minuty i 28 sekund ), poprzez Teksas w USA (tu nie wszędzie dopisała pogoda), Arkansas, Ohio, aż do stanu Maine. Większość osób, która znalazła się w środku pasa zaćmienia doświadczyła co najmniej trzyminutowego spektaklu.
Jest też nagranie przebiegu zaćmienia, które przygotowała NASA. To namiastka prawdziwych przeżyć, jakich dostarcza samodzielna obserwacja, ale lepszy rydz niż nic.
Przy tej okazji zwracano uwagę na ciekawy fakt, że moment całkowitego zaćmienia to moment, gdy można spojrzeć na koronę słoneczną gołym okiem, ale nie można dopuścić, by oko nie było chronione w chwili, gdy zza tarczy księżyca wyłania się Słońce. Momentalnie osiąga ono bliską maksymalnej jasność i może uszkodzić bezpowrotnie wzrok. Ponieważ w trakcie zaćmienia rozentuzjazmowani ludzie często zapominają o tym, jak blask Słońca jest silny, to czas, gdy najczęściej dochodzi do uszkodzeń wzroku.
Czasem pogoda nie dopisuje, ale niewielka pokrywa chmur nie jest wystarczającym zabezpieczeniem. Po lewej jeszcze zaćmienie częściowe, po prawej moment tuż przed zaćmieniem całkowitym, gdy widać prominencje słoneczne. Choć obie fotografie wyglądają na podobnie naświetlone, ta po lewej została przyciemniona, by pokazać zjawisko podobnie jak na zdjęciu po prawej stronie. (fot: NASA)
Zdjęcia, które pojawiły się w internecie pokazują zaćmienie w różny sposób. Niektórzy skupili się na fakcie widoczności samej korony słonecznej, Ci, którzy dysponowali lepszymi teleobiektywami, próbowali uchwycić dokładnie słoneczne prominencje, które wydają się niejako wydobywać z powierzchni przesłaniającego Słońce Księżyca.
Nie wierzysz, że za zaćmienie odpowiada Księżyc. To ostateczny dowód
Ostatecznym dowodem na to, że zaćmienia Słońca dokonuje przemieszczający się przed nim Księżyc, a nie inny tajemniczy obiekt, są zdjęcia, na których dynamika pozwoliła uchwycić zarówno blask korony Słonecznej jak i powierzchnię Księżyca. Bo choć nasz naturalny satelita w trakcie całkowitego zaćmienia Słońca jest w nowiu, to część światła słonecznego odbitego od Ziemi oświetla jego powierzchnię (to tak zwany efekt blasku ziemi - earthshine) i umożliwia jej dostrzeżenie.
Poza zaćmieniami możemy zrobić to gołym okiem, zwłaszcza na wieczornym lub porannym niebie, w trakcie zaćmienia kontrast jest tak duży, że dopiero umiejętnie przetworzone zdjęcia pokazują słabiutko oświetloną ciemną stronę Księżyca.
Dlaczego astronomowie też gonili za zaćmieniem w 2024 roku?
Choć astronomowie dzięki koronografom są w stanie wywołać zaćmienie także na specjalnym ekranie na biurku w obserwatorium na Ziemi, obserwacje sponad Ziemi zapewniają dużo lepszą rozdzielczość, brak destrukcyjnego wpływu ziemskiej atmosfery na ostrość obrazu i w długościach fal (dalsza podczerwień), które są skutecznie blokowane przez niższe warstwy atmosfery. Poza tym obserwacje naturalnie powstającego zjawiska są ciekawsze niż zjawiska wywołanego sztucznie.
Zaćmienie całkowite Słońca - 8 kwietnia 2024 r. (fot: NASA)
Dlatego NASA wysłała samoloty, które goniły za zaćmieniem, wydłużając maksymalnie jego obserwacje. Obserwacje z orbity pozwalają spojrzeć na zaćmienie z perspektywy globalnej, stąd wysłane w kosmos rakiety z aparaturą badawczą. Z kolei pojazdy kosmiczne, które badają Słońce z bliska, czyli Solar Orbiter (kilka dni temu osiągnął najmniejszą odległość na swojej orbicie) i Parker Solar Probe (obecnie w okolicach orbity Merkurego, czyli w podobnej odległości co Solar Orbiter) zapewniły dane obserwacyjne dla Słońca, które można powiązać z obserwacjami naziemnymi w trakcie zaćmienia.
Kiedy następna okazja? Czy także w Polsce? A może w pobliżu?
Dla mieszkańców USA kolejne całkowite zaćmienie będzie miało miejsce dopiero w 2045 r. W Polsce całkowitego zaćmienia nie zobaczymy, aż do 2135 r. (w 2075 r. i 2093 r. z południowej cześci Polski widać będzie zaćmienie obrączkowe), ale jeśli zdołacie wybrać się do Hiszpanii, taka okazja już za dwa lata. W 2026 roku całkowite zaćmienie na terenie Polski będzie tylko częściowym. I choć zakryta zostanie wyjątkowo duża część tarczy słonecznej, bo na większości obszaru kraju ponad 80% to wciąż Słońce będzie bardzo jasne.
Rok później w 2027 całkowite zaćmienie obejmie obszary północnej Afryki i Morza Czerwonego. Zahaczy także o wysunięte najbardziej na południe miejsce w Hiszpanii. W 2028 r. całkowite zaćmienie Słońca padnie łupem mieszkańców Australii i Nowej Zelandii. Potem w 2030 r. czeka nas zaćmienie obrączkowe, które dojrzymy z terenu Grecji, Bułgarii i Turcji.
Komentarze
2