Amerykanie zachwyceni polskim gadżetem. Słuchawki Vasco Translator E1 zrobią z ciebie poliglotę
Krakowska firma Vasco przybyła na targi CES 2024 ze swoim najnowszym produktem - elektronicznym tłumaczem w formie słuchawek.
Nie ma co ukrywać, że polskie media zazwyczaj traktują debiut polskich produktów na międzynarodowych targach jako ciekawostkę mogącą zainteresować jedynie polskich czytelników. W tym przypadku jest inaczej.
New York Times umieścił słuchawki Vasco Translator E1 na liście 14 największych innowacji tegorocznego CES-u. Zostały one wymienione u boku przezroczystych telewizorów, ładowarek Qi2, laptopów z AI i urządzenia do teleportacji. A nie, przepraszam - urządzenia do teleportacji jednak na tej liście nie ma, a polskie słuchawki są, co tylko podkreśla wagę tego wyróżnienia.
A tak na serio, nie jest to pierwszy międzynarodowy sukces tej marki, bo Vasco twierdzi, że jest liderem całego rynku kieszonkowych tłumaczy. A przy tym - jak zdradził mi szef firmy, Maciej Góralski - jedynie ok. 20 proc. wszystkich egzemplarzy jest sprzedawanych w Polsce.
Góralski nie ukrywa jednak, że mowa o byciu na szczycie relatywnie małego rynku, bo w 2023 roku Vasco dostarczyło ok. 80 tys. urządzeń. Jeśli odniesiemy te liczby do smartfonów, to aktualny lider tej branży - Apple - na sprzedanie takiej liczby egzemplarzy potrzebuje niespełna 3 godzin.
Przejdźmy jednak do omówienia samych słuchawek.
Vasco Translator E1 to słuchawki z tłumaczem w czasie rzeczywistym
Niewielkie etui skrywa dwie bezprzewodowe słuchawki, z których… obie są prawe. Idea jest taka, by z jednej słuchawki korzystać samemu, a drugą przekazać partnerowi biznesowemu, klientowi czy… komukolwiek, z kim ciężko się dogadać z uwagi na bariery językowe.
Nic nie stoi na przeszkodzie, by sparować ze sobą kilka zestawów i połączyć nawet 10 słuchawek. Wówczas każdy rozmówca może używać innego języka, a każda wypowiedź jest błyskawicznie tłumaczona na wszystkie pozostałe języki.
Co ważne, słuchawki nie są autonomiczne i wymagają sparowania ze smartfonem (Android lub iOS) lub tłumaczem Vasco V4. Podczas korzystania ekran telefonu może być jednak wygaszony, co - jak przekonuje Vasco - było sporym wyzwaniem programistycznym i odróżnia te słuchawki od konkurencyjnych produktów.
Słuchawki mają formę nauszną, co oczywiście ma sens ze względów higienicznych. Efekt uboczny jest taki, że w nawet najmniejszym stopniu nie izolują dźwięków otoczenia. Coś za coś.
Jak sprawują się słuchawki Vasco Translator E1?
Urządzenie nie jest jeszcze gotowe do wprowadzenia na rynek, a na targach CES 2024 mogłem zobaczyć jedynie jego prototyp. Ale już na tym etapie Vasco Translator E1 działają przyzwoicie.
Sporym atutem jest umieszczenie przycisku aktywującego przechwytywanie mowy po wewnętrznej strony słuchawki. Dzięki temu nie trzeba celować palcem w mały klawisz, a zamiast tego można przycisnąć słuchawkę do ucha dłonią lub ucho do barku. Zwiększa to wygodę.
Opcjonalnie słuchawki można przełączyć w tryb ciągłego nasłuchiwania, ale wspomniany prototyp ma tendencję do przechwytywania wypowiedzi innych osób. Pracownicy Vasco przekonują jednak, że problem zostanie wyeliminowany w finalnej wersji produktu, bo inżynierowie pracują już nad nałożeniem na mikrofon specjalnej warstwy izolacyjnej.
Konfigurację słuchawek przeprowadza się z poziomu aplikacji. Do każdej słuchawki można przypisać jeden z 50 dostępnych języków i wybrany kolor, a w ich identyfikacji pomagają wielokolorowe diody.
Co z jakością tłumaczenia? Tej Technologii Vasco nie opracowało samo, lecz korzysta z 10 zewnętrznych silników takich jak Google Translate czy DeepL. Zatrudnieni przez firmę lingwiści nieustannie testują wszystkie silniki i przypisują je niezależnie do różnych par językowych. Tym samym tłumaczenie z polskiego na angielski może być generowane przez inny silnik niż z japońskiego na włoski, co - w teorii - ma zawsze zapewnić najlepszą dostępną jakość tłumaczenia. A internetowe apki są dziś na tyle dobre, by dało się swobodnie dogadać praktycznie z każdym.
Nie jest to raczej gadżet dla każdego, bo osobiście próbując zamówić posiłek w restauracji w Tokio wolałbym wyciągnąć z kieszeni smartfon lub kieszonkowego tłumacza z ekranem niż przekonywać kelnera do założenia słuchawki. Na rynku konsumenckim Vasco Translator E1 mogą się sprawdzić co najwyżej w mniej oczywistych scenariuszach typu “międzynarodowe małżeństwo wybiera się na obiad do teściów”, bo wówczas korzystanie ze słuchawek może być dla wszystkich bardziej komfortowe od niezręcznego milczenia lub machania telefonami.
Widzę jednak ogromny potencjał na rynku biznesowym. Jestem w stanie wyobrazić sobie chociażby przewodnika, który rozdaje turystom słuchawki, dzięki czemu ci mogą odsłuchiwać tłumaczeń kwestii wypowiadanych w czasie rzeczywistym, a nie nagranych wcześniej. I zadawać pytania w ojczystym języku, na co klasyczne audioprzewodniki nie pozwalają.
Oczyma wyobraźni widzę też włoską firmę, która zatrudnia polskiego hydraulika, bo wie, że dzięki słuchawkom ten dogada się z klientem. Albo spotkanie biznesowe, w którym uczestniczą osoby niemówiące po angielsku.
Słuchawki Vasco Translator E1 mają kosztować 1499 zł, a start sprzedaży zaplanowano na przełom zimy i wiosny. Wtedy też finalny produkt trafi do nas na bardziej szczegółowe testy. Ciekawostka: produkcja urządzenia ma się odbywać w Polsce.
Niezależna opinia redakcji. Organizatorem wyjazdu była firma Vasco
Komentarze
4