Brawo Elon Musk! Piękny gest, który pokazuje, że światem jeszcze nie rządzą (a szkoda) korporacje
Wywołany do tablicy Elon Musk wysłał nad Ukrainę swoje Starlinki. Brawo! McDonalds zawiesza działalność w Rosji. Brawo! Ach, jakże szkoda, że światem nie rządzą korporacje!
Uwaga. Artykuł nie reprezentuje stanowiska całej redakcji i przedstawia luźne przemyślenia autora.
Gdy Ukraina bohatersko broni swojej terytorialnej integralności, tocząc wręcz ojczyźnianą wojnę z rosyjskim najeźdźcą, stroną w konflikcie stają się ogólnoświatowe megakorporacje. Oczywiście ani Coca-Cola, ani KFC nie wysyłają żołnierzy na front, ale podejmują działania, które mają uzmysłowić Rosjanom w ujęciu ogólnonarodowym, że wojna to skrajnie skretyniały pomysł. W całej tej przepychance pojawia się nagle Elon Musk, który udostępnia swój satelitarny internet Ukrainie i pokazuje z jednej strony, jak wiele mogą możni tego świata, a z drugiej - jaką szkodą dla nas wszystkich jest to, że płacimy podatki do kasy krajowej, a nie korporacyjnej.
Tu ważny jest kontekst!
Trwa rosyjska wojna w Ukrainie, w której stroną stały się ogólnoświatowe korporacje. Brzmi absurdalnie? No raczej! Niemniej wszyscy doskonale orientujemy się w temacie, prawda? Sytuacja geopolityczna (jakie modne, a przy tym mądre słowo!) Ukrainy jest nie do pozazdroszczenia. Brak wiążących sojuszy militarnych, idea neutralności rodem z lat 90. i bycie postradziecką strefą wpływów, kontrolowaną przez dawne imperium jeszcze raptem niespełna dekadę temu zbierają swoje żniwo.
A żniwo to jest okrutne! Ukraina jest dziś na polu walki realnie sama. Poza międzynarodowym pospolitym ruszeniem, w którym walczą byli żołnierze z Wielkiej Brytanii, USA, Polski i skąd tam jeszcze, zorganizowane siły zbrojne Zachodu nie wystrzelą ani jednego pocisku w stronę rosyjskiego najeźdźcy. Cóż, tak wyglądają realia, tak wygląda świat zachodnich sojuszy militarnych w działaniu.
I na te realia Zachód odpowiada jak może, a raczej - jak pozwalają traktaty, zakulisowe rozmowy, interesy, o których się nie mówi. Głównym orężem tegoż Zachodu przeciwko Rosji są (poza pomocą wywiadowczą, wsparciem finansowym oraz sprzętowym żołnierzy i cywilów stających się żołnierzami z konieczności) sankcje. I znowu brzmi śmiesznie, bo co tam sankcje, prawda? Tam ludzie umierają, a takie USA odbierze sobie jakiemuś bogatemu schabowi z Rosji wille w Miami. Fakt, śmiesznie może i brzmi, ale sankcje te mają dwa oblicza.
Po pierwsze, są bardzo, ale to bardzo konkretne. To już nie jest klasyczne “nie zgadzamy się, nie uznajemy, potępiamy ten czyn”, a solidne “zabieramy wam hajs, bo jesteście barbarzyńską hołotą”. To na plus! Po drugie, za sankcjami sterowanymi przez poszczególne kraje, idą decyzje podejmowane na najwyższym szczeblu korporacyjnym w firmach, które sprzedają na całym świecie pewną wizję życia nowoczesnego, majętnego człowieka. Takiego, wiecie, człowieka co to na kawę idzie do Starbunia, szybki lunch oporządzi w Subway`u, a na obiad po wielu biznesowych spotkaniach, wizycie na siłowni lub nagraniu swojego daily na YouTube skoczy sobie do modnej knajpki, w której do modnego żarcia opije pyszną Colkę (koniecznie ZERO!) z lodem.
Innymi słowy, Zachód pokazał postsowieckiej swołoczy, że fajnie jest żyć po naszemu, ale żeby to życie kultywować, to nie wystarczą pieniążki, ale konieczne jest jeszcze poszanowanie wolności, godności i prawa do życia innych ludzi. To czy się Rosjanie zbiorą w kupie i kopną Putina w dupę to znowuż osobny temat, ale fakt jest faktem. Zachód walczy, śmierdzący konsumpcjonizm, którego można nienawidzić (jak ja), ale który pozwala każdemu z osobna być tym, kim chciałby być - również walczy. Walczy też Elon Musk, który stał się pretekstem fundującym tenże artykuł.
Brawo Elon Musk?
Co zrobił gość odpowiedzialny choćby za Teslę i SpaceX? W sumie nic heroicznego, a zarazem coś godnego podziwu. Ot, wywołany do tablicy stanął na wysokości zadania i wysłał swoje Starlinki nad Ukrainę, by umożliwić Ukraińcom korzystanie z internetu w sytuacji, w której rosyjski bandyta sabotuje inne kanały dostępowe do sieci. Mało tego, poza samymi Starlinkami wysłał na Ukrainę również aparaturę umożliwiającą odbiór swojego internetu. Wszystko to, powiedzmy to wprost, stanowi niebagatelne znaczenie na nowoczesnym polu walki!
Czego Musk nie zrobił? Nie zdecydował się na odcięcie rosyjskich mediów od swoich usług. Dlaczego? Ponieważ, gdyż jest zdeklarowanym absolutystą w kwestii wolności słowa. I ja to szanuję. To znaczy, jest to zidiociała argumentacja, bo w przypadku przegrania wojny ojczyźnianej Ukrainie wolność słowa zostanie odebrana jak temu psu kość, ale jednak szanuję, bo mam jakiś sentyment do ludzi, którzy są trwali w swych poglądach. Tak, nawet Janusza Korwin-Mikkego szanuję, choć uważam go za dramatycznie oderwanego od rzeczywistości, szkodliwego durnia.
Co by było gdyby taki Musk miał potężną armię?
Tak czy inaczej, Musk stanął na wysokości zadania i pomógł, jak mógł. Jego gest tchnął we mnie jednak takiego ducha “zastanawianizmu”. Co by było gdyby taki Musk miał potężną armię? Taką wiecie, jak korporacje w grach wideo, prywatną, wielotysięczną, doskonale wyposażoną i nowoczesną armię. I co by było, gdyby taką armię miał i Ukraina poprosiłaby go o wykorzystanie tejże armii, by spuścić łomot Rosjanom? Z mojej perspektywy, byłoby super! Tak bardzo super, że aż szkoda, że nie żyjemy w czasach rządów korporacji.
Rządy korporacji! Do tego powinniśmy dążyć?!
Tam, gdzie Anthony Giddens widział zależność, w myśl której obecność kapitału międzynarodowego gwarantuje bezpieczeństwo danemu państwu, wkrada się zmienna w postaci skretyniałego czynnika ludzkiego. Jasne, że lepiej mieć u siebie w kraju np. filie potężnych korporacji z zachodu, które w razie konfliktu zbrojnego ucierpią finansowo, gdyż w racjonalny sposób rządy konkretnych krajów będą chciały zminimalizować ryzyko owego konfliktu. Wiadomo, kasa. Niestety, to co ludziom cywilizowanym wydaje się zrozumiałe i racjonalne, nie będzie takie dla cymbałów z państw totalitarnych, jak choćby Korea Północna czy, ot przykład teraźniejszy, Rosja.
Dlaczego jednych przeraża perspektywa rządów korporacyjnych, a mnie napawa jakimś dziwnym optymizmem? Otóż tego typu rządy byłyby głuche na potrzeby patriotycznych uniesień. Za nic miałyby narodowe święta, a pewnie i święta religijne również. Nie byłoby dni wolnych od pracy, nie byłoby meczów reprezentacji narodowych w piłkę kopaną. No nie byłoby wielu oczywistości współczesnego świata. Co więc by było? Byłby porządek i chęć optymalizacji kosztów i zysków. A czy byłby wojny?
No pewnie by były, ale w innym wymiarze. Wojny korporacyjne byłyby bowiem skierowane przeciwko a jakże, korporacjom. Firma walczyłaby z firmą, tak na polu technologicznym, jak i ludzkim, ale żadna ze stron nie angażowałaby w to ludności cywilnej. Dlaczego? Cywil to klient, a klient to pieniądze. Po co miałaby istnieć firma, gdyby nie miała jak zarabiać pieniędzy?
W teorii ma sens nie? Biją się ze sobą organizacje i ludzie tych organizacji, a każdy normalny człowiek, niezwiązany z żadną ze stron, może sobie kulturalnie pójść do sklepu po bułki, a nawet po bułki i coś na bułki. I spoko. Gorzej, że tak patrząc na ludzkość szerzej, to trudno zachować optymizm i obronić tezę, że potrafilibyśmy po prostu żyć i nie angażować się w niepotrzebne spory. Ech, długo by dywagować, bo choć korporządy wydawały się jeszcze niedawno naturalną ewolucją globalnej rzeczywistości wolnorynkowej, to dziś po tym, jak Putin przewrócił stołek, nic nie jest już takie proste.
Co dalej? Rząd światowy?
Sytuacja (znowu - nienajlepszy termin, ale co zrobić) za naszą wschodnią granicą każe zastanowić się nad przyszłością rodzaju ludzkiego w ujęciu ogólnym. No bo skoro po tysiącach lat ewolucji organizacji społecznej dalej uznajemy, że karabin to czasem najlepszy argument w dyskusji i nadal uważamy, że jeden naród jest lepszy niż inny naród, ba! - dalej żywimy przekonanie, że XIX-wieczne pojęcie narodu jest takie super, to przyszłość postrzegać można raczej w szarych, smutnych, mało optymistycznych barwach.
Załóżmy jednak, że jakoś się ta nasza przyszłość obroni, że trochę jeszcze ludzie jako gatunek na planecie pomieszkają. Czy faktycznie dojdziemy do momentu, w którym rządy korporacyjne staną się faktem? A może pominiemy ten etap, potraktujemy go mocno przejściowo i przygodnie, a zrealizujemy z przytupem ideę rządu światowego? Wiecie, tego, za którym stać będą Żydzi i Jaszczuroludzie? No to byłoby coś pięknego przecież?
Jedna organizacja, która reprezentuje interesy ludzkości. Jedna organizacja, w której interesie (powtórzenie, ale celowe!) byłby względny dobrostan, dbanie o hierarchię społeczną i podejmowanie scentralizowanych decyzji w wymiarze globalnym. Wszystko po to, by zapewnić nam możliwość przetrwania na zdegenerowanej przez przemysłowe marnotrawstwo planecie. Realne? A może konieczne?
Trochę fantazji, bo czemu nie!
Zakładając, a czemu by nie, że wychylimy kiedyś głowę z naszej ziemskiej mysiej nory i ruszymy na podbój kosmosu, to musimy przyjąć, że brak scentralizowanej jednostki administracyjnej byłby czymś niezwykle problematycznym. Wyobraźmy sobie bowiem nawiązanie relacji z cywilizacjami pozaziemskimi, podczas których przy jednym stole siedziałby prezydent USA i jakiś ruski zbrodniarz wojenny. Obok nich, jasna sprawa, cały zbiór mniej i bardziej kompetentnych światowych przywódców, którzy mieliby mówić jednym głosem za ludzkość jako taką.
Wykonalne? No ja tego nie widzę. A gdyby zamiast przywódców wolnego świata i Putinów wszelkiej maści, przy takim stole siedzieli prezesi globalnych korporacji? Taki Musk z Bezosem? No lepiej, ale ciągle dzieliłyby ich partykularne interesy. Czyli co? Rząd światowy to najlepsza opcja? Najpewniej jedyna, jeśli mamy liczyć się na tej iście kosmicznej arenie.
Komentarze
27Kiedyś oglądałem wywiad z Jordanem Petersonem i padło pytanie czy wierzy w Boga. No i się zaczęło i trochę mnie to trafiło. Religia nie tylko objawia się w niedziele na mszy ale także w relacjach międzyludzkich, sztuce, architekturze i codziennym zachowaniu. Nawet najbardziej zagorzały ateista wychowany w zasadzie "nie czyń drugiemu co tobie niemiłe" na przykładzie nawet dzisiejszych wydarzeń nie splunie w twarz uchodźcy ze wschodu uciekającemu przed wojną. W architekturze także patrząc na dzisiejsze karykatury można stwierdzić iż budynki są bezduszne bo właśnie do takich wartości dąży świat. Patrząc na stare katedry, kościoły, urzędy (te w Budapeszcie czy Londynie) można stwierdzić iż autorów coś inspirowało - Bóg, ludzkość, dusza, cokolwiek. Patrząc na nowoczesne architektury (parlament europejski, teatr w Sydney, nawet katowicki spodek) osobiście nasuwają mi się myśli typu - co to za chłam?
W relacjach w pracy dostrzegam to samo. Jak może być sytuacja w której CEO czy kierownik zarabia krocie dzięki pracy swoich podwładnych. Jak januszex może wykorzystywać na maksa swoich pracowników w pracy i płacić im minimalną krajową. W świecie w którym rzeczywiście jest jakieś poszanowanie wobec innego człowieka dobra praca byłaby dostrzegana i wynagradzana pracownikowi a nie przypisywana "menaczmentowi" gdzie nawet palcem nie kiwnie. Jeśli przestaliśmy szanować siebie samych, przestajemy szanować innych i korporacje stają się czymś w rodzaju kultu. Tyle że ten kult polega na tym iż firma najważniejsza a na tego obok nawet mi nie szkoda bo firma zyskuje.
Ostatnio w radiu dość często puszcają Imagine utwór Johna Lennona...
Całkowicie się z nim nie zgadzam !
Nie chce chorego świata z jednym państwem i bez religii...
Każde państwo ma prawo do niepodległości , tak samo religia , każdy ma wybór i z tego korzysta...
Jedno państwo i jeden rząd to chora urojona utopia do zniewolenia ludzi.
Tak więc piosenka narkomana nie robi na mnie wrażenia i jest po prostu głupia i nieetyczna.
Uważasz, że NATO powinno się zaangażować w obronę Ukrainy ?!
- Nie może, bo doktryna NATO dopuszcza użycie siły wyłącznie do obrony, a po drugie to oznaczałoby konflikt globalny z użyciem broni nuklearnej, czyli koniec tej cywilizacji... tego chcesz ?!
Piszesz, że nienawidzisz konsumpcjonizmu
- Ciekawe... pod rządami korporacji jedyną religią byłby konsumpcjonizm.
Musk nie zdecydował się na odcięcie rosyjskich mediów od swoich usług ponieważ jest zdeklarowanym absolutystą w kwestii wolności słowa. "I ja to szanuję. To znaczy, jest to zidiociała argumentacja."
- Elon jest za wolnością słowa, Elon ZIDIOCIAŁ. Brawo !
"Co by było gdyby taki Musk miał potężną armię?"
- To samo co z NATO, nie zaryzykowałby globalnego konfliktu - takie są implikacje gdy jeden kraj posiada arsenał zdolny zniszczyć wszystko. Natomiast z pewnością negocjowałby i pomagał humanitarnie.
"Otóż tego typu rządy [korporacyjne] byłyby głuche na potrzeby patriotycznych uniesień. Za nic miałyby narodowe święta, a pewnie i święta religijne również. Nie byłoby dni wolnych od pracy, nie byłoby meczów reprezentacji narodowych w piłkę kopaną."
- Czyli co by nam zostało ? Zatracić się w pracy i konsumpcjonizmie, bez żadnych uczuć wyższych, marazm, który psychicznie zniszczyłby całą cywilizację. Ludzie bez uczuć i wyzwań przestają się rozmnażać, jak te myszy z eksperymentu znanego pod nazwą "mysi raj". (wsp. przyrostu rdzennych - białych Europejczyków ~1,25, kolorowych 3 i więcej...)
"...a zrealizujemy z przytupem ideę rządu światowego? Wiecie, tego, za którym stać będą Żydzi i Jaszczuroludzie? No to byłoby coś pięknego przecież?"
- Jaszczuroludzie - Reptilianie, to termin wymyślony przez Davida Icke'a, który tak nazywał ...żydów, ze względu na cenzurę. Żyd i jaszczuroczłowiek to to samo.
Rząd światowy, to rząd marionetkowych polityków i najbogatszych za ich plecami.
"Wyobraźmy sobie bowiem nawiązanie relacji z cywilizacjami pozaziemskimi"
- Co ty ćpasz ?! Sorry prawdziwe zielone ludki nie przylecą... Prędzej uwierzę, że będzie to globalna mistyfikacja, zmontowana przez korporacje w celu jeszcze większej kontroli społecznej - pewnie ustanowienia rządu światowego...
PS Powinni Cię wywalić z roboty !
Czy ten artykuł powstał w ramach jakichś badań? (Postawmy dziwną, eufemistycznie ujmując, tezę i zobaczmy, co będzie w komentarzach).
A może miał spowodować lawinę reakcji? (Liczy się klikalność i reakcje, zawartość artykułu nie jest istotna, byle była kontrowersyjna).
Ktoś ładnie napisał, że w zasadzie i rządy i korporacje, mają te same cele. Tylko korporacje mają znacznie mniej zobowiązań. Nie muszą się troszczyć o socjal, obronność czy edukację. Korzystają z infrastruktury państwa...
Historia już to przerabiała. Skąd durne założenie, że korporacje w ramach konkurencji, nie walczyłyby ze sobą? Samych Kompanii Wschodnioindyjskich było sporo. To tylko jeden region. Brytyjska, Holenderska, Duńska, Francuska, Szwedzka, a nawet Królewsko-Pruska. Nie tłukły się, aby ze sobą? O szlaki handlowe, o przyprawy, o bogactwa naturalne? Dlaczego teraz miałoby być inaczej? Może konkurencja zapragnie zestrzelić Muskowe satelity? I w ich miejsce umieścić swoje?
„Byłby porządek i chęć optymalizacji kosztów i zysków”. Jasne. I byłoby świetnie. Do momentu, kiedy sam nie padłbyś ofiarą tej optymalizacji... ;)