Seria Call of Duty padła ofiarą własnego sukcesu i ugrzęzła w znanych schematach. Activision stara się więc uciec z potrzasku… cofając się po własnych śladach. Oto nasza recenzja Call of Duty: Modern Warfare – starego pomysłu, który ma spore szansę odświeżyć kultową markę.
- Wyjątkowo ciekawa i bardzo „filmowa” kampania fabularna,; - Kilka całkiem mocnych scen i pewna, niewielka nieliniowość w misjach,; - Doskonały klimat,; - Nowe mechaniki, w tym możliwość opierania broni o elementy otoczenia,; - Świetnie zrealizowane i bardzo satysfakcjonujące strzelanie,; - Umiejętnie zaprojektowane mapy sieciowe,; - Multi wciąż wciąga bez reszty,; - Oprawa wizualna (w kampanii fabularnej) wreszcie potrafi zrobić wrażenie.
Minusy- Matchmaking wciąż kuleje,; - Wojna naziemna – odważny eksperyment, który nie każdemu przypadnie do gustu,; - kooperacyjne Operacje Specjalne wymagają mocnego doszlifowania,; - Sporadycznie występujące błędy techniczne.
Call of Duty: Modern Warfare, czyli manewry w kozim rogu
Każda kolejna odsłona Call of Duty jest ostatnimi czasy witana ze sporym sceptycyzmem. Po premierze Call of Duty: Advanced Warfare z 2014 roku rozległy się nawet głosy, że król jest nagi. Koniec, kropka, Activision nie ma nam już nic do zaoferowania. Niejakim potwierdzeniem tej tezy okazało się Call of Duty: Infinite Warfare – kolejny średniak, tym razem osadzony w przestrzeni kosmicznej.
Beczkę dziegciu osłodzono łyżeczką miodu pod postacią Call of Duty: Modern Warfare Remastered (nie mylić z tegorocznym Modern Warfare!), ale dla wielu osób ten ruch był tylko potwierdzeniem tego, że twórcy kultowego shootera mogą co najwyżej odgrzewać zwietrzałe kąski.
Jednak Activision wciąż nie dawało za wygraną. Częściową przynajmniej rehabilitacją okazało się Call of Duty: WWII, które wracało do drugowojennych korzeni serii. No, a skoro to przerabianie starych pomysłów na nowe wyszło całkiem przyzwoicie, nikogo chyba nie może dziwić, że w tym roku doczekaliśmy się odrodzenia Call of Duty: Modern Warfare.
I tym razem nie chodzi o zwykły remaster, ale o zupełnie nową odsłonę serii, tyle że odwołującą się do tradycji bodaj najbardziej grywalnej części z 2004 roku. Tak naprawdę mamy tu więc totalny reset i restart całej podserii, korzystający ze znanych z oryginału bohaterów, ale ujęty w ramy odświeżonych mechanik i mocno podrasowanej estetyki.
Przez ostatnią dekadę Activision szlifowało charakterystyczną „CoDową” formułę i nawet nie zauważało, że tym samym zapędza się w kozi róg. Call of Duty: Modern Warfare z 2019 roku ma być brawurową ucieczką z tej dochodowej, ale niezbyt perspektywicznej klatki.
A takiej ucieczki zwyczajnie tej legendarnej marce potrzeba. W końcu nie bez przyczyny ten tytuł znalazł się na liście najbardziej oczekiwanych premier drugiej połowy 2019 roku. Czekały na niego rzesze fanów, a ja byłem pośród nich. Czy słusznie? Zapraszam do recenzji Call of Duty, jakiego dawno nie było… chociaż przecież kiedyś już było.
Call of Duty: Modern Warfare po nowemu
Kapitan John Price to, jak dla mnie, chyba najlepsza postać z całej bogatej serii Call of Duty. Jego powrót w odmłodzonej wersji, z twarzą i głosem Barrego Sloane’a, w pewien sposób dawał przedsmak tego czym miała być kampania fabularna w nowym Call of Duty: Modern Warfare – nowym otwarciem.
I aż nie wierze, że to mówię, ale to nowe otwarcie okazało się kapitalne. Nie dość, że w końcu ktoś przypomniał sobie za co tak naprawdę pokochaliśmy podserię Modern Warfare – za ciekawą i intensywną opowieść, to jeszcze zdołano sprawić, że faktycznie mamy wrażenie rosnącego ciężaru podejmowanych przez nas decyzji.
Pamiętacie, jak po londyńskim pokazie kampanii fabularnej pisałem, że nowe Call of Duty: Modern Warfare będzie znacznie bardziej autentyczne i szczere do bólu? Między innymi dlatego postanowiono odejść w kampanii fabularnej od typowego konfliktu zbrojnego i skupić się na tym jak obecnie wygląda wojna. Ta najczęściej toczy się wiele kilometrów od zachodnich cywilizacji, bez większego rozgłosu. Dopiero ataki terrorystyczne przypominają o tym, że gdzieś tam rozgrywa się regularna wojna. Ale i tak mało kto zwraca uwagę na to, że tam też giną ludzie.
I taka właśnie sytuacje próbuje przedstawić nam Call of Duty: Modern Warfare, zaczynając od przygotowań do ataku terrorystycznego w środku Londynu, by potem, w kolejnych misjach, mocniej zarysować przyczyny wszystkich przeżywanych przez nas wydarzeń.
Powrót Kapitana Johna Price'a w odmłodzonej wersji, z twarzą i głosem Barrego Sloane’a, w pewien sposób daje przedsmak tego czym jest kampania fabularna w nowym Call of Duty: Modern Warfare – nowym otwarciem.
Oczywiście, na podobieństwo pierwowzoru, historia opowiadana tu jest z perspektywy nie jednej, a aż trzech różnych bohaterów. I tak Alex, oficer CIA, goni za zaginionym ładunkiem gazu bojowego, który trafił prawdopodobnie w ręce terrorystów. Tych samych, których tropi dołączający chwilę później sierżant londyńskiej policji - Kyle Garrick, będący bezpośrednim świadkiem londyńskiego ataku. Wszystkie drogi prowadzą zaś na Bliski Wschód, gdzie rebelianci pod przywództwem Farah, ostatniej z naszej bohaterskiej trójcy, walczą zarówno z Rosjanami jak i bojownikami Al-Katali.
Nie będę psuł Wam zabawy i opowiadał ze szczegółami jak wyglądają kolejne misje. Chyba wystarczy, gdy powiem, że Infinity Ward udało się stworzyć naprawdę szeroki ich przekrój – od skradania i cichego oczyszczania domu komórki terrorystycznej, po zasadzki z potężną snajperką w dłoni czy wręcz bezpośredni szturm na bazę przeciwnika.
Co najlepsze jednak, twórcy z gracją wyciągają co smakowitsze kąski z tego co już wcześniej widzieliśmy w grach czy filmach. Kojarzycie może film 13 godzin – tajna misja w Benghazi? Pokazywał on faktyczny atak na amerykański konsulat w Libii i trwające 13 godzin jego oblężenie. Call of Duty: Modern Warfare prezentuje swoją wersje tamtych wydarzeń ciekawie wplatając je w opowiadaną przez siebie historię.
A skoro już mowa o rzeczach, które Call of Duty: Modern Warfare robi w kampanii fabularnej całkiem dobrze, to nie sposób nie wspomnieć o wyborach. Tak, dobrze przeczytaliście – nowy COD zmusza nas do podejmowania decyzji.
Oczywiście, nie są tak wyraźne wybory jak w grach RPG, ale czasami możecie się zdziwić, gdy okazuje się, że daną akcję można było rozegrać nieco inaczej. I dotyczy to nie tylko przewidywania ruchów przeciwnika (w jednej z misji zastrzeliłem czającego się za drzwiami przeciwnika, dzięki czemu nie pojawiła się cała sekwencja z ratowaniem postrzelonego przez niego operatora), ale też kluczowych dla historii momentów.
Przykład? W pewnym momencie trzeba skłonić pewnego typa do mówienia grożąc bronią jego rodzinie. Możemy odmówić uczestniczenia w tej akcji i wówczas wszystko rozegra się za zamkniętymi drzwiami, ale możemy też wziąć w niej udział. Wówczas to musimy zdecydować czy nacisnąć spust albo nie – co wybierzesz? Pamiętaj tylko, że możesz później zderzyć się z konsekwencjami swojej decyzji.
Szczególnie, że Call of Duty: Modern Warfare nie bawi się pudrowanie historii i potrafi być drastyczne. Stara się też pokazać okropieństwa wojny, z bombardowaniami ludności cywilnej, masowym mordami i atakiem chemicznym. O to ostatnie zresztą obrazili się na twórców rosyjscy gracze, którzy za pokazanie rosyjskiej pacyfikacji miasteczka bombardują Call of Duty: Modern Warfare nieprzychylnymi recenzjami.