Pamiętasz warezy? Canal+ poszło na wojnę z właścicielem tego typu serwisów
Właściciel wielu stron, na których można było odnaleźć linki do pobierania (niekoniecznie legalnych) plików z serwisów hostingowych, padł ofiarą donosów i pozwów ze strony Canal+. Czy przedsiębiorstwo było w tym uczciwe i postępowało zgodnie z prawem?
Wszyscy użytkownicy, którzy nadal aktywnie korzystali z serwisów tj. Bitnova.info, Bluewarez.pl, DarkMachine.pl, Darmowe-Torenty.pl, EliteTorrent.pl, Exsites.pl, Files4You.org, Haszkod.pl, Pobieramy24.xyz, Prezone.pl, Sdcv.pl , TorrentCity.pl, Vorek.pl, vTorrent.pl, Warezik.eu, Warezisko.net, czy Warez-TS.org, po odwiedzeniu wczoraj jednej z tych stron, zapewne zobaczyli poniższy komunikat:
„Strony takie jak ta mogą wkrótce przestać istnieć” – czym są w ogóle warezy?
Zapewne część naszych czytelników nie ma zielonego pojęcia o tym, o jakiej treści były to strony. Otóż większość z nich należała do grupy tzw. warezów. Jak podaje „ciocia” Wikipedia:
Warez to żargonowe określenie rozmaitego rodzaju produktów komputerowych czy licencji. Określenie to dotyczy głównie płatnego zamkniętego oprogramowania i zmodyfikowanych wersji oprogramowania (shareware, adware), rozpowszechnianego nielegalnie, szczególnie po usunięciu zabezpieczeń przed kopiowaniem. Czasem stosuje się je także do innych materiałów dystrybuowanych z naruszeniem praw autorskich, takich jak muzyka, filmy czy e-booki.
Ponadto należy tę definicje rozumieć jako:
(...) sposób udostępniania plików innym użytkownikom poprzez dzielenie ich na małe części (np. przy wykorzystaniu archiwizatora RAR lub ZIP) i umieszczanie na darmowych serwerach FTP/HTTP lub SMTP/POP3 (Peer2Mail).
Pisząc bardziej przystępnie, warez to strona na której użytkownicy udostępniają sobie linki do plików różnego pochodzenia, dzieląc je na małe paczki zarchiwizowanych danych (tzw. party), by inni użytkownicy mogli sobie je pobrać i wykorzystać.
A jak w ogóle się to zaczęło? Protokoły P2P i BitTorrent
Na początku tego millenium niewiele osób w naszym kraju mogło sobie pozwolić na zakup legalnych dóbr kultury – filmów, muzyki czy gier. Dorzućmy do tego brak zrozumienia, czym jest piractwo cyfrowe i wielu użytkowników uznawało, że pobierając coś z „lewego” źródła, nie łamie żadnego prawa („Przecież nic nie kradnę i nie rozpowszechniam, tylko robię kopię na własny użytek!”). Stąd m.in. w kraju nad Wisłą zaczęły się pojawiać sposoby na pobieranie plików spoza oficjalnych kanałów dystrybucji. Wpierw pojawił się protokół P2P i osławiony klient eMule, następnie pojawiła się sieć BitTorrent i odpowiednie do obsługi tego protokołu aplikacje – m.in. μTorrent.
μTorrent i eMule - kiedyś główne narzędzia do pobierania plików z sieci
Zasada obydwóch protokołów była podobna. W pierwszym (Peer-to-Peer) jeden użytkownik udostępniał jakiś plik, by następna osoba mogła go pobrać i udostępniać kolejnej. BitTorrent rozwinął ten pomysł i zamienił pobieranie w stylu szeregowym na równoległe. Od teraz każdy użytkownik pobierał od każdego wybrane fragmenty pliku (by finalnie uzyskać całą paczkę danych). Lata mijały, a społeczeństwo, Państwo i firmy zaczynały dostrzegać ten nielegalny proceder.
Gdy Internet zaczął być coraz szybszy, a wiele platform (na czele ze Steam) zaczęło oferować dobra kultury i rozrywki w przystępny, tani i legalny sposób, wielu użytkowników przestała korzystać z nielegalnych źródeł. Dodatkowo organy państwowe zaczęły ścigać serwisy, które bezpośrednio przyczyniały się do rozpowszechniania nielegalnie udostępnionych plików. Samo prawo również zostało napisane/zmodyfikowane tak, aby jasno określać, co uznajemy za piractwo cyfrowe. Niektórzy jednak nadal woleli trwać przy starych przyzwyczajeniach i korzystać z „darmowych” źródeł…
Nowa era pobierania – „linki magnetyczne” i warezy
W dużym uproszczeniu, prawo mówi jasno – Jest zakaz udostępniania nielegalnych plików na stronach internetowych (czy to torrentów, czy przechowywania bezpośrednio danych na dyskach, jak chociażby na stronie chomikuj.pl). Dlatego pewne „mądre głowy” wpadły na intrygujący pomysł – skoro nie może być tam plików, to będziemy tylko wskazywać miejsce, gdzie należy się udać po tego typu pliki. Genialne, prawda? W pierwszym przypadku mówimy o czymś takim jak „magnet link”.
Jak opisuje to nasza stara znajoma Wikipedia, to „typ linku URI, który prowadzi do pewnych zasobów dostępnych do pobrania przez użytkownika, najczęściej w sieciach p2p. Taki link zazwyczaj identyfikuje plik za pomocą wartości jego funkcji skrótu, a nie lokalizacji czy nazwy.”. W związku z tym strona tak naprawdę nie posiada „kradzionego” pliku, a jedynie drogowskaz, za którym należy iść, by takowy pobrać. Na podobnej zasadzie (choć o wiele bardziej prymitywnej) działają właśnie warezy.
darkw.pl - przykład strony warezowej
Na platformie typu warez zawarte są jedynie linki, które prowadzą do serwisów hostingowych, na których można pobrać oczekiwane przez nas pliki. Można to przyrównać do rzeczywistości w taki sposób:
Ja nie handluję kradzionymi rzeczami, nic z tych rzeczy! Ale jakbyś SZUKAŁ takich miejsc, to mogę Ci wskazać kierunek. Oczywiście wiesz, że kupowanie od pasera jest nielegalne, prawda? No! To ruszaj tam…
Patrząc na wszystko, co zostało napisane powyżej, czy tego typu protokoły i metody pobierania plików zawsze są nielegalne? A platformy i strony im poświęcone powinny zostać natychmiastowo zamknięte? No nie do końca. Otóż same strony nie łamią prawa, to ich użytkownicy MOGĄ złamać prawo (ale nie muszą). Czy to jest tzw. „szara strefa”? Jak najbardziej, ale są sytuacje w których możemy legalnie korzystać z tych źródeł.
LinuxTRACKER - jedna z legalnych stron dotycząca udostępniania plików BitTorrent
Przytoczę tutaj kilka przykładów z życia. Pierwszym z nich jest pobieranie legalnych źródeł plików. Mnóstwo obrazów systemów GNU/Linux jest udostępnianych poprzez sieć BitTorrent. Mało tego! Aktualizacje systemu Windows od jakiegoś czasu mogą korzystać z sieci P2P. Drugi przykład jest bardziej prywatny, ale jak najbardziej życiowy. Otóż chciałem na wyjazd zabrać ze sobą książkę.
Problem polegał na tym, że nie miałem już na nią fizycznie miejsca. Jako, że jestem właścicielem tego konkretnego egzemplarza, to mogę wykonać jego „kopię zapasową” (chociażby w celach archiwizacji, czy do użytku osobistego). Oczywiście nie miałem czasu robić ksero całej książki. W związku z tym pobrałem jej cyfrową kopię i wykorzystałem do celów prywatnych. Czy złamałem prawo? Nie. Czy skorzystałem z „pobieralni” typu warez? Jak najbardziej. Oczywiście przykładów można mnożyć, ale to nie jest tematem tego artykułu.
Właściciel serwisów typu torrent i warez został storpedowany przez Canal+
Mając już wstępny zarys historyczny, możemy wrócić do tematu. Dnia 19 lipca 2023 roku na stronie vox-epopuli.com pojawiło się oświadczenie administratora wcześniej wymienionych stron, dotyczące aktualnej sytuacji serwisów i jego własnej osoby. Sam dokument ma w sobie sporo treści i nosi spory ładunek emocjonalny, gdyż nie dosyć, że chodzi tu o jego pracę, to również cała sytuacja dotknęła jeszcze samego administratora i jego rodziny.
Według autora oświadczenia, batalia z Canal+ rozpoczęła się już jesienią 2020 roku i dotyczyła jednej z jego stron – vorek.pl. Z informacji, które możemy wyczytać ze strony, administrator otrzymał od swojego wieloletniego partnera rozliczeń (CashBill) informacje, jakoby jego działalność naruszała dobra spółki ITI Neovision (platformy Canal+). Między właścicielem strony a firmą rozliczeniową doszło do wymiany korespondencji, którą autor oświadczenia podsumowuje w następujących słowach:
- Canal+ poprzez CashBill wysłało zgłoszenie, w którym twierdzili, że na serwerze są jakieś pliki
- odpisałem, że na serwerze hostowana jest jedynie baza danych, skrypt oraz szablon graficzny
- w odpowiedzi otrzymałem zmienione zgłoszenie tym razem dotyczące grafik z logo Canal+
- zgłoszenie przetworzyłem i zgłoszone linki zablokowałem
Ponadto dodaje:
Mimo, że zaregowałem na zgłoszenie, Canal+ zaczął mnie atakować przez co straciłem wieloletną umowę z CashBill (podpisaną w 2010 roku), wieloletnie umowy na serwery dedykowane i kilka moich stron przestało istnieć ponieważ nie byłem w stanie ich przywrócić ze względu na to, że cała instrastruktura, z której korzystałem została zniszczona, a kiedy próbowałem zbudować nową, pracownik Canal+ wysyłał na mnie kolejne fałszywe donosy. Przez to z polskiego internetu zniknęły takie serwisy jak Tinypic.pl, Wiaderko.com, CS-Puchatek.pl i jeszcze kilka mniejszych projektów.
Następnie ten sam administrator dostał „bombę” od Canal+ w marcu 2021 roku, gdzie platforma doprowadziła do wyłączenia jego domeny pobieramy24.pl. Co ciekawe, sam serwis zapewniający hosting (aftermarket.pl), nie był zbyt skory do rozmów z oskarżonym i w trybie natychmiastowym zakończył z nim współpracę:
Krótka korespondencja z aftermarket.pl
W międzyczasie pracownicy spółki ITI Neovision zaczęli wysyłać administratorowi biuletyny informacyjne o tym, jakie seriale w najbliższym czasie będą emitowane na Canal+. Brzmi to trochę jak sugestia na temat tego, „czego będziemy szukać na Twoich stronach”. Cała sprawa zaczynała coraz bardziej się zagęszczać i przypominać to, co spotkało wiele lat temu serwis OdSiebie.com (obszerny artykuł na ten temat można znaleźć pod tym linkiem).
Canal+ – dawny partner zaczął być wrogiem
Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, iż ten sam Canal+ korzystał kiedyś z usług opisywanego w tekście administratora. Jak pisze sam właściciel stron warezowych:
(…) od 2013 roku zajmuję się reklamą mailingową. Od tego czasu udało mi się pozyskać serwisy, w których zgromadziło się prawie 13 milionów kont użytkowników. Oczywiście część adresów to duplikaty ale liczba aktywnych adresów nie jest mała. I dlatego w pewnym momencie na liście kupujących reklamę mailingową pojawił się Canal+. Tani mailing to tanio pozyskany klient więc pochodzenie adresów w niczym im wtedy nie przeszkadzało.
W obliczu powyższego można postawić pytanie – Czy Canal+ w dzisiejszych czasach potrzebuje takiego partnera? Moim zdaniem nie. Za to serwisy, na których mogą się pojawić ich materiały już stanowią dla firmy realny problem. W szczególności, kiedy pod koniec maja 2020 roku spółka ITI Neovision ruszyła z serwisem do streamingu CANAL+ online.
Kolejne „ataki” i naloty policji
Według administratora stron, później już było tylko gorzej. Do regularnych zgłoszeń dołączył dystrybutor filmowy Vivarto, który (wg. oświadczenia) „ (…) próbował wymusić na mnie autocenzurę. Firma podpierała się wyrokami, które dotyczyły spraw niepowiązanych tematycznie z moją sytuacją, nasyłała na mnie policję (…), która próbowała mi odebrać sprzęt komputerowy.” Dodaje również, że „Pełnomocnik "Vivarto" w pewnym momencie był tak bezczelny, że w pismach do prokuratury kłamał o jakiś przelewach, które miałem otrzymywać od właścicieli pewnego szemranego hostingu. Oczywiście niczego nie udowodnił, a na naszą prośbę o udostępnienie dowodu, z uśmiechem stwierdził, że to był skrót myślowy.”
Generalnie administrator stron jest teraz coraz bardziej „przypierany do muru”, gdyż dochodzi do konfiskaty jego majątku oraz nalotów policji. Sam uważa, że firmy (na czele z właścicielami Canal+) robią to wszystko, by doprowadzić do „zniszczenia mnie, może też objąć [tym] inne osoby. Zastanawiacie się jak to możliwe? Jest to bardzo proste. Policja może podejmować kolejne próby zabierania mi sprzętu elektronicznego, a jeżeli w pobliżu będą się znajdować inne osoby i ich sprzęt elektroniczny - on też zostanie zabrany. I nie jest to słaby żart. W ten sposób mogą niszczyć mnie finansowo przy jednoczesnym niszczeniu bliskich mi osób. W ten sposób próbują zrobić ze mnie człowieka trędowatego, którego wszyscy mają unikać. Dlatego też biorąc pod uwagę zasadność rekwirowania mojego sprzętu elektronicznego oraz zastosowane metody, nie ufam już polskiemu wymiarowi sprawiedliwości.”
Canal+ - walka o prawo do własności intelektualnej, czy zwykła manifestacja siły?
Cała sprawa na razie utknęła w martwym punkcie. Serwisy są zablokowane, administrator ma poważne problemy, prawdopodobnie niedługo zostanie skonfiskowany jego cały majątek, a konto bankowe zablokowane. Sam poszkodowany zamierza dochodzić swoich praw i racji na drodze sądowej. W związku z tym na stronie vox-epopuli.com wskazał dane do przelewu. Pieniądze te, zamierza przeznaczyć na prawnika i odpowiednią pomoc prawną. Ponadto dodaje, że zamierza informować wszystkich zainteresowanych aktualizacjami wpisu, a jeżeli chciałby ktoś dowiedzieć się czegoś więcej, to można skontaktować się z nim poprzez maila lub Twittera.
Tak teraz wygląda strona warezowa darkw.pl. Ciekawe, prawda?
Pisząc ten obszerny artykuł w mojej głowie powstało dużo pytań – Czy serwisy warezowe/torrent powinny nadal istnieć? Czy wielkie firmy powinny w tak drastyczny sposób rozprawiać się z ich właścicielami? Kto ma rację w tym sporze? Na ten moment nie jestem w stanie na nie odpowiedzieć. Jednocześnie nasz zespół redakcyjny zamierza badać sprawę dalej. Spróbujemy także skontaktować się ze spółką ITI Neovision, by przedstawiła swoje stanowisko i/lub dowody w tej sprawie. Gdy tylko ustalimy jakieś konkretne informacje, nie omieszkamy Was o tym poinformować. W międzyczasie można odwiedzać stronę administratora (lub jego Twittera), w celu uzyskiwania na bieżąco przekazywanych przez niego informacji.
Źródło: vox-epopuli.com, Wikipedia, NoweMEDIA
Komentarze
40Skończy się kontrakt na ligę Polską to i skończy się Canal+.
Molochy filmowe za bardzo się rozdmuchały i są na skraju opłacalności jakiegokolwiek przedsięwzięcia.