Jednym z najważniejszych elementów dekodera, poza wbudowaną elektroniką i oprogramowa-niem, jest pilot. Niewiele osób przy zakupie zwraca na niego uwagę, gdyż zwykle przysłaniają je możliwości samego urządzenia, jego dodatkowe funkcje i inne wodotryski.
Zdarza się, że po zakupie i rozpakowaniu oraz podłączeniu w domu okazuje się, że obsługa zestawu doprowadza do szewskiej pasji, gdyż dostęp do poszczególnych funkcji jest utrudniony, klawisze są źle rozmieszczone, są małe, a całość źle leży w dłoni. Pilot jest podstawą interfejsu obsługi, który programowo może być cudowny i intuicyjny, lecz korzystanie z niego może być koszmarem w przypadku zastosowaniu złego pilota. Na rynku spotyka się wiele doskonale wyglądających pilotów, z których korzystanie jest niemalże torturą. Dotyczy to nie tylko tanich marek, ale i drogich produktów.
Sztuką jest znalezienie złotego środka pomiędzy jakością wykonania, obłożeniem funkcjami, wygodą (ergonomią projektu) i ceną. Twórcom WIWY sztuka ta udała się niemal doskonale. Tworzywo z jakiego jest wykonany pilot jest umiarkowanej jakości, ale nie można mu też wiele zarzucić. Kształt jest kanciasto-obły i w dłoni dorosłego człowieka leży nad wyraz wygodnie. Także dorosła osoba ma możliwość obsługi większości funkcji za pomocą kciuka, bez konieczności przesuwania go w dłoni.
Klawisze są duże i wykonano je z przyjemnej w dotyku gumy z nadrukowanymi dużymi symbolami i napisami w języku angielskim. Mają wyraźmy skok, ale też lekkie ich naciśnięcie – przypadkowe – nie uruchamia danej funkcji. Do tego większość przycisków jest fluorescencyjna, co pozwala na obsługę przy zgaszonym świetle, a dodatkowo ułatwiają ją, wspomniane wcześniej, nadrukowane na klawiszach symbole.
Minusem jest umieszczenie przycisku PLAY nie na środku, jak ma to zazwyczaj miejsce w odtwarzaczach multimedialnych, lecz po prawej stronie. Producent informuje jednak, że kolejne partie dekoderów będą miały dostępną wersję pilota z poprawnie umieszczonym przyciskiem PLAY.
Sprawdziłem zasięg pilota i okazało się, że jest to ponad 10 m w linii prostej. W moim przypadku mogłem odejść na maksymalnie 12 metrów.
