Jeden z największych producentów branży gier stoi przed bardzo trudnym zadaniem. Po kilku chudych latach musi na nowo rozkochać w sobie fanów.
Założone w 1991 roku studio id Software jest jednym z tych, którego produkcji zapomnieć się nie da. Wolfenstein 3D czy Doom to tytuły, które dały podwaliny do tak popularnego obecnie gatunku jak FPS, a samemu producentowi zapewniły miano jednego z największych gigantów branży gier. Problem w tym, że kolos ten stoi obecnie na glinianych nogach. O jego przyszłości w dużej mierze zadecyduje przygotowywany właśnie Doom (4).
Trudno jednoznacznie stwierdzić, w którym momencie id Software zaczęło tracić swoją pozycję. Będąc jednak przy tematyce serii Doom wyraźnie zaznaczyć trzeba, iż żadna z odsłon tego cyklu nie przyczyniła się do takiego stanu rzeczy. Pierwsze dwie części to czas rozkwitu firmy. W tamtym okresie były to tytuły absolutnie genialne i wielu graczy zdobywało w nich swoje początkowe, jakże miłe doświadczania związane z gatunkiem FPS. Nawet pamiętny Doom 3, któremu nie można odmówić kilku wad, w ostatecznym rozrachunku zaliczony został na konto sukcesów producenta. Zaryzykować można jednak stwierdzenie, iż wielu graczy odwróciło się od id Software w 2011 roku, wkrótce po premierze Rage. Tytuł reklamowany przed swoim debiutem jako najlepsza gra w historii firmy z Mesquite raczej takowym się nie okazał. Nie oznacza to jednak, że był tak zły, jak sugerowały to niektóre opinie. Wyraźnie zabrakło mu ostatecznego szlifu, choć sam pomysł wydawał się świetny, a kilka rozwiązań pokazywało, iż jest to coś więcej niż kolejna niczego niewnosząca do gatunku propozycja. Czasu nikt jednak nie cofnie i także id Software iść musi do przodu. Drogę, którą chce podążać już wybrano. Pytanie tylko, czy na jej końcu czekać będzie Doom jakiego wszyscy chcemy, czy też coś, co pogrzebie nie tylko tę kultową serię, ale i samego producenta?
Zgodnie z ujawnionymi niedawno informacjami, na pierwsze materiały z przygotowywanej gry poczekać będzie trzeba do przyszłego roku. Nowy Doom prezentowany był jednak za zamkniętymi drzwiami podczas tegorocznego QuakeCon, a szczęśliwcy, którzy mieli okazję cokolwiek zobaczyć dość szybko podzieli się kilkoma spostrzeżeniami. Przekaz jest dość jasny – powrót serii ma być krwisty i brutalny tak, jak to tylko możliwe.
Zastanawiające jest jednak to, czy nie zostaną przekroczone granice dobrego smaku. Każdy ma zapewne własny ranking najbrutalniejszych gier w historii. Niektórzy gracze wskażą tutaj serię Grand Theft Auto lub Mortal Kombat. Ci, którzy mają za sobą zdecydowanie więcej godzin przed komputerami i konsolami pokusić się mogą o wytypowanie chociażby kontrowersyjego Manhunta, a prawdziwi smakosze przypomną sobie na przykład BloodRayne, gdzie trudno było rozdzielić wzrok pomiędzy lateksowe spodnie bohaterki, a fruwające wszędzie kończyny nazistów. Nie da się określić tego, ile litrów przelanej krwi zagwarantuje danej grze sukces. Wspomniana brutalność, która w związku z nowym Doomem dla wielu stała się już słowem kluczowym, musi pasować do klimatu i całej otoczki, w jakiej jest serwowana. Czy id Software uda się to wszystko połączyć? Tego niestety nie wiemy.
Bez wątpienia cieszyć może jednak to, że wedle zapowiedzi seria wraca do swoich korzeni i stawiać ma głównie na akcję i frajdę ze strzelania, a nie kreowany na siłę klimat horroru. Fabuły zabraknąć tu naturalnie nie może, ale na tę chwilę wiemy jedynie tyle, że gracze przeniesieni zostaną na Marsa. Spotkać mają tam mnóstwo mało przyjaznych im istot, których eliminacja będzie, no jakże miałoby być inaczej, dość brutalna. Warto podkreślić, iż mimo bogatego arsenału broni duże znaczenie odgrywać ma tutaj walka wręcz, a to będzie już sporą nowością.
Oczywiście nie trudno wskazać najczarniejszy możliwy scenariusz. Tym będzie bezsprzecznie sytuacja, w której gra pozbawiona zostanie klimatu i chociażby delikatnego poczucia grozy towarzyszącego przedzieraniu się przez kolejne etapy. Wprawdzie producent nie zapowiada, a gracze nie oczekują horroru, ale nie może być to też spacer po parku. Ubierając to w najprostsze, ale jednocześnie chyba najbardziej wyraziste słowa chodzi o to, by nowy Doom nie okazał się głupią strzelanką, w której hordy wrogów wchodząc same pod celownik zamiast straszyć będą śmieszyć, a widok krwi i rozczłonkowanych ciał przestanie robić jakiekolwiek wrażenie po kilku minutach rozgrywki. Chociaż id Software nigdy czegoś takiego nam nie zafundował, to próbując znacząco zwiększyć tempo rozgrywki może się nieco zagalopować i dlatego też tego typu obawy wydają się w pewnym stopniu uzasadnione.
Powyższe wątpliwości kreują nam jednocześnie obraz gry, jakiej wyczekujemy. Jeśli powrót serii Doom przyprawi nas o delikatne chociażby dreszcze, jeśli czuć będziemy strach przed wejściem do kolejnego pomieszczenia, a po jego opuszczeniu pozostaną w nim jedynie czerwone plamy i strzępki ciał przeciwników, którzy chociaż przez chwilę stawiali nam czoła, będzie dobrze. Gdyby tak dodano do tego rozsądną fabułę i postarano się o przyjemną dla oka i ucha oprawę audiowizualną to w zestawie z zapowiedzianą przecież już piłą łańcuchową ukończenie nadchodzącego Dooma będzie czystą przyjemnością. Tego się na tę chwilę trzymajmy. Ludzie z id Software zasługują na to, by nie przekreślać ich przedwcześnie.
Komentarze
30DOOM III mimo, że był inny także bardzo mi się podobał.
Skoro poprzednie części były świetne udana kontynuacja jest bardzo prawdopodobna.
Było dobrze i liczę że będzie nadal. Wychowałem się na ID software i ściskam za nich kciuki.
Albo jakby 15-letni wierny pies nie był pewny czy dożyje do następnej zimy
:(
- nie interesują mnie tak bezsensownie brutalne gry...
:>
Może to nie w klimacie Doom-a ale generalnie brakuje mi trochę takiej sieczki jaka była w Quake 1. Coś gdzie w walce liczy się umiejętność poruszania i strzelania w ruchu, gdzie rocket-jump ma zastosowanie, chociaż niekoniecznie przewidziane przez deweloperów, gdzie walka jest ogólnie dynamiczna i trzeba się orientować w przestrzeni oraz gdzie strzelanie sprawia przyjemność, a gra niekoniecznie jest horrorem (dosłownie i w przenośni).
Naprawdę tęsknię za Q1...
A jak juz licytujemy się na brutalność w grach, to chyba wszyscy zapomnieli o czystej esencji 'sieki': dwóch częściach Carmageddon :-D Tam nie trzeba było strzelać, żeby 'ręka, noga, mózg na ścianie' :-) Przy tym była to sieka, jakby tu powiedzieć... radosna ;-)