DualSense Edge – test pada do PS5. Czy warto sprzedać nerkę by go kupić?
DualSense Edge to spełnienie marzeń wielu pasjonatów konsol PlayStation – to pierwszy tak innowacyjny, profesjonalny gamepad w historii tej marki i mocna odpowiedź na produkty klasy Premium konkurencji. By go kupić trzeba będzie wcześniej przełknąć kosmiczną wręcz cenę.
„Czy DualSense Edge będzie dobry? Za tę cenę musi”
Możecie nie wierzyć, ale taka właśnie była moja pierwsza myśl po ujrzeniu zapowiedzi DualSense Edge, a później zobaczeniu jego polskiej ceny. Sam pomysł kontrolera klasy Premium bazującego na fenomenalnym padzie DualSense uważam za pierwszorzędny – skoro Xbox ma już takie dwa to i PlayStation 5 nie powinno być gorsze. Nie jestem jednak przekonany czy aby cena sięgająca niemal połowy ceny PS5 nie uczyni tego sprzętu tak ekskluzywnym i luksusowym, że zamiast popędzić do sklepów po wypasiony pad do konsoli większa część graczy po prostu machnie na niego ręką.
Nie zrozumcie mnie źle, sam kiedyś kupiłem pierwszego Xbox Elite za niemałe pieniądze i wciąż uważam go za jeden z moich najlepszych zakupów, choć po czasie, z powodu nadmiernej eksploatacji, odkleiła się od niego guma na uchwytach. Był to jednak znacznie mniejszy wydatek niż obecnie DualSense Edge. Mówi się jednak, że dobry produkt potrafi obronić się sam. Ale czy nowy gamepad Sony też to potrafi? Właśnie to postanowiłem sprawdzić.
Masa świetnych pomysłów… i kilka takich sobie
Nie da się zaprzeczyć, że DualSense Edge robi świetne pierwsze wrażenie. Wraz z kontrolerem otrzymujemy tu bowiem eleganckie, twarde etui ze stylowymi wstawkami PlayStation, w którym, prócz gamepada, znalazły się wszystkie dodatkowe elementy i każdy z nich ma tu swoje osobne miejsce. Mamy tu więc cztery dodatkowe nakładki kopułowe na analogi – dwa wysokie i dwa niskie, dwie pary przycisków tylnych – znane już łopatki i mniej standardowe „półkopułki”, a także długi (280 cm) kabel USB wraz ze specjalną, dedykowaną mu obudową blokującą kabel w porcie gamepada.
Co ciekawe, samo etui kryje tu małą niespodziankę. Na jego tyle znalazła się bowiem niewielka, zamocowana na mocne rzepy, uchylna klapka, która daje szybki dostęp do gniazda ładowania DualSense Edge. Wystarczy więc ją otworzyć, podłączyć kabel i naładować gamepada bez jego wyciągania z etui. To tak na marginesie, jeśli ktoś chciałby chuchać i dmuchać na swój nowy wypasiony sprzęt wyciągając go z pudełka tylko na czas gry bądź też nie dysponuje dedykowaną ładowarką do PS5, z którą DualSense Edge jest w pełni kompatybilny.
Na co jeszcze warto zwrócić uwagę? A choćby na sposób mocowania wymiennych nakładek na drążki, które zamiast magnesów, tak jak ma to miejsce choćby w Xbox Elite Series 2, wymagają spasowania wzoru i jego dociśnięcia do analoga. To co mnie osobiście najbardziej się spodobało to możliwość wymiany całych modułów drążków w naprawdę nieskomplikowany sposób. Ot, podnosimy przedni panel, zwalniamy blokadę i możemy wysunąć moduł. Prosto, szybko, przyjemnie.
Zresztą równie prosty jest proces konfiguracji DualSense Edge. Prezentacja, która włącza się przy pierwszym podłączeniu gamepada do konsoli wyjątkowo przejrzyście wszystko nam tłumaczy, tak że ustawienie swojego pierwszego profilu, wraz ze zmapowaniem tylnych przycisków, ustawieniem czułości drążków i martwej strefy triggerów nie zajmuje więcej niż kilka minut. Warto wiedzieć też, że choć w pamięci DualSense Edge „zmieszczą się” jedynie 3 profile, to jednak na naszym koncie, na konsoli, możemy ich mieć nawet 30, a sama ich „wymiana” pomiędzy padem a PS5 to kwestia paru kliknięć i nie wymaga nawet łączenia sprzętów po kablu.
Przeglądając profile DualSense Edge od razu widzimy skróconą wersję zapisanej w nim konfiguracji
Jak na profesjonalny kontroler do gry przystało DualSense Edge posiada również ręczne ograniczniki skoku spustów. Rozwiązanie to jest już dobrze znane, ale tutaj może być źródłem pewnych wątpliwości. Sony chwali się bowiem, że nowy kontroler, pomimo całej masy dodatkowych możliwości, zachował wszystkie immersyjne funkcje swojego standardowego poprzednika. Mamy tu więc i wbudowany mikrofon z głośniczkiem, mamy haptyczne wibracje i adaptacyjne triggery. Okazuje się jednak, że w pewnych sytuacjach te ostatnie przestają działać. Dotyczy to w szczególności właśnie ograniczników skoku spustów.
Podobnie dzieje się, gdy ustawimy sobie funkcje triggerów R2 i L2 pod tylnymi przyciskami, o czym zresztą od razu informuje nas wewnętrzna aplikacja. Nie wiem jak na innych, ale na mnie ten komunikat działał nieco odstraszająco przez co rzadko decydowałem się na takie właśnie zmapowanie klawiszy. Adaptacyjne triggery to jak na razie dla mnie absolutny mus w grach na PS5.
Luksus trzymany w rękach
Ciekawi Was zapewne jak to wszystko „sprawdza się w praniu”, prawda? No cóż, jak na gamepada w cenie połowy konsoli jest naprawdę nieźle. Z pewnością nie da się odmówić DualSense Edge większego komfortu użytkowania. Wnętrze uchwytów wydaje się tu być lekko gumowane, przez co niestraszne są nam wielkie emocje, od których pocą się dłonie. Lepszą teksturę zyskały też spusty.
Właściwie jedyne do czego można przyczepić się jeśli chodzi o wygląd nowego gamepada to ta nieszczęsna, zdejmowana wstawka, pod którą kryją się wyjmowane moduły drążków analogowych. Nie wiem czemu znów powrócił tu ten specyficzny, połyskujący plastik Piano Black, który błyskawicznie łapie wszelkie zabrudzenia. Jednak matowy DualSense jest pod tym względem lepszy.
Nie do końca podobają mi się też półkopułowe przyciski tylne. Niby wszystko z nimi OK, ale przez moje długie palce momentami korzystając z nich czułem dyskomfort. Zdarzało się bowiem, że zgięcie środkowego palca obcierało o dolną krawędź triggera. By wyeliminować ten nieco nieprzyjemny efekt musiałem nauczyć się inaczej kłaść palec tylnym przycisku – nie obejmować go opuszkiem, a nieco dalszą częścią palca.
Za to absolutnie żadnych zastrzeżeń nie mam ani do procesu ustawienia własnych profili, który uważam za naprawdę intuicyjny, ani tym bardziej do sposobu przełączania się pomiędzy profilami podczas gry. Pomysł z przyciskiem funkcyjnym, który skraca czas zmiany ustawień do setnych sekundy, zdaje tu egzamin na piątkę z plusem.
Opcje czułości i martwej strefy drążka pozwalają na sporą swobodę w doborze odpowiadających nam ustawień
Mam też wiadomość, myślę, że całkiem dobrą, dla wszystkich tych, którzy dali się ponieść emocjom związanym z przeciekiem dotyczącym ponoć dużo krótszej pracy na baterii DualSense Edge. Spokojnie, nie jest tak źle jak przedstawiali to niektórzy. Owszem nowy gamepad nie dorównuje w tym zakresie standardowemu DualSense’owi, ale spokojnie wystarcza na jakieś 6-7 godzin zabawy na jednym ładowaniu.
Oczywiście wszystko zależy tu od wykorzystania specjalnych funkcji kontrolera – haptycznych wibracji czy adaptacyjnych triggerów, ale podczas moich testów ani razu nie zdarzyło się, żeby DualSense Edge wyładował się po 3 czy 4 godzinach.
Przytrzymanie przycisku FN wywołuje niewielkie menu ekranowe – prostą ściągawkę odnośnie dostępnych opcji
DualSense Edge – czy warto kupić?
Co tu dużo pisać - DualSense Edge to naprawdę udane połączenie wszystkich immersyjnych funkcji standardowego DualSense’a z niesamowitą swobodą personalizacji, której dotąd w PlayStation było jak na lekarstwo. Czy jednak to rozwiązanie warte jest połowy konsoli? No cóż, gamepadów klasy Premium w podobnie wysokiej cenie na rynku nie brakuje i cieszą się one zaskakująco dużym powodzeniem.
Nie da się jednak ukryć, że po profesjonalne kontrolery do gry sięgają raczej najwięksi pasjonaci sieciowych strzelanek, którzy w personalizacji ustawień widzą możliwość zdobycia tak upragnionej przewagi podczas rozgrywki. I DualSense Edge też kierowany jest przede wszystkim do tego specyficznego grona fanów. Widać to choćby w opisach poszczególnych ustawień.
Czy wobec tego inni gracze nie mają tu czego szukać? Bynajmniej, choć w ich przypadku trudniej będzie uzasadnić taki wydatek. No ale jeśli ktoś chce mieć wszystko co najlepsze to nie widzę przeciwskazań. Ja osobiście miałbym jednak sporą zagwozdkę – czy iść w stronę kontrolera czy może poczekać, dozbierać i kupić nadchodzące wielkimi krokami gogle PS VR2. A Wy jak uważacie?
Opinia o Sony DualSense Edge
- znany kontroler DualSense w wersji Super Premium,
- niezłej jakości materiały i świetne wykończenie,
- twarde, stylowe etui z uchylną klapką do ładowania gamepada,
- dwa wymienne i dowolnie konfigurowalne zestawy przycisków tylnych,
- 4 dodatkowe nakładki kopułowe na drążki – niskie i wysokie,
- przełączniki regulacji skoku spustów,
- możliwość prostej i szybkiej wymiany całych modułów drążków analogowych,
- przyciski funkcyjne pozwalające błyskawicznie przełączać się pomiędzy trzeba załadowanymi profilami,
- szerokie możliwości konfiguracyjne obejmujące mapowanie przycisków, czułość i martwe strefy drążków czy intensywność wibracji,
- specjalna obudowa wtyczki kabla USB-C, dzięki której można zabezpieczyć go przed przypadkowym wysunięciem się podczas gry,
- nieco subtelniejsze haptyczne wibracje,
- nakładki na drążki montowane na wcisk, bez wspomagania magnesami,
- mechanizm skracania skoku triggerów wyłącza ich adaptacyjne efekty,
- dyskusyjna wygoda korzystania półkopułowych przycisków tylnych,
- pełnie możliwości tego gamepada docenią w zasadzie tylko najwięksi strzelankowi wyjadacze,
- cena, która potrafi przyprawić o zawał serca
Ocena końcowa
Kontroler DualSense Edge na potrzeby niniejszej recenzji został nam udostępniony przez Sony Interactive Entertainment Polska
Komentarze
9Wykończenie piano black też dramat.
Sony go home.
Kto wymyśla takie tytuły i po co ???
Jest jedna historia i potwierdzona jak jeden chińczyk koniecznie chciał kupić nowego iphona...
Kupił...
Sprzedał swoją nerkę...
Niesstety coś poszło nie tak przy przeszczepie i zdrowy chińczyk jest dziś co swa dni dializowany bo druga nerka nie wyrabia...inwalida do końca życia...
Dlatego nie śmieszą mnie takie tytuły bo zawsze mam przed oczami tego nieszczęśnika...
Młody człowiek a już stracony....