Dyrektywa o prawie do naprawy obiecuje zakończyć eldorado producentów elektroniki konsumenckiej, którzy ze sporą dowolnością tworzyli sprzęt trudny lub niemożliwy do naprawy. Czy dla konsumentów elektroniki wszelakiej nastały złote czasy?
Dyrektywa o prawie do naprawy, czyli, że co?
Ta Unia to jest, co nie? Niedawno było głośno o akcie o usługach cyfrowych, a teraz, przed momentem, bo z końcem lipca na terenie całej Unii Europejskiej weszła w życie dyrektywa o prawie do naprawy. Dyrektywa będąca zbiorem regulacji, które mają ułatwić, a niekiedy wręcz i w ogóle umożliwić naprawę wadliwych sprzętów domowych, a pokątnie zachęcać konsumentów do naprawiania sprzętu, a nie jego wymiany. Rzecz jasna, nowy lepszy świat to dla nas jeszcze nie codzienność, bo państwa członkowskie mają dwa lata na wdrożenie przepisów, termin upływa 31 lipca 2026 roku, ale metaforyczna klamka zapadła.
Co dokładnie zakłada dyrektywa o prawie do naprawy, która nazywa się absurdalnie wręcz śmiesznie? Wszak naprawa urządzeń, które użytkujemy, winna być naszym prawem od zawsze, prawda? Zostawmy to, pomarudzę na rzeczywistość pod koniec tego tekstu!
W dużym skrócie rzeczona dyrektywa zobowiązuje producentów elektroniki konsumenckiej, czyli lodówek, telewizorów, zmywarek, smartfonów i innych takich, do oferowania konsumentom usług naprawy i to, co ważne, w rozsądniej cenie. To jednak nie wszystko, gdyż nowa dyrektywa wymaga od firm, od producentów, by udostępniali części zamienne do swoich produktów. Reasumując albo taki Samsung sam naprawi nam pralkę, albo będzie umożliwiał kupno konkretnych części, cobyśmy sami ją sobie naprawili lub coby firma specjalizująca się w naprawach dała radę ją naprawić.
Zaznaczmy, że to nie jest tak, że wspomniany Samsung tych części dziś nie udostępnia i napraw nie oferuje. Pewnie, że oferuje! Bo chce. W przyszłości jednak będzie oferował, bo będzie musiał, a taki brak operacyjnej swobody może niejedną firmę uderzyć po kieszeni.
Przepisy uderzają tam, gdzie boli
Nowe regulacje pokazują niejako żółtą kartkę firmom, które np. plombowały swoje urządzenia, czyniąc je niemożliwymi do naprawy. Które projektowały swoje produkty w taki sposób, by były nierozbieralne, wmawiając nam wszystkim, że tak wygląda sprzęt klasy premium. Które wreszcie, skąpiły na częściach, nie udostępniając ich firmom zewnętrznym. Jakby tego było mało, producenci dostaną też po kieszeni przepisem o przedłużeniu gwarancji o rok na wadliwy sprzęt, który klient naprawi, zamiast wymienić na nowy.
Moje przykre wspomnienia z naprawianiem sprzętu AGD
Niedawno zmywarka, która kosztowała około 1100 zł, po raz drugi uległa awarii. Pierwsza usterka miała miejsce rok po zakończeniu gwarancji, wtedy zmywarka zaczęła przeciekać, a naprawa uszczelnienia kosztowała 500 zł. Tym razem usterka była inna, a koszt naprawy wyniósł 750 zł. Serwisant zapytał, czy opłaca się nadal naprawiać zmywarkę, sugerując, że lepiej byłoby kupić nową, droższą zmywarkę za około 2000 zł (bo te tanie szybko padają) i zainwestować w przedłużoną gwarancję. Zasugerował, że wiele sprzętów psuje się tuż po zakończeniu okresu gwarancyjnego.
Niestety, wiele sprzętów jest obecnie tak konstruowanych, że nawet gdy uszkodzi się mała część, zazwyczaj trzeba wymienić cały moduł, a sprzęt skałada się np. z trzech. Moduły te są bardzo drogie i często wymina jednego kosztuje połowę nowego sprzętu.
Naprawy sprzętu mają być możliwe nie tylko w autoryzowanych punktach, ale również w niezależnych firmach, specjalizujących się w naprawach. Na terenie UE ma zostać uruchomiona europejska platforma naprawcza, która pomoże konsumentom znaleźć firmę potrafiącą naprawić ich sprzęt. Brzmi nieźle, pytanie tylko, czy osiedlowy punkt napraw telewizorów znajdzie się na tej liście, zostanie członkiem tejże platformy? Nie wiem. Wątpię. Czas pokaże.
Ekologia górą
Oczywistym wydaje się, że dyrektywa o prawie do naprawy ma też drugie dno, to zielone i ekologiczne. I jest to, w sumie, rzecz zrozumiała. Produkt naprawialny to mniej elektrośmieci i esencja pewnego użytkowego recyklingu, który w tej nieinwazyjnej formie trzeba ocenić bardzo pozytywnie.
Planowane postarzanie sprzętu to nie mit?
Czym jest sztuczne, planowane albo celowe postarzanie sprzętu? W dużym skrócie jest to takie projektowanie produktów, by były one nienaprawialne lub trudne do naprawienia, co ma w domyśle zmusić konsumentów do zakupu nowego sprzętu, po tym, jak stary odmówi posłuszeństwa. Pod powyższą definicję wrzucić możemy też taki sposób projektowania sprzętu, by utrudnić jego serwisowanie lub sprawić, by stało się nieopłacalne. W zbiorze omawianych praktyk znajdziemy też choćby programowe ograniczanie możliwości urządzenia, by wygenerować potrzebę zmiany, kupna nowego np. smartfona. Umówmy się - ostatni przykład dotyczy w zasadzie głównie smartfonów.
No dobra, a czy takowe planowe postarzanie sprzętu zostało kiedykolwiek zaobserwowane, czy stanowi może miejską legendę? To fakt, czy pokłosie plotek? Tak było, czy tak myślimy, bo jeden kolega z iPhonem powiedział innemu, że Samsung postarza swoje telefony? Otóż, pełnej skali nie poznamy pewnie nigdy, ale tak, takie praktyki miały miejsce i niektóre udało się nawet wykryć i winnym wlepić spore kary.
Naszym niechlubnym przykładem niech będzie Apple i akcja z 2020 roku, kiedy to francuski odpowiednik polskiego UOKiK wlepił firmie 25 mln euro kary. Za co? Za nieuczciwe praktyki konsumenckie, bo tak nazwano nieinformowanie użytkowników iPhone`ów o tym, że aktualizacja systemu operacyjnego spowolni starsze telefony. Prosta sprawa, z perspektywy myślenia strategicznego technologicznego giganta, co nie? Wydamy łatkę, dla której starsze telefony są zbyt słabe, więc ludzie będą musieli kupić nowe telefony, by dalej w pełni korzystać z naszego “emejzingu”. Ach ten Apple, wariacik z Krzemowej Doliny.
Dobra idea… Z perspektywy dziadersa
Wiele, mnóstwo wręcz różnych unijnych regulacji obrosło mitami. Ot choćby krzywizna banana, marchewka będąca owocem - bo w Portugalii robi się z niej dżemy - czy liczba robali na 100 czereśni. To ostatnie może być fakem, bo to informacja na zasadzie: ktoś mi powiedział, a temu komuś ktoś inny powiedział. Nie sprawdziłem tego, bo nie chodzi mi tu o konkretne, sprawdzone dane, a mocno obrazowe przykłady na to, jaka ta Unia jest w opinii populistów zła i ideologicznie zawłaszczona.
Abstrahując od bardzo głupich, głupich i umiarkowanie trafionych pomysłów, Unia dyrektywą o prawie do naprawy wsadziła kij w mrowisko, podburzając tych, co to twierdzą, że unijne regulacje to samo zło. Otóż w tym drobnym wycinku rzeczywistości, prawo nakazujące tworzenie sprzętu, który można naprawić i do którego znaleźć można na rynku części, ocenić należy jednoznacznie pozytywnie. Dlaczego? Już tłumaczę.
Na przestrzeni dziejów znajdziemy miliony przykładów na to, jak wielkie instytucje stanowiące odgórne prawo, lubią i chętnie kontrolują życie społeczności, którymi zawiadują. Zresztą, w kraju boleśnie doświadczonym przez stalinizm, a później po prostu gruby socjalizm sparowany z klientelizmem w stosunku do “wielkiego brata ze wschodu”, nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że odgórne kierownictwo to kwintesencja nieszczęścia, głupich pomysłów i sztywnych regulacji, których praktyka życiowa nie jest w stanie utrzymać. Nie tylko PRL jest u nas przykładem programowego kretynizmu, rządy obozu Piłsudczyków też mają sporo za uszami.
Historyczna dygresja ma tu na celu mało subtelne wskazanie, że przepisy oderwane od praktyki życiowej nie mają nigdy wiele sensu. I tym bardziej cieszy, że dyrektywa o prawie do naprawy, choć nazywa się idiotycznie, jest przepisem bezpośrednio wpływającym na nas wszystkich i uwzględniającym nasze potrzeby. Dobrze jest bowiem kupić urządzenie i mieć świadomość, że jak zepsuje się ono po dwóch czy trzech latach, czyli po okresie obowiązywania gwarancji, uda się je naprawić. I z tej perspektywy czysto pragmatycznej, ściągam przed Unią czapkę i biję brawo, bo nienaprawialny sprzęt to zmora naszych czasów - czasów ułożonych pod dyktando wielkich firm, nie tylko, ale jednak głównie z sektora szeroko rozumianej elektroniki konsumenckiej.
Dopuszczam oczywiście możliwość, że ogół społeczeństwa nie podziela mojego entuzjazmu. Kumam, rozumiem, serio. Są ludzie, którzy każdy przepis unijny witają gromkimi brawami i ludzie, którzy Unią gardzą i to, nawet gdy droga przed ich domem została ufundowana przez Unię, a traktor w szopie kupiony z unijnych dofinansowań. I spoko, każdy może myśleć, co chce - nie ma nic piękniejszego w nowoczesnym państwie niż zgoda na to, by się pięknie ze sobą nie zgadzać.
Koniec eldorado!
Sytuacja, w której nasze urządzenie będzie naprawialne po okresie gwarancyjnym, to stan normalności, który kiedyś był oczywisty, a dziś wydaje się abstrakcyjny. Dziś, gdy coś się zepsuje, najczęściej się to wyrzuca i kupuje nowe.
Dyrektywa o prawie do naprawy, mimo różnych motywacji, w tym tych postrzeganych jako lewicowo-liberalne, może poprawić wiele branż. Obecnie rozwój technologiczny w elektronice konsumenckiej jest marginalny. Produkowanie wielu nowych modeli to po prostu kwestia zarobków.
Jeśli firmy będą zmuszone do projektowania naprawialnych produktów, więcej funduszy przeznaczą na dopracowanie swoich wyrobów, a mniej na tworzenie elektrośmieci. Wyobraźmy sobie, że kupujemy lodówkę na 10-15 lat i naprawiamy ją w razie potrzeby, zamiast co 5 lat kupować nową. Nawet jeśli zapłacimy więcej za model, oszczędzimy na dłuższą metę.
Jestem za tym, bo mam więcej pieniędzy w kieszeni, sprzęt jest lepszy, a planeta mniej zanieczyszczona. Osoby zarabiające na złomie będą mniej zadowolone, ale korzyści dla środowiska są większe.
Mam nadzieję, że prawo do naprawy stanie się powszechnie egzekwowane. Liczę, że wymusimy na producentach przestrzeganie tych regulacji i dbanie o klientów. Choć może jestem zbyt optymistyczny, wierzę, że takie regulacje mogą przynieść pozytywne zmiany.
Komentarze
24Może byłyby trochę droższe te sprzętu ale i tak wyszło by dużo taniej. Także dlatego że jakby ktoś chciał wymienić na nowy to otrzyma za swój stary sprzęt lepszą cenę.
i to nie tylko w przypadku sprzętu, który może w końcu ponownie, jak przed laty, będzie można sobie naprawić wg własnego uznania, ale również w przypadku choćby takiego recyklingu butelek, który kiedyś w latach 80-90 bardzo dobrze funkcjonował, by potem zostać uśmierconym, a teraz z wielką pompą i gigantycznym bólem wprowadzany jest "na nowo"...
ludzie uczą się na błędach, szkoda tylko że aby to zrozumieć muszą najpierw dostać ostro po tyłkach (lub raczej kieszeniach)...
btw. mam niestety obawę że to przywracanie możliwości naprawiania sprzętu skończy się tym że naprawy będą w większości przypadków nieopłacalne... producenci się na pewno o to postarają...
Po włożeniu do napędu F: dysku CD - firmowego ze sterownikami -> Autorun Driver GALAXY
Stacja dysków DVD/CD-RW: GX_V68_190.38 wszystko widać i można URUCHAMIAĆ!
Nawet BitDefender wykrywa go i wyświetla następujący komunikat:
Stacja dysków DVD/CD-RW (F:) GX_V68_190.38 Wybierz, co chcesz zrobić z urządzeniem „ten dysk".
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Po włożeniu dysku DVD, który jest „widziany” i uruchamiany z poziomu BIOS.
======
Windows 10 22H2 już go nie „widzi” i wyświetla komunikat „włóż dysk do napędu F:”
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Z drugim napędem CD/DVD RW oznaczonym=wyświetlonym pod Windowsem w eksploatatorze plików jako (E:).
Sytuacja jest gorsza bo Windows nie rozpoznaje dysków CD ani DVD. SIC!!!
Wyświetla następujący komunikat: Błąd! Napędu nie znaleziono! ALE POKAZANE JEST OZNACZENIE NAPĘDU czyli (E:).
********************************************************************************************************************************
Dane napędów optycznych ------- Nie WSPIERANE oprogramowanie driver-ów od 2013 roku
1 -----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
E:\ HL-DT-ST DVDRAM GH24NS95 ATA Device
Pole Wartość
Właściwości napędu dysków optycznych
Opis urządzenia HL-DT-ST DVDRAM GH24NS95 ATA Device
Numer seryjny K1YC9SD2604
Wersja firmware'u RNOO
Data firmware'u 2012.09.15
Rozmiar bufora 768 KB
Producent Hitachi-LG
Typ urządzenia DVD+RW/DVD-RW/DVD-RAM
Interfejs SATA
Dodatkowe własności M-Disc
Kod regionu 2
Zmiany pozostałych użytkowników 4
Zmiany pozostałych dostawców 4
2 ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
F:\ LITE-ON COMBO LTC-48161H ATA De
Autor tekstu tez niezły naiwniak. Święty Mikołaj Unia zafunduje mu pod domem drogę i myśli że pieniądze na to nie pochodzą z jego podatków tylko spadną z nieba.