Doglądanie roślin może się wydawać definicją nudy. Jednak ten spacer po lesie ma szansę maksymalnie zaintrygować graczy.
- rewelacyjnie stworzony klimat,; - zmienne nastroje, z których każdy jest wiarygodny,; - scenariusz nie jest naciągany,; - rewelacyjne dialogi i żarty słowne,; - niezła oprawa graficzna i dźwiękowa
Minusy- spacer zbyt szybko się kończy,; - wybory są czysto iluzoryczne
Odnoszę wrażenie, że podstawowa formuła „chodzonych gier filmowych” była dobra na jeden raz, który mimo to udało się przeciągnąć do kilku naprawdę świetnych tytułów. Obecnie, żeby zachęcić mnie do żywszego entuzjazmu na wieść o kolejnej tego typu produkcji, twórcy muszą postarać się o wyraźne cechy, które na wstępie powiedzą: „to coś więcej, niż kolejny interaktywny film”. Tak właśnie przemówiły do mnie zapowiedzi Firewatch. Skuszony tą obietnicą, postanowiłem więc, że najbliższe lato spędzę na pilnowaniu lasu, pozostając jednak w wygodnym fotelu z padem od PlayStation 4 w dłoniach.
Cisza przed burzą
Nie opisując zbytnio fabuły, której powolne odkrywanie jest największym atutem tej produkcji, zdradzę tylko, że tuż po uruchomieniu gry spotykamy się z ponurą, dramatyczną historią. Mówiąc szczerze – nie tego się spodziewałem. Wita nas bowiem opowieść przedstawiona w formie tekstowej, pozwalającej na dokonanie drobnych wyborów. Wprowadza ona w przygnębiający nastrój, przybliżając historię małżeństwa, któremu na drodze do szczęścia stanęła ciężka choroba. Osobiście uważam, że rozpoczęcie od takiego dołującego epizodu było zbędne. Te same, istotne dla fabuły fakty, wolałbym otrzymać w bardziej przystępnej formie.
Mimo, że pierwsze minuty nie do końca przypadły mi do gustu, muszę przyznać twórcom, że potrafią wywoływać całą gamę emocji. Ogromnie pozytywne zaskoczenie spotkało mnie już po paru minutach, kiedy Firewatch zamieniło się w pierwszorzędną komedię. Gdy bohater postanawia uciec od trudów codzienności i zaciąga się do ochotniczej straży leśnej, w ramach zapoznania z zawodem i walki z nudą konwersuje przez krótkofalówkę z przełożoną. Delilah – bo tak jej na imię – bez przerwy rzuca cięte komentarze, bawiąc się wieloznacznością słów i ironizując niemal na każdy temat. Przy okazji robi to w sposób tak naturalny, że podczas rozgrywki śmiałem się, jak chyba przy żadnej grze do tej pory.
Co ciekawe, bardzo szybko dramatyczna historia przechodzi najpierw w komedię, by chwilę później stać się rasowym thrillerem. Scenarzyści rewelacyjnie posługują się charakterystyką postaci i dialogami tak, żeby wywołać odpowiednie napięcie. W niektórych sytuacjach bohaterowie sami „nakręcają się” tworząc wrażenie grozy, które udziela się doskonale także graczom.
Tak umiejętnej i wiarygodnej zmiany nastrojów nie doświadczyłem jeszcze ani w grach, ani też w filmach. Gdybym miał krótko opisać wszystkie emocje towarzyszące mi podczas przechodzenia Firewatch, powiedziałbym, że ze wzruszenia śmiałem się tak, że aż mnie ciarki przeszły.
Należy jednak pamiętać, że gra jest w języku angielskim, z możliwością włączenia napisów dla kwestii mówionych. Bez znajomości języka obcego na dobrym poziomie nie wychwycimy szczegółów fabuły i – niestety – większości rewelacyjnych żartów sytuacyjnych. Szykowana jest co prawda polonizacja dla wersji PC, jednak jest to nieoficjalna modyfikacja fanowska.
Wybór należy do Ciebie
Jak w większości filmowych gier, tak i tu twórcy roztaczają przed nami iluzję, według której fabuła dostosowuje się do naszych wyborów. Firewatch to jeden z tych przypadków, w którym takie obietnicą są absolutną nieprawdą. Po ukończeniu tytułu, przeglądałem rozmaite fora i dyskusje tylko po to, żeby dowiedzieć się, że niezależnie od dokonanych wyborów, niemal żaden element historii nie ulega znaczącej zmianie.
Czy jest to jednak duży minus? W tym wypadku – o dziwo, nie. Gra opiera się przede wszystkim na dialogach, a te są rozpisane na poziomie mistrzowskim. I to właśnie na kolejne wypowiedzi mamy właściwy wpływ, a nie na rzeczywisty przebieg historii. To, co powiemy przez radio, ma natychmiastowy odzew w tym, co usłyszymy od Delilah. Są sytuacje, w których rzeczywiście podejmujemy pozornie istotne decyzje, związane nie z rozmową, a akcjami bohatera. W praktyce nie służą one żadnej zmianie, a jedynie naszej świadomości, że postąpiliśmy w konkretny sposób, podczas gdy mogliśmy wybrać co innego.
Możemy więc odnaleźć dodatkowe lokacje, wziąć lub nie konkretny przedmiot, lub wspiąć się na ukrytą półkę skalną. Nic nie stoi też na przeszkodzie, żebyśmy zrobili pamiątkową fotkę odnalezionym aparatem. Wszystko to jednak służy jedynie naszej własnej satysfakcji. Muszę przyznać, że jest to ciekawe rozwiązanie, dzięki któremu Firewatch może być dla każdego odmiennym doświadczeniem, zależnie od indywidualnego podejścia. Mimo to, żałuję że na koniec nie otrzymujemy żadnego podsumowania, w którym widzielibyśmy opis naszych wyborów, czy chociażby spis przedmiotów i notatek, które odnaleźliśmy – bądź nie – w trakcie wędrówki.
Mimo, że dwa dostępne zakończenia niemal nie różnią się od siebie, niektóre wątki umożliwiają luźną interpretację. Nieliczne elementy pozostają niewyjaśnione i pozwalają na snucie domysłów. Nie jest to jednak naciągane otwieranie ścieżek lub przygotowania pod kontynuację – wręcz przeciwnie. Firewatch jest po prostu produkcją realistyczną, mimo wielu niespodziewanych zdarzeń i zwrotów akcji. W paru miejscach twórcy zdają się wręcz krzyczeć do nas: „tu nie ma drugiego dna!”, choć oczywiście – kto będzie chciał głębi, ten może ją sobie dopowiedzieć.
Uroki otaczającej natury
Osobną sprawą pozostaje warstwa artystyczna gry. Oślepiający blask zachodzącego za lasem słońca to widok, będący już niemal oficjalną wizytówką Firewatch. Chociaż oprawa graficzna skłania się bardziej ku komiksowi, niż fotorealistycznym teksturom, w niepowtarzalny sposób oddaje klimat górzystych lasów. Efekty świetlne i drobne smaczki, chociażby w postaci zwierząt, sprawiają, że miejscami można przystanąć tylko po to, by zwyczajnie obserwować otaczający nas świat.
Ciekawym rozwiązaniem było też umieszczenie w grze jednorazowego aparatu fotograficznego, w którym do dyspozycji mamy tylko kilkanaście klatek. Absolutnie nie musimy wykorzystywać żadnej z nich, gra nie nagradza także fotografowania kolejnych scen, jednak często, gdy stoimy na brzegu urwiska, obserwując leśny strumyk, palec sam sięga do spustu migawki, by uwiecznić zastaną chwilę.
Warto też wspomnieć o udźwiękowieniu – tu pierwsze skrzypce gra nie klimatyczna muzyka (choć ta jest, i to w miejscach, w których odpowiednio potęguje napięcie), ale wszelkiego rodzaju dźwięki. Odgłosy przyrody są przecinane przypadkowymi hałasami, które pobudzają naszą czujność. Do tego dialogi odczytywane są przez aktorski duet w sposób naturalny i wiarygodny. Biorąc pod uwagę, że stanowią one główną atrakcję gry, zepsucie tego elementu wpłynęłoby negatywnie na całą produkcję. Jednak dzięki temu, że od strony dźwiękowej wszystko wykonano tu profesjonalnie, całość zgrywa się ze sobą wręcz idealnie.
Firewatch – spacer krótki, ale niezwykle intensywny
Każdy, kto jest w stanie docenić film za dialogi, ma szansę pokochać Firewatch. Choć może to być stwierdzenie nieco na wyrost, zdobędę się na opinię, że to krok w stronę uzyskania efektu „Tarantino wśród gier”. Oczywiście, w trakcie wędrówki musimy wspinać się na skały, zbierać przedmioty, czy czytać notatki. Wszystko to jednak służy przede wszystkim do stworzenia pretekstu do rozmów, budowania wzajemnych relacji między bohaterami i niesamowitego napięcia u graczy.
Niestety, Firewatch kończy się już po upływie około pięciu do siedmiu godzin, zależnie od tego jak dużo czasu poświęcamy na eksplorację i testowanie różnych wyborów, wczytując grę. Uważam jednak, że lepiej, jeśli przygoda jest krótka, a znacznie bardziej intensywna, niż niepotrzebnie rozwleczona. Kontrowersyjne zakończenie uważam za satysfakcjonujące, z powodów, których nie sposób wymieniać bez zdradzania szczegółów fabuły. Mając na uwadze fakt, że produkcja Campo Santo kosztuje dwa lub nawet trzy razy mniej, niż niektóre głośne, premierowe tytuły, uważam że zdecydowanie warto się z nią zapoznać, nawet jeśli jej przejście zajmie tylko dwa lub trzy wieczory.
Ocena końcowa:
- rewelacyjnie stworzony klimat
- zmienne nastroje, z których każdy jest wiarygodny
- scenariusz nie jest naciągany
- rewelacyjne dialogi i żarty słowne
- niezła oprawa graficzna i dźwiękowa
- spacer zbyt szybko się kończy
- wybory są czysto iluzoryczne
- Grafika:
dobry - Dźwięk:
super - Grywalność:
dobry plus
Komentarze
4Postać kobieca, choć grana jedynie głosem jest tak rzeczywista i ciekawa, że można się w niej zadurzyć...