W rękach polskiego studia People Can Fly nowe Gears of War zyskało na dynamice i grywalności. Niestety odbyło się to kosztem większej przewidywalności misji.
mocno podkręcający zabawę system ocen, ciekawy mechanizm Odtajnionych Misji, dodatkowa, choć krótka kampania - Pokłosie, bardzo dobra oprawa audiowizualna, nowe tryby zabawy wieloosobowej
Minusyniezbyt porywająca fabuła, niektóre sekcje wciśnięte na siłę, schematyczność większości misji, AI przeciwników ustawione na bezpośrednią konfrontacje
Widmo przeszłości
Gdy na horyzoncie powoli majaczą już platformy nowej generacji, a konsolowi gracze nerwowo przestępują z nogi na nogę nie mogąc doczekać się obiecanej rewolucji zarówno Sony jak i Microsoft mocno starają się, abyśmy nie zapomnieli o ich flagowych tytułach. Dzięki temu w przededniu sporych przetasowań na rynku elektronicznej rozrywki najlepsze serię powracają w kolejnych, być może ostatnich już odsłonach. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że nie wszystko zostało tu dopięte na ostatni guzik. Nowa odsłona Gears of War jest tego świetnym przykładem.
Judgment sięga po historię z dość odległej przeszłości uniwersum Gears of War. Jej bohaterem jest Damon Baird, który 14 lat przed wydarzeniami opowiadanymi w pierwszej części tak mocno nabroił, że w konsekwencji, wraz ze swoim oddziałem wylądował przed polowym sądem wojskowym. I tu pojawia się naprawdę niezły zabieg narracyjny – zdarzenia, w których uczestniczymy przedstawione zostały jako zeznania kolejnych członków oddziału. Szkoda tylko, że wszyscy opowiadają dokładnie tę samą historię, a przejście do nowej postaci tak naprawdę niewiele tu znaczy. Wyraźnie brakuje czegoś co mogłoby podkręcić atmosferę np. innych wersji tych samych wydarzeń. Mam tu na myśli prawdziwe twisty fabularne, a nie mechanizm zmieniający przebieg misji, który pojawił się w nowej odsłonie Gears of War. Za sprawą Odtajnionych Misji, w każdym kolejnym zadaniu możemy odblokować modyfikacje podnoszące poziom trudności danego fragmentu gry. I choć korzystanie z tych utrudniaczy potrafi być szalenie ekscytujące (co powiecie np. na zaburzenia wzroku spowodowane ulatniającym się gazem) to jednak nie są one w stanie ukryć miałkości opowiadanej w grze historii. Przynajmniej tej z głównej kampanii, bo Judgment oferuje jeszcze dodatkową, znacznie ciekawszą opowieść. Pokłosie to bonus w postaci brakującej historii Bairda i Cole'a rozgrywającej się równolegle do wydarzeń z Gears of War 3. Szkoda tylko, że jest ona taka krótka.
Podkręcamy tempo
A jednak Judgment ma w sobie coś co potrafi zmusić nas do katowania gamepada i przechodzenia misji za misją. Polskiemu producentowi udało się sprytnie wpleść w rozgrywkę elementy oceniania postępów gracza znane z lekko przykurzonego już Bulletstorma. Dzięki systemowi gwiazdek, który zlicza naszą efektywność w rozsmarowywaniu przeciwnika po ścianach zabawa zyskuje na świeżości. Nie dość bowiem, że tempo gry wyraźnie rośnie, a na ekranie pojawia się znacznie więcej mięsa armatniego niż we wcześniejszych częściach to jeszcze mamy powód, aby wracać do już ukończonych misji i śrubować wyniki. Walka o jak najlepszą ocenę to nie tylko spora satysfakcja, ale i wymierne korzyści w postaci odblokowanych motywów graficznych nakładanych na broń czy modeli postaci do wykorzystania w trybie wieloosobowym.
Niestety, podkręcenie tempa zabawy w trybie kampanii wymagało kilku dość istotnych zmian w samej rozgrywce. Zahipnotyzowani tym co dzieje się na ekranie początkowo nie dostrzegamy, że serwowane nam misje są przesadnie krótkie, a większość z nich powiela ten sam schemat - przejście do nowej lokacji, obrona przed atakującą Szarańczą, dalsza wędrówka. Najbardziej wyrazistym tego przykładem są misje polegające na odpieraniu natarcia kolejnych fal przeciwników. Rozumiem zamysł większej różnorodności zadań, ale po co powtarzać ten sam motyw kilka razy. Tym bardziej, że w jego trakcie wychodzą na jaw uproszczenia sztucznej inteligencji rządzącej naszymi wrogami. Raz, że Szarańcza stadnie pcha się pod naszą lufę, a dwa, że robi to czasami tak nieudolnie, że aż żal patrzeć na jej totalne zagubienie. Nie zrozumcie mnie źle – masakrowanie przeciwników sprawia olbrzymią frajdę. Trudno jednak nie uśmiechnąć się z politowaniem na widok kolejnych bezmózgów wpadających przed prujące ołowiem działko Gatlinga.
Sieciowa jatka
Tego typu problemy znikają w czasie potyczek wieloosobowych. Starcia z innymi graczami stanowią dużo większe wyzwanie. Szczególnie w jednym z nowych trybów Rywalizacji – Natarciu i Jatce. W tym pierwszym ścierają się dwie drużyny – żołnierzy koalicji i Szarańczy, walcząc o konkretne punkty na mapie. Istotną zmianą jest tu wprowadzenie czterech klas postaci, różniących się umiejętnościami i uzbrojeniem. Wcielając się w inżyniera na krótko wspomożemy nasz oddział działkiem strażniczym i naprawimy psujące się fortyfikację. Medykiem i jego specjalnymi granatami uzdrowimy pozostałych towarzyszy broni, a także reanimujemy ich w razie potrzeby. Z kolei grając żołnierzem musimy zadbać, aby nikomu nie zabrakło amunicji, a zwiadowcą - by żaden wróg nie przedarł się niepostrzeżenie przez nasze linie. Możliwości poszczególnych klas wydają się skromne, ale dobrze dobrana i zgrana drużyna pokazuje jak wielki drzemie w nich potencjał. Jeszcze więcej frajdy dostarcza tryb Jatka, w którym nie obowiązują żadne zasady i wszystko co się rusza jest naszym wrogiem.
Oczywiście w Judgment nie mogło zabraknąć czegoś specjalnego dla miłośników kooperacji. Poza kanapowym trybem współpracy w ramach kampanii, gra oferuje jeszcze wariację wspomnianego już wyżej Natarcia, w którym rolę nacierającej Szarańczy przejmuje sztuczna inteligencja. Zadaniem graczy jest obrona kolejnych punktów i utrzymanie pozycji przez określony czas. Emocje rosną tu wraz z siłą nacierających przeciwników.
Całkiem udany eksperyment
Zapowiedzi nowych odsłon serii, które wydają się być już definitywnie zakończone, od zawsze wzbudzają spore kontrowersję. Mnożą się pytania o ich jakość i dopasowanie do wcześniej opowiadanej historii. Dlatego też zadanie, które Epic Games postawiło przed polskim studiem było szalenie trudne. I choć ostatecznie w Gears of War: Judgment nie poraża ani geniuszem fabularnym ani rewolucyjnością rozwiązań to jednak Polakom udało się wykrzesać sporo ognia z nieco już okrzepłej formuły tej serii. Pomieszali style rozgrywki, dodali doń niezły system oceny, udoskonalili oprawę graficzną i podkręcili emocje starć wieloosobowych. Słowem – zrobili całkiem sporo dobrego. Na braki fabularne i mało charyzmatycznego bohatera niestety nic już poradzimy. Zresztą fani serii z pewnością przymkną na to oko.
Moja ocena: | |
Grafika: | dobry plus |
Dźwięk: | dobry |
Grywalność: | dobry |
Ogólna ocena: | |
Orientacyjna cena w dniu publikacji testu: 179 zł | |
Komentarze
14Masakrycznie to wygląda, widać, że od 2 części nic już z tego nie da się wycisnąć...