Czy jesteśmy świadkami upadku HBO Max? Czegoś takiego z pewnością jeszcze nie było
Czarne chmury zawisły nad HBO Max, serwisu VOD uznawanego za jeden z najlepszych i mających najbogatszą bibliotekę. Filmy i seriale, w tym te ukończone i czekające na premiery, lądują w koszu w ilościach hurtowych. Co tu się stało i kiedy się to skończy?
David Zaslav, nowy CEO Discovery, które przejęło WarnerMedia i HBO, przeprowadza teraz czystkę w HBO Max, usłudze oferującej – zdaniem wielu – najlepsze seriale. To, co się stało na popularnej platformie streamingowej jest bez precedensu i wielu obserwatorom popkultury nie mieści się w głowie. Aż 68 pozycji, w tym 36 własnych produkcji zostało usuniętych z serwisu. Wiele z nich powstało właśnie po to, aby wzbogacić bibliotekę tej usługi.
Przywykliśmy już do kasowania seriali po jednym lub kilku sezonach, ale usuwanie własnych produkcji całkowicie z oferty to coś, co do tej pory nie miało w ogóle miejsca w branży rozrywkowej. Tak samo anulowanie filmów gotowych do premier kinowych po to, aby odpisać je od podatku. Szczególnie oberwało się serialom animowanym, ale i filmy pełnometrażowe nie wyszły z tego pogromu całe. Dostało się nawet Ulicy Sezamkowej - zniknęło bezpowrotnie aż 200 odcinków!
Myślę, że wielu z Was chciałoby się dowiedzieć, co tu się właściwie dzieje i kiedy te "rewolucje" się skończą. Spieszę już z odpowiedziami - choć niekoniecznie będą one wiały optymizmem.
HBO i Warner ociekały bogactwem różnorodnych marek. I komu to przeszkadzało?
Cofnijmy się do czasów HBO Max sprzed fuzji z Discovery z 2022 roku. Koncern WarnerMedia (właściciel HBO Max) został przejęty w 2018 r. przez medialnego giganta AT&T i w 2020 r. uruchomił platformę HBO Max, bazującą na niezwykle bogatej bibliotece HBO i Warnera. Wszyscy wtedy myśleli, że to strzał w dziesiątkę i lepiej być nie może.
HBO Max mogło się pochwalić bogatym wyborem treści dla każdego: od superbohaterskich produkcji ze świata DC (w tym też animacji), przez rozległy katalog Warner Bros. i szereg uznanych seriali i filmów HBO, aż po animację ze znaczkiem Cartoon Network. Mogłoby się wydawać, że ten mocarny fundament będzie jeszcze pogłębiany i poszerzany - tym bardziej obserwując to, co się dzieje u konkurencji. Jednak w HBO zanosi się na to, że nie tylko wcześniejsze, ambitne plany (sprzed przejęcia przez Discovery) legną w gruzach, lecz także niekoniecznie zostaną wprowadzone w ich miejsce lepsze pomysły.
Żyjemy w czasach multiwersum i poszerzania marek. Wydawałoby się, że tak robi każdy
Disney (jak i Marvel pod jego egidą) nieustannie dokładają nowe cegiełki do swoich uniwersów, takich jak Gwiezdne Wojny czy Marvel Cinematic Universe. Ich twórcy ciągle znajdują kreatywne sposoby, aby opowiedzieć nowe historie w świeżych, często niespotykanych konwencjach. I przeważnie im to wychodzi. Także inne platformy, jak np. Amazon, z którego wywodzi się anty-superbohaterski hit The Boys doceniło potęgę tej marki i postanowiło ją poszerzyć zarówno o animowany prequel, jak i aktorski spin-off (Gen V).
To wszystko dobitnie pokazuje, że każdemu w branży rozrywkowej bardzo zależy na pielęgnowaniu swoich flagowych marek - niezależnie czy liczą sobie kilka dekad, czy są względnymi nowościami. Również coraz częściej gry wideo pragną wkroczyć poważniej w świat seriali, a branża rozrywkowa przekuwać growe blockbustery w przystępne produkty popkultury, które mogą spodobać się każdemu.
I to właśnie pokazuje tak zwaną "potęgę IP" (IP - intellectual property, z ang. własność intelektualna) - motto czasów, w jakich teraz żyjemy. Niestety w WarnerMedia/HBO nie zanosi się na kultywację marek, ale wręcz na ich zaoranie.
Nowy szef Warnera wyrzuca wszystko do kosza. Nic nie jest bezpieczne
Jeden z menedżerów w HBO wyjawił w sierpniu 2022 r. portalowi Deadline, że "żaden projekt nie jest bezpieczny". Skasowano między innymi Batgirl, w którym do roli Batmana miał powrócić legendarny Michael Keaton (ulubieniec fanów DC), czy też nowy film z serii Scooby Doo, który miał się ukazać w ciągu dosłownie kilku tygodni.
W przypadku niektórych projektów prace nad nimi trwały 4 lata i zostały bezceremonialnie wyrzucone do kosza. To wszystko tworzy niezbyt zachęcające środowisko dla osób z branży filmowej. Krew, pot i łzy przelane na próżno. Nie ma znaczenia kaliber produkcji i ludzie zaangażowani w jej powstawanie. Zaslav wyrzucił do kosza tworzony przez J.J. Abramsa i Matta Reevesa (The Batman) film animowany Batman: The Caped Crusader.
Ostatnio Warner przesunął nawet daty wydania kontynuacji hitów takich, jak Aquaman i Shazam, czym wywołał niemałe zaniepokojenie, chociaż ostatecznie nie będzie ich kasował. Nie zmienia to faktu, że szczególnie mocno obrywa się serialom animowanym, które zostały usunięte z serwisu chociaż niektóre z postaci tam występujących służyły za maskotki platformy HBO Max.
Ponoć CEO Discovery, David Zaslav chce w ten sposób zaoszczędzić na tantiemach dla twórców, które wynoszą około 100 milionów dolarów rocznie. Zaslav chce na tego rodzaju kosztach zaoszczędzić nawet do 3 miliardów, więc trzymajcie się tam mocno - ostrych cięć może być jeszcze więcej.
Nowy CEO odrzuca przyszłość i wybiera zacofanie
HBO Max stało w awangardzie covidowej i post-covidowej rzeczywistości, z hybrydowymi premierami w kinach i na VOD, zapoczątkowanymi przez Wonder Woman 1984. W tych trudnych czasach dla branży rozrywkowej wydawało się, że takie nietuzinkowe rozwiązania są równie błyskotliwe co konieczne. Później firma zdecydowała się jednak na skrócenie okienka premiery VOD po debiucie w kinach z 90 do 45 dni.
I choć jeszcze przed zakończeniem fuzji z Discovery włodarze Warner/HBO zapewniali, że wszystkie kinowe filmy trafią po półtora miesiąca na HBO Max to jednak teraz nie jest już to wcale takie pewne. Każdy przypadek ma być bowiem rozpatrywany "jednostkowo". To tylko pokazuje, jak Zaslav nie ogarnia zmieniającej się rzeczywistości, na którą zresztą HBO Max było bardzo dobrze przygotowane.
Pomimo oszałamiającego sukcesu Top Gun Maverick, branża filmowa jest daleko od powrotu do "normalności", jaką znaliśmy choćby jeszcze przed pandemią. Dowodem na to jest na przykład obecny stan firmy Cineworld (właściciela m.in. Cinema City), która rozważa ogłoszenie upadłości.
Tymczasem Zaslavovi wydaje się, że "świętą trójcą DC" będą Batman, Superman oraz Wonder Woman i na tym chciałby oprzeć przyszłość komiksowego uniwersum. CEO Discovery wierzy przy tym, że ci superbohaterowie powinni przede wszystkim istnieć w "kinowym" wydaniu w wielkich widowiskach zarabiających krocie.
To totalne zaprzeczenie tego, co robią wszyscy konkurenci HBO/Warnera dookoła - czasy, gdy tylko liczyło się kino i box office już bezpowrotnie minęły. Wkrótce okaże się, że "plan naprawczy" DC przygotowany przez Zaslava na 10 kolejnych lat (wzorem Marvela) będzie musiał wylądować w koszu i niezbędna okaże się kolejna zmiana kursu. Korekta korekty.
Wszystko na jedno kopyto? Konkurencja pokazuje, że w różnorodności siła
Niezależnie od światopoglądu, nie da się zaprzeczyć, że Zaslav kasował projekty, w których główne role grali aktorzy reprezentujący mniejszości, czy to etniczne, czy społeczność LGBT bądź animacje, które były przyjazne wobec nich. HBO Max, w przeciwieństwie do niektórych rywali nie otrzymało łatki firmy, która uprawia "korporacyjną inkluzywność" na pokaz, więc tym bardziej to boli.
Zresztą nie oszukujmy się - jeśli jako serwis oferujący zawartość opartą w dużej mierze o historie z komiksów, to ucinając inkluzywność raczej się nie rozwiniemy, ani nie poszerzymy publiczności. A przecież nawet takie pozycje z katalogu Disneya/Marvela, jak Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni zarobiły niemałe pieniądze, nie wspominając o serialu Ms. Marvel, z muzułmańską superbohaterką, który zyskał 98% pozytywnych recenzji na Rotten Tomatoes. Był już taki typ, który nie lubił różnorodności i kiedyś dał mu w papę Kapitan Ameryka - po co kolejny?
Wracają obawy o destruktywny wpływ VOD
Już od dość dawna wielu wieszczyło, że VOD doprowadzi do ograniczenia dostępu do wielu dzieł popkultury (które do zdobycia są jedynie na wiekowych DVD, czy VHS lub Laserdiscach). A potem do ich wymarcia.
Sytuacja z VOD trochę się ustabilizowała, gdy rozpoczął się trend inwestowania w poszerzanie marek i ich utrzymywania (i to nawet naprawdę starych pozycji) za wszelką cenę. Natomiast teraz wydarzenia w HBO Max przywracają widmo strachu, że kiedyś to wszystko może zniknąć bez ostrzeżenia, z dnia na dzień.
Kolorytu całej sprawie dodają również komentarze autorów usuniętych pozycji, bo nieczęsto zdarza się, że osoby z branż kreatywnych zachęcają do "kradzieży" własnych dzieł. No właśnie, ale czy aby na pewno słowo na "k" jest tu stosowne?
Piraci zacierają ręce. Twórcy skasowanych seriali już zachęcają do torrentów
Już wcześniej wielu internetowych obserwatorów było zdania, że im więcej platform streamingu, tym częściej będziemy sięgali po nielegalne źródła. W końcu mało kto będzie mógł sobie pozwolić na subskrypcje do każdego VOD.
To, co się jednak ostatnio stało w Warner Bros. i HBO to są działania bez precedensu. Ich produkcje przestają być dostępne we własnym katalogu, jak i innych platformach. Na domiar złego zostają także wycofane ze sprzedaży z DVD, a wszelkie wzmianki o ich istnieniu zostały skasowane (nawet soundtracki do nich usunięto z platform audio). W takiej sytuacji twórcy usuniętych seriali otwarcie zachęcają do pobrania ich z torrentów, bo w tym momencie to jedyny możliwy sposób, aby obejrzeć wiele z nich.
Torpedowanie własnych marek i kreskówkowego/animacyjnego uniwersum (bo to im się najbardziej oberwało) spowoduje renesans piractwa i tym razem korporacyjna chciwość sprawi, że będzie ono postrzegane wyłącznie jako "etyczne".
Kolejne platformy VOD mamy w Polsce tuż za rogiem, w tym SkyShowtime, który ma ruszyć z końcem roku 2022. Przy postępującym upadku HBO Max postępująca fragmentacja może - stety-niestety - przyspieszyć jeszcze bardziej zejście niektórych konsumentów na "ciemną stronę" i wizyty w zatoce piratów.
Szaleństwo i perturbacje związane z HBO Max wydają się nie mieć końca - Zaslav jest przekonany, że z HBO i Warnera zrobi drugie Discovery, czyli serwis skierowany głównie do (stereotypowo postrzeganych) kobiet, w przeważającym stopniu oferującym lekkie programy rozrywkowe kosztem seriali superbohaterskich. Przy okazji unikającym też jakiejkolwiek różnorodności (np. w doborze obsady i reprezentowania mniejszości) i uważających, że panie w ogóle nie oglądają pozycji ze świata DC.
To wizja świata infantylnego umysłu, który chyba przestał się rozwijać w latach 80-tych ubiegłego wieku i nie jest w stanie pojąć współczesnego widza. I aż boli, że HBO Max jest tego ofiarą. Trudno wierzyć w to, że dojdzie do jakiegoś pozytywnego zwrotu, póki Zaslav będzie za sterami. I aż strach myśleć, co się stanie z biblioteką jeszcze do niedawna świetnego serwisu, jeśli cięcia utrzymają się w takim tempie…
Komentarze
13I jak tu na wszelki wypadek nie torentować ulubionych filmów i seriali, skoro nawet DVD nie będzie dostępne?.
Pan Jakub natomiast w artykule tak pomstuje, jakby Zaslav go jakoś osobiście uraził. Dziwny felieton.
...Strach się bać. ...Będzie zwalniać Goji.
Bo kasują baje i superbohaterskie pierdoły?
A my ? My widzowie ? Nami się nie ma co przejmowac . Kupimy bilety na każde guano, nawet jego 239 część i będziemy szczęśliwi.
Wyobrażacie sobie w 2022 takie filmy jak np. 12 gniewnych ludzi ???
Ja nie, już nie....
Już "sukces" Resident Evil od Netfliksa pokazał, że jednak liczy się poszanowanie dla materiału źródłowego.
Jest odwrotnie. To całe inkluzywne gun... zmniejsza oglądalność.