Innowacje w świecie AGD - relacja z najważniejszych premier na IFA 2024
Targi IFA co roku zrzeszają wszelkich producentów każdego rodzaju sprzętów AGD. Miałem okazję zobaczyć, co szykują dla nas w nadchodzących latach, a także co już teraz ma zostać wprowadzone do ich oferty. Niektóre z tych nowości sprawiają, że ręka sama sięga do portfela!
Normalnie nie zajmuję się sprzętem AGD i na targi IFA zwykle wybieram się obserwować, co w trawie piszczy, ale od strony RTV. Niemniej trudno przechadzając się po stanowiskach różnych producentów nie zachwycić się niektórymi z nowych produktów branży AGD. Postanowiłem zatem podsumować dla was, co mnie zaintrygowało najbardziej na tych stanowiskach, które faktycznie odwiedziłem. Naturalnie będzie to opinia, czyli rzecz z natury subiektywna, a do tego jestem w pełni świadom, że w tak krótkim czasie, jaki miałem na zwiedzenie targów, z pewnością jakaś istotna nowość mogła mi umknąć, ale i tak zebrało się tych ciekawostek na tyle dużo, że uznałem je za godne osobnej publikacji, a nawet filmu. Od tego drugiego zresztą zaczniemy, na wypadek gdybyście woleli taką formę przekazu, choć podpowiem, że pod filmem opisałem nieco nawet więcej tego, co na targach mnie urzekło.
Co ciekawego pokazano na IFA 2024 w branży AGD? Wideorelacja
Zwiedzanie targów rozpocząłem od południa, czyli od Samsunga
Rzeczą, która mnie osobiście zaciekawiła na tych targach najbardziej, to prawdziwy kolos w świecie prania - Samsung Bespoke AI Laundry Combo, czyli pralko-suszarka, która dominuje nad wszystkim, co widziałem do tej pory. W tym również rozmiarem, ale to tylko pozornie wada, ponieważ w praktyce i tak zajmuje mniej miejsca niż osobne pralki i suszarki, niezależnie czy postawimy je na sobie, czy obok siebie. Oferuje przy tym również znacznie więcej niż nawet najlepszy duet takich sprzętów, to jest do 18 kilogramów załadunku prania i 11 kg w przypadku suszenia, a także to, co w tym wszystkim najważniejsze - brak konieczności przenoszenia prania z bębna do bębna!
Nowe pralki wyglądają wręcz industrialnie.
Co więcej, pralka sama będzie czyścić wymiennik ciepła, zatem w przeciwieństwie do klasycznych suszarek ta żmudna czynność eksploatacyjna nie jest już naszym zmartwieniem. Oczywiście, jak na tej klasy sprzęt przystało oraz jak sama nazwa wskazuje, Samsung Bespoke AI Laundry Combo garściami korzysta z dobrodziejstwa sztucznej inteligencji. Analizując (z pomocą skanera 3D), co wkładamy do pralki sama dobierze optymalny program prania, dawkę detergentów oraz program suszenia. W zasadzie brakuje tylko opcji wkładania prania do szafy ;) Ciekawą opcją AI są również podpowiedzi tego, co warto wyprać – możemy przykładowo dostać powiadomienie od pralki na telefon o treści „Zbliża się jesień, warto wyprać cieplejsze ubrania”.
Brak pokręteł i przycisków na nowych pralkach to trend, z którym będzie trzeba się pogodzić.
Jest to również pralka oszczędna pod względem zarówno wody, jak i prądu, w czym pomaga zastosowanie pompy ciepła w miejscu klasycznej grzałki (oraz odzyskiwanie ciepła z prania na potrzeby późniejszego suszenia!). Sterowanie, poza głosem i aplikacją, odbywać się może bardziej tradycyjnie, o ile tak można nazwać 7-calowy dotykowy wyświetlacz LCD, który wbudowano w tego kolosa… Pralka to zresztą niejedyny sprzęt AGD, który w przypadku Samsunga został wzbogacony o duży ekran – ku mojemu zaskoczeniu umieścili praktycznie identyczny wyświetlacz w nowej płycie indukcyjnej, która to dodatkowo została wykonana z ekstremalnie twardego szkła.
Na stanowisku zapewniano mnie, że ten LCD nie ma problemu z ekstremalnymi temperaturami, do których będzie się nagrzewać - cóż.. uwierzę, jak zobaczę.
Pisząc "twardego", mam na myśli naprawdę twardego (zdaje mi się, że podczas prezentacji padła informacja o twardości na poziomie 8 z 10 w skali Mosha!). Nie zarysują go nawet metalowe garnki ani skrobaki do czyszczenia, co na miejscu zostało mi zaprezentowane. Z kolei to, że płyta pozwala używać indukcji w dowolnym miejscu jej powierzchni (poza ekranem LCD…) to rzecz oczywista i wynikająca z nazwy (Samsung Anyplace Induction). To, co jest tu nowością, to fakt, że płyta rozpoznaje naczynia i będzie wiedzieć, kiedy dany garnek przełożymy w inne miejsce. Możemy zatem przełożyć gotujący się od dawna groch, aby zrobić miejsce dla brytfanny z karpiem, a płyta Samsunga automatycznie wczyta używane na poprzedniej pozycji ustawienia grzania (moc grzania oraz opcjonalnie ustawiony minutnik).
Niestety ceny pokazanej płyty, ani nawet jej konkretnej nazwy nie chciano nam zdradzić.
U Samsunga realnie pokazano jeszcze więcej ciekawych rozwiązań, jak chociażby lodówkę z hybrydowym chłodzeniem (korzysta dodatkowo z ogniw Peltiera!) – jeżeli chcecie wiedzieć więcej, to zapraszam was do osobnego artykułu o Samsung na IFA 2024, w którym opisuję wszystko, co interesującego pokazał koreański producent.
Mimo iż tak zostało to przedstawione, to pod względem wydajności chłodzenia potrzeba by więcej ogniw, aby zrównać się z tej wielkości parownikiem.
Lodówki, które chłodzą do ujemnych temperatur i zamrażarki, które nie mrożą – co się dzieje?!
Idąc w głąb targów, przyznam, że realnie szukałem, czy inni producenci w swoich lodówkach zaproponowali tak innowacyjne podejście, co Samsung. O ile żadnej innej z ogniwami Peltiera nie znalazłem, tak dowiedziałem się sporo więcej o nowych lodówkach, niż planowałem. Przykładowo część wystawców, takich jak Haier albo nawet TCL (okazuje się, że poza telewizorami robią też AGD!) zaprezentowali lodówki, które można całkowicie zabudować dosłownie z każdej strony, pozostawiając mniej niż centymetr szczeliny, a te nadal będą się normalnie otwierać. Mimo takiej zabudowy nie będą się przegrzewać, jako że wentylacja zrealizowana pod spodem pozwala na wystarczająco wydajną cyrkulację powietrza.
TCL zarzeka się, że takie ograniczenie wentylacji nie wpływa na wydajność wymiany ciepła, a co za tym idzie na zużycie energii.
Lodówka TCL, pomimo swojej bardzo przystępnej ceny, zaskoczyła obecnością funkcji, takiej jak jonizacja powietrza, aby nie wysuszać jedzenia i nadal uniknąć przemarzania. Podobnie jak w droższych lodówkach (np. u Boscha) daje też możliwość zmiany trybu pracy zamrażarki na zwykłe chłodzenie, co może być przydatne w przypadku np. większej domówki, w której zamiast mrożonek trzeba schłodzić znaczny zapas puszek z… napojami gazowanymi ;) Obecna była też szuflada lodówki, w której dla zachowania lepszej świeżości temperatura schodzi do 0°C.
Bosch nie dał się (jeszcze...) wkręcić w tę całą modę na ekrany, ale panel sterowania jest już dotykowy, a lodówka, jak widać, komunikuje się z siecią.
W tej kwestii (magicznej szuflady) jeszcze ciekawiej prezentował się Haier, w którym ta szuflada oferowała utrzymywanie temperatury tak niskiej, jak -3°C, nadal gwarantując brak zamarzania potraw! Jak? Nie wiem… Ale w rezultacie jedzenie tam wstawione utrzymuje świeżość niczym pierwszego dnia przez ponad tydzień. To jednak produkt zapowiedziany na połowę przyszłego roku, co wydawało mi się odległym terminem, póki nie spędziłem 10 minut słuchając o ich urządzeniu łączącym w jednej obudowie pralkę i suszarkę (ale z osobnymi bębnami!), które ma się pojawić w ofercie… pod koniec 2026 roku.
Do środka takiej pralki, co widać na zdjęciu, można zmieścić pełnowymiarowego człowieka ;)
Haier również zaprezentował produkt z funkcją jonizacji, ale ta dotyczyła w tym przypadku… suszarki do ubrań. Dzięki temu można je dezynfekować bez używania wysokich temperatur, które niszczą tkaniny. Funkcja ta nazwana została dumnie Aktywną Plazmą, ale nie należy tego mylić z częściej spotykaną plazmą gorącą, która tworzy np. gwiazdy. Tutaj również pokazano nowy panel sterowania, który ujawnia się dopiero po aktywowaniu zasilania pralki - wcześniej pralka wygląda, jakby zupełnie nie miała sterowania. Dobrą decyzją jest tutaj pozostawienie fizycznego pokrętła od programów. Naturalnie tak, jak u każdego producenta AGD, tak i u Haiera na świeczniku było obniżenie zużycia prądu. Ponownie doszliśmy do sytuacji, w której producenci muszą określać, o ile procent ich sprzęt przekracza wymogi najwyższej klasyfikacji europejskiej (tej z literkami A-G).
A czy wasza suszarka świeci na niebiesko, aby odkażać ubrania?
Roboty sprzątające w końcu nabiorą sensu!
Każdy, kto ma w domu robota sprzątającego z pewnością potwierdzi, że nie jest to remedium na wszelkie domowe porządki. Ci samobieżni pomocnicy nie tylko mają problemy wjeżdżaniem w różne zakamarki, narożniki oraz szczeliny, ale też często byle próg przy drzwiach bywa dla nich problemem. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że takiego robota, jak już skończy sprzątać nam dom, trzeba samemu wyczyścić, co znacząco redukuje oszczędność. Z tym wszystkim mają sobie radzić roboty przyszłości, które miałem okazję zobaczyć chociażby na stanowisku Dreame oraz Roborock.
W tym modelu (który teraz wchodzi do sprzedaży) nie zastosowano jeszcze innowacyjnej szczotki, w której nie zostają włosy :(
Zacznijmy od tego, zdaje się, nadal tańszego rozwiązania, którym jest Dreame – tutaj producent skupiał się na nowości, jaką było właśnie to, że robot może podjeżdżać nawet pod progi wysokości 4 cm oraz posiada szczotki zgarniające, w które nie zaplątują się włosy (które zwykle co kilka dni trzeba w zwykłych robotach wycinać…). Pokazali też chowający się radar, dzięki czemu robot daje radę wjechać pod bardzo niskie meble. To jednak wszystko dotyczy się prototypu, który w Europie zadebiutuje w przyszłym roku, a na teraz pozostaje nam Dreame L40 Ultra, który już teraz zyskał większą moc ssania oraz moduł czyszczący nakładki mopujące (które mogą się wysuwać poza obrys robota, aby czyścić szczeliny pod meblami).
Nie zazdroszę osobom, które w domu mają takie progi...
Podobnie sytuacja prezentuje się po stronie Roborocka, z tym że tutaj przynajmniej znamy już nazwę modelu, który będzie wyposażony w najnowsze technologie. Mowa o serii, jakże to wdzięcznie brzmiącej w Polsce, Qrevo Curv. Nazwa wywodzi się tutaj z bardzo, można by powiedzieć, „Jetson’owych” kształtów, czyli po prostu mocno zaokrąglonej obudowy zarówno robota, jak i stacji bazowej. Tutaj również ma być sposób na radzenie sobie z włosami, możliwość podjeżdżania pod kilkucentymetrowe progi oraz wydajnego czyszczenia z suszeniem podwozia po mopowaniu. Nie będzie tu jednak chowanego radaru, ale za to ich robot ma zasysać znacznie bardziej – w znaczeniu mocy ssącej oczywiście – mowa tu o 18 500 Pa, co odpowiada mocy typowych odkurzaczy ręcznych.
Jak widać, Roborocka obsypano w tym roku nagrodami.
Te odkurzacze (ręczne) zresztą też doczekały się nowości – u Roborocka w nowym modelu H5 postawiono na superlekkość konstrukcji (1,8 kg z najcięższą końcówką), podczas gdy Dreame stawia na cichy program suszenia (choć ten potrwa znacznie dłużej niż wcześniej dostępny i głośny program 5-minutowy). W obu przypadkach nowych modeli będziecie musieli szukać na portalach międzynarodowych, jako że do Polski „jeszcze” nie wchodzą.
Na środku ramienia umieszczono dodatkow małe kółko, dzięki czemu łatwiej sunie się nim płasko po ziemi.
Na IFA 2024 pokazano wiele, ale…
To ostatnie zdanie ogólnie jest przekleństwem omawianych targów i pod koniec zwiedzania czułem się, jakby Polskę przeniesiono w okolicę równika bez zmieniania długości geograficznej, na której się znajduje… Jedynie w przypadku zwiedzonego również stanowiska Hizero uzyskałem informację, że pokazany tam mop bioniczny jest dostępny już teraz poprzez polskiego dystrybutora (a sprzęt faktycznie jest dosyć ciekawy i z pewnością najcichszy, jako że nie posiada silnika ssącego). Na szczęście mamy epokę globalizacji i nie trzeba się ograniczać do rodzimego rynku :)
Mimo braku elementu ssącego, mop bioniczny Hizero bez problemu zasysa wszystko na swojej drodze!
Komentarze
2