Jaki serial? Jaki film? Jaka gra? Jak nie zwariować w zalewie contentu?
Netflix, Max, Disney+, Apple TV+, Amazon Prime Video, SkyShowtime, Player, Spotify, Tidal… Żyjemy w czasach, w których tyle mamy do obejrzenia i przesłuchania i ogrania, że życia nie starcza! Pytanie, które ciśnie się na usta - jak nie zwariować w kulturze nadmiaru?
Chciałem sobie ostatnio pograć w coś. Normalnie opłaciłem Game Passa i w ogóle nie myślałem o STALKERZE 2, bo mnie stać, usiadłem na kanapie i zacząłem szukać, w co by tu pograć. To był piątek. Poszukałem sobie tak z 40 minut, a potem wziąłem książkę do łapy. Poczytałem, a potem poszedłem spać. Później w sobotę znowu stwierdziłem, że w coś pogram. Odpaliłem Game Passa, zacząłem szukać tytułu na wieczór, a potem włączyłem sobie “Kulawe konie”, czyli jeden z najlepszych seriali na Apple TV+.
Wreszcie w niedzielę, koło południa uznałem w końcu, że pogram sobie w Call of Duty: Black Ops 6… No to nie jest normalne, żeby chłop trzy dni wybierał grę, w którą chce sobie pograć! Ta walka o content uzmysłowiła mi, że #ToNieTak, że nie mamy dziś w co grać i nie mamy czego oglądać. Wręcz przeciwnie - wszystkiego jest po prostu za dużo!
Ej! ToNieTak #2
Ło matko i córko, ile contentu!
Netflix, Max, Disney+, Apple TV+, Amazon Prime Video, SkyShowtime, Player, Spotify, Tidal, Apple Music, YouTube, YouTube Music, Game Passy, abonamenty na audiobooki, na ebooki, roleczki na Instagramie, filmiki na TikToku… No to jest jakiś absurd, ile jest na tym łez padole contentu!
Na Netfliksie dwa lata temu było ponad 17000 różnych tytułów. Na Max niby ponad 5000 różnych filmów i seriali. Amazon? Niby ponad 25000 filmów i seriali… Dobra, dajmy se spokój. Te dane, które sobie zliczałem i których wyszukiwałem to… niektóre są nieaktualne, inne nie miały żadnej metodologii i nie mam pojęcia, jak konkretne media te dane wyciągały. No wolna amerykanka. Lepiej byłoby zerknąć w to, ile godzin streamowania znajdziemy w każdym z tych serwisów.
Ile to czasu?!
Szukając ile czego mamy do obejrzenia i odsłuchania i pogrania, wychodziły mi jakieś absurdalne liczby, jak dodawałem sobie to, co w swojej bibliotece ma Netflix do tego, co ma Max, Disney+ i inni gracze. To był tak tytaniczny wysiłek, że… No przerosło mnie to. Gdzieś wynalazłem, że obejrzenie całej biblioteki Netfliksa to jakieś 37000 godzin i ponad 4 lata. I to dane sprzed 7 lat. A content nie znika, on się rozrasta. Jak dodamy sobie content z innych platform, dorzucimy gry, muzykę, nie wiem, książki na przykład z jakichś tam abonamentowych tematów, audiobooki, podcasty - no to jest niepoliczalna ilość godzin. Życia nie starczy, by obejrzeć wszystko. Życia nie starczy, by obejrzeć, ja wiem, 1/100 z całego tego oceanu contentu.
Ile to pieniędzy!
Pieniądze moi drodzy. Chciałem podjąć wątek pieniędzy i tego, co możemy za nie kupić, bo nadmiar contentu startuje u nas wraz z upowszechnianiem się telewizji kablowych, które za parędziesiąt złotych oferują dostęp do miliona kanałów telewizyjnych. Do miliona kanałów, których człowiek i tak nie ma, kiedy oglądać. No taka prawda! Ogląda się zwykle pewnie ze 3, może 4 kanały w telewizorze, jakiś serial typu „S jak Szpital”, serwis informacyjny jakiś, sport jak poleci jakiś mecz Polaków, który bohatersko przegramy. Po co więc mieć milion kanałów? Bo można! Bo to wyznacznik statusu sprzed lat.
Wróćmy jednak do 2024 roku. Moja mama ma telewizje, taką na abonament, kablową. Płaci za nią razem z szybkim internetem coś koło stówki i ma coś koło 60 kanałów, spośród których ogląda jeden. Czasem dwa lub trzy, jak sobie jakiś film odpali. 100 zł. 60 kanałów. Ilość - i to ilość, a nie liczba, bo rzecz jest niepoliczalna, contentu, której nie da się ogarnąć umysłem.
Ile jest w Polsce takich osób, jak moja mama? Osób z abonamentem i kilkudziesięcioma kanałami, które dodatkowo korzystają z Netfliksa, Max, Disney+, Apple TV+, SkyShowtime, Amazon Prime Video, Playera, Canal+, a do tego wykupują Game Passa, mają Spotify i Tidala, bo tam lepsza jakość jest? Pytanie otwarte, na które nie oczekuję odpowiedzi - kiedy wy to wszystko ludzie oglądacie?
Rzeczywistość nadmiaru
Rzeczywistość nadmiaru, w której dziś funkcjonujemy, jest jakąś historyczną aberracją. W dziejach ludzkości raczej rzeczy i możliwości było zwykle mniej niż więcej, a u nas coś się podziało dziwnego, że trend się odwrócił i wszystkiego wokół nas jest tyle, że człowiek się zachowuje jak małpa w zoo. Głupieje, dziczeje i… Nie chce mu się. Zwyczajnie nie chce mu się grać, bo nie wie, w co grać, bo gier jest tyle, że sam proces wyboru może być tu pełnoprawną rozrywką.
Mamy tyle towaru, tyle contentu, w który możemy włożył łapska, że sam proces wyboru potrafi nas sparaliżować. To jest jakiś ciężki absurd. A żeby było jeszcze śmieszniej, my sobie sami dokładamy. Sami dorzucamy sobie do koryta tego contentu, bo content mogą tworzyć wielkie platformy, wielkie rozrywkowe firmy, jak ten na przykład Netflix. Ale mogą go tworzyć też ludzie, a nawet nie tylko mogą, co tworzą. I nie ma w tym teoretycznie nic złego, ale do czasu. To jest jak z krzywą podatków i wydatków, i zakupów i w ogóle: jak podatki są za wysokie, to ludzie przestają kupować. Jak contentu jest za dużo, to ludzie nie mają szans dotrzeć do tego jakościowego.
Może to już czas najwyższy, by wprowadzić w szkole zajęcia z antyinfluenceryzmu? Bo influenceryzm nasz powszechny to jest też część problemu z tym całym zalewem contentu. Dlaczego? Bo wszyscy tworzymy rzeczy. Zresztą my. Dzieci chcą tworzyć rzeczy albo już tworzą rzeczy. Dzieci dzisiaj chcą być influencerami, chcą być youtuberami. Nikt nie chce być strażakiem, pilotem, kierowcą autobusu. Wszyscy chcą nagrywać filmiki. I w jakiś niezrozumiały dla mnie sposób wychodzą z założenia, że to świetny pomysł na przyszłość. Rzeczy do doświadczania jest tyle, że rozum tego nie ogarnia, więc co tam, dorzućmy jeszcze. Wincyj! Wincyj rzeczy!
Rzeczywistość nadmiaru generuje jeszcze ten problem, że - jeśli podchodzimy do niej bezrefleksyjnie, to spłyca nasze doświadczenia. Jak się kiedyś szło do kina ze znajomymi, to potem po seansie się gadało o tym, co się obejrzało. Mało tego! Można się było spotkać po tygodniu i jeszcze coś o tym filmie sprzed tygodnia pogadać, bo nie wszystkie wątki zostały omówione od razu po wyjściu z kina.
To była jakość. To było partycypowanie w kulturze z jakimś pomyślunkiem, z jakimś założeniem wyciągnięcia czegoś z tej kultury. To zostawało w człowieku, to jakoś na człowieka wpływało. Dziś się ogląda serial za serialem i często nawet człowiek nie przewija tej sekcji “W poprzednim odcinku”, bo nie pamięta, co się w tym odcinku działo. Mimo tego, że oglądał to 45 minut temu.
Rzeczywistość nadmiaru sprawia, że rzeczy przestają mieć znaczenie. Przyswajamy tyle contentu, jesteśmy tak dramatycznie nim przebodźcowani, że nawet jakościowe rzeczy nie są już jakościowe. W świecie konsumpcji hasło, kultowe w sumie, “lepiej, jak jest więcej” jest bardzo problematyczne.
Złota rada na koniec, bo czemu nie
Nie lubię dawać rad. No, bo jakbym miał dawać rady, skoro “sam się gubię w swoich wadach, sam się składam z samych wad”, jak to śpiewał poeta. Wyjdę jednak z tego swojego stanowiska, w którym trwam i wierzę, że moje rady byłyby bez sensu, bo to, że coś pomaga mi, nie znaczy, że pomoże wam…
Zmienię podejście i podzielę się radą. Za darmo, tak po znajomości. Zostawcie sobie jeden serwis streamingowy - zmieniajcie go co miesiąc, jak macie taką fantazję. Na YouTube wchodźcie od razu do sekcji subskrypcji, a Instagrama włączajcie tylko w łazience, kiedy każdy ma ten “me time”. Te trzy zmiany, te trzy modyfikacje nawyków sprawią, że… No wasze życie nie stanie się lepsze, ale wszystko wokoło zacznie was nieco mniej denerwować. Chyba. Tak mi się wydaje. Noo, u mnie podziałało.
Komentarze
4Skutek jest taki, że przestałem grać w cokolwiek, a film oglądam raz na dwa miesiące - Jak jest wyjątkowo dobry.
Po godzinach tworzę agenta, który będzie za mnie m.in przeglądał YouTube i wybierał sensowne filmiki, bo lista "do obejrzenia" cały czas rośnie, mimo, że staram się trzymać tam tylko materiały o wysokiej wartości merytorycznej.
Dziś Hollywood upada i kręcą takie dno że naprawdę prawie nie ma co oglądać...
Gry dziś to jedna wielka tragedia - głupie nudne a graficznie zatrzymane od kilku lat...
Zero zaskoczenia...
Seriale...tu jest najlepiej - seriali do oglądania dobrych jest mnóstwo i tu nie ma co narzekać...
Źle zadane pytanie. Contentu może i jest za dużo, ale tylko dla osób które nie mają zdefiniowanych gustów, albo nie mają umiejętności albo narzędzi do tego żeby filtrować treść.
Osobiście rotuję między serwisami streamingowymi bazując na prostych narzędziach - darmowe konto na JustWatch oraz wyciąganie danych przez api. Potem tylko filtrowanie zawartości wg. kategorii, tagów i mam krótkie listy tego co potencjalnie do obejrzenia. Wszystko ogarnia kilkadziesiąt linii kodu i power automate z excelem.