Kiedy kupić tradycyjny rower miejski, a kiedy elektryczny? Czy e-bike to zawsze najlepsze rozwiązanie, a może klasyczna konstrukcja ma ciągle jakieś zalety? Zastanówmy się nad tym, jakie czynniki wchodzą w grę przy wyborze miejskiego roweru.
3 czerwca - Światowy Dzień Roweru
Przyszło nam żyć w czasach, gdy paliwo przekroczyło cenę piwa (powtarzając znane porzekadło) i to niemal dwukrotnie! Co gorsze, najpewniej taniej w najbliższej przyszłości nie będzie. Dodajmy do tego fakt, że duże miasta są okrutnie zakorkowane i płynności ruchu nie ma w nich za grosz, a już otrzymamy dwa solidne argumenty za kupnem roweru do miasta, na zakupy, na dojazdy do pracy.
Jako środek transportu rower jest odpowiedzią na korki i wszędobylski tłok - to oczywiste. Zastanowieniu należy poddać jedynie fakt, czy decydując się na kupno roweru (co polecam, bo rower to prawdziwy transportowy kiler w mieście jest) wybrać tradycyjny wariant, czy rower elektryczny? Czym kierować się w wyborze i jakie są (oczywiste dość, ale często zapominane) zalety i wady obu rozwiązań?
Tomek pokazuje, że rower (w tym wypadku elektryczny) jest wielce okej!
Dylemat numer jeden. Mieszczuch czy trekking?
Rowery trekkingowe często mylimy z mieszczuchami, a to spory błąd. W gruncie rzeczy, trekkingi więcej wspólnego mają z rowerami crossowymi niż z wozidłami do miasta, choć faktycznie z bagażnikiem i seryjnym oświetleniem mogą przypominać miejskie rowery. Genetycznie jednak trekkingi mają już zwykle jakieś tam uginacze, szumnie nazywane amortyzatorami, w widelcu, oferują pozycję taką półwyprostowaną, że podczas jazdy po leśnej ścieżce nie obijemy sobie kręgosłupa aż tak i ogólnie można określać je mianem rowerów dość uniwersalnych, takich i na dojazd do pracy, i na weekendową wycieczkę.
Zatem, czy do miasta można wybrać rower trekkingowy? No pewnie, że tak! Pytanie po prostu, czego od roweru miejskiego potrzebujemy? Jeśli zależy nam na stylu, no to trekkingi stylowe są, tak średnio bym powiedział. Jeśli jednak chcemy uniwersalności, no to taki rower bije na głowę typowego mieszczucha z siodełkiem ze sprężynami. Pod kątem wygody w ruchu miejskim, no też wygra jednak klasyczny mieszczuch. Eksploatacja? Tu w sumie remis, chyba że weźmiemy pod uwagę rowery miejskie bez przerzutki, takie singlespeedy lub z przekładnią planetarną. W takiej sytuacji koszty i trudy eksploatacji w miejskich pojazdach są znacznie mniej obciążające.Klasyczny rower miejski: ładny, wygodny, umiarkowanie uniwersalny
Zarówno typowe rowery miejskie, jak i takie miejsko pozycjonowane trekkingi często występują z elektrycznym wspomaganiem, więc zorientowanie na e-bike`a niczego tu nie ułatwia. Trzeba po prostu, klasycznie jak to w życiu, pomyśleć czego potrzebujemy od roweru i w ten sposób wybrać najlepsze rozwiązanie. Ja na przykład potrzebowałem wozidła po bułki, roweru na zakupy, przy którym nie będę musiał dłubać zbyt dużo - mam 3 inne rowery, które serwisuję na bieżąco, więc z tym jednym chciałem mieć spokój. I postawiłem na taniego Rometa Oriona, i do miasta jest okej. I bazując na moim przykładzie: najpierw analiza, a potem zakupy.
Kross Trans 8.0, czyli klasyczny rower trekkingowy, świetny na wycieczki, wygodny w jeździe miejskiej. Źródło: kross.eu
Jeśli tylko budżet nie jest problemem, rower elektryczny niemal zawsze pokona rower klasyczny w miejskiej przestrzeni
Dylemat numer dwa: klasyczna konstrukcja czy elektryk?
Każdy z dwóch typów rowerów, tradycyjny i elektryczny, ma pewne zalety i wady. Rower klasyczny jest lżejszy, ma zwykle bardziej elegancką linię ramy, bez dodatkowych baterii i kabli, no i jest znacznie, znacznie tańszy od e-bike`a. Mowa tu oczywiście o rowerach typowo konsumenckich, wszak wiadomo, że jak kogoś fantazja poniesie, to znalezienie stylowego roweru miejskiego za 4, 5 czy 10 tysięcy złotych nigdy nie będzie problemem.
Zaletą nieoczywistą jest też fakt, że tradycyjny rower dba o nasze zdrowie, gdyż każda wycieczka, każdy dojazd do pracy jest jakąś formą treningu. Oszczędnego bardzo, ale jednak. To zaleta nieoczywista, będąca równocześnie oczywistą wadą. Na tradycyjnym rowerze upocimy się podczas jazdy, a e-bike pozwoli nam na podróżowanie w komforcie i suchości, co jest szczególnie ważne dla tych, co pracują “w garniturach” lub nie mają możliwości na higieniczne ogarnięcie się po przyjeździe do pracy. I tak Bogiem a prawdą, trudno mi znaleźć teraz inne wady tradycyjnego roweru. Jasne, można wyliczać wady i zalety miejskich rowerów i trekkingów, ale w kontekście zestawienia roweru z e-bike`m jedyną wadą standardowej konstrukcji jest napęd, bazujący na sile naszych nóg.
Jako sposób na dojazd do pracy, e-bike (choćby taki Funbike Compact 2.0) zostawia klasyczny rower daleko w tyle
Co w takim razie z elektrykami? Są bez wad? Zalety, od tego zacznijmy, są oczywiste. Komfort podróżowania, możliwość korzystania z roweru przez osoby o mniejszej lub ograniczonej sprawności, wygoda przewożenia zakupów etc. W sumie wszystko, co ważne z perspektywy skuteczności, efektywności transportowej, rower elektryczny robi lepiej niż tradycyjny. Ma jednak pewne wady. Po pierwsze, ciężki jest jak diabli i wnoszenie go tu i tam nie należy do przyjemnych. Po drugie, jak go ktoś ukradnie sprzed sklepu, to bolesna jest to strata. Po trzecie, serwisowanie czasem nie ogranicza się jedynie do nasmarowania łańcucha. Po czwarte wreszcie, e-bike to kosztowny zakup, przekraczający zwykle kilkukrotnie kwotę, którą zostawimy w sklepie, kupując rower klasyczny.
Jakie klasyczne rowery do miasta wybierać?
Tu wybór jest przepotężny! Tak bardzo przepotężny, że aż trudno coś polecić, gdyż każdy praktycznie producent ma w swojej ofercie i rowery miejskie, i rowery trekkingowe. Rzecz jasna, ma je i w formie tradycyjnej i elektrycznej. Do rzeczy, choćby szukając u rodzimych producentów, w Romecie mamy modele Orion czy Grom takie klasyczne mieszczuchy retro z przekładniami planetarnymi - przerzutkami w tylnej piaście. Ładne, nieźle wykonane, tanie i dość niezawodne. Mamy też modne rowery Romet Art Deco czy Romet Pop Art również z biegami w piastach, a także mnogość miejskich rowerów z jednym biegiem lub klasycznymi przerzutkami z wózkiem. Kross ma tu ofertę uboższą i oferuje w zasadzie jedynie model Lille z niską (damską) ramą.
Romet Orion 3S - złoty a skromny! Źródło: romet.pl
Jeśli chodzi o rowery trekkingowe, to jest na bogato. Kross ma swojego Transa w kilku wersjach, od wariantu Trans 1.0 z przerzutkami Shimano Tourney, po Trans 8.0, na bogato, z hydraulicznymi hamulcami (podstawowy model Shimano) i przerzutakmi Acera oraz Deore. Romet? Tu mamy Waganta i Gazelę w wielu konfiguracjach - każdy znajdzie coś dla siebie! I na tym w sumie kończymy, bo przegląd oferty obu producentów jest zadaniem nierealnym w krótkim artykule. Od tego są zresztą katalogi.
Jakie elektryczne mieszczuchy są godne uwagi?
Listę polecanych i szeroko dostępnych rowerów elektrycznych opublikujemy na portalu już niebawem. Taką listę zaktualizowaną i, co warto podkreślić, dotyczącą realnie dostępnych rowerów. Bo to, że coś można polecić, nie znaczy jeszcze, że uda się Wam to coś kupić. Tak czy inaczej, zróbmy tu jedynie szybki przegląd tego, co czeka na nas w sklepach. Elektryki mają tę przewagę w dostępności nad klasycznymi konstrukcjami, że często produkowane są również przez firmy, które jako takie nie działają w branży rowerowej. To zresztą prawidłowość dotycząca wszystkich pojazdów w jakimś stopniu spokrewnionych z definicją UTO.
Oto jest szybki miejski pomykacz, czyli Kross Inzai Hybrid 1.0. Źródło: kross.eu
Wspomniani wyżej Romet i Kross elektrycznymi rowerami szastają na lewo i prawo. W Krossie znajdziemy elektryczne wersje ich trekkingu - Trans Hybrid w wielu wariantach, damski ELille oraz szybki miejski pomykacz Inzai Hybrid, a nawet składany Flex Hybrid. U Rometa podobnie, znajdziemy tu elektryczne Waganty i Gazele w wersjach z bateriami w ramie oraz bateriami zewnętrznymi, a także miejskie elektryczne Romet Metron i Romet Legend z niskimi ramami.
Co oferują inni producenci? Mnogość niebywałą! Ot taki np. damski Jeep JE-C28L-WK, chwalony i całkiem nieźle oceniany, składaki marki Nilox czy Fisher lub znany chyba dobrze Xiaomi Mi Folding Bike. W ofecie Amazona znajdziemy choćby Wheelera E-Tour: świetne rowery, ale już nie najtańsze. Wybierać jest w czym i jeszcze się nad tym pochylimy w osobnym materiale. Kluczowa pozostaje indywidualna analiza potrzeb i odpowiedź na najważniejsze pytanie: czy wystarczy mi klasyczny rower do miasta, czy potrzebuję elektryka?
Oto Wheeler E-Tour 2: piękna maszyna do miasta i nie tylko! Źródło: wheeler.com.pl
Dlaczego e-bike zawsze będzie lepszym wyborem jako rower do miasta?
Powiedzmy, tfu!, napiszmy to wprost - jeśli tylko budżet nie jest problemem, rower elektryczny niemal zawsze pokona rower klasyczny w miejskiej przestrzeni. Niemal dlatego, że kiedy rower trzeba gdzieś wnieść, to faktycznie mniej kilogramów to zaleta, ale to jedyna realna przewaga klasycznej konstrukcji nad rowerem wspomaganym elektrycznie. Tradycyjny rower wniesiemy do biura, do domu czy mieszkania, a nawet do tramwaju czy innego autobusu, jeśli zajdzie taka potrzeba. Z ciężkim elektrykiem nie będzie to ani łatwe, ani przyjemne.
E-bike pozwala nam na zawsze wygodne przejechanie dystansu z domu do pracy i z pracy do domu, a także z domu do sklepu i gdzie tak chcielibyśmy jechać. Na rowerze elektrycznym możemy pojechać sobie na spotkanie z szefem, współpracownikiem, klientem, partnerką lub partnerem i wyglądać świeżo i rześko, pachnieć dezodorantem czy inną “perfumą”. Ot, po prostu nie być styranym jazdą na rowerze.
Eleglide T1 Step-Thru: niby elektryczny trekking, ale wygodny jak mieszczuch. Typ roweru idealnego dla znacznej większości transportowo-rekreacyjnych użytkowników
Na rowerze elektrycznym możemy wreszcie wrzucić do sakw przytroczonych do bagażnika kilkanaście kilogramów zakupów i nie męcząc się, komfortowo wrócić do domu. Nawet zimą, lub po prostu wtedy, gdy na dworze ziąb, ubieramy się ciepło i jedziemy, gdzie chcemy, a dzięki temu, że nie musimy pedałować z pełną mocą, nie pocimy się i dojeżdżamy sobie, gdzie nas fantazja poniesie - również podczas weekendowych wycieczek, jeśli postawiliśmy na elektryczny rower trekkingowy.
W kontekście transportowym elektryk pokonuje klasyczny rower w przedbiegach, ale chyba nikogo to nie dziwi, prawda?
Komentarze
9