Wcale nie obiektyw makro, ani lustrzanka, pozwoli zrobić ekstra zdjęcia przyrody z bliska. Na początek wystarczy smartfon.
Na forach internetowych poświęconych fotografii można spotkać pytania o to jaki sprzęt kupić czy dokupić do nowo nabytej lustrzanki, by robić fajne zdjęcia makro. Istotnie, porady które padają w odpowiedzi na te pytania, są merytorycznie wyczerpujące i poprawne, lecz w wielu przypadkach kompletnie niepotrzebne. Delikwent, który oczekuje świetnych zdjęć makro, wcale nie potrzebuje mieszków, drogich bądź co bądź obiektywów dedykowanych makro i innych gadżetów. Bo tak naprawdę nie zna możliwości swojego sprzętu i jest niecierpliwy, a ta cecha charakteru bardzo przeszkadza w makro jak i wszelkiej innej fotografii przyrodniczej.
Cierpliwość i… smartfon na początek wystarczą do makrofotografii
Cierpliwość pomoże wyczekać tę wymarzoną chwilę, gdy owad czy zwierzę (ale to już raczej nie makro) znajdzie się w polu widzenia naszego obiektywu. Można dużo chodzić po różnych zakątkach licząc na ciekawe spotkanie trzeciego, a nawet piątego stopnia, ale też można wybrać jedno miejsce przysiąść i czekać aż natura sama zechce nam się objawić.
W przypadku makro owadów, które bardzo często początkujący użytkownicy lustrzanek chcą uprawiać, cierpliwość to podstawa. Nawet bardziej niż obiektyw makro, bo przecież można wykadrować część zdjęcia z owadem. Owszem nie jest to już pełnoprawne makro, bo takie zaczyna się gdy mamy powiększenie 1:1, ale kto tak naprawdę na początkowym etapie przygody z makro będzie się tym przejmował. Ba, super powiększenie nie zastąpi nam ciekawie pokazanego modela czy scenki sytuacyjnej (pamiętajcie, wiele dech zapierających zdjęć wykonuje się na martwych już owadach, a to żadna satysfakcja).
Co więcej, by uzyskać fajne makrofotografie nie trzeba nawet lustrzanki, ani kompaktu. Na początek wystarczy smartfon, najlepiej z trybem ręcznej regulacji ostrości, wspomniana cierpliwość i szczęście. A także niepłochliwy model.
Smartfonem możemy uzyskać zdjęcia takie jak to poniżej. Mamy tu ważkę uchwyconą na czubku małego drzewka. Jest to wycinek z całego kadru w skali 1:1 z ostrością na łepek ważki. Rozmiar głowy na tym zdjęciu (to co widzimy pośrodku) to około 0,7 cm. Zdjęcie zadowala i jak widać wcale nie potrzeba było do jego wykonania lustrzanki.
Zdjęcie ważki w skali 1:1, wycinek
I cały kadr bez poprawionej jasności - mimo silnego światła słonecznego wiał dość silny wiatr co zmusiło mnie do wydłużenia czasu ekspozycji (ok. 1/400 sekundy)
Sprawę załatwił smartfon (w tym przypadku Galaxy S8+), ale śpieszę donieść, że wcale nie tylko Samsungi dobrze radzą sobie w makro. Bardzo dobrze do tego typu fotografii przystosowana jest seria Huawei Mate, z pomocą aparatów tych smartfonów możemy uzyskać nawet lepsze zbliżenie. Poza tym zachęcam do prób także tańszymi niż niezła lustrzanka smartfonami.
Jak zrobić dobre makro smartfonem?
O efekcie decyduje nie tylko klasa sprzętu, ale też wspomniane szczęście, któremu pomaga dobre oświetlenie, „współpracujący” z nami owad, pewny uchwyt smartfona (ręce nie mogą nam drżeć, bo wtedy do głosu dojdzie stabilizacja obrazu psująca efekt). W pewnym stopniu losową zmienną jest zachowanie oprogramowania, które przetworzy nam plik i zapisze jako zdjęcie.
RAW pomocny, ale nie konieczny
Pokazany tu przykład to obraz zapisany z pliku DNG (RAW), by uniknąć artefaktów, ale nie musimy aż tak głęboko drążyć w menu smartfonowego aparatu. Gdy mamy słabe oświetlenie wszelkie próby edycji pliku DNG w przypadku smartfonu nadal będą zgubne dla końcowej jakości obrazu. Nawet jeśli jest to flagowy model.
Wycinek kadru w skali 1:1
Gdy nie znamy się na obróbce RAWów, lepiej pozostać przy JPEGach (jeśli szczęśliwie w menu aparatu znajdziecie opcję jakości zapisu JPEG to ustawcie ją na najwyższą).
Tryb manualnego ustawiania ostrości wskazany
Pomocny będzie tryb manualny. A w tym trybie funkcja ustawiania ostrości. Można próbować ręcznie manipulować ostrością by prawidłowo (czyli ostro) uchwycić motyw, ale można też ustawić ostrość na najmniejszą odległość, a potem tak ustawić smartfon względem obiektu, by był on ostry tam gdzie chcemy. Osobiście preferuję tę drugą technikę, bo jest moim zdaniem wygodniejsza i pozwala szybciej reagować w sytuacji gdy na przykład owad szybko się porusza (tak jest na przykład w przypadku latających owadów).
Owady statyczne, jak pokazana ważka, czy motyl, które siedzą na kwiatach, gałęziach, są wygodniejsze do fotografowania nawet w trybie auto. Jednakże tryb Auto może mieć problemy z ostrzeniem z bliska (chodzi to o najmniejszą możliwą odległość ostrzenia) co w makro bardzo irytuje. Pamiętajcie też, by nie rzucać cienia na owada (jeśli nie jest to zamierzone, na przykład w bardzo silnym świetle słonecznym) o co nietrudno przy smartfonie, który jest ogromny w porównaniu z rozmiarem samego obiektywu.
Nasza pomoc naturze także
Gdy wieje wiatr można pomóc sobie przytrzymując gałąź kwiatu lub inny przedmiot, na którym siedzi owad. Nawet jeśli dłoń znajdzie się w kadrze, to zwykle po wykadrowaniu motywu już nie będzie widoczna. Dobrze gdy zadbamy o ciekawą kompozycję, grę kolorów, oświetlenia i ułożenie elementów na różnych planach. W tym przypadku wiele zależy od naszej wyobraźni. Samo zdjęcie z bliska może bowiem nie wystarczyć, by uznać je za ciekawe.
W oczekiwaniu na odpowiednią pozę
Jak radzić sobie w słabym oświetleniu?
Ostatnią rzeczą, która może być problematyczna jest niedostatek światła. Tak będzie w ciemnym, wieczornym, lesie, w pochmurny dzień czy przy szybko poruszającym się owadzie. Wtedy mamy problem, z którym najlepiej poradzić sobie skracając czas ekspozycji, a zarazem podnosząc czułość ISO. To wymaga już trybu ręcznego, zwykłe Auto będzie forsować czas ekspozycji jak najdłuższy dla danego ISO, a to jest niepożądane.
Z brakiem oświetlenia można poradzić sobie doświetlając motyw. Jeśli mamy w smartfonie tryb lampki i działa on przy zdjęciach to bardzo dobrze. Możemy też użyć dodatkowego źródła światła (latarka, smartfon), pamiętając jednocześnie, że sztuczne dodatkowe oświetlenie zmienia charakter sceny i może uczynić ją nienaturalną.
Koniec lata i jesień też dobrą porą ma makro
I na koniec dwa słowa w odpowiedzi na pytanie, czy schyłek lata i jesień, to dobra pora na makro. Istotnie wiosną i latem najlepiej znaleźć okazję na dobre zdjęcie. Smartfon nie ciąży, więc nawet w upalne letnie dni nie będzie męczący tak jak lustrzanka z obiektywem makro.
Lecz nawet wrzesień i późniejsze miesiące owocują ciekawymi fotograficznie momentami. Wielu owadów już nie zobaczymy, ale nadal możemy polować na motyle czy zachwycać się pracą pająków i ich konstrukcjami. Szczególnie efektownie wyglądają krople rosy osadzające się na nitkach sieci pajęczej i roślinach o poranku. A skoro mowa już o roślinach, w chwili gdy owady przestaną garnąć się do zdjęć, skupmy się na takiej właśnie makrofotografii za pomocą smartfona. Jesienią też będą ku temu świetne okazje, a kolorów na pewno nie zabraknie.
Zdjęcia: Karol Żebruń/Samsung Galaxy S8+
Komentarze
3Moja galeria: https://freecraftofficial.deviantart.com/
Proszę nie hejtować ;)
PS: Korzystam z S-siódemki ;)