Świeża tematyka, garść dobrych pomysłów i prostota rozgrywki – tak Operator numeru alarmowego zachęca nas do sprawowania pieczy nad miastem i jego obywatelami.
- ciekawa i na moment bardzo wciągająca tematyka,; - dostęp do olbrzymiej bazy rzeczywistych miast,; - duże walory edukacyjne,; - zgłoszenia potrafią niejednokrotnie zaskoczyć,; - szczypta humoru.
Minusy- schematyczność i powtarzalność,; - brak dopracowania interfejsu,; - drobne błędy utrudniające rozgrywkę.
Jeszcze nie tak dawno temu największy ruch w świecie niezależnych symulatorów generowały produkcje, które samym pomysłem budziły salwy śmiechu. Za sprawą dzieła warszawskiego studia Jutsu Games możemy zagłębić się w tematykę jak najbardziej poważną. Staniemy się bowiem dyspozytorami rozsyłającymi karetki, policyjne patrole i wozy strażackie na miejsca codziennych, ludzkich wydarzeń i wypadków.
Sprawdźmy, czy wirtualne życie pisze na tyle ciekawe historie, żeby siedzenie po drugiej stronie numeru 911 (lub 112) dawało odpowiednią satysfakcje. Przynajmniej jak na grę przystało.
Stań się prawdziwym bohaterem
Nie ukrywam, że pierwsza wzmianka o nadchodzącej produkcji 911 Operator, znanej też jako Operator numeru alarmowego, wzbudziła we mnie żywe, pozytywne emocje.
Być może moje oczekiwania były mocno rozdmuchane po obejrzeniu filmu Połączenie z Halle Berry, jednak z grubsza wiedziałem czego mogę się spodziewać. Liczyłem na przekazanie mi umiejętności niezbędnych do niesienia pomocy i później rzucenie w sam środek wiru obowiązków.
Ani trochę się nie zawiodłem. Po uruchomieniu gry moim oczom ukazały się tablice edukacyjne, które miały pomóc mi nie tylko w nowej pracy, ale też w codziennym życiu.
Nie znasz oznak ataku serca lub udaru mózgu? Chciałbyś wiedzieć jak pomóc dławiącej się osobie? Koniecznie zrób zrzuty ekranu z gry i raz na pewien czas odświeżaj swoją wiedzę. Wielki plus dla twórców za walory edukacyjne, tym bardziej, że losowe porady wyświetlane są w trakcie ekranów ładowania.
Czy natomiast ta wiedza znajduje swoje zastosowanie w grze? I tak, i nie. Jednym z naszych podstawowych zajęć jest odbieranie telefonów. Musimy wiedzieć o co pytać (adres, najpierw zawsze adres) i jak odróżniać rzeczywiste nagłe przypadki od błahostek do zignorowania. Rzadko jednak będziemy instruować kogoś na temat tego jak ma ugasić pożar lub przeprowadzić resuscytację.
Proste kroki do wielkich czynów
W praktyce przez większość czasu będziemy wykonywać proste czynności, typowe dla gier mobilnych lub przeglądarkowych. Gdy odbierzemy zgłoszenie, na mapie miasta pojawi się jego ikona. Jeśli sami przeprowadzaliśmy rozmowę, musimy wywnioskować jakie służby wysłać na miejsce zdarzenia.
Kolejne działania to kwestia zarządzania czasem i dostępnymi jednostkami – wypadki się mnożą, a my musimy priorytetyzować działania tak, by kolejne oddziały dotarły do potrzebujących na czas.
Każdy dyżur to kilkanaście takich zgłoszeń. Na początku pochwalimy ich różnorodność – dzwoniący będą żądać zarówno ściągnięcia kota z drzewa, jak i uratowania z płonącej kuchni. Zdarzą się też zatrucia pokarmowe, wojny gangów, czy nawet pozornie „kawalarskie” zamawianie pizzy, będące w rzeczywistości zakamuflowaną próbą wezwania pomocy.
Muszę przyznać, że niejednokrotnie zdarzyło mi się przejąć losami rozmówców. Gdy wystraszonej kobiecie kazałem ugasić pożar garnka z olejem gaśnicą, co doprowadziło do wybuchu, miałem wyrzuty sumienia. Gra pod koniec dnia podsumowuje nasze działania punktami – szkoda tylko, że jasno nie wskazuje co mogliśmy zrobić lepiej i gdzie popełniliśmy błąd.
Gdy zakończymy wypełnianie obowiązków w danym dniu, dotrzemy do drugiego dna gry 911 Operator. To zarządzanie dostępnymi jednostkami. Za zarobione pieniądze możemy kupować nowe pojazdy, zatrudniać służby, a także wyposażać ich w pomocny sprzęt.
W miarę upływu czasu, ratownicy awansują, podnosząc swoje umiejętności bądź ulegają wypadkom w trakcie pracy, co wyklucza ich z działania na kilka dni.
Rutyna operatora numeru alarmowego
Problem pojawia się w okolicach drugiego, maksymalnie trzeciego dyżuru. Wtedy orientujemy się bowiem, że nie czeka nas już nic nowego. Telefony bardzo szybko zaczynają się powtarzać. Przestajemy podchodzić do nich z jakimikolwiek emocjami, zamiast tego traktujemy je schematycznie i z pamięci wybieramy poprawne odpowiedzi.
Gra z interesującego symulatora zbyt szybko zamienia się w bezmyślną klikaninę. Machinalnie zaczynamy posyłać odpowiednie pojazdy w określone miejsce na mapie, obserwując rosnącą liczbę w polu reputacji. Brak tu większych komplikacji, przez co w obecnej formie Operator numeru alarmowego (911 Operator) sprawia wrażenie produkcji, która swój potencjał rozmieniła na drobne.
Tu 911 – jaki jest twój problem?
Oczywiście, proste gry mobilne też często bywają bardzo wciągające. Jednak mają one charakterystyczne elementy, których tu zwyczajnie brakuje. Nie mamy chociażby konkretnych misji, celów czy gwiazdek pozwalających nam przejść dalej lub odblokowywać dodatkową zawartość.
Nie uświadczymy też żadnych animowanych przerywników ani najkrótszego nawet fabularnego wstępu. Brakuje również opisu wydarzeń w trakcie przeprowadzanych akcji. Po zakończeniu rozmowy katastrofa jest tylko ikoną z upływającym czasem.
A przecież bywa, że w trakcie aresztowania dojdzie do strzelaniny – szkoda, że takie zwroty wydarzeń nie zostały okraszone choćby jednym zdaniem wyjaśniającym sytuację.
Już po krótkim obcowaniu z Operatorem numeru alarmowego dostrzeżmy brak wielu intuicyjnych rozwiązań, znanych z ogromu tytułów, w których zarządzamy czasem i jednostkami. Poszczególnych pojazdów nie możemy szybko wybierać za pomocą klawiatury. Nie można ich również grupować. W trakcie dyżuru nie mamy możliwości szybkiego podglądu załogi konkretnego radiowozu czy karetki. Musimy więc przed misją zapamiętać, który ratownik siedzi w jakiej maszynie.
Nie wspomnę już o niezwykle przydatnych skrótach klawiszowych służących do zwalniania lub przyspieszania upływu czasu. Funkcja ta była obecna (i wręcz niezbędna) już w pierwszej części The Sims. Nie wierzę więc, że twórcy z Jutsu Games nie potrafili jej zaprogramować. Co więc stanęło na przeszkodzie? Brak czasu czy pozostawienie miejsca dla płatnych DLC? Pierwsze pojawiło się bowiem już w dniu premiery.
Odnoszę wrażenie, że w Operatorze numeru alarmowego stworzono bardzo dobrą mechanikę, opartą na rewelacyjnym pomyśle, która mogłaby stanowić bazę pod naprawdę udaną produkcję. Problem polega tylko na tym, że zapomniano to wszystko solidnie obudować - zadbać o różnorodność zgłoszeń i do sprawnie funkcjonującego silnika dorobić całą otoczkę, która sprawia, że poważna gra to coś więcej, niż zbiór dobrze zaprogramowanych skryptów.
Na ratunek grze
Mimo tych wszystkich zarzutów nie mogę jednoznacznie stwierdzić, że twórcy całkowicie zawalili robotę i Operator numeru alarmowego (911 Operator) jest produkcją niegrywalną. Bo choć boli jej olbrzymia powtarzalność i mała różnorodność to kilka świetnych, przemyconych pomysłów daje rozgrywce całkiem ciekawe widoki na przyszłość.
Po pierwsze, absolutnie olbrzymią zaletą gry jest udostępnienie otwartej bazy map. Dzięki temu, nie jesteśmy ograniczeni do zaledwie paru lokacji dostępnych w trybie kariery. Wszystko jedno, czy chcemy ratować mieszkańców Paryża, Rio de Janeiro, Warszawy czy Słupska – gra nam na to pozwoli.
Szkoda tylko, że siatka miasta jest całkiem goła i nie widać chociażby nazw ulic, na przykład po najechaniu na nie myszką. Mimo to, oddanie się służbie we własnym mieście jest niezwykle satysfakcjonującym zajęciem.
Raz nawet, gdy wysyłałem wóz strażacki do pożaru niedaleko miejsca, w którym w rzeczywistości mieszkam, ciężko mi było powstrzymać odruch wyjrzenia przez okno, by sprawdzić, czy aby wszystko jest w porządku.
Drugim z elementów zasługujących na pochwałę jest pewna dawka luzu, o którą pokusili się twórcy. Można tu dostrzec kilka zabawnych nawiązań – kto oglądał serial Breaking Bad na pewno uśmiechnie się, odbierając zgłoszenie o chemiku i jego uczniu, którzy według dzwoniącej prawdopodobnie zajmują się wytwarzaniem narkotyków.
A już zdobycie osiągnięcia Order Uśmiechu przy okazji muzycznej „bitwy” Lionela Richiego i Steviego Wondera to całkowicie pozytywna jazda po bandzie, która była tej poważnej produkcji naprawdę potrzebna. Szkoda tylko, że takie sporadyczne smaczki, a także ciekawe, nietypowe zgłoszenia, giną tu w zalewie powtarzalności.
Kto chętny na stanowisko operatora numeru alarmowego?
Operator numeru alarmowego to tytuł, który można usprawiedliwiać, mówiąc że „to tylko lekka, prosta i przyjemna zabawa”. Należy jednak pamiętać, że nawet tego typu produkcje bywają bardziej rozbudowane. Co więcej, w czasie tych kilku godzin zabawy nie mogłem pozbyć się wrażenia, że oto gram w betę wersji demonstracyjnej właściwej gry. Sporo tu błędów, a mało różnorodnej treści.
Pamiętając jednak o mocnym aspekcie edukacyjnym i ciekawej tematyce, jestem w stanie rodzime dzieło polecić. Nie spodziewajcie się jednak, że „na słuchawce” będziecie wisieli przez bite osiem godzin.
Operator numeru alarmowego sprawia wrażenie nowatorskiego zapychacza czasu, jednak co najwyżej na kwadrans lub dwa przy pojedynczym podejściu. To starczy chociażby do tego, żeby przyswoić kilka naprawdę cennych, ratujących życie lekcji.
Ocena końcowa:
- ciekawa i na moment bardzo wciągająca tematyka
- dostęp do olbrzymiej bazy rzeczywistych miast
- duże walory edukacyjne
- zgłoszenia potrafią niejednokrotnie zaskoczyć
- szczypta humoru
- schematyczność i powtarzalność
- brak dopracowania interfejsu
- drobne błędy utrudniające rozgrywkę
- Grafika:
dostateczny plus - Dźwięk:
dobry - Grywalność:
dostateczny
Komentarze
2myślałem że hamerykańskie filmy nauczyły ludzi jak postępować, jednak nie - pod stół trzeba wleźć, byle nie szklany ;)