Nieustraszone roślinki ponownie stawiają czoła zombiakom. W Plants vs Zombies Garden Warfare 2 bój jest jednak znacznie ciekawszy i jeszcze zacieklejszy.
nowe kreatywnie zaprojektowane mapy; dodatkowe klasy bohaterów; wprowadzenie rozbudowanej rozgrywki dla pojedynczego gracza; małomiasteczkowa "piaskownica"; świetny humor dla młodszych i dojrzalszych graczy
Minusyniezbyt wymyślna kampania dla pojedynczego gracza; niewielkie zmiany w mechanice względem pierwszej części
Owoc drzewa z nasion plonu sąsiada
Na pierwszy rzut oka Plants vs Zombies Garden Warfare 2 dedykowany pecetom oraz konsolom Xbox One i Playstation 4 może wyglądać, jak niewinna gierka dla dzieci, toteż nic dziwnego, że część dojrzalszych graczy może wcale po nią nie sięgnąć. A szkoda, bo to tytuł adresowany do bardzo szerokiej publiczności, który jest w stanie dostarczyć frajdę zarówno emerytowi, jak i grzdylowi z podstawówki.
Nie każdy jednak wie, czym tak naprawdę jest Plants vs Zombies Garden Warfare 2. Najkrócej rzecz ujmując jest to sequel spin-offu casualowego bestsellera... Może opiszmy to jeszcze prościej i bez nadużywania angielszczyzny. W 2009 roku światło dzienne ujrzała lekka, acz obłędnie wciągająca gra strategiczna o mężnych roślinkach, które odpierają ataki żywych trupów. Garden Warfare to młodsze dziecko tamtego tytułu, korzystające z zupełnie innej formy rozgrywki, mimo że jego korzenie wyrastają z tej samej gleby absurdalnego pomysłu.
I choć pierwotnie, jak sama nazwa wskazuje, tytuł ten miał być przede wszystkim parodią strzelanek w stylu Call of Duty, nieoczekiwanie wyrósł on na równoprawny produkt. Mało tego! Okazał się on być miejscami nawet ciekawszy od pierwowzorów, które przedrzeźniał.
Mamy więc do czynienia z nieortodoksyjną sieciową strzelaniną. Co więcej, sukces tej kuriozalnej produkcji był tak ogromny, że naturalnym posunięciem stało się stworzenie jej kontynuacji. Plants vs Zombies Garden Warfare 2 wychyla główkę z ziemi w początkach roku 2016, a my byliśmy tak ciekawi tej produkcji, że zdążyliśmy przyjrzeć się jej jeszcze przed premierą dzięki usłudze EA Early Access na Xbox One.
Choć całość wygląda dosyć podobnie do „jedynki”, wprowadzono kilka niezwykle istotnych innowacji, które sprawiają, że rozgrywka nabiera nieznanej dotąd siły.
Tyralierą przez grządki
Główną, choć nie jedyną, atrakcją, jaką napotykamy w Plants vs Zombies Garden Warfare 2, jest wprowadzenie mapy niemałej mieściny o urokliwej nazwie Suburbia. I to właśnie ona stanie się naszą wirtualną piaskownicą.
To archetypowe amerykańskie miasteczko podzielono na dwie strefy wpływów. Jedną z nich rządzi lokalna flora, a drugą jej przeciwnicy, czyli banda odrażających zombiaków. W zależności od tego, którą ze stron wybierzemy, wcielamy się albo w rozkosznego zielonego stworka albo w okrutnego trupka. Następnie lądujemy w jednej z dwóch baz, gdzie wybieramy bohatera, ustawiamy opcję gry wieloosobowej lub przyjmujemy misje dla pojedynczego gracza. Możemy też wszystko to pominąć i najzwyczajniej w świecie wyjść przez bramę naszej bazy, żeby udać się na zwiedzanie podzielonej linią frontu Suburbii.
Wprawdzie sama kampania dla pojedynczego gracza nie zachwyca pomysłowością, ale potrafi dać całkiem sporo satysfakcji. Natomiast znacznie ciekawsza jest swobodna eksploracja terenu. Poza wykonywaniem wspomnianych zadań, możemy też przeczesywać ją w poszukiwaniu sekretów, zasadzać się na spacerujących przeciwników, trenować strzeleckie zdolności albo wciągać na szczyt masztu flagę siły, którą następnie bronimy przed nadciągającymi falami wrogów.
Innymi słowy, nie musimy już angażować się w klasyczny tryb wieloosobowy, żeby cieszyć się komicznym światem roślin i zombie. Teraz możemy sami organizować sobie czas w ich pokręconym uniwersum. I choć Suburbii daleko do Los Santos, ona także dostarczy nam zabawy na długie godziny wypełnione przednią rozrywką.
Komandorze Kukurydz, pańska kolba już się praży!
Oprócz nowatorskiej piaskownicy umieszczonej w centrum rozgrywki, wprowadzono także nowe klasy roślin i zombie. Do tej pory wybieraliśmy spośród czterech bohaterów po każdej ze stron konfliktu. Do tego zestawu dorzucono po trzech nowych „wojów”. „Zielonych” zasiliła pomarańcza (chyba dla zmyłki nazwana Cytrynem), kukurydza i róża. Natomiast umarlaki otrzymały wsparcie pod postacią figlarnego impa, trupiego superbohatera oraz nieumarłego pirata.
Z ekipy nowicjuszy najbardziej przypadł mi do gustu komandor o rosyjsko brzmiącym nazwisku Kukurydz oraz gnijący korsarz. Ten pierwszy to prawdziwy twardziel, który między innymi odpala kukurydzianą rakietę, jak również wykonuje w powietrzu akrobatyczny podskok, w czasie którego zasypuje wrogów śmiercionośnymi ziarenkami.
Natomiast trupi odpowiednik kapitana Jacka Sparrowa w każdej chwili może dosiąść ogromnej armaty lub przebrać się za beczkę prochu, którą następnie detonuje w samym środku wrogiego oddziału. W dodatku dysponuje on zdalnie sterowaną papugą, która stanowi odpowiednik siejącej zagładę cebuli znajdującej się na podorędziu Kaktusa.
Warto też wspomnieć o niepozornym impie, który nie tylko biegle włada dwoma laserowymi pistoletami, ale też jest zdolny przyzwać na pomoc mechaniczny pancerz, w którym wyglądem przypomina nieco porucznik Ellen Ripley za sterami olbrzymiej ładowarki z drugiej części filmów o obcym. Ta hydraulicznie wspomagana zbroja daje małemu zombiakowi możliwość korzystania z unikalnych umiejętności, takich chociażby jak potężne tupnięcie, które wstrząśnie nawet najlepiej zakorzenioną łodygą.
Jednak wiadomo dobrze, że zadaniem każdego żołnierza jest przede wszystkim znalezienie dla siebie dogodnego miejsca na polu bitwy. Skoro więc mowa o „garden warfare”, warto wspomnieć, jak w najnowszej odsłonie roślinno-zombicznego konfliktu prezentują się tytułowe ogródki.
Najpiękniejsza mogiła na wschód od żywopłotu
Graficznie Plants vs Zombies Garden Warfare 2 nie różni się diametralnie od swojej poprzedniczki, ale wprawne oko z pewnością zauważy szereg wprowadzonych udoskonaleń. Wciąż jednak mamy do czynienia z cukierkowymi kolorami i fantazyjnie zaprojektowanymi lokacjami.
Oprócz opisanej już pokrótce piaskownicy o nazwie Suburbia (lub Zomburbia, bo tak przechrzcili tę miejscowość okupanci), twórcy dodali pakiet aż dwunastu nowych map. Spośród nowych lokacji wyróżnia się bardzo nastrojowa zaśnieżona wioska, orientalne kapliczki buddystów oraz fabryka zombie, której ulicami przechadza się monstrualny robot-zombie (powtórzmy raz jeszcze, bo to wydaje się zbyt piękne, żeby było prawdziwe: monstrualny robot-zombie!).
Reasumując, warstwa wizualna w pierwszej chwili może wydawać się kopią obrazów z poprzedniej części Garden Warfare, jednak już po chwili musimy zdać sobie sprawę, że nie tylko wprowadzono poprawki natury czysto technicznej, ale też przygotowano dla nas zupełnie nowy świat, urzekający artystycznie wykonanymi scenografiami.
Plants vs Zombies Garden Warfare 2 bombarduje dobrą zabawą
Można by pomyśleć, że współcześny rynek jest zatłoczony sieciowymi strzelankami, takimi jak Battlefield, Star Wars: Battlefront czy nadchodzące wielkimi krokami Battleborn i Overwatch. Czy w towarzystwie tych przygotowywanych z niezwykłym rozmachem produkcji znajdzie się jeszcze miejsce dla tworu tak dziwacznego jak Plants vs Zombies Garden Warfare 2? Odpowiedź na to pytanie brzmi: jak najbardziej tak!
Ten ostatni tytuł w żadnym razie nie jest zaledwie marną parodią „poważnych” FPS-ów, ani tym bardziej ich karłowatym odpowiednikiem. Trudno też uznać go za produkt skierowany jedynie do najmłodszych. Powiedzmy to wprost – Plants vs Zombies Garden Warfare 2 to gra humorystyczna, ale też taka, którą trzeba traktować zupełnie serio. Nie ustępuje ona w niczym innym produkcjom z tego samego gatunku, a w niektórych aspektach bez problemu kładzie je na łopatki.
Zamiast więc patrzeć z niejakim politowaniem na tę niby „kolejną gierkę dla dzieciaków”, warto dać jej szansę i przekonać się na własnej skórze, jak wiele zabawy niesie ze sobą bitwa o zapachu trupiego jadu zmieszanego z chlorofilem.
Ocena końcowa:
- nowe kreatywnie zaprojektowane mapy
- dodatkowe klasy bohaterów
- wprowadzenie rozbudowanej rozgrywki dla pojedynczego gracza
- małomiasteczkowa "piaskownica"
- świetny humor dla młodszych i dojrzalszych graczy
- niezbyt wymyślna kampania dla pojedynczego gracza
- niewielkie zmiany w mechanice względem pierwszej części
- Grafika:
dobry plus - Dźwięk:
dobry - Grywalność:
dobry
Okiem starego zgREDa Barona |
Komentarze
0Nie dodano jeszcze komentarzy. Bądź pierwszy!