Kręcimy na odległość
Czasem trzeba wstać i wyjść, czasem trzeba się przeciągnąć, czasem zakręcić na fotelu, a jeszcze innym razem przytulić ukochaną, kiedy ta szczebiocze czule: „Znowu grasz?!”. Tak czy inaczej, gracze nie prowadzą tak nieruchomego trybu życia jak można byłoby przypuszczać.
I dlatego właśnie kable są ich największym wrogiem! Z radością witamy więc każde urządzenie, które za nic ma staromodne druty i wybiera komunikację bezprzewodową. O ile, rzecz jasna, nie wiąże się to ze spadkiem funkcjonalności.
Razer ManO'War kablem się nie hańbi, ale czy rzeczywiście oferuje transmisję wolną od wszelkich zakłóceń? W teorii zasięg tego zestawu słuchawkowego wynosi 12 metrów (bądź 14 metrów jeśli skorzystamy ze stacyjki dokującej).
Zamiast spacerować małymi kroczkami z miarą krawiecką w ręku, zdecydowałem się na bardziej praktyczny test. Zostawiwszy włączony komputer w gabinecie, wybrałem się w podróż po pozostałych pomieszczeniach mojego trzypokojowego mieszkania.
Ani przez moment nie zanotowałem przerw czy zaniku w komunikacji, mimo że innym słuchawkom bezprzewodowym zdarzało się to przy analogicznym teście.
Trudno mi wyobrazić sobie takie ustawienie konsoli czy też komputera, fotela, kanapy, biurka, telewizora i całej reszty umeblowania, przy której Razer ManO'War mogłyby zawodzić. Innymi słowy, to bezprzewodowy zestaw, który powinien sprostać chyba każdemu domowemu graniu.
Powiedzieliśmy sobie, że Razer ManO'War świetnie sprawdza się w aspekcie bezprzewodowej komunikacji, ale nie to jedno przecież decyduje o funkcjonalności tego zestawu. Wspomniane już pokrętła wbudowane w muszle to olbrzymie ułatwienie. Starczą dwa ruchy palcem, żeby przyciszyć słuchawki lub mikrofon, zwiększyć ich głośność albo też całkiem je wyciszyć.
Krótko mówiąc, jeśli chodzi o wygodę użytkowania, Razer ManO'War trafia w dziesiątkę.
Dźwięk skacze po synapsach
Mówiliśmy o komforcie używania samego zestawu, ale warto też przyjrzeć się bliżej jego cyfrowemu zapleczu. Mowa, rzecz jasna, o Razer Synapse, która jest uniwersalną aplikacją dla sprzętów spod znaku splecionych gadów.
Jak już wspomniałem, na samym wstępie przygoda z Razer ManO'War zaczyna się od warkotu helikopterowych wirników. Powrócę do tego momentu, bo to właśnie za pomocą Razer Synapse konfigurujemy nasz zestaw słuchawkowy.
Sama procedura jest banalnie prosta (a nawet odrobinę przyjemna!). Zielony krąg pokazuje nam obszar, w którym powinniśmy, dzięki systemowi Razer Surround, usłyszeć odgłos śmigłowca. Następnie dokonujemy drobnych korekt, tak żeby źródło dźwięku znajdowało się w pożądanym miejscu... I tyle!
Oprócz tego, razerowe oprogramowanie służy nam także do ustawienia opcji mikrofonu, odpowiedniego zrównoważenia tonów, zmiany koloru podświetlenia, a także wyboru, w którym miejscu ekranu będzie się pokazywał wskaźnik poziomu głośności.
Tak jak to zwykle bywa w przypadku oprogramowania Razer Synapse, także tutaj wszystko jest podane jak na tacy. Nie trzeba błądzić, domyślać się, kombinować. Opcje są przedstawione w sposób przejrzysty, a konfigurowanie sprzętu to żaden trud, ale całkiem smaczna przystawka, która poprzedza wirtualną ucztę obficie podlaną sosem ciężkich brzmień.
Tam, gdzie diabeł biega z rakietnicą
Podmuchy wiatru wzbijają w powietrze chmury pomarańczowego piachu. Koło ucha odzianego w ubłocony pancerz żołnierza przelatuje rakieta. Chwilę później wybucha, gdzieś koło wejścia do jednego z budynków marsjańskiej kolonii. Z miejsca, w którym doszło do rozerwania pocisku, chwilę potem dobiegają odgłosy wystrzałów, a tuż za nimi dziwaczny ni to świst, ni to wrzask. Demon wypełza na powierzchnię czerwonej planety i cała drużyna chwackich Marines rzuca się do ucieczki.
Poznajecie tę okolicę? Tak, tak, wskazówek było aż nadto. Rzecz jasna, to krajobraz z wieloosobowego trybu najnowszego DOOM’a. W tych okolicach postanowiłem przetestować – że tak powiem, - wartość bojową zestawu Razer ManO'War.
Co tu dużo mówić! Zaprezentował się on wyśmienicie. Nawet najdelikatniejsze kroki i najodleglejsze wystrzały były wyraźnie słyszalne. Choć osobiście nie jestem mistrzem lokalizowania przeciwników w oparciu o odgłosy, tym razem nawet mnie udawała się ta sztuka.
Podobnie zresztą sprawy się miały w przypadku Star Wars: Battlefront i najnowszego, wampirycznego dodatku do Wiedźmina 3. Oczywiście, w przypadku tego ostatniego nie starałem się odnaleźć przeciwników po wydawanych przez nich odgłosach (starczy, że Geralt ma wiedźmińskie zmysły, ja już nie muszę!). Chodzi raczej o to, że cała oprawa dźwiękowa zyskiwała przy wykorzystaniu razerowych słuchawek.
Jest to najlepszym dowodem na to, że mogą one świetnie służyć nie tylko fanom strzelanin, ale też wielbicielom nastrojowych erpegów. Pewnie też graczom ceniącym sobie inne gatunki przypadną one do gustu, ale w gruncie rzeczy każdy musi je przetestować na własną rękę. Jest kilka wskaźników obiektywnych, a reszta to gusty, o których od zarania dziejów się nie dyskutuje.
Z uchem przy karabinie
Skoro zestaw słuchawkowy przede wszystkim dla fanów FPS-ów, to postawmy sprawę po żołniersku. Krótko i konkretnie. Warto? Warto! Niezależnie od tego, czy chodzi o wieloosobową strzelaninę czy o jakąkolwiek inną grę, Razer ManO'War to produkt z najwyższej półki, który gwarantuje doskonałą rozrywkę.
Trzeba jednak podkreślić, że to słuchawki adresowane w zasadzie wyłącznie do graczy. Prawdopodobnie osoby, które będą chciały ich używać do innych celów, nie docenią ich niekwestionowanych zalet. Natomiast prawdziwi weterani wirtualnych wojen na wieść o pojawieniu się Razer ManO'War mogą z ulgą krzyknąć: Dobrze to słyszeć!
Ocena końcowa:
- świetny dźwięk przestrzenny 7.1
- funkcjonalne regulatory głośności
- wygodny mikrofon
- dodatkowa stacja "dokująca"
- długi czas pracy na baterii
- prosty, ale stylowy wygląd
- podświetlane elementy...
- ...które dla wielu będą zbędnym dodatkiem
- w zasadzie tylko i wyłącznie dla graczy
Komentarze
40Trzeba upaść na głowę, żeby tyle kasy wywalić w błoto.
Tylko jedno male pytanko nie ma tego problemu jak w Kraken'ach (Pro) że bass jest zbyt mocny i przesadzony?
Nigdy w życiu nie kupiłbym słuchawek od innego producenta np Razera itp. w których to siedzą chińskie przetwornice kupowane tonami przez wielu GAMINGOWYCH producentow.
Np m.in Sennheiser sam opracowuje i produkuje w Niemczech systemy akustyczne i przetwornice o niskich zniekształceniach charmonicznych i wysokich rozdzielczościach.
Moje Sennheisery HD6 MIX mają rozdzielczość 8Hz - 30KHz i zniekształcenia poniżej 0,1% i oporności 150 Ohm a skuteczności 112 dB i dźwięk jaki generują to po prostu niebo a ziemia co dopiero spowodowało opad szczęki(same przetwornice mają średnicę tylko 35 mm + komora akustyczna ze zwierciadłem akustycznym i czymś na wzór Bass reflex ;-)) po podłączeniu ich pod wzmacniacz sluchawkowy :-O