Automatyczny odkurzacz Redroad G10 to nowość na rynku, ale już po pierwszych testach należy stwierdzić, że te urządzenia mogą sporo na nim namieszać. Trzeba jednak przyznać, że obecnie cierpią jeszcze na choroby wieku dziecięcego. Oto recenzja Redroad G10.
Redroad G10 – recenzja
Firma Redroad została założona w 2017 roku i od tamtej pory sprzedała ponad 3,5 miliona urządzeń, między innymi z kategorii AGD. Z jednej strony pięć lat to niemało, ale na rynku są już dużo bardziej doświadczeni gracze. Odkurzacz automatyczny G10 to nowość i to widać. Urządzenie może pochwalić się wysoką skutecznością sprzątania, ale cała otoczka wymaga dopracowania. Zapraszamy do przeczytania tej recenzji i zapoznania się ze szczegółami, bo trzeba przyznać, że jest ciekawie, a w niedalekiej przyszłości odkurzacze Redroad mogą zawojować rynek.
Specyfikacja produktu Redroad G10
Co w opakowaniu?
W opakowaniu nie jest źle. Poza samym robotem, który wyposażony jest w pojemnik na kurz z filtrem, główną szczotkę oraz ściereczkę do mopowania i trójramienną szczotkę boczną, znajdziemy w nim także kilka części zapasowych. Może zestaw nie jest imponujący, ale zdarzają się odkurzacze, które w komplecie nie mają żadnych elementów zamiennych. W tym przypadku znajdziemy to, co może przydać się najczęściej, a więc drugą szczotkę boczną oraz ściereczkę.
Nie można także zapomnieć o stacji ładującej, w której znajdują się dwa pojemniki – jeden na czystą, a drugi na brudną wodę. Ich pojemność to odpowiednio 4,5 oraz 4 litry.
Pojemność pojemnika na kurz to 450 mililitrów. Choć na pierwszy rzut oka wydaje się ogromny, to jest to standardowa pojemność, która nie powinna robić na nikim wrażenia. Warto dodać, że w przypadku Redroad G10 nie ma pojemnika na wodę, ale o tym później.
Szczotka boczna ma zaledwie trzy ramiona, co według niektórych producentów nie jest dobrym rozwiązaniem, ponieważ zdarzają się i takie, które mają ich aż sześć. Według mnie nie ma to większego znaczenia, a bez względu na liczbę ramion kurz z podłogi jest skutecznie kierowany przez obrotową szczotkę w stronę otworu ssącego. Niewielkim minusem jest to, że ma ona włosie, a nie gumowe wypustki, ponieważ często zaplątują się w nią włosy.
Jakość wykonania i konstrukcja robota
Jakość wykonania jest na dobrym poziomie. Jak większość tego typu urządzeń, robot wykonany został z białego tworzywa sztucznego, na którym na szczęście trudno zostawić widoczne gołym okiem odciski palców.
Średnica odkurzacza wynosi 34 centymetry. Wysokość to niecałe 8,5 centymetra, a dodatkowe 2 stanowi wieża z laserowym skanerem. Większość popularnych tego typu urządzeń ma bardzo zbliżone wymiary. To jednak nie koniec podobieństw.
Na obudowie znajdują się dwa przyciski – jeden służy do włączania i wyłączania odkurzacza, a drugi do wymuszenia powrotu do stacji ładującej.
Spód także nie zaskakuje. Są tutaj między innymi dwa duże, amortyzowane koła, dzięki którym odkurzacz pokonuje niewysokie przeszkody, wielokierunkowe kółko, wspomniana już szczotka boczna oraz gumowa szczotka główna o długości 17 centymetrów. To wystarczająco duży rozmiar, by jednorazowo czyszczona była spora powierzchnia. Ta szczotka także ma włosie. Osobiście jestem zwolennikiem szczotek mających jedynie gumowe wypustki, ponieważ jak już wspomniałem, nie plączą się w nie włosy.
Nieco inny jest w tym przypadku mechanizm do mopowania. Składa się z dwóch elementów. Pierwszy, znajdujący się bliżej korpusu, służy do podnoszenia i opuszczania ściereczki, a zadaniem drugiego jest wprawnie jej w ruch.
Cechą tego rozwiązania jest to, że całość nie może być w żaden sposób odłączona od korpusu obudowy. Oznacza to, że aby odkleić ściereczkę, należy obrócić robota do góry nogami, a raczej do góry kołami. Z pomocą przychodzi jednak stacja ładująca, która ma także kilka innych funkcji.
Zacznijmy jednak od jej rozmiarów, bo te są spore. Szerokość, głębokość i wysokość to odpowiednio 41, 43 oraz 38 centymetrów. Co więcej, jej kształt sprawia wrażenie, że jest większa niż w rzeczywistości, co w małym mieszkaniu może stanowić problem, ale warto już teraz nadmienić, że jest to raczej urządzenie przeznaczone do czyszczenia dużych powierzchni. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, żeby zakupić je do mieszkania.
Warto zwrócić uwagę na ruchomy element, którego zadaniem jest czyszczenie ściereczki i trzeba powiedzieć, że radzi sobie całkiem dobrze.
Ciekawostką jest fakt, że stacja potrafi przeprowadzić elektrolizę wody używanej do czyszczenia, dzięki czemu ściereczka jest sterylizowana. Proces ten odbywa się raz na 10 metrów kwadratowych czyszczonej powierzchni, dzięki czemu minimalizowana jest ilość bakterii roznoszonych w trakcie mopowania. Trudno określić efektywność, ale fakt jest taki, że po czyszczeniu ściereczka nie wydzielała brzydkich zapachów mimo tego, że wcześniej zmyła z podłogi musztardę, keczup, sól i wyczyściła ponad 20 metrów kwadratowych powierzchni. Nieprzyjemnego zapachu nie ma nawet woda, która gromadzi się w zbiorniku przeznaczonym na brudy.
Aplikacja Redroad dla iOS to chyba wersja beta
Od razu zacznę od tego, że opis dotyczy aplikacji dla systemu iOS. Wersja dla Androida jest lepsza, ale ja postanowiłem nie korzystać z zastępczego telefonu w celu obsługi odkurzacza i założyłem, że mam tylko iPhone’a. Może się przecież zdarzyć sytuacja, że to urządzenie kupi ktoś, kto korzysta ze smartfona marki Apple.
Jak widać, interfejs i tłumaczenie pozostawiają wiele do życzenia. Opisy nachodzą na siebie co sprawia, że są nieczytelne, a nad niektórymi tłumaczeniami trzeba się chwilę zatrzymać, by je zrozumieć. Jest na przykład „MOP czyszczący”, „Mop suszony na powietrzu” oraz „Zawieszać”, co oznacza kolejno czyszczenie mopa, suszenie mopa oraz anulowanie aktualnego zadania.
Poza tym (chociaż to bardzo duża wada), nie ma się do czego przyczepić. Aplikacja posiada zdecydowaną większość funkcji, które znane są z bardziej popularnych modeli takich odkurzaczy.
Jest możliwość ustawienia trybu sprzątania. Pominę oryginalne tłumaczenie i opiszę je własnymi słowami. Jest tylko odkurzanie, jednoczesne odkurzanie i mopowanie oraz tylko mopowanie. W przypadku odkurzania wybrać można jeden z czterech poziomów mocy: spokojny, standard, średni bieg i mocny (to już oryginalne tłumaczenia).
W odróżnieniu od innych odkurzaczy, w tym przypadku nie można ustawić intensywności dozowania wody, ponieważ jak już wspomniano, nie ma tutaj zbiornika na płyn. Szmatka namaczana jest podczas czyszczenia w stacji ładującej. Warto dodać, że poziom jej wilgotności jest odpowiedni. Podczas mycia podłoga jest wystarczająco namoczona, ale za odkurzaczem nie zostają mokre plamy.
Warto jeszcze wymienić funkcje, które oferuje ta aplikacja. Nie będę ich szczegółowo opisywać, ponieważ działają one tak samo jak w innych takich odkurzaczach.
Po pierwsze, jest możliwość edycji mapy. Można zatem połączyć, podzielić i nadać nazwę poszczególnym pomieszczeniom.
Po drugie, można wybrać obszar czyszczenia oraz postawić wirtualną ścianę, poza którą robot nie wyjedzie.
Po trzecie, aplikacja daje możliwość ustawienia harmonogramów sprzątania. Możliwe jest wybranie dnia i godziny rozpoczęcia pracy urządzenia oraz pomieszczeń, które w ramach tych działań mają zostać posprzątane.
Kolejne możliwości to dwa tryby mopowania – standardowy i profesjonalny. W pierwszym odkurzacz myje w linii prostej, a w drugim porusza się w tak zwaną jodełkę, co ma znacznie zwiększyć efektywność czyszczenia. Trwa to jednak dłużej, robot zużywa przy tym więcej energii. W trybie profesjonalnego mopowania umycie 5 metrów kwadratowych trwało 8 minut i skonsumowało 2% baterii. W przypadku standardowego czyszczenia, ta sama powierzchnia została umyta w 5 minut i wykorzystany został do tego 1% energii.
Można tez włączyć i wyłączyć mopowanie wibracyjne. Po wyłączeniu skuteczność mycia jest mniejsza, ale mniejsze jest też zużycie baterii. Według producenta wystarcza ona jednak na umycie 180 metrów kwadratowych powierzchni, a trzeba pamiętać, że robot po umyciu każdych 10 metrów wraca na chwilę do stacji ładującej by wyczyścić ściereczkę i przy okazji się nieco podładować. Z doświadczenia wiem, że nie warto wyłączać wibracyjnego mopowania, ponieważ odkurzacze, które jedynie ciągną za sobą ściereczkę, nie są najlepsze w myciu podłogi.
Warto wspomnieć jeszcze o wykrywaniu dywanów. Po wykryciu dywanu odkurzacz może podnieść mop i zwiększyć moc ssania lub po prostu go ominąć. W praktyce działa to różnie. Robot zazwyczaj wykrywa dywan, ale zdarza się, że przed zjazdem z jego powierzchni opuszcza mop lub zwiększa moc dopiero po przejechaniu po nim kilkunastu centymetrów.
Jest też wspomniana już funkcja przeprowadzania procesu elektrolizy wody, którą można wyłączyć, historia sprzątania, możliwość wymuszenia jazdy po obwodzie pomieszczeń, tryb „nie przeszkadzać“, w ramach którego powiadomienia głosowe odtwarzanie są dużo ciszej oraz wstrzymane jest suszenie ściereczki.
Jeszcze kilka słów na temat pierwszego skanowania. 25 metrów czyszczonej powierzchni zostało zmapowane w nieco ponad minutę, a to bardzo dobry wynik. Odkurzacz skutecznie narysował mapę oświetlonych i ciemnych pomieszczeń, co oznacza, że nie zagubi się podczas sprzątania nawet, gdy w pomieszczeniu będzie ciemno. W przypadku małych pomieszczeń, odkurzacz wjechał, zatrzymał się, obrócił o 360 stopni i wyjechał, a mapa była gotowa.
Na koniec warto dodać, że odkurzacz odtwarza komunikaty głosowe w języku polskim.
Skuteczność sprzątania
Zarówno w przypadku odkurzania jak i mopowania nie ma się do czego przyczepić, ale warto dodać, że jest to dobry poziom jak na odkurzacz automatyczny. Osoby, które nie miały wcześniej do czynienia z takimi urządzeniami nie powinny oczekiwać, że podłoga będzie idealnie czysta, a kurz wymieciony będzie z każdej szczeliny i każdego kąta. Tego nie potrafi jeszcze chyba żaden robot do domowego użytku.
Przed każdym sprzątaniem robot czyści, jednocześnie namaczając ściereczkę mopa. To oczywiście dobre rozwiązanie, ale trzeba dodatkowo doliczyć dwie minuty do czasu całej operacji, nawet jeśli chcemy umyć tylko niewielki fragment podłogi. Odkurzacz zawsze myje najpierw granice czyszczonej powierzchni, a później jej wnętrze.
Przy regularnym sprzątaniu wystarczy korzystać ze standardowej siły odkurzania. Wyższych używać można jedynie w przypadku, gdy coś się rozsypie lub na przykład przyniesiemy do domu na podeszwach dużo piasku. Maksymalna moc to 2800 Pa. Są modele o zdecydowanie większej mocy, ale wspominałem już przy okazji innych recenzji, że wyższa siła nie jest potrzebna.
Mopowanie jest zadowalające jak na automatyczny odkurzacz, ale trzeba pamiętać, że zaschnięta plama nie zniknie nawet za drugim czy trzecim razem. Nie pomaga nawet wspomniany już tryb profesjonalnego sprzątania. Producent twierdzi, że Redroad G10 myje podłogę z częstotliwością 3000 ruchów na minutę. Taka sama wartość podawana jest w przypadku Roborocka S7, ale sposób działania jest zupełnie inny.
W testowanym urządzeniu nazwałbym to raczej ruchem posuwisto-zwrotnym o niskiej częstotliwości. W przypadku odkurzacza Roborock S7, nakładka wibruje, a jej ruch jest niemal niemożliwy do zauważenia gołym okiem. W Redroad G10 wyraźnie widać w jaki sposób porusza się mechanizm. W efekcie skuteczność mycia jest nieco niższa.
Warto korzystać z trybu profesjonalnego mycia, ponieważ efekt końcowy jest dużo lepszy, ale zaschnięta plama dalej nie znika.
Odkurzacz dobrze radzi sobie także z omijaniem przeszkód. Dzięki laserowemu skanerowi, w większości przypadków robot nie uderza w przeszkody, a dojeżdża do nich blisko i po prostu je omija. Zdarzało się, że Redroad G10 zagubił się w gąszczu nóg od krzeseł i stołu. Z tym inne roboty radzą sobie trochę lepiej.
Hałas
Tutaj także G10 nie odbiega od konkurencji. Wybieranie i napełnianie wody to maksymalnie 65 lub 66 dB. To akurat bardzo dobry wynik w porównaniu do DreameBota W10, który w procesie czyszczenia i wymiany wody osiągał nawet 75 dB lub Roborocka Q7 Max, gdzie podczas opróżniania zbiornika na kurz generowany jest hałas na poziomie 87 dB.
Wartości natężenia dźwięku generowane przy poszczególnych trybach odkurzania:
- spokojny: 55-57 dB,
- standard: 58-60 dB,
- średni bieg: 61-62 dB,
- mocny: 62-65 dB.
To też niezłe wyniki, ale zbliżone do tego, co oferuje konkurencja.
Czy warto kupić Redroad G10?
Moim zdaniem tak. Największym problemem jest póki co aplikacja, ale to przecież może zostać poprawione w każdej chwili. Wystarczy jedna aktualizacja by opisane wyżej wady zniknęły.
Redroad G10 to robot sprzątający, za którego zapłacić trzeba niecałe 3000 złotych, a za tą cenę otrzymujemy całkiem sporo – długi czas pracy na baterii, ruchomy i wibrujący mop, który jest znakiem rozpoznawczym odkurzaczy z wyższej półki oraz stację ładującą z funkcją mycia ściereczki mopa. Absolutnym hitem jest możliwość sterylizacji.
Warto też dodać, że oferowane przez aplikację harmonogramy sprzątania w połączeniu ze wspomnianą wyżej możliwością czyszczenia ściereczki oraz dość dużym zbiornikiem na kurz sprawia, że odkurzaczowi nie trzeba poświęcać wiele czasu. Po skonfigurowaniu wszystkich ustawień wystarczy jedynie raz na jakiś czas opróżnić zbiorniki na kurz i brudną wodę oraz dolać czystej. Reszta zrobi się sama, a przecież o to w tym wszystkim chodzi.
Opinia o Redroad G10
- Dobra jakość wykonania,
- Dobra relacja ceny do oferowanych możliwości,
- Sterylizacja ściereczki mopa,
- Długi czas pracy na baterii,
- Wibracyjne mopowanie i jazda w jodełkę,
- Ruchomy mop,
- Szybkie mapowanie.
- Duża stacja ładująca,
- Nieczytelny interfejs aplikacji,
- Słaba jakość tłumaczenia aplikacji.
Komentarze
6